Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-09-2015, 20:53   #91
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
TEDDEVELIEN...

Fantastycznie. Więc to jest czerwona chmura.

Płynąc jak mógł, dość szybko lecz nie całym pędem, i niekoniecznie by się zetrzeć z figurami a na pewno nie by przeszkadzać vodyanoinowemu strażnikowi Teddevelien zbliżał się głównie by, wreszcie nie będąc w centrum uwagi, skorzystać z kolumnad, wewnętrznych czy ambitu by zniknąć innych z oczu, czuł się też wyjątkowo spokojnie. Jeno właśnie nie będąc głównym zagrożeniem i obydwie grupy walczących mając potencjalnie po drugiej stronie, po wtóre, możeli i ważniejsze, potwierdziwszy pewną teorię.

Strażnik nie mógł go czytać więc i sondować. Oczywiście, na pewno byli tacy którzy mogli, ale mógłby i zabawić się własnymi myślami i ustalić co trzeba w swym czasie, ile trzeba zrzucić na karb tego jak inaczej (tak podejrzewał) myśleli ryboludzie a ludzie. Lecz co było ważne, to że strażnik, nadludzko żwawy, dzierżący magię do unicestwienia wielu oponentów bez problemu, zapewne czujny i lojalny, nie mógł odnaleźć jego myśli.
Przy odrobinie szczęścia i jego samego. Nie żeby Teddevelien zamierzał się skrywać całą wieczność, możeli jeno do końca starcia i starcza teraz podpłynąć i z lepszego miejsca gdzie może wysoko nad ich głowami z jakichś arkad wpadało światło nieprzerwane innymi pobliskimi budowlami dzięki pustce otaczającej katedrę, a zarazem może dobywając fiołkę, jeżeli ryboludzie nie byli mu jej odebrali a bodaj by zwrócili przed misją? By mieć w dłoni do ukrycia lub dobycia więcej światła, lecz nie było to konieczne.

Grunt to z rozsądnej pozycji dojrzeć dokładniej jak rozgrywa si, punkt kulminacyjny wszystkich losów świata który najechał skraj jego własnego. Tak zwana historia - na jego oczach...

...oraz GALEN

Wiedźmin zdawał sobie sprawę że tym razem natrafił na trudnego przeciwnika. Mimo iż łowca potworów pochodził ze szkoły kota, która stawiała na szybkość ataków i zwinność ledwo nadążał za napotkanym Vodyanoinem.

Galen musiał się skupić na bieżącej walce, zapominając chwilowo o poszukiwaniach towarzyszy. Przez te chwilę nie ważne się stało po co tu przybył i to jak ma wykonać powierzone mu zlecenie. Liczyły się tylko ruch przeciwnika, każdy nawet najmniejszy gest który mógłby zdradzić następne działanie. Jeżeli w wiedźmińskich zmysłach był jakiś limit Galen potrzebował teraz stu procent skupienia. Wiedział doskonale iż teren mu nie sprzyja.

Mutant zaczął okrążać przeciwnika. Przepływał raz w lewo, raz w prawo zmieniając prędkość ruchów i ich kierunek w nieregularny sposób. Próbował zmylić potwora tak by w chwili gdy będzie myślał że już rozgryzł sposób poruszania się wiedźmina zaatakować z zupełnie innego kierunku. Srebrny miecz wiedźmina choć ślamazarnie wirował nieregularnie. Galen w ten sposób testował pod jakim kątem miecz stawiał najmniejszy opór wodzie by zaatakować najszybciej. Wiedźmin czekał na odpowiedni moment,by następnie szybkim półpiruetem zajść oponenta z boku i zaatakować szybkim jak na możliwości środowiskowe cięciem. Gdyby to się nie udało wiedźmin musiał by użyć błyskawicznie QUEN aby ocelić skórę przed kontrą. Przy odrobinie szczęścia zaskoczony rybolud stracił by na chwilę koncentrację gdyby jego atak odbił się od działania znaku.

-Jeszcze żaden wiedźmin nie umarł we własnym łożu - pomyślał ze smutkiem

Ale to nie jest ten dzień ! - dodał w myślach i przystąpił do działania.

