Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2015, 17:04   #138
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Pierwsza noc w bezpiecznym miejscu i z dachem nad głową. Morlanal obudził się wcześnie, jednak po raz pierwszy był wypoczęty. Zjadł co nieco i nakarmił chowańca. Sprawę magicznego przedmiotu podrzuconego Samuelowi przedyskutowali z Felixem. Obaj czarodzieje mieli wspólne wnioski, przedmiot należy wynieść i zakopać z daleka od wioski. Winnym natomiast jest najpewniej arabski czarodziej. Może uznał grupę za jakiś rodzaj zagrożenia? Tylko dlaczego? Byli tu przejazdem... Instynkt mówił mu, że jeśli taka grupa komuś przeszkadza... znaczy szykuje się coś nieprzyjemnego. Ktoś chciał ich zdyskredytować za wczasu by potem nie weszli mu w drogę. To oznaczało konfrontację wcześniej czy później... znowu jęknął w duchu.

Wiedział sporo o czarach, magia z przedmiotu była inna... bardziej złowieszcza. Co nie wróżyło nic dobrego. Nie wykluczał jakieś odnogi chaosu czy nekromancji. Musi porozmawiać z Samuelem by się tego pozbył. Zakopał to najpóźniej rano... przedmiot może im zaszkodzić dwojako. Nie wiadomo było co powoduje a jego posiadanie mogło być równie nieprzyjemne w skutkach. Dawało bowiem pole do fałszywych oskarżeń. Usiadł przed karczmą i wystawił twarz w promienie słońca. Jednocześnie połączył się ze swoim chowańcem. Ten zataczał koło rutynowo w koło wioski. Elf uwielbiał to uczucie... patrzyć z przestworzy na otaczający go teren. Wszystko wydawało się wtedy mniejsze, bardziej odległe i o mniejszym znaczeniu. Uczucie to nie może było lotem w pełnym tego słowa znaczeniu. Jednak już ta namiastka dostarczała przyjemnych wrażeń. Połączenie umysłu z chowańcem, wolność i swoboda... Nagle jednak coś to przerwało, czuł jak spada... Na początku myślał, że coś złego spotkało jego pupila. Chwilę później jednak widział go na niebie... To on spadał.. Czuł jak zbliża się do ziemi, nie uderzył w nią jednak. Raczej wniknął spadał dalej jakby w bezkresną głębię. Niektórzy ludzie miewali podobne odczucia tuż przed snem. Nagle się zatrzymał, jakby jego świadomość osiągnęła cel.

Był w lesie a naprzeciw niego stało kilka Hobgoblinów. Chciał się w pierwszym odruchy nerwowo rozejrzeć. Nie mógł jego głowa się nie poruszyła a wzrok dalej wbijał się w zielonych przybyszów. Zapragnął wypowiedzieć zaklęcie byli wszak tak blisko! Z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Wtedy dotarło do niego co się dzieje. Nie miewał tych wizji od lat. Odprężył się pogodzony z losem. Wyczuł też jaźń tego którego oczami patrzył. Znajome uczucie, on chyba też go poczuł. Nie mogli jednak wypowiedzieć słów. Żadnych ni materialnych czy mentalnych. Była tylko bliskość dwóch dusz. W końcu usłyszał słowa. Wypowiadał je jeden z trzech Hobgoblinów ci byli podobni do tych z kasztelu. Czwarty był inny i wydawał się znajomy. Czy Morlanal go czasem gdzieś nie widział? Był też pewniejszy siebie od owej trójki, władczy i pewny w swej postawie. Cała czwórka zażarcie dyskutowała.

Nie rozumiał wypowiedzianych słów. Jednak czyny świadczyły o jakiejś wymianie. Chwilę później z lasu wyłoniło się kila zakapturzonych sylwetek. Położyło przed Hobgoblinami stos przedmiotów. Broni.. nie widział jakiej ani ile. Bowiem jego gospodarz odwrócił głowę. Patrząc na niziołka stojącego obok, ten podstrzały przedstawiciel swojej rasy coś liczył. Morlanal wytężył wzrok, co niestety nic nie dało. To były jakieś towary i żywność. Spora ilość pakowana właśnie do jakiś skrzyń. Przeładunek nadzorowała kolejna niewysoka postać.

Siwy krasnolud z poparzoną większością twarzy. Zaciskał i rozluźniał pięści i z pogardą patrzył na zielonych. Wypowiedział jakieś słowa a grymas na jego twarzy świadczył o złośliwości owej uwagi. "Gospodarz" Morlanala coś odpowiedział, znów nic nie zrozumiał ale empatyczna więź podpowiadała mu że było to coś kojącego. Mimo napięcie jakie towarzyszyło tej wymianie to właśnie czuł. Silną emocję radości i opadający z piersi ciężar. Ta wymiana kończyła jakiś problem. Potem w końcu się poruszył. Wyłaniające się Hobgobliny zabierały broń. Zakapturzeni inne towary. Na polanie został tylko on, władczy Hobgoblin który zaczął robić za tłumacza i jeden z tych innych. Znów zadał pytanie... tylko cholera jakie. Skupiał się ale nic nie wyczuł. Większy przetłumaczył nie padła odpowiedź. Drugi zielony uklęknął i zaczął coś rysować na ziemi. Z początku nie rozumiał o co chodzi, jednak po chwili zrozumiał. Rysował mapę.. co prawda skala i oznaczenia urągały sztuce kartograficznej. Nie mylił się jednak. Widział punkty odniesienia kasztel coś co przypominało zarys lasu. Kij w bił się w punkt który chyba oznaczał miejsce ich ostatnich potyczek. Uśmiechnął się bowiem to on z Felixem dali im nauczkę. Mimo grozy magii którą przywołał czuł dumę zabijając dziewięć tych pokrak. Hobgoblin tymczasem coś nerwowo tłumaczył, na jego twarzy rysował się gniew i niepewność czy wręcz strach. "Gospodarz" zadawał pytania, które przetłumaczone dały kolejny efekt. Strzałki odchodzące od kaszteli i wiodące przez las na południe. Oddalone od siebie... dwie z nich znikały. Kolejne pytanie które po przetłumaczeniu wywołało wzruszenie ramionami. Jednak kij pokazał coś za lasem.. w kierunku terenu Baroni. "Gospodarza" znów zalała fala radości. Morlanal domyślił się co może mieć na myśli. Szukał go choć minęło tyle czasu... czegoś chciał. Tylko czego? Połączenie się zerwało.

Czarodziej poczuł radość i niepokój. Tym razem były to jednak jego własne odczucia. Nie będzie się tym jednak martwił na zapas. Miał swoje sprawy w wiosce do załatwienia. Chciał porozmawiać z Pogranicznikiem. Wczoraj usłyszał, że taki znajdował się w wiosce i nawet o nich wypytywał. Znaczy się szukał roboty. Czarodziej uważał, że taki człowiek jest godny jego zainteresowania w końcu wykonywał pracę trudną i niebezpieczną. Przepatrywacze byli bowiem zwiadowcami starego świata. Sprawdzając teren dla innych. Czego jak czego ale tego właśnie ich grupie brakowało. Rozpoznanie to rzecz nie do przecenienia. Morlanal chciał wybadać jego oczekiwania finansowe by potem przedstawić je druhom. Gdyby ten człowiek okazał się miejscowy byłby bezcenny. Na pewno znał teren i miejsca o których nikt im jeszcze nie powiedział....

Po pierwszej rozmowie planował udać się do Strzygan. Pragnął porozmawiać ze starszym lub starszą taboru i tej rodziny. Zakupił u gospodarza karczmy prezent, nie wypadało przychodzić z pustymi rękami. Chciał też część broni odsprzedać Strzyganom. O ile byliby zainteresowani... nie wątpił, że byli uzbrojeni. Jednak w Księstwach Granicznych na drodze dobrego uzbrojenia czy choćby bełtów i strzał nigdy dość. Chciał z nimi nawiązać lepsze relacje. Przy okazji zapytać również kiedy i w jakim kierunku ruszają dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 23-09-2015 o 19:52.
Icarius jest offline