Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2015, 22:40   #59
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Mikrus wywalił butem drzwi, wpadł jak kamień z procy do wnętrza baraku. Widok nie zaskakiwał niczym nadzwyczajnym, ot, ruina, postapokaliptyczny wykwit jakich wiele.



Pod butami zachrzęściły gruzy, oddech jeszcze nie zwolnił. Przez szparę w drzwiach wywalił lufę spaślaka akurat w momencie by dostrzec biegnącą w stronę zabudowania kobietę.
Pusto. Świetnie, jeden problem z głowy. Jakoś tak w trakcie wchodzenia do budynku jak pieprzony komandos przyszło mu do głowy, że być może te dwa wozy właśnie zaganiały go w kierunku zabudowań, do czekających tam kumpli. Omiótł szybko ruinę wzrokiem, upewniając się, że nikt nie kryje się po kątach. Na przykład Hope i Doktorek ze swoim rewolwerem przyłożonym do jej głowy.
Odwrócił się i wyjrzał przez szparę w drzwiach:
- Tyle wystarczy. - Krzyknął starając się przekrzyczeć burzę i wystawiając lufę spaślaka przez drzwi. - Czego chcecie ode mnie i gdzie ten z drugiego wozu?
Dziewczyna zdawała się nie słyszeć jego ostrzegawczego tonu. Teraz dopiero Eddie dostrzegł, że jej bieg przypominał bardziej powłóczenie nogami. Patrzyła na swoje buty i obiema rękami trzymała się za brzuch. Była chuda jak śmierć na chorągwi, porywiste podmuchy bawiły się nią i popychały to w jedną to w drugą stronę dlatego brnięcie ku barakowi musiało kosztować ją po dwójnasób. Eddie trzymał wciąż uniesioną broń lecz ona po prostu pchnęła lekceważąco drzwi aby skryć się przed żywiołem w czterech odrapanych ścianach.
Mikrus cofnął się tak by mieć ją na oku. No bo co innego miał zrobić? Zastrzelić ją? Nie przejawiała jakiś specjalnych morderczych zamiarów.
- Kim jesteście, do cholery? I co tu robicie? - Nerwowo zerkał przez drzwi, nie spuszczając z muszki kobiety.
Wyhamowała już w środku. Wiatr zatrzasnął za nią drzwi i ten huk jakby ją otrzeźwił. Wyprostowała się i spojrzała przed siebie, prosto w lufę obrzyna i wyżej, w oczy mechanika.
- My… jedziemy do Betel - wychrypiała ciężko.



Była ładna. Drobna, eteryczna o wyjątkowo bladej skórze i postrzępionych, asymetrycznie ściętych włosach. Kilka miejsc na twarzy przekłuwały srebrne kolczyki, z koszulki krzyczały buntownicze slogany.
- Opuść… kurwa tą lufę… - wydymała policzki jak ryba łapiąc hausty powietrza, chyba miała trudności z oddychaniem.
- Sama się pierdol! - Mikrus zamrugał oczami i przesunął wzrok z okolicy jej biustu nieco wyżej. Broń jednak opuścił, tak na dziesięć centymetrów, ale jednak. Dłużej już nie mógł wytrzymać i zaczął nerwowo krążyć po budynku i zerkać co chwila na zewnątrz.
- Co to było?! - Warknął nie wiadomo czy bardziej do siebie czy do niej. - Przecież to nie mógł być impuls EMP, nikt nie da rady wytworzyć takiej siły i zasięgu. Przecież jakby było to w ludzkiej mocy nasi z Posterunku właśnie wykańczaliby resztki Molocha w okolicach Alaski! Piorun to też nie był, bo usmażył wszystko w zasięgu. No to co w takim razie?
Łypnął okiem na kobietę, stając na chwilę w miejscu.
- Aa, no i jak jedziecie do Betel, to chyba jesteśmy na miejscu.
Skinęła nieznacznie. Albo mu się tylko wydawało kiedy poczyniła kilka sztywnych opornych kroków w jego kierunku.
- Ja pierdolę - mruknęła mrużąc ciemne oczy. - Ty jesteś tym monterem… Bratem Bobbiego Crispo…
Zamierzała coś jeszcze dodać ale jakiś spazm dosłownie złamał ją wpół i rzucił na kolana. Chwilę później centralnie i legalnie obrzygała mu oba wojskowe buciory.
 
Harard jest offline