Rybolud tymczasem wisiał w bezruchu. Widząc posunięcia wiedźmina wyszczerzł trójkątne zęby osadzone w paskudnym, rybim pysku.
Galen zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo nieporadnie to wygląda. By wykonywać wyuczone posunięcia musiał pomagać sobie jedna ręką, zaś woda dokładnie w każdym ruchu stawiała taki sam opór, jeśli tylko nie miał zamiaru uderzać płazem. Nagle u szczytu katedry odezwały się dwa głosy.
Zaatakował! Skupiając całe swoje siły, pomagając sobie otwartą dłonią zawirował najszybciej, jak tylko pozwalała mu gęsta woda. Rybolud z uniesioną odruchowo głową natychmiast zdał sobie sprawę z własnego błędu. Nie miałby szans na obronę, gdyby byli na powierzchni. Ale nie byli.
Miecze zderzyły się z głośnym szczękiem, a Galen nie mógł nie wykorzystać przeciwnej siły, jaką dała zastawa ryboluda. Zawirował w przeciwnym kierunku wykorzystując pierwszą w tej walce inicjatywę. Stwór zanurkował pod ostrzem i skontrował błyskawicznie. Niespodziewanie szybko. Obaj rzucili się do tyłu ponownie rozdzielając.
Galen zobaczył czerwone strużki wypływające z ukośnego cięcia na brzuchu. Na szczęście niegroźnego.
Zobaczył też, że na pysku przeciwnika rysuje się pionowa rana. Uderzenie Galena musiało być na tyle mocne, że stawiana pospiesznie, niefortunna blokada uderzyła o pokrytą rybią łuską skórę. Niestety to również było niegroźne.
Nagle rozgegł się bulgotliwy skrzek wwiercający się w czaszkę. Dołączył do niego trzask łamanych kości. Dołączyły go niego trzy następujące po sobie metaliczne trzaski. Galen szedł o każdy zakład, że to zderzające się miecze. Bardzo szybko. Równie szybko, co podczas jego starcia.
Przeciągły wrzask bólu nasilił się do tego stopnia, że powodował mdłości.

Wtem też, jak gdyby idealnie korzystając z dystansu i pauzy jaki wyrobili sobie wraz z ostrożnością oponenci, wiedźmin i ryboczłowiek, jak strzała - bardzo, bardzo nieporadna w wodzie strzała - rozpędzona odbiciem się z przykuncięta od ściany i machaniem nogami jak chodzą piły w tartaku wpłynął między nich kolejny nieczłowiek.

Może wpłynął to było nadto powiedziane… lecz od boku przybliżył się by wyraźnie być w polu widzenia i przykuć uwagę, a biorąc pod uwagę tak zwane wszystko, żaden nie mógł go w tej sytuacji zignorować, lub taką Teddevelien mógł mieć nadzieję.

- GALEN, NIE! TO STRAŻNICY! - wykrzyknął słyszany przez obydwu, mając nadzieję, że istotnie różnica dystansu w wodzie więcej znaczy-li niż w powietrzu i akurat przed sekundą walczący usłyszą go dość wyraźnie by obaj być przez chwilę skonsternowani.
- O NIM MÓWIŁEM, JEST ZE MNĄ! - zwrócił się do strażnika (całym ciałem by nie było wątpliwości do kogo mówi) po czyim takoż wrócił do wiedźmina - Dokąd cię zabrali?! - zapytał w sposób nie pozostawiający długotygodniowemu towarzyszowi intryganckiego mieszańca, że bezpośrednia, klarowna, jasna odpowiedź nie wchodzi w grę. Jak gdyby dla zaakcentowania, wciąż nieuzbrojony, zaczął powoli sunąć ku wiedźminowi.

Pojawienie się Teddveliena między walczącymi był dla Galena jak grom z jasnego nieba. Wyrwany z bojowego transu mutant patrzył przez chwilę na ćwierćelfa jak by zobaczył ducha. Co więcej wyglądało na to, że jego towarzysz w jakiś sposób dogadał się z ryboludami. To zdezorientowało wiedźmina. Wiele myśli kotłowało się teraz w głowie łowcy potworów. Wyrwało go z nich pytanie towarzysza.

-Nikt mnie nigdzie nie zabrał. Działaliśmy zgodnie z planem, ale wszystko się popieprzyło gdy Irma oraz Brego nie wyszli z podziemi więzienia. Broniłem przejścia dopóki nie zobaczyłem wybuchów. Wtedy też całe miasto ożyło jak by ktoś szturchnął kijem w mrowisko. Nie mogłem dłużej ryzykować przebywania w jednym miejscu więc działałem dalej zgodnie z ustaleniami. Dotarłem do nekropoli jednak nikogo tam nie zastałem. Przypadkowo odnalazłem tam jakiś magiczny kamień czy runę który błyskawicznie przeniósł mnie tutaj. Tak wpadłem na tego tutaj -wskazał skinieniem ryboluda.

