Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2015, 12:50   #104
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Bis dat, qui cito dat - odparował bez namysłu Lenz na grabarską pyskówkę. Sam oczywiście języka klasycznego nie znał ni w ząb, ale że sytuacja w jego mniemaniu tego zaczęła wymagać, pochwalił się jedyną z dwóch sentencji jakie zapamiętał. Tę, bo była maksymą grentzstadstkiego domu uciech i widniała nad czerwonymi drzwiami doń wiodącymi. Drugą uznał za zbyt ryzykowną. Do tej pory pamiętał heretyka, chaośnika, który ze stosu sigmaryckiej inkwizycji ryczał ile sił w płucach "Terra est rotunda!". I choć jak już zostało, powiedziane klasyki Lenz nie znał, sposób w jaki słowa te były wykrzykiwane sugerował, że ich znaczenie sprowadzało się do "A chuj wam w dupy!".

Reakcja wsi była... niepokojąca. No co za wsiury chędożone. Ugruntowanym zwyczajem bożego świata było przecie na pogrobkach, którzy jeno trochę od elfów lepsi, psy wieszać. A jak we wsi ghule się pojawiały, to dziadów widłami przegnać. A tu? Tu jak się okazało August Kurtz był swoistego rodzaju symbolem, na który oni podnieśli rękę. Lenz więc choć jak na hazardzistę przystał, twarz zachował lanzknechtową, pod skórą już nie czuł się tak pewnie i z niejaką ulgą powitał chłód świątyni. Lepszy wszak jeden choćby wściekły kapłan, niż rozjuszona gawiedź.

- Ojcze Theodosiusie - zaczął bydłokrad dumnie wypinając pierś i zatykając dłoń na głowni przytroczonego do pasa gudendaga - Iście, należą Ci się słowa wyjaśnienia. Zacznę więc od przedstawienia nas. Myśmy Buhaje Averlandu - Tu zrobił pauzę jakoby oczekując, że nazwa sama dopowie reszty, a że oczywistym nie dopowiedziała, kontynuował dalej - Drużyna do zadań swoistych, obecnie na usługach grafa Jensa Leitdorfa. Nie wiem, czy Was tu wieści o Strodah doszły, ale polujemy na wiedźmę, która się tam rozpanoszyła. Arijladjore ją zwą. Mieszkańców w sługi swoje obróciła. Z trupami dupczyć się kazała. Bluźnierstwa i wszetecznictwa pod gołym niebem uprawiała. Szczegółów Wam oszczędzimy, boście mąż świątobliwy. Koniec końców, łowcy czarownic zasadzkę nań zastawili, ale jędza uciekła. Długo ją nasz człowiek obecny tu Jekill Hoffert tropił, aż w końcu natrafił na ślad. Czarownica sprzymierzyła się z watażką Tobiasem Lehmanem. Nie wiedzieliśmy po co, ale widocznym się stało, że aby ją dopaść musimy wpierw do zbira się dostać. I to się udało. Obecny tu Elgast zwany Wisielcem, zdołał przekonać Lehmana, żeby przyjął nas jako konfratrów do swojej zbójeckiej bandy, która kryjówkę miała nieopodal. Tam też nasze przypuszczenia potwierdziły się. Lehman działa z polecenia wiedźmy i z na jej znak ma zaatakować Waszą świątynię celem ograbienia. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę i zaatakowaliśmy zbójców znienacka. Niestety, Sigmar tego dnia nie patrzył na nas przychylnie. Lehman uciekł. Sądzimy jednak, że planu swojego nie zaniechał i że nadal dybie na wasze skarby. A to dlatego, że wiedźma ma tutaj swojego sługusa.
Lenz wypchnął pogrobka przed siebie.
- Próbowaliśmy podstępem podejść tą bezbożną świnię, ale musi być czar jaki na niego rzuciła. Wzięty w krzyżowy ogień pytań, zdradził się, że zna wiedźmę i że jawi mu się ona rusałką jaką. A oczyska tak mu przy tym latały, że niechybnie odrażającym samogwałtom się zaprzaniec oddaje na wspomnienie jej otumaniających waporów. Sami go przepytajcie jeśli wiary nie dajecie. Ponadto na potwierdzenie naszych słów, możemy Ci ojcze pokazać pismo czarownicy i zabrane zbójcom dobra, z których ograbiali podróżnych, a które chcemy teraz złożyć Morrowi w ofierze. Możecie też posłać szybkiego do rogatek. Tam potwierdzą naszą tożsamość. Baczcie jednak proszę, że zbójcy zaatakować mają lada dzień. Iiii... uspokójcie proszę gawiedź jeśli łaska. Podczas potyczki ze zbójcami, zginął nasz druh i wielki obecnego tu Skaliego "Petardy" przyjaciel, Milo Heuschreke. Nie godzi się by za krew przelaną chłopi nas w obronie tej świni warzywami obrzucali. A Skali mimo serca poćciwego, cierpliwość swoją ma...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline