- Żyję - Shahri pierwsza odpowiedziała na pytanie Solo.
Ostrożnie puściła kontuar i stanęła już normalnie. Była gotowa złapać się mebla ponownie, w razie gdyby gospoda była podstępną bestią i nagle zaczęła na nowo brykać. Zaczekała trochę, by upewnić się, że głośne ŁUP zakończyło szaleńczy taniec budynku. Dopiero wtedy opuściła swoje schronienie i przeszła na środek pokoju. Stoły i krzesła leżały, gdzie popadło, w najróżniejszych pozach, niektóre z nich połamały się od impetu uderzeń o sufit i ściany. Shahri przebrnęła przez to istne pobojowisko, zmierzając powoli ku drzwiom.
Różne teorie przemykały przez jej myśli, ale jedna wracała nieustannie i czarodziejka musiała ją sprawdzić.
Wyjrzała za drzwi. Na zewnątrz było ciemno i lało jak z cebra. Ściana deszczu, w której zanurzyła się Solo, niemal odpowiadała intensywnością kurtynie niewielkiego wodospadu. W rozbłysku światła Shahri próbowała dojrzeć cokolwiek. Nie widziała jednak ani stodoły, ani drewutni, ani choćby studni. O ile budynki mogło zdmuchnąć, o tyle studni już nie bardzo. W każdym razie albo wszystko rozpadło się w drzazgi albo teoria dziewczyny właśnie się potwierdzała.
Czarodziejka schowała się z powrotem do środka. Nie zamierzała spać w tej ulewie. Biedna Solo musiała naprawdę mocno uderzyć się w głowę przy tych podrygach karczmy, skoro miała takie wyśmienite pomysły.
Z piętra zeszli Marco i Gagar, więc Shahri prędko nakreśliła im sytuację.
- Solo chce spać na zewnątrz. Tyle że tam nie da się spać! Wiecie jak leje?
Srebrna głowa smoka, jakby na podkreślenie jej słów, wzdrygnęła się niechętnie.
- Dom stoi i nawet nie przecieka - mruknął krasnolud.
- Chyba jest chora, jeśli myśli, że pójdziemy za nią - dodał Marco.
- Jeszcze nie jest, ale niedługo może być - westchnęła Shahri.
Przez moment zastanawiała się, czy mogłaby jakimś zaklęciem ochronić trochę wojowniczkę przed deszczem, ale nie znała nic, co utrzymałoby efekt bez odpowiedniej koncentracji.
- Solo, to my zostaniemy tu w środku. Tam jest ciemno, zimno i mokro. Poza tym nawet nie wiemy, gdzie nas zaniosło i co może grasować w okolicy! - Zawołała do niziołka.
Huk gromu rozniósł się po okolicy, zupełnie jakby przyroda przytaknęła dziewczynie.
- Lepiej będzie jak wrócisz. Jak wstaniesz, może nas już tu nie być, jeśli w nocy znów nas gdzieś przeniesie.
Czarodziejka nie zadała sobie trudu tłumaczenia komukolwiek swojej teorii. W końcu mieli własne mózgi i na pewno do podobnych wniosków doszli.
- No. Dobry uczynek zrobiłam, próbowałam ją zawrócić - stwierdziła do pozostałych wyraźnie zadowolona z siebie. - Nie wiem, jak wy, ale ja wracam spać. Miałam taki wspaniały sen! - Westchnęła rozmarzona, a srebrny smok rzucił jej podejrzliwie spojrzenie.
Uspokojona bezruchem, który nastał w gospodzie i pewna tego, co właśnie zaszło, Shahri udała się na powrót do swojego prowizorycznego łoża. Podniosła koc i torbę, która robiła za poduszkę, po czym wdrapała się na kontuar. Ułożyła się tak wygodnie, jak tylko mogła i zamknęła oczy. Przywoływała w głowie obraz Igneusa i towarzyszące lotowi uczucia.
Tak wspaniale byłoby tam wrócić...
Byle nie w momencie uderzenia o ziemię.
__________________ “Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.” |