Galen postanowił na razie nie wspominać o spotkanej czarodziejce oraz magicznym wybuchu który spowodowała. Sytuacja wymagała szybkich wyjaśnień, a ten temat nie wnosił wiele do jego opowieści.

Może Ty mi teraz wyjaśnisz o co tu chodzi ?
Mam wrażenie jak by sporo mnie ominęło gdy kręciłem się po podwodnym cmentarzu -dodał wyraźnie skołowany sytuacją.

- Kamień zostawili poddani Króla, Ci sami którzy mnie dopadli i chcą przejąć kontrolę nad miastem! Dlatego był w jego krypcie. - wyjaśniał ćwierćkrwi elf nie przejmująć się ryboludem i jak gdyby dla wiedźmina jego objaśnienia miały być brakującym kluczem do zagadki. Jasnym dla wiedźmina było, że jego rozmówca chce sterować tę rozmową w jakimś celu, być może wspólnym z obecnością w towarzystwie tak groźnego vodyanoi.

-Dość! - bulgotnął nieprzyjaźnie rybolud, spoglądając jak jego towarzysze podpływają co nich kołem otaczając Galena i Teddeveliena. Nie było już nikogo żywego pod posągiem.
- Rzućcie bronie - odezwał się jeden zza ich pleców.
 
-2- jest offline  
Stary 05-09-2015, 00:00   #92
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy - Wyższa Dzielnica, Arcykatedra




Wypłynęli z monumentalnej budowli mając za sobą jednego tylko Strażnika. Rozbrojeni nie mieli wielkich szans na sukces w walce nawet z nim samym. Pozostali Strażnicy popłynęli na zewnątrz dokładnie tą samą drogą, którą przypłynęli.

Miasto wyglądało spokojnie. Nic nie zapowiadało nadejścia sił nieprzyjaciela zza magicznej Bariery osłaniającej miasto.
Wyglądało na to, że plan przeciwników Pani Jeziora spalił na panewce, ale Teddevelien miał dziwne przeczucie, że to jeszcze nie koniec. Coś mu nie pasowało w całym obrazku, lecz nie miał pojęcia co.




Nagle coś łupnęło i jęknęło głuchym, podwodnym echem. Coś mocno pchnęło ich niemal pozbawiając równowagi pod pod wodą!
To eksplozja!

Wszyscy trzej gwałtownie obrócili się. Posąg Pani Jeziorach w niezliczonej ilości kawałków rozsiany był po całym terenie. Pośród opadających fragmentów posągu znajdowała się postać, ale Teddevelien był pewien, iż to nie był nikt z jego rewolucyjnej drużyny.

Nad ich głowami Bariera rozbłysła żółcią, zamigotała i zgasła.

Nagle ćwierćelf zrozumiał błąd w rachunkach. Wszyscy pomylili się i dali nabrać na najprostszy fortel!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 05-09-2015, 00:22   #93
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Łukomorze - Paździkowo




Kierunek wskazany przez dziewczynę wytyczony był przez wydeptaną dróżkę, na która kładły się rzadkie, niegdyś wysokie, a obecnie leżące nędznie wysokie trawy.

Paździkowo malało za jego plecami aż w końcu znikło na dobre. Dzień był spokojny, w powietrzu unosiły się ptasie trele niesione przez słaby wiatr. Co chwila w trawach chrzęściło coś małego. Pewnie żaba, wąż czy jakieś inne, drobne żyjątko czmychające przed nim w popłochu.

Gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi dotarł do małego zagajnika brzozowego położonego tuż przed wykrotem po jakimś solidnym drzewie. Było to dobre miejsce na nocleg lub...

Medalion zadrżał.

... zasadzkę.

Brzęknął bełt odbity od strony zagajnika brzozowego! Ruch w wykrocie! Brego wiedział, że nie zdąży odbić kolejnego pocisku, jeśli będzie nadlatywał.

Nagle rozbłysło mu przed oczami. Przez dłuższą chwilę widział tylko jasność, natomiast kiedy już odzyskał zdolność widzenia stał, a raczej unosił się w monumentalnej katedrze. Podwodnej.
Dookoła znajdował się kamienny gruz opadający z wolna ku zdobionej geometrycznymi wzorami posadzce. Budowla mogłaby być godna podziwiania, gdyby nie to, iż na zewnątrz, tuż za portalem znajdował się rybolud. Szeroka szabla sama wskoczyła do jego dłonie w rozmywającym się ruchu.



?




- A taki przed momentem byłeś wykończony i rozżalony po śmierci kompana - odezwała się Irma, a mężczyzna roześmiał się całkiem ładnie.

