Ulli zaperzył się gdy usłyszał rozważania kamratów na temat grzybów.
- Ha! Grzyby?! Zapomnijcie. TRUCIZNA! Mówi wam to coś?
Skoczył jednym susem w środek kępy i bosymi poranionymi stopami zaczął deptać grzyby niczym jakiś szaleniec. Po wszystkim, uspokojony, wrócił do towarzyszy i dodał jeszcze.
-Macie szczęście, że jestem pośród was. Powinnością szlachcica jest dbać o poddany... kamratów znaczy się- zmitygował się szybko, mrugając nerwowo oczami.
- A tak warty!- odpowiedział na kolejną poruszoną przez towarzyszy kwestię.
-Może być jak proponuje Franz. I masz dziewięcisł - szlachcic podał Franzowi jeden z zabranych korzeni- To dar od bogów. Pożyw się. Musisz być silny bo przeznaczone nam są wielkie dzieła. A teraz wybaczcie. Muszę się pomodlić.
Odszedł na bok i uklęknął.
~Ulryku daj mi znak proszę. Wiem, że powinienem być cierpliwy, ale tak długo już jesteśmy w drodze. Ulryku daj mi znak.~