Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-09-2015, 04:34   #31
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Harpagon z tarczą i mieczem od razu poczuł się pewniej. Kiwnął głową Baylowi i stanął na pomoście, na drodze nadbiegającego trio gnolli. Zmrużył oczy i nastawił zmysły na walkę.
- Do mnie, stań z prawej - powiedział, czekając na paladyna - nie możemy pozwolić im przejść. Skupmy się na obronie, mają przewagę, a jak wytrzymamy dostatecznie długo, od tyłu zaatakuje ich strażnik. Dia! Zastrzel latającego! Osłaniamy cię!
Harp był pewien że kocurowi i strażnikowi nie zajmie długo rozprawienie się z dwoma intruzami. A Alana zignorował, pewien, że rosły półork zaszyje się gdzieś bezpiecznie i nie będzie pałętał się pod nogami.
Zaklinacz nieco oszołomiony po uderzeniu ciałem wodę, popłynął w kierunku najbliższego pomostu. Ciało go bolało, drobne ranki na skórze krwawiły, ale poza tym… czuł się w miarę dobrze i nie zamierzał się poddać. Osiągnął wszak sukces… skupił atak na sobie dając pozostałym szansę na dozbrojenie się. Po dopłynięciu do brzegu, rozejrzał się by ocenić sytuację i zastanowić na kolejnymi swymi posunięciami.
Bitaan kraknął niezadowolony i zamachał rękoma w bliżej nieokreślonym celu. Po ścianie urwiska schodziły gnolle, a w powietrzu fruwały ogromne ptaszydła. Koniec przygody zbliżał się nieuchronnie. Przez kruczą głowę przemknęła myśl, że jest zbyt młody by umierać. To naturalnie obudziło w nim instynkt przeżycia i kreatywność.
Sięgnął po bębenek i zaczął stukać w niego miarowo. W piórach barda budziła się magia przesiąkająca do rytmicznie wybijanych dźwięków.
Wojownicy zablokowali pomost, odcinając Alanowi jedyną drogę ucieczki, na jaką mógł liczyć. Trzymał się zatem blisko brzegu, licząc na to, że gdy dojdzie do najgorszego, to gnolle okażą się gorszymi pływakami od niego. Tymczasem Maarin zraniona przez przeciwnika nie zamierzała pozostać bezczynna. Ze zgniewaną miną spojrzała na latającego stwora i wykonując zamaszysty ruch ręką posłała silny strumień wody wprost na niego. Trzeba było go strącić z nieba podcinając skrzydła.

Strumień wody zaskoczył i ptaszysko, które z głośnym i rozpaczliwym krzykiem wpadło w wodę prawie pełnym pędem, i siedzący na nim gnoll. Ten pierwszy zaczął szamotać się w wodzie, ale drugi szybko wypłynął i wspiął na pomost. Elin z zaciętą miną wyszła mu naprzeciw. Valeriusowi także udało się wspiąć, całkiem blisko przeciwnika.
Gnolle zawarczały i ruszyły do szarży na Harpa i Bayla, stojących im na drodze. Strażnik odbił tarczą wielką kulę na łańcuchu i uchylił się przed ciosem włóczni, nie trafiając z kontrą. Bayle oberwał toporem, sam też zadając przeciwnikowi głęboką ranę. Tubylec i jego zwierzę walczyli dalej, Dia wystrzeliła strzałę, która otarła się o wychodzącego z wody gnolla.