- Czego się nie robi dla wspaniałego łuku i takiego szpontonu? - zapytał retorycznie sprawnie przysuwając się do kobiety. Coś jej mówiło, iż to nie był przypadkowy podróżny.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 05-09-2015 o 00:29.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 17-09-2015, 20:57   #94
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Otaczający ich krajobraz był naprawdę przepiękny. Zwłaszcza dla Irmy, która ostatni czas spędziła w ciemnościach podwodnego świata.

Wysokie drzewa poruszane lekkim wiatrem, pachnące zioła ukryte wśród traw i chwastów mieniących się całą paletą zieleni i żółci, kolorowe polne kwiaty. Tuż nad ich głowami co chwila przelatywał jakiś rozśpiewany, niewielki ptak. Chmury układające się w przeróżne kształty leniwie sunęły po niebie. Sielanka.
Kobieta i mężczyzna będąc sam na sam w tak urokliwych okolicznościach przyrody powinni ten czas wykorzystywać w sposób bardzo przyjemny. Powinni.
Był jednak pewien problem. Dzieliła ich odległość, jakby niewidzialna linia, której póki co żadne z nich nie przekroczyło. Było też coś, co ich łączy - gładka, drewniana rękojeść szpontonu, której oboje nie chcieli wypuścić z rąk.
Napięcie rosło.

- Umiesz się tym chociaż posługiwać czy kolekcjonujesz broń? - spytała z łobuzerskim uśmieszkiem. Nie dała po sobie poznać, że się boi. Nieraz była już w gorszym położeniu i jak do tej pory zawsze udało jej się cało wyjść z opresji. Teraz nie mogło być inaczej. Mężczyzna był pewnie silniejszy, punkt dla niego. Irma miała za to zwinność i szybkość, których on, miała nadzieję, nie posiadał. Dwa punkty dla niej. Przygryzła usta.

- Puść i się przekonaj - powiedział oblizując się.

- Ty z łukiem i szpontonem a ja bez niczego? - uniosła brew. - Nie sądzisz, że w takim wypadku nawet kulawy pijus mógłby udawać, że coś potrafi?

Nie dała mu odpowiedzieć, postanowiła działać szybko i z zaskoczenia. Kończąc pytanie wypuściła z rąk szponton i skoczyła ku niemu z zamiarem wymierzenia mu solidnego kopa w krocze. Kolejnym krokiem miało być przebicie mu szyi jedną ze strzał, które miała w kołczanie.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 18-09-2015, 17:11   #95
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Mimo, że ominęło go ciepłe posłanie w gospodzie, Brego cieszył się, że znowu depta po twardym gruncie. Szlak wskazany przez dziewczynę okazał się zwykłą dróżką, co świadczyło o tym, że nie był często uczęszczany.

Z ulgą delektował się powiewami wiatru i odgłosami natury. Ptaki i inne leśne stworzonka tworzyły miły dla ucha hałas.
Wraz z zachodzącym słońcem wiedźmin zaczął rozglądać się za dogodnym miejscem do spania. Po niedługim czasie trafił na brzozowy zagajnik, który nadawał się idealnie. W głowie już układał plan na najbliższą godzinę. Najpierw drzewo na opał, ognisko i prowizoryczny szałas.

Nagle z zamyślenia wyrwał go dźwięk zwalnianej cięciwy kuszy i lecącego bełtu w jego stronę. Wiedział, że ma kłopoty. Nie był przygotowany na taką okoliczność, przez rozproszenie uwagi planowaniem noclegu.

Nagle coś błysnęło przed oczami wiedźmina. Przez chwilę nie widział nic, jednak jego ciało wyczuwało zmianę otoczenia. Powietrze zastąpiła gęstsza woda, która hamowała jego ruchy. Wiedział, że znowu znalazł się pod wodą. Gdy wzrok powrócił, potwierdził tylko to co wyczuł.
Jedyną myślą jaka pojawiła się w jego głowie było proste pytania – JAK?

Rozterki skończyły się jednak szybciej niż się zaczęły, ponieważ mężczyzna dostrzegł przed sobą Vodyanoi dobywającego szabli. Brego nie pozostał dłużny i chwycił za rękojeść srebrnej klingi.

- Rzuć to! – wiedźmin chciał sprawdzić czy jego przeciwnik rozumie mowę ludzi. Dobrze wiedział, że to spotkanie skończy się walką, jednak chciał się przekonać czy jest sens pozostawienia go przy życiu w celu wyciągnięcia informacji.

Gdy rybol nic nie odpowiedział Brego ruszył do ataku. Poruszał się w wodzie dużo wolniej niż jego oponent i chciał to wykorzystać, aby uśpić jego czujność. Jeżeli zlekceważy człowieka, Brego będzie miał większą szansę na zaskoczenie go, wykorzystując w pierwszym starciu aard, który z bliskiej odległości powinien ogłuszyć Vodyanoi.
 
Zak jest offline  
Stary 23-09-2015, 00:27   #96
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
?




Jak do tego doszło? Mężczyzna leżał w kałuży krwi wybałuszając obrzydliwie puste, martwe oczy.
Jak to się stało, że wokół jest tak czerwono?

63% - 39

Błyskawicznie puściła szponton. Jeden celny cios sprawił, że mężczyzna zawył i zwinął się z bólu.
Śpiew kosa zakłóciło pacnięcie metalu o porośniętą trawą glebę.

89% - 82
52% - 71

Natychmiast sięgnęła do kołczanu. Strzała pewnie ułożyła się w zaciśniętej dłoni. Przeciwnik zaczął się prostować pokonując ból, ale niewystarczająco szybko, by dostrzec lecący w jego stronę cios.
Irma również coś dostrzegła. Maleńką kuszę o nazwie "Gabriel". Hasło wspomagające sprzedaż promowało ją jako idealny środek do ochrony przed bandytami. Idealna, bandycka broń. Mobilna, niewidoczna, szybka w użyciu.

12% - 9
9% - 79

Nie udało jej się powstrzymać ruchu. Strzała wbiła się w szyję. Rozległ się cichy jęk zwalnianej cięciwy niemożliwy do pomylenia z niczym. Krew bryznęła z otwartej tętnicy szyjnej.
Mężczyzna leżał z szeroko otwartymi oczami brocząc pobliską zieleń kroplami szkarłatu.

Patrząc na niego z trudem łapała dech. Opadła na ziemię czując metaliczny posmak w ustach.


Dno Zatoki Praksedy - Wyższa Dzielnica, Arcykatedra




Miecze zderzyły się ze szczękiem kilkukrotnie. Brego ledwie nadążał z parowaniem ataków wrogiego stworzenia. Celowo. Taki był pan.
Specjalnie również nie przemieszczał się zanadto pozostając w jednym miejscu, by nie ujawnić tego, iż twardo stąpa po dnie Zatoki. Nie mógł ujawnić, iż jego możliwości są takie jak na powierzchni i nie mógł ujawnić słabego punktu swojej pozycji - niemożliwości pływania.

A jak zauważył jego oponent był diablo szybki. Nawet nieograniczony oporem wody ta walka może stanowić wyzwanie. Dlatego musiał właściwie skorzystać z przewagi zaskoczenia. To mógł być decydujący element starcia.

14% - 53

Nagle wiedźmin wyrzucił ręce przed siebie składając palce. Rybolud zabulgotał, a pchnięta z mocą woda opłynęła go niegroźnie. Nagle medalion zadrżał.

Magia lub niebezpieczeństwo.


Nagle wpadła na coś! Usłyszała skrzek mogący równie dobrze być zaskoczeniem, co wściekłością albo jednym i drugim.

Instynktownie rzuciła się do tyłu nim jeszcze oślepiający błysk zniknął. Udało się połowicznie. Irmie udało się nieco odsunąć, ale również mało nie wylądowała na plecach na... niczym...

Rybolud z mieczem w łapie. Jasność zniknęła niemal natychmiast. Ponownie była pod wodą. Ponownie w jej dłoni znajdował się szponton.

Nie miała zbyt wiele czasu na rozglądanie się, ale była pewna, iż jest w olbrzymiej katedrze. Na dole, całkiem niedaleko Brego walczył z innym vodyanoi, na górze, jeszcze dość daleko był kolejny.
Z kolei ten, na którego wpadła z głupią miną rybiego pyska gapił się to na nią, to na Brega. Oszołomienie nie mogło trwać długo.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 30-09-2015, 00:46   #97
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Mimo, że Brego celowo walczył ospale i niezdarnie wiedział, że przeciwnik jest dobrym i szybkim szermierzem. Starcie mogło być bardziej wymagające niż liczył wiedźmin. Ukrywał wszystkie atuty, parując uderzenia nie przemieszczając się zbytnio z miejsca.
Gdyby jego przeciwnik wiedział, że twardo stoi na dnie, kosztem możliwości pływania, ten mógłby to wykorzystać na swoją korzyść.

W końcu mężczyzna postanowił wykorzystać pierwszą ze swoich sztuczek. Cisnął w Vodyanoi energią wytworzoną za pomocą znaku aard, jednak coś poszło nie tak jak zakładał. Fala uderzeniowa zamiast chociażby zachwiać rybo ludem, aby dać wiedźminowi szansę na atak, pchnęła tylko wodę, która opłynęła oponenta niegroźnie.

W tym samym momencie Brego poczuł drżenie medalionu, co mogło oznaczać kolejne niespodzianki.

Uznał, że nie może dłużej przeciągać walki i z pełną prędkością ruszył na przeciwnika, wyprowadzając kolejne ataki z największą możliwą finezją i precyzją.
Chciał zepchnąć przeciwnika do defensywy i zmusić go do popełnienia błędu, który mógłby wykorzystać. Uznał też, że przy kolejnej okazji znowu postara się użyć aard, jednak tym razem chciał aby jego ręka znalazła się zaraz przy ciele ryboluda, tak aby cała energia została skierowana w niego.

Musiał to szybko zakończyć, aby zidentyfikować kolejne zagrożenie, które zachwiało jego medalionem.
 
Zak jest offline  
Stary 24-10-2015, 14:31   #98
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy - Wyższa Dzielnica, Arcykatedra






Miecze zderzyły się kilkukrotnie. Szybko. Brego z defensywy natychmiast przeszedł w kontratak. Błyskawiczny obrót i niespodziewane cięcie od boku.

55% (bazowe) + 10% (zaskoczenie) + 5% (spryt: fortel): 52
91

Czuł przełamywany opór pancerza przeciwnika. Cięcie było powierzchowne, ale dawało szansę. Mógł iść za ciosem.

55% (bazowe) + 10% (zaskoczenie) + 10% (wytrącenie z równowagi) + 5% (spryt: atak kombinacyjny): 24
86

Uderzony Aardem rybolud wygiął się, lecz i tym razem całkiem darmo wywinął się z ataku.

55% (bazowe) + 10% (wytrącenie z równowagi) + 5% (spryt: atak kombinacyjny): 23
14

Brego zawinął ponownie. Z rozmachem ciął ryboluda przez plecy. Ten próbował jeszcze odskoczyć, chaotycznie zasłonić się mieczem. Nie udało się. Ostrze wiedźmina zachrzęściło o kości.

Nagle woda w budowli zakotłowała się uderzając w wiedźmina huraganowymi podmuchami. Utrudniała ustanie w miejscu. Nagle coś wystrzeliło w jego kierunku! Odskoczył.

Zielonkawa struga uderzyła tam, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdował. Na zakończenie walki zabrakło mu nie więcej niż dwóch uderzeń serca, a teraz miał przeciwko sobie dwóch nowych przeciwników podobnych do pierwszego, zaś pierwszy właśnie podnosił się niezgrabnie.
Gorzej. W przeciwieństwie do niego byli niewrażliwi na smagania wody.

Nim jednak chaos zdążył uporządkować się w niekorzystną dla wiedźmina całość zza kolumny w oddali wystrzelił tryton! Wpadł na jednego ze strażników nawet nie starając się związać go uczciwą walką.

Nagle wszystkie odłamki uniosły się w powietrze. Wyglądało na to, że za chwilę zasypią intruzów. Brego bez chwili wahania przypadł do podłogi osłaniając się Quen.
Nic takiego się jednak nie stało. Zawierucha ustała. Strażnicy łącznie z trytonem zaprzestali walki patrząc jak zahipnotyzowani na wirujące kamienie łączące się podczas zderzeń. Z każdą chwilą nabierały kształtu, by ostatecznie stanąć w postaci posągu. Karykaturalnego ze wszech miar.

Brego zastanawiał się przez chwilę jakiego potwora mu przypomina i doszedł do wniosku, że raczej żadnego. No, może nienaturalnie wydłużonego kobolda stojącego na ni to nogach, ni to ogonach. Za to wyciągnięte w górę stopy w miejscu dłoni przytwierdzone do języków były jak żywe. Za to twarz przypominała należącą do niziołka po zderzeniu z pięścią kamiennego golema. Czyli nie wyglądała.

Tymczasem stojący na zewnątrz Teddevelien i Galen mogli obserwować jak bariera osłaniająca miasto stopniowo rośnie w siłę.

Spomiędzy kolumn wypłynęła kobieta-ośmiornica zgrabnie machając mackami. Nieznanej rasy osobniczka spowita w czerń zdawała się jaśnieć.

Pani Jeziora każe natychmiast przestać - usłyszeli we własnych głowach przybysze z lądu, ale ryboludy i tryton również zdawali się otrzymać wiadomość, ponieważ patrzyli po sobie zaskoczeni.

Ranny rybolud zabulgotał wrogo, a ten sam głos kobiecy przetłumaczył:

Wyklęci.

I co? Teraz będziemy kłócić się o przeszłość? Odbudowałam wasz Filar - warknęła kobieta.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 08-11-2015, 22:55   #99
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
[center]BREGO, GALEN, TEDDEVELIEN[/center

Ćwierćkrwi elf wymienił spojrzenie z bliższym z wiedźminów, po czym przeniósł je na strażników. Z pozornym spokojem lustrował zarówno strażników, jak i trytona i dziwną istotę przemawiającą w umysłach w sposób który sugerował, że wiedział coś o nich wszystkich, stało się coś zaskakującego, i chciał wiedzieć więcej nim podejmie działania. Bez żadnego słowa również, patrząc raczej cały czas na rozgrywającą się scenę, od czasu do czasu zerkał na wiedźmina bezceremonialnie przy nim przeszukując jego kieszenie jak gdyby szukał beznamiętnie ostatniej karty od Relinvena, która mogła rozwiązać sytuację ich korzyść…

Nie było jeszcze tylko wiadomo jakie rozwiązanie sytuacji jest na ich korzyść. Lecz na tym etapie ćwierćkrwi elf prawie porzucił już wysiłki zadbania o najmniej krwawe rozwiązanie, teraz ryzykowałby również swoimi towarzyszami, a choć mogli o tym nie wiedzieć, na to nie mógł sobie pozwolić.

Wiedźmin zezwolił na działanie ćwierćelfa. Mimo zgody na sięgnięcie po bombę na twarzy mutanta widoczne było zdziwienie z tak radykalnej metody. Niemal można było z niej wyczytać pytanie : “Czy aby wiesz co robisz i nie masz zamiaru nas wszystkich wysadzić w powietrze ?”
Galen znowu wyostrzył zmysły aby reagować najszybciej jak to tylko możliwe. W razie wybuchu wiedział że musi szybko odskoczyć zasłaniając się znakiem QUEN.

Ted znalazł bombę.

Wiedźmin odskoczył w tył na bezpieczną odległość i symbolicznie opuścił klingę celując nią dalej w tułów przeciwników. Dalej był gotów do walki, jednak wiedział, że nie poradzi sobie sam.

- Jaki filar? Jaka przeszłość? - krzyknął tak, aby kobieta go usłyszała.

Przez chwilę wszyscy patrzyli po sobie.

Moja rasa nie jest zbyt lubiana - powiedziała kobieta nie wdając się w szczegóły, zaś tryton roześmiał się perliście.
- Bardzo delikatnie ujęte… - rozpoczął, lecz nie dane mu było dokończyć.

To jest jedno z czterech miejsc podtrzymujących Barierę wokół miasta. Jeśli zostaną zburzone choćby dwa, to można będzie przekroczyć granice - wyjaśniła przerywając trytonowi.

- Kto was nasłał? - zapytał przez tłumaczkę jeden z ryboludów.

Pani Jeziora - odparła natychmiast kobieta-ośmiornica.

- Dowód? - odezwał się drugi, lecz zapytana wskazała tylko na odbudowany posąg. Albo nie chciała się dzielić odpowiedzią ze wszystkimi.

- A wy?
- Tamte dwie Suche Istoty ostrzegały przed atakiem - pierwszy raz głos zabrał raniony przez Brega.
- Pozostałe dwie Suche Istoty?
- Vodyanoi nękają suche istoty na powierzchni - przysłano nas, abyśmy położyli temu kres. Przekroczono granicę, ginęli niewinni ludzie.
- Jak Wodny Lud przekracza granice i morduje, to źle, a jak Suche Istoty przekraczają granice i mordują, to dobrze? - zabulgotał nieprzyjaźnie ranny rybolud.
- Zaraz, poczekajcie! - wtrącił Teddevelien jak gdyby miał wyjaśnić sytuację, odciągając uwagę od kobiety, i wiedźmina i wiedźmina, a także ściągając, oby, uwagę kobiety, trytona, ryboludów - Myśmyż mieli inszą, lecz podobną misyję, dowiedzieć się, DLACZEGO vodyanoi zabijają na powierzchni, lecz nie by coś czynić, jeno by wiedzieć i to się nie działo.
- TY! - krzyknął do stojącego tyłem Brega, dając znać, że mają się nie znać, i wprowadzając jeszcze więcej konsternacji - Ty, widzę po Twem ostrzu, tyś wiedźmin, jako i mój kamrat! Wiedźmini nie mają kodeksu, abyliż nie czynić nic, jeżeli nie będą pewni, po czyjej stronie jest wina?! - tym prawie że gniewnym retorycznym pytaniem Teddevelien dał znać Brego że on i Galen są tutaj… oraz udać wszystkim że się nie znają, i uwiarygodnić jego odpowiedź na retoryczne pytanie… które Melitele da, stawi jego samego w lepszym świetle.

Stworzy też dość chaosu by klarowniej na jego tle dostrzec, czego chce kobieta-ośmiornica…

Wyszedł dwa kroki w stronę wiedźmina, bardziej na środek między wszystkimi.
- Nasli przysłała Stokrotka po tym, świadkiem mi Melitele, jak batalion vodyanoi eskortę ambasadora elfów pomordował! A Ty dla kogo czynisz?!

Brego odwrócił się zaskoczony, słysząc znajomy głos. Ucieszył się widząc swojących towarzyszy. Rozdzielili się tak dawno temu, że pomimo wiary w umiejętności druhów, w jego głowie pojawiły się czarne myśli. Na widok znajomych twarzy odetchnął w duchu.

Słowa Teda z początku skołowały wiedźmina, jednak po chwili zrozumiał o co chodzi Półelfowi. Stanął z wyrazem twarzy zagubionej w sytuacji osoby i czekał na odpowiedź kobiety. Przygotował znak quen, na wypadek gdyby dyskusja skończyła się walką. Miał przed sobą trzech przeciwników, którzy mieli nad nim przewagę. Musiał ją jakoś zniwelować.

Dla Pani Jeziora i jak dla mnie moglibyście się wszyscy wzajemnie pomordować. Ale tu nie moje zdanie się liczy - odpowiedziała.

- Nie Ciebieliś pytam! - odpyskował kobiecie Ted, odwracając się od Brega, i jak by nie patrzeć, korzystając na sytuacji - Aliżejż tu i twierdziś, żeś Jej służka, co miałoby o tym świadczyć?

Nie wystarczy? - fuknęła wskazując na posąg.

Ta kupa kamieni nie przypomina niczego co mogłoby się skojarzyć z żywą istotą - burknął Brego. - Czemu Pani Jeziora sama nie przemówi i nie wyjaśni, czemu Vodyanoi atakują ludzi na powierzchni?

Ćwierćkrwi elf spojrzał na “obcego” wiedźmina z wyrazem otępienia jak gdyby nagle zupełnie nie rozumiał o co chodzi, co nie było dalekie od prawdy… po czym przeniósł pytające spojrzenie na samych vodyanoi.

A wasza Freyja przychodzi do was? - odparła niespecjalnie uprzejmie kobieta.
- Dość tego. Pilnujcie ich - powiedział ranny rybolud do swoich towarzyszy i odpłynął pospiesznie, choć nieco nieporadnie z powodu urazów po walce.
 
-2- jest offline  
Stary 11-11-2015, 22:00   #100
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy - Wyższa Dzielnica, Arcykatedra




- No, no - usłyszeli głos od progu po wyjątkowo długiej ciszy. Wepchnięci do środka Teddevelien i Galen przez chwilę widzieli jedynie oddział trytonów uzbrojonych w długie włócznie w dłoniach oraz krótkie szpontony przy pasie.

W jednej chwili zapłonęły niebieskie ognie pogrążając wnętrze w bladobłękitnym, zimnym świetle. Wtedy zobaczyli źródło pierwszych słów.




Był nim niewyróżniający się niczym tryton. Niczym prócz sposobu poruszania się, trzymania głowy oraz spoglądania na wszystkich. Tak zachowują się osoby ważne. Oraz bezczelne, ponieważ jako jedyny nie miał broni ani pancerza. Jego łuski oraz włosy miały kolor ciemnego szafiru ozdobionego onyksowymi oczami.

- No, no - powtórzył spoglądając po wszystkich, zaś Strażnicy Katedry skłonili się głęboko.

- Popatrzmy, co morze przyniosło. W zdrajcę mógłbym uwierzyć na słowo i natychmiast osądzić, ale takie dziwy musiałem zobaczyć na własne oczy. Wyklęta ratująca miasto przed niespodziewaną wojną. Suche Istoty o niespotykanej wręcz bezczelności ponownie przybywające ze złodziejskimi zamiarami. Co tym razem przybyliście ukraść, jeśli można wiedzieć? Czy może przybyliście po to, co się nawinie? I najważniejsze pytanie. Najważniejsze dla was. Od odpowiedzi na nie zależy czy śmierć będzie wam lekką. Jak się dostaliście tak daleko? Jak w ogóle się to dostaliście? - zapytał pływając z niedbałą nonszalancją w jedną i drugą stronę osłaniany przez swoich gwardzistów.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172