Post wspólny Valerius nie lubił słowa “proroctwo”... bo oznaczało to z góry ustawiony bieg wydarzeń. A zaklinacz.. nie lubił czuć się jak marionetka w czyichś rękach. Więc gdy już nasycił głód, uprzejmie spytał.
-A co to za przepowiednia była, jeśli można spytać?
Bitaan głupkowato zaśmiał się pod dziobem, gdy usłyszał, że “pachnie bogami”. W końcu mieli swój udział w uratowaniu wioski przed gnollami. Dość pokaźny udział, jeśli miałby go ktoś spytać. Jego myśli zostały jednak oderwane od samo-chełpliwości przez pytanie Valeriusa. Przepowiednia w istocie była interesującym tematem.
-I czy sięga ona trochę dalej niż sam moment naszego przybycia? - dorzucił do pytania zaklinacza wyciągając szpon do góry.
Harpagon, który chwilkę przed wizytą postarał doprowadzić się do jak najlepszego "galowego" wyglądu wystąpił marszowym krokiem naprzód i oddał wojskowe honory przywódczyni plemienia.
-Pani - zachował pauzę - Nazywam się Harpagon, młodszy strażnik Świątyni Ilmatera - po czym przedstawił pozostałych, zaczynając od dziewcząt -Połowa z nas wychowała się pod opieką kapłanów, w klasztorze. Jesteśmy obecnie w trakcie ścigania wrogów którzy czczą złe bóstwa i ukradli relikwię. Bogini, w której świątyni walczyliśmy z plugastwem przeniosła nas tutaj. Wśród nas jest kapłanka i paladyn. Wierzę, że mamy błogosławieństwo dobrych bogów, które pomaga nam w misji i jesteśmy dumni, że także to dostrzegłaś. Cieszy nas też fakt, że mogliśmy pomóc tej społeczności w walce z najeźdźcą.
Alan, szczególnie po napaści gnolli, pozostawał nieufny. Nie tknął jedzenia dopóki pozostali, a przede wszystkim gospodyni, nie zaczęli pierwsi. Pewnie w ogóle by nie jadł, ale głód to bardzo silny instynkt, który w dodatku nie zagląda w zęby darowanym koniom. Półork był zadowolony, że pozostali wykazali inicjatywę do prowadzenia rozmów. Szczególnie wdzięczny był Harpagonowi, bo skoro go przedstawił, to sam mógł siedzieć cicho i słuchać. "Pachniecie bogami" - do myśli chłopaka przesączyła się wizja pięknej zjawy podającej się za boginię. Czy to o nią chodziło? Tak czy inaczej nic dobrego z tego wyniknąć nie mogło.
Kapłanka skinęła głową kiedy wojownik ją przedstawił.
-Pomimo tego co mówisz Harpagonie, to nie to jest powodem słów naszej gospodyni - powiedziała spokojnie delikatnie się uśmiechając. -Wszak w naszych żyłach naprawdę płynie krew jednego z bogów. Popłuczyny, ale są.
Maarin poczęstowała się posiłkiem.
Bitaan na słowa Maarin zaciekawiony aż się obrócił, czemu towarzyszyło przekręcenie głowy do pozycji niemal horyzontalnej. Gest wyrażający u Tengu bezbrzeżne zdziwienie. Nie przeszkadzało mu to przy tym na ślepo sięgnąć po miskę z jakimiś pestkami.
-Z całym szacunkiem- tu Harp ukłonił się zarówno gospodyni, jak i Maarin - ale uważam, że to przesąd tego elfa-bandyty. Magiczna wieża w której byliśmy wszystkim nam namieszała w głowie. Nie wierzyłem w to wtedy i nie wierzę teraz.
-Odstawmy na bok, kto w co wierzy. To sprawy indywidualne. Każdy ma prawo wierzyć w co chce i mieć własne poglądy. Nie ma się o kłócić- machnął dłonią zaklinacz nieco rozdrażniony dyskutowaniem na ten kontrowersyjny temat na oczach gospodyni. Oboje powinni wcześniej rozmówić się na ten temat wcześniej. Westchnął głośno i dodał z uśmiechem spoglądając na Hulia’syi rzekł.-Nasze pojawienie tutaj było wynikiem interwencji bogini Sharess, która nas przeniosła tutaj, po… wydarzeniach z pewnej świątyni ukrytej w górach z których pochodzimy. Jak stwierdził Harp… ścigamy tych bandytów i z tego co wiemy, ukrywają się wraz z relikwią w którejś z opuszczonych świątyń Sharess. Jednakże ich motywy działania są dla nas niejasne, więc może twoje proroctwo nas dotyczące… ujawnia coś więcej? |