?
Jak do tego doszło? Mężczyzna leżał w kałuży krwi wybałuszając obrzydliwie puste, martwe oczy.
Jak to się stało, że wokół jest tak czerwono?
63% - 39
Błyskawicznie puściła szponton. Jeden celny cios sprawił, że mężczyzna zawył i zwinął się z bólu.
Śpiew kosa zakłóciło pacnięcie metalu o porośniętą trawą glebę.
89% - 82
52% - 71
Natychmiast sięgnęła do kołczanu. Strzała pewnie ułożyła się w zaciśniętej dłoni. Przeciwnik zaczął się prostować pokonując ból, ale niewystarczająco szybko, by dostrzec lecący w jego stronę cios.
Irma również coś dostrzegła. Maleńką kuszę o nazwie "Gabriel". Hasło wspomagające sprzedaż promowało ją jako idealny środek do ochrony przed bandytami. Idealna, bandycka broń. Mobilna, niewidoczna, szybka w użyciu.
12% - 9
9% - 79
Nie udało jej się powstrzymać ruchu. Strzała wbiła się w szyję. Rozległ się cichy jęk zwalnianej cięciwy niemożliwy do pomylenia z niczym. Krew bryznęła z otwartej tętnicy szyjnej.
Mężczyzna leżał z szeroko otwartymi oczami brocząc pobliską zieleń kroplami szkarłatu.
Patrząc na niego z trudem łapała dech. Opadła na ziemię czując metaliczny posmak w ustach.
Dno Zatoki Praksedy - Wyższa Dzielnica, Arcykatedra
Miecze zderzyły się ze szczękiem kilkukrotnie.
Brego ledwie nadążał z parowaniem ataków wrogiego stworzenia. Celowo. Taki był pan.
Specjalnie również nie przemieszczał się zanadto pozostając w jednym miejscu, by nie ujawnić tego, iż twardo stąpa po dnie Zatoki. Nie mógł ujawnić, iż jego możliwości są takie jak na powierzchni i nie mógł ujawnić słabego punktu swojej pozycji - niemożliwości pływania.
A jak zauważył jego oponent był diablo szybki. Nawet nieograniczony oporem wody ta walka może stanowić wyzwanie. Dlatego musiał właściwie skorzystać z przewagi zaskoczenia. To mógł być decydujący element starcia.
14% - 53
Nagle wiedźmin wyrzucił ręce przed siebie składając palce. Rybolud zabulgotał, a pchnięta z mocą woda opłynęła go niegroźnie. Nagle medalion zadrżał.
Magia lub niebezpieczeństwo.
Nagle wpadła na coś! Usłyszała skrzek mogący równie dobrze być zaskoczeniem, co wściekłością albo jednym i drugim.
Instynktownie rzuciła się do tyłu nim jeszcze oślepiający błysk zniknął. Udało się połowicznie.
Irmie udało się nieco odsunąć, ale również mało nie wylądowała na plecach na... niczym...
Rybolud z mieczem w łapie. Jasność zniknęła niemal natychmiast. Ponownie była pod wodą. Ponownie w jej dłoni znajdował się szponton.
Nie miała zbyt wiele czasu na rozglądanie się, ale była pewna, iż jest w olbrzymiej katedrze. Na dole, całkiem niedaleko Brego walczył z innym vodyanoi, na górze, jeszcze dość daleko był kolejny.
Z kolei ten, na którego wpadła z głupią miną rybiego pyska gapił się to na nią, to na Brega. Oszołomienie nie mogło trwać długo.