Potrząsnęła głową.
Raz.
Drugi raz.
Światło emitowane przez ekrany wwiercało się przez oczy wgłąb czaszki. Głębiej i głębiej, aż sięgnęło kości potylicy. Można było się w tym blasku rozpuścić.
- Szukasz!
Szuka. Szu. Szzzzzuuuu.
Echo.
Potrząsnęła głową po raz trzeci. Jak zwierzę. Jak koń.
Krawędzie pola widzenia puchły i rozmazywały. Łuszczyły jak celuloid.
Niebieskie oczy zaświeciły w końcu korytarza, jeszcze trochę jaśniej niż otaczające ją ślepe oczy monitorów. Rzuciła się w tamtym kierunku, biegiem. Duchy lubiły, kiedy się przejmowała. Kiedy musiała powalczyć trochę o to, po co przyszła.
- HOPE!
Biegła, a jakby stała. Walczyła z cementowymi butami jak we śnie, który paraliżuje strachem. Który zaciska chłodne palce na kręgosłupie i blokuje pracę nerwów.
- ZACZEKAJ - głos odbił się w korytarzu labiryntu echem. Zabrzmiał trochę jak bzyczenie jarzeniówki.
__________________ Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me |