Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2015, 19:58   #43
Ognos
 
Ognos's Avatar
 
Reputacja: 1 Ognos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skał
Po tych słowach Cyric'a aż wmurowało. Nie wiedział, czy to przez kaca, który jeszcze obijał mu się w posadach czaszki, czy to przez słowa, które ze złością Gormug w niego wmusił. Potrząsnął głową mając nadzieję, że to co przed chwilą usłyszał wyparuje w powietrzu i nie będzie prawdą .

- Co Ty Gormug do cholery pierdolisz?! Jak możesz myśleć, że ja zabiłem Baltarysa!!! - Nawet nie zauważył kiedy zaczął podnosić głos, aż ściany huczały w tym małym pomieszczeniu. - Pierdolona Tamgmata podziurawiła go bełtami kurwa mać na moich oczach!

Wzburzenie i zmieszanie Cyrica najwidocznie trochę zbiło karczmarza z pantałyku. Jego pewność siebie i upór jakby zmalały. Ciągle jednak jego oczy ciskały gromy.

- Tak, jasne - prychnął powątpiewająco. - A moja matka gzi się z morfem. Niby dlaczego mieliby to robić?

Sarkazm karczmarza podjudził już i tak bardzo zdenerwowanego złodziejaszka. Chwycił Gormuga za kubrak przy klatce piersiowej i pchnął go mocno przyciskając do ściany.

- Nie wkurwiaj mnie Gormug! Przed chwilą zajebali mi najlepszego przyjaciela, niemal brata, a Ty się z tego śmiejesz!? Skąd o tym wszystkim wiesz? Jaka jest pora dnia? Ile leżałem w tej zapyziałej dziurze? Widziałeś się z tagmatą? Co Ci powiedzieli?? - Pytania Cyric'a zaczynały się zlewać w jedną całość. Już sam nie wiedział co się dzieje, jakie pytania zadał i czego się chce jeszcze dowiedzieć.Gormug szarpnął się, zrzucił z siebie trzymające go dłonie odpychając Cyrica. Obaj z trudem łapali oddech.

- Za kogo mnie masz?! - wrzasnął karczmarz. - Za donosiciela? Tłumaczę ci przecież. Przyszli po ciebie, gdy leżałeś schlany jak pies. Tyle, że zdążyłem cię wynieść i wrzucić tutaj aż wytrzeźwiejesz przez noc. Szukali mordercy Baltarysa a twój opis był aż nadto dokładny. - Poprawił poszarpaną kamizelę. - Więc dodałem dwa do dwóch.

- No to kiepsko potrafisz dodawać! - złość aż kipiała w jego głosie. Chłopak nie potrafił zaakceptować faktu, że karczmarz mógł uwierzyć w to co wciskała mu Tagmata, znał Cyric'a przecież od lat i coś takiego nie powinno przejść mu nawet przez myśl! - Jeżeli już całe miasto huczy od takich plotek to mam całkiem przejebane... Niech to morf przeleci! Brown już o tym wie? Przecież w mieście go nie było od kilku dni... - Cyric zaczął trzeźwieć, myśleć i chodzić z nogi na nogę wzdłuż wąskiego pomieszczenia. Co jakiś czas zerkał na Gormug'a jak najszybciej chcąc uzyskać odpowiedź. Mężczyzna wzruszył ramionami. Burknął coś niezrozumiałego pod nosem.

- Znasz Browna - wystękał w końcu. - Przepadł gdzieś.

- Cholera! W takim razie muszę go znaleźć szybciej niż dopadną go te plotki. Aczkolwiek to może być niemożliwe, on kurwa zawsze wszystko wie, często nawet zanim coś się wydarzy... - Mówiąc to przypomniał sobie jeszcze o zadaniu, od którego wszystko się zaczęło. Przekalkulował szybko czas, jaki tutaj spędził, dochodząc do wniosku, że to już dzisiaj po południu powinien się zjawić w dzielnicy Podzamcze.
- Tak czy inaczej... - zawahał się jakby nie chciał, żeby kolejne słowa przeszły mu przez gardło. Położył dłoń na ramieniu karczmarza - Jestem Twoim dłużnikiem, dzięki za uratowanie tyłka.

***
Przeszedł wąskim korytarzem, który wskazał mu Gormug. Miał wyjść bocznymi drzwiami, żeby nikt go nie zauważył. Dzień budził się do życia, ludzie wychodzili na ulicę. Co prawda karczma jeszcze była zamknięta, ale lepiej było dmuchać na zimne. Nikt w Zaułku nie otwierał przybytków tak zawczasu, gdyż ostatni goście opuszczali ją dopiero jak słońce za horyzontem zaczynało wysnuwać swoje pierwsze promienie.
***
Kurwa mać! – wrzasnęli niemal oboje, gdy spotkali się w bocznych drzwiach karzmy „Pod Kocim Łbem”. Cyric zachował się instynktownie w obliczu takiej sytuacji. Nie myślał, działał. Miał ogromne szczęście, że jego zwinność nie ucierpiała zbytnio pod wpływem alkoholu, który zapewne jeszcze w szczątkowych ilościach krążył w jego krwi. Miał przewagę nad Origą – ona była w zbroi od stóp do głowy, on był w zwykłych szmatach. Gdy tylko ich wzrok się spotkał, sprężył całe swoje ciało, ustawił się bocznie do napastnika, aby lecąca na niego pięść minęła się z celem i złapała tylko powietrze. W tym samym czasie odbił się mocno prawą stopą od progu i już nabierał prędkości do biegu. Nie miał czasu na zastanawianie się, co tutaj robi jego przyjaciółka, z którą jeszcze niedawno pił piwo w karczmie i spędzał przyjemnie wieczory. Czy to jednak Gormug go sprzedał? Zarzekał się, że nie… Więc co tu się do chuja morfa dzieje?!


Wbiegał na właściwy poziom karczmy, stoły i krzesła nie były jeszcze gotowe na przyjęcie nowych gości tego dnia. Tu i ówdzie leżały obgryzione kości, potłuczone gliniane talerze i kubki. Śmierdziało moczem i wymiocinami. Adrenalina tak buzowała chłopakowi w głowie, że w biegu ledwo usłyszał dobijanie się do głównych drzwi karczmy. Nogi same go niosły. Zręcznie złapał się belki wspierającej strop, aby po jak najkrótszej linii wziąć zakręt i wspiąć się po schodach na pierwsze piętro karczmy. Wiedział gdzie iść. Mało kto znał to przejście. Liczył tylko, że Gormug nie był zdrajcą. Nie miał w tej chwili innego wyjścia, musiał zaryzykować…
 

Ostatnio edytowane przez Ognos : 21-10-2015 o 21:41.
Ognos jest offline