Bitaan i jego muzyka przyciągnęły uwagę. Kilku młodych tubylców wyszło z różnych kątów, część była uzbrojona. Inspiracja zmieniała ich w gotowych do walki. Kass także się przygotowała. Zauważył, że jej skóra lekko lśni - bard znał zaklęcia tarczy - ale też, że w jej dłoniach znajdowały się teraz dwa wyglądające na niezwykle ostre dyski. Zerknęła na niego, a następnie wróciła na pomost.
Nagle zrobiło się o wiele ciemniej. Nad dolinkę nadciągnęły ciężkie chmury. Błysnęła i huknęła pierwsza błyskawica, bezbłędnie strącając z nieba jedno ze stworzeń. Na najwyższym balkonie pojawiła się znana im już szamanka.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 08-09-2015, 23:42   #32
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Maarin zostawiła gnolla Elin i Valeriusowi wierząc, że sobie poradzą. Sama wskoczyła do wody aby złapać ptaszysko za jego pazury i ściągnąć go pod wodę. Niestety sama nie była jeszcze na tyle zjednoczona ze swoim żywiołem aby nie potrzebować powietrza. Mimo wszystko czuła się pewniej w tej zdradzieckiej, dla niektórych, cieczy.
Valerius zaś nie mogąc dosięgnąć gnolla bezpośrednio zdał się na umiejętności Elin, postanowił chociaż wzmocnić przyjaciółkę w tej walce. Sięgając po magię i soczewkę dla czaru ukrytą przy swym pasie, dotknął ramienia czarodziejki i otoczył jej ciało zbroją utworzoną z czystej mocy. Prostym zaklęciem znanym przez wielu “zbroja maga”.
- Za mną! - kraknął Bitaan po czym ruszył na pomost. Szybki rzut oka na towarzyszy upewnił go, że jeszcze dają sobie radę. Za to tubylcy potrzebowali wsparcia. Szybko stukając pazurami po deskach skierował się w stronę ściany, z której atakowały główne siły gnolli.
Harpagon zobaczył, że jego towarzysz ma kłopoty, dlatego opuścił nieco gardę i zaatakował mieczem topornika, tarczą wciąż odpychając i uderzając pozostałych napastników.

Maarin dorwała ptaszysko, zanim te zdołało wyrwać się na wolność. Jego dziób zdążył wbić się w ciało kapłanki, zanim tej udało się wciągnąć stwora pod wodę. Tam jego szarpanie nie trwało już długo i szybko zamarł, martwy. Elin w tym czasie potykała się ze swoim przeciwnikiem. Bicz uderzył, zostawiając krwawe ślady mimo zaklęcia Valeriusa, ale na ten dystans to broń dziewczyny miała przewagę i wkrótce wbiła się w ciało gnolla, razem ze strzałą Dii i dyskiem nadbiegającej razem z bardem Kass. Przeciwnik wpadł do wody.
Harpagon i Bayle także sobie poradzili, z pomocą strażnika wioski i jego zwierzęcia. Młody strażnik, dzieląc swoją uwagę na zbyt wielu przeciwników, znowu oberwał. Było to nie do końca potrzebne, bowiem paladyn poradził sobie ze swoim gnollem, potężnym ciosem rozłupując mu czaszkę. Następni przeciwnicy padali jeden po drugim, a z nieba spadały trafione piorunami ptaszydła. Po włączeniu się czarodziejek i kapłanek tutejszej społeczności, atak był szybko odpierany i wkrótce z żywych wrogów pozostali tylko ci próbujący uciekać. Jedynie Alan kompletnie się w niczym nie przydał, stojąc przy brzegu z kurczowo trzymanym w swoich łapach toporem.
- Sio! Precz! - Bitaan machał dłońmi na uciekające gnolle. - Nie wracać mi tu!
Stanął na pomoście i wziął się pod boki prostując grzbiet. W tej pozie zdawał się nawet wysoki. Ciężko oddychał, ale był usatysfakcjonowany przebiegiem zdarzeń. Udało się przeżyć i na dodatek powstrzymać naturalną napaść. Czuł się jak bohater.
- No… - kraknął. - jak to mawiają na podgrodziu… jajecznicy na szczęście nie będzie.
Valerius odetchnął głęboko ucieszony faktem, że jakoś udało się im przeżyć ten atak. Zerkając za uciekającymi potworami zastanawiał się jak często zdarzają się takie napaści… Raz w tygodniu, raz w miesiącu? Niewątpliwie gnolle atakowały tak nie pierwszy raz, więc nic dziwnego że tubylcy przyjęli ich tak przyjaźnie. W takich sytuacjach każda para rąk zdatnych do walki się przydaje.
- No to już wiemy o czym tutejsi chcą z nami rozmawiać.- westchnął Valerius głośno.
Półork rozluźnił chwyt na swej broni. Nie przydała mu się i był z tego nawet zadowolony. Żaden z gnolli się na niego nie rzucił, więc nie była to jego walka. Proste... choć jakiś cichy głos z tyłu głowy powarkiwał niezadowolony. Alan zastanawiał się jednak, co dalej zrobić ze swym toporem. Czy potwory uciekły, przerażone magicznymi błyskawicami? Nie zdziwiłby się. On sam nie miał ochoty stawać twarzą w twarz z kimś, kto dysponował takimi mocami. Co trochę drewna i stali mogłoby pomóc na gniew samego nieba? Zatem chłopak po prostu odrzucił swą broń na to samo miejsce, z którego jeszcze nie dawno ją zebrał.
Zaa jego pleców w nie tak dalekiej odległości doszło go parsknięcie i kolejny chupot wody, tym razem słyszalny przez brak wrzawy. Maarin wypłynęła właśnie spod wody zabarwiając ją na kolor czerwony od swoich ran. Kręcąc głową spróbowała rozrzucić włosy, które niesfornie poprzyklejały się do twarzy ciasno przylegając do skóry. Undine stwierdziła, że noszenie warkoczyków, albo chociaż wiązanie włosów miało jednak jakiś cel w jej życiu. Zmęczona walką pozwoliła swojemu ciału się zregenerować. Znów w pierwotny sposób jej ciało złączyło się w żywiołem, a rany szybko zaczęły znikać. Leżąc z twarzą ponad powierzchnią wody w końcu kapłanka poruszyła się i w niesamowicie krótkim czasie znalazła się przy brzegu. Jej ranom było już bliżej dłużej gojącym się niż świeżym.
Gdy tylko zrobiło się bezpieczniej, Harpagon pobiegł w głąb wioski sprawdzić, co z towarzyszami. Broń zabrał ze sobą, najwyraźniej osada nie była tak sielankowo bezpieczna, za jaką początkowo ją uważali. Podchodził do każdego i jakby chciał się upewnić, że żaden nie jest majakiem, klepał ich po ramieniu. Bezpieczni.
Co bardziej spostrzegawczy mogli jednak zauważyć blednące powoli oblicze Harpa i strużkę krwi, którą zostawiał na ścieżce.
 
Asderuki jest offline  
Stary 21-09-2015, 18:54   #33
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nie miała więc racji szamanka w swoim stwierdzeniu, że broń nie będzie im w tej wiosce potrzebna. Ktoś porywczy mógłby ją za to winić, ale przecież nie znała też nikogo z nich. Tutejsza społeczność miała wroga, a w takich momentach nigdy nie było wiadomo, jaką postać przybierze i skąd nastąpi atak. Ten, który tu przeżyli, nie był pierwszym - nie mógł być, sądząc z samego zorganizowania, jakie uwidoczniło się po jego zakończeniu. Rannych przenoszono do jednego z budynków, gdzie już uwijano się jak w ukropie, aby im pomóc. Spadł ulewny deszcz, będący z pewnością efektem przywołanej potężną magią burzy. Zbierano zabitych, gnolle i ich wierzchowce rzucając na jeden stos, a swoich zabierając w nieznane bohaterom miejsce. Już nie było śmiechów, obcy budzili też mniejsze zainteresowanie. Zmienił się też jego wymiar, bowiem widziano jak walczyli w obronie społeczności. W takim momencie nie zastanawiano się, czy w tej obronie było coś więcej od egoizmu związanego z próbą ocalenia swojego życia.

Maarin musiała wezwać swoją nową boginię, aby przynajmniej częściowo zaleczyć rany swoich towarzyszy. Harpagon krwawił mocno, podobnie jak ledwo trzymający się w pionie - pomimo swojej hardej miny - Valerius. Tak nie mogli pójść do szamanki, która wkrótce ponowiła swoje zaproszenie. Wioska obecnie radziła już sobie sama.

Na górę wchodziło się po drabinkach sznurowych. Rozglądając się po każdym piętrze dostrzegało się wielu tubylców, lecz głównie byli to młodzi lub starsi przedstawiciele plemienia. Tych drugich znacznie mniej. Ewentualnie kobiety, spora część z nich w ciąży - mężczyzn zdolnych do walki nie widziało się tu wielu. Wspinali się tak cztery piętra w górę, do samego szczytu, mniejszego od pozostałych pięter. Były tu jedne podwójne drzwi, strzeżone przez dwójkę półnagich strażników z włóczniami i maskami ptaków zasłaniającymi twarze. Barwne pióropusze z piór poruszały się, kiedy otwierali oni przejście, zaraz po tym jak wszyscy złożyli broń w specjalnych koszach przy ścianie.

Hulia’syi czekała na nich sama, siedząc na ziemi ze skrzyżowanymi nogami. Ubrana była tak jak poprzednio, mając na sobie równie niewiele co reszta członków plemienia. Niezwykłe oczy pałały światłem, a bohaterowie poczuli delikatne mrowienie na swoich ciałach, kiedy weszli do pomieszczenia z dużym, wystającym nad resztę budynku tarasem. Zmrok zapadł, ale w środku paliła się setka świec, barwiąc żółto-czerwonym światłem otoczenie i pozwalając zauważyć setki roślinnych i zwierzęcych symboli, talizmanów i totemów wypełniających dużą salę.


W powietrzu unosił się korzenny zapach, a przed szamanką umieszczono duży blat na niskich podpórkach. Nie używano tu najwidoczniej zwykłych stołów. Kobieta zaprosiła ich gestem, wskazując na maty położone wokół zastawionego jedzeniem i napitkiem stołu. Pożywienie pachniało przyprawami, sporządzone zostało z lokalnych roślin i zwierząt, w czym łatwo dopatrzeć się było egzotyki.

Kiedy usiedli, odezwała się po raz pierwszy, głębokim, lekko zachrypniętym głosem.
- Wybaczcie mi pomyłkę. Moja wróżba myliła się, co oznacza, że nasz wróg nauczył się mnie oszukiwać. Dziękuję za waszą pomoc.
Wskazała na potrawy. Jej oczy nie posiadały tęczówek. Wydawało się, że nie patrzy na nikogo, jednocześnie widząc wszystkich.
- Częstujcie się. Gdy nasycicie głód, opowiecie mi o sobie. Proroctwo przepowiedziało mi, że przybędziecie. Wasza krew sama ciągnie ku konwergencji. Pachniecie… bogami. Jedzcie, pijcie. Wróg nie wróci przez jakiś czas po dzisiejszej porażce.
 
Lady jest offline  
Stary 01-10-2015, 18:36   #34
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Valerius nie lubił słowa “proroctwo”... bo oznaczało to z góry ustawiony bieg wydarzeń. A zaklinacz.. nie lubił czuć się jak marionetka w czyichś rękach. Więc gdy już nasycił głód, uprzejmie spytał.
-A co to za przepowiednia była, jeśli można spytać?
Bitaan głupkowato zaśmiał się pod dziobem, gdy usłyszał, że “pachnie bogami”. W końcu mieli swój udział w uratowaniu wioski przed gnollami. Dość pokaźny udział, jeśli miałby go ktoś spytać. Jego myśli zostały jednak oderwane od samo-chełpliwości przez pytanie Valeriusa. Przepowiednia w istocie była interesującym tematem.
-I czy sięga ona trochę dalej niż sam moment naszego przybycia? - dorzucił do pytania zaklinacza wyciągając szpon do góry.
Harpagon, który chwilkę przed wizytą postarał doprowadzić się do jak najlepszego "galowego" wyglądu wystąpił marszowym krokiem naprzód i oddał wojskowe honory przywódczyni plemienia.
-Pani - zachował pauzę - Nazywam się Harpagon, młodszy strażnik Świątyni Ilmatera - po czym przedstawił pozostałych, zaczynając od dziewcząt -Połowa z nas wychowała się pod opieką kapłanów, w klasztorze. Jesteśmy obecnie w trakcie ścigania wrogów którzy czczą złe bóstwa i ukradli relikwię. Bogini, w której świątyni walczyliśmy z plugastwem przeniosła nas tutaj. Wśród nas jest kapłanka i paladyn. Wierzę, że mamy błogosławieństwo dobrych bogów, które pomaga nam w misji i jesteśmy dumni, że także to dostrzegłaś. Cieszy nas też fakt, że mogliśmy pomóc tej społeczności w walce z najeźdźcą.
Alan, szczególnie po napaści gnolli, pozostawał nieufny. Nie tknął jedzenia dopóki pozostali, a przede wszystkim gospodyni, nie zaczęli pierwsi. Pewnie w ogóle by nie jadł, ale głód to bardzo silny instynkt, który w dodatku nie zagląda w zęby darowanym koniom. Półork był zadowolony, że pozostali wykazali inicjatywę do prowadzenia rozmów. Szczególnie wdzięczny był Harpagonowi, bo skoro go przedstawił, to sam mógł siedzieć cicho i słuchać. "Pachniecie bogami" - do myśli chłopaka przesączyła się wizja pięknej zjawy podającej się za boginię. Czy to o nią chodziło? Tak czy inaczej nic dobrego z tego wyniknąć nie mogło.
Kapłanka skinęła głową kiedy wojownik ją przedstawił.
-Pomimo tego co mówisz Harpagonie, to nie to jest powodem słów naszej gospodyni - powiedziała spokojnie delikatnie się uśmiechając. -Wszak w naszych żyłach naprawdę płynie krew jednego z bogów. Popłuczyny, ale są.
Maarin poczęstowała się posiłkiem.
Bitaan na słowa Maarin zaciekawiony aż się obrócił, czemu towarzyszyło przekręcenie głowy do pozycji niemal horyzontalnej. Gest wyrażający u Tengu bezbrzeżne zdziwienie. Nie przeszkadzało mu to przy tym na ślepo sięgnąć po miskę z jakimiś pestkami.
-Z całym szacunkiem- tu Harp ukłonił się zarówno gospodyni, jak i Maarin - ale uważam, że to przesąd tego elfa-bandyty. Magiczna wieża w której byliśmy wszystkim nam namieszała w głowie. Nie wierzyłem w to wtedy i nie wierzę teraz.
-Odstawmy na bok, kto w co wierzy. To sprawy indywidualne. Każdy ma prawo wierzyć w co chce i mieć własne poglądy. Nie ma się o kłócić- machnął dłonią zaklinacz nieco rozdrażniony dyskutowaniem na ten kontrowersyjny temat na oczach gospodyni. Oboje powinni wcześniej rozmówić się na ten temat wcześniej. Westchnął głośno i dodał z uśmiechem spoglądając na Hulia’syi rzekł.-Nasze pojawienie tutaj było wynikiem interwencji bogini Sharess, która nas przeniosła tutaj, po… wydarzeniach z pewnej świątyni ukrytej w górach z których pochodzimy. Jak stwierdził Harp… ścigamy tych bandytów i z tego co wiemy, ukrywają się wraz z relikwią w którejś z opuszczonych świątyń Sharess. Jednakże ich motywy działania są dla nas niejasne, więc może twoje proroctwo nas dotyczące… ujawnia coś więcej?
 
Zapatashura jest offline  
Stary 01-10-2015, 23:41   #35
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Szamanka pozwoliła im mówić dopóki na chwilę nie zapadła cisza po pytaniu Valeriusa.
- Proroctwo… dotyczy mojego ludu. Nie mogę wam go zdradzić - rzekła cicho. - Jest w nim wzmianka o dwóch siłach. Pierwsza zalęgła się tu niedawno, druga to wy jak sądzę. Słyszę, że nie wierzycie w swoje dziedzictwo. Powinniście. Boska krew i boski dotyk, każdy kto otarł się o takie sprawy, czuje to od was bezbłędnie. Wierzę, że jesteście tymi, za których się uważacie. I jednocześnie czymś więcej. Słowa nie są tylko słowami, kiedy dotykają prawdy.
Zamilkła na moment, ale jeszcze nie pozwoliła się nikomu odezwać, unosząc wzrok. Wyglądała przez kilka sekund tak, jak gdyby pogrążyła się w transie.
- Wierzę, że wasz wróg jest naszym wrogiem. Kult ten próbuje nas zniszczyć i dostać święte relikwie. Schwytani przez nas jeńcy nic nie wiedzą, lecz podejrzewamy, że wszystkie podejmowane przez nich działania służą wskrzeszeniu upadłego bóstwa. Gnolle to jedynie marionetki. Wyczuwam w was dotyk bogini piękna, lecz nie jej krew. To was wybrała za swoich czempionów? - pytanie zabrzmiało jak skierowane do nich i do nikogo jednocześnie. - Pomóżcie mojemu ludowi i sobie jednocześnie. Ja nie mogę opuszczać tego miejsca, beze mnie upadnie. Wy jednak możecie uderzyć w samo epicentrum tutejszego odłamu tego kultu.

Valerius potarł czoło w zamyśleniu. “Wybrała” było za dużym słowem. Nie miała za bardzo wyboru.
- Z tą pomocą… cóż.. bez przygotowań, wsparcia i… przewodników i zasobów… Raczej niewiele zdziałamy. Co najwyżej efektownie zginiemy zbierając kilka marionetek ze sobą.- rzekł w końcu. Owszem, może i Maarin mogła namierzyć relikwię z pomocą medalionu. Ale przewodnicy znający dżunglę i ukryte w niej szlaki, mogliby ich przeprowadzić obok czujek wroga. Owszem, może i Maarin potrafiła leczyć, ale parę eliksirów nie zaszkodziłoby zabrać. I lepszą broń. I jakichś sojuszników. Jeśli mają ratować świat, to powinni być do tego przygotowani.

Boska krew, przepowiednie, boskie plany. To wszystko było daleko ponad głową półorka. Całe swoje życie spędził w lasach i górach na pograniczu Amn i Wybrzeża Mieczy. Jeszcze do niedawna kapłanów widział tylko z daleka, ich cuda wciąż wzbudzały w nim nieufność, a teraz miał być jakimś... czempionem? Nawet nie wiedział kto to jest czempion. Alan był prostym myśliwym i drwalem, najwyraźniej zupełnie nieudanym ochroniarzem, skoro wylądował niewiadomo jak daleko od karawany której miał bronić. Nie miał ani ochoty, ani powodu pomagać jakiemuś obcemu plemieniu. Chciał jedynie opuścić to miejsce i znaleźć się gdzie indziej. W efekcie im dłużej słuchał pozostałych, tym bardziej robił się pochmurny.

Bitaan kraknął i wyprostował dziób przestając się dziwić czemukolwiek. Mistycyzm całej wyprawy osiągnął poziom, którego nie mógł nigdy przełożyć na język przyziemnych spraw. Nie znaczyło to jednak że zamierzał ze wszystkiego zrezygnować. Co to to nie. Przygoda ciągnęła go do siebie niczym hipnotyczny taniec węża wabiącego swą ofiarę. Tengu miał jednak nadzieję, że to tylko odległe porównanie, a nie trafna analogia.
- Oczywiście, że jesteśmy jej czempionami! - kraknął. - I oczywiście że pomożemy tobie i twemu plemieniu. Prawda Alanie?
Bitaan szturchnął półorka łokciem w bok i nie czekając aż Alan odpowie, kontynuował. Bardzo słusznie, bo tym samym zagłuszył zbolały jęk, jaki wydał z siebie jego towarszysz.
- Jednak Valerius ma rację, piękna, egzotyczna kapłanko. Radzi byśmy byli, gdybyś podzieliła się jakimikolwiek wskazówkami oraz radami jak przeżyć w tym miejscu. Może i jesteśmy wybrani przez boginię piękna, lecz z pewnością nie chciałaby, abyśmy przez głupi przypadek trafili do dziury pełnej węży, albo utopili się w bagnie - Bitaan nie przestawał mówić, ale każde słowo było wyraźne. - Zakładając oczywiście że mowa o tym samym kulcie i tych samych wyznawcach krnąbrnego zła, ogólną drogę Maarin już zna, prawda Maarin? Swoją drogą będziecie musieli mi opowiedzieć nieco o tej krwi bogów, wielcem zainteresowany - bard pozwolił sobie na krótką dygresję ale zaraz wrócił do sedna sprawy. - Jednak bardziej szczegółowe wskazówki byłyby na miejscu… dla przykładu “nie stąpajcie tam gdzie rosną czerwone kwiaty” albo “nie wchodźcie na most oznaczony czaszkami, gdyż przyniesie wam zgubę”. Swoją drogą wspaniałe te owoce. Prawdziwe niebo w dziobie.
Tengu zakończył swoją przemowę wrzucając do wspomnianego dzioba odkrojony kawałek czerwonego, zapewne nienazwanego przez cywilizowane ludy owocu.
 
Jaracz jest offline  
Stary 02-10-2015, 13:47   #36
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Dostaniecie przewodnika, nie puściłabym was bez kogoś. Znam ogólnie miejsce, gdzie gnieżdżą się gnolle, powinniście być więc w stanie ich ominąć. Kiedyś wśród nas byli osobnicy z wielkiego świata. Pozostało po nich trochę rzeczy, będziecie mogli wybrać z nich co chcecie, choć obawiam się, że większość zniszczył czas - szamanka wydawała się smutna, może na wspomnienie o tych osobach. - Nie wiemy wiele o tym wrogu. Posiadacie być może wiedzę, która mogłaby pomóc? Wiecie kim są?
- Niezupełnie… w górach walczyliśmy z koboldami, małymi wrednymi jaszczurkami. Ale przewodził im ktoś inny. To może być jakiś mroczny kult.- ocenił zaklinacz zamyślając się wyraźnie i szukając w pamięci poszlak. Nie znalazł żadnej.
- Gdybym miał oceniać, są nieliczni, ale zwykli rekrutować złe istoty do pomocy, więc albo mają dar przekonywania, albo magię lub złoto która umożliwia im to - Harp zauważył oczywistą oczywistość - to raczej dowódcy i spiskowcy niż wojownicy. Choć mówię tu o metodach, nie umiejętnościach. I to ciało było jakieś dziwne…
- Ciało? - podpytała tubylcza przywódczyni. - Nie widziałam wcześniej żadnego z przywódców. Tylko ze stworzeniami, które kontrolują. Nie bogactwem. Magią albo strachem. Wyczuwam źródło ożywionej mocy głębiej w dżungli. Może jest także wykorzystywane do kontrolowania sług zanim zgromadzą siły i zasoby na przeprowadzenie tego, co zaplanowali.
To by nawet pasował do tego co Valerius wiedział o ich przeciwnikach. Przecież przez większość czasu drużyna podążała za koboldami. Dopiero w finałowej walce, okazało się że za nimi stoi ktoś jeszcze.
- A ci osobnicy z wielkiego świata przed nami. Kim byli?- zapytał w końcu.
- Poszukiwaczami, zagubionymi w Chultu. Poległymi bohaterami lub osobami, które zintegrowały się z naszym ludem. Ja ich osobiście nie pamiętam, pozostali zaledwie wspomnieniem w naszych opowieściach - odpowiedziała szamanka.
- Na pewno znają się na magii rytualnej - Bitaan wrócił w rozmowie do pytania szamanki. - Dysponują wiedzą, powiedziałbym że tajemną. Któż wszak wie jak wskrzeszać upadłe bóstwa? Dodałbym zatem do ich grona również kapłanów. Wszak oni zwykli być najbardziej oddanymi sługami swych potęg. Co zaś do ciała…
Bard obrazowo opisał jak wyglądało ciało ubitego przez nich przywódcy koboldów. Nie ominął żadnego szczegółu, który mógł spamiętać.
- Zaiste przedziwna istota. - ocenił Tengu. - Nigdy wcześniej nie widziałem, ani też nie słyszałem o przedstawicielach tej rasy. Nie mówią o nich żadne opowieści, co również jest nad wyraz dziwne. Jednak jeśli działają schematycznie, to do swego mrocznego rytuału potrzebują pięknej czarodziejki, którą wpierw spróbują porwać używając do tego zniewolonego plemienia istot o słabej woli. Wcześniej były to koboldy i czarodziejka towarzysząca pewnej karawanie. Teraz są gnolle, które… - urwał przenosząc wzrok na egzotyczną szamankę - ...Wybaczcie moje spostrzeżenie, ale jesteście kobietą zarówno piękną, co i potrafiącą czarować. Spełniacie ich wymagania.
- Dziękuję za ten opis. Postaram się zaczerpnąć wiedzy w księgach i u innych z plemienia, być może dojdziemy do jakichś wniosków, kto nam zagraża. Kapłani są bardzo prawdopodobni, część z nich. Skoro ich celem jest sięganie ku niebiosom… - urwała, nie kończąc tego zdania. - Jestem obrończynią mojego ludu. Dlatego muszę zostać tu i walczyć. Jeśli mnie porwą, to plemie nie przetrwa, bowiