Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2015, 21:38   #58
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Dhalia podążała za drobną sylwetką Hope i jej dziecięcym chichotem odbijającym się echem od rozżarzonych błękitem ścian. Ekrany zadrgały i nastrajały się kolejno na ten sam kanał, jeden mroczny obraz przysłonięty śnieżycą telewizyjnych pikseli. Zmontowany z kilku klatek czarnobiały film przedstawiał jakieś chore religijne sceny. Ukrzyżowanie, wychudzone ciało z rozłożonymi na boki krwawiącymi ramionami, zbliżenie twarzy, Jezusa chyba, z bluźnierczo łysą czaszką i błyszczącymi ekranami oczu, jego unoszony podbródek gdy spoglądał przed siebie, niby w oko kamery a jakby prosto we wpatrującą się w monitory Teksankę. Ten ostatni ruch zapętlił się upiornie, usta uchylały się ale nigdy nie wypowiadały zamierzonego słowa.
Dhalia w jakiś dziwny sposób przejęta tym widokiem nastąpiła dwa kroki w tył aż na coś wpadła. A w zasadzie na kogoś, na małą przykucniętą na podłodze Hope, mocno zajętą jakąś elektroniką. W ręce trzymała płaską skrzynkę z wybebeszonymi różnokolorowymi kabelkami, które przepinała według sobie tylko znanych prawideł.

- Hope? - złapała chude ramionko i potrząsnęła dzieciakiem, aż zaszeleściły kable. - Co tu robimy? Mała?
- Ja… budować - uniosła na Dahlię wielkie cielęce oczy. - Ty? Ty tu nie być. Tu groźnie. Bóg robić koniec świata. Uciekać.
- Co to za miejsce, którędy tu weszłaś - kucnęła naprzeciw dzieciaka i raz jeszcze potrząsnęła głową. - Kto Cię tu przyprowadził? zaraz… Bóg? Jak to?
- A gdzie być Bóg? - odpowiedziała Dahlii pytaniem na pytanie.
- O niego chodzi? - ruchem głowy wskazała ekrany.
- Też - mała westchnęła i wróciła do dłubaniny. - Wierzyć w Boga, znać jego naturę.

Dahlia przeniosła wzrok z ekranu na własne ręce. Wierzyć w Boga, znać jego naturę. Kiedy to ostatni raz…? Pytanie dziecka poruszyło w jej duszy uśpioną głęboko strunę. Przełknęła gulę w gardle.

- Gdzie Cię szukać?
- Tam - mały palec wystrzelił przed siebie, w kierunku tasiemca ekranów. Religijne popaprane obrazki ustąpiły pola innemu filmikowi. Przedstawiał długą wolnostojącą przyczepę kempingową, przed którą wyhamował van. Od strony kierowcy wyszedł z wozu znajomy starszy jegomość w kitlu. Wyciągnął za sobą Hope i po chwili oboje zniknęli w przyczepie.

Obraz zadrgał i pokazał od nowa tę samą scenkę. I jeszcze raz. Dahlia poczuła jak pęcznieje jej głowa, ucisk stawał się nie do wytrzymania. Wiedziała co to zwiastuje. Koniec wizji. I kurewsko bolesny powrót do rzeczywistości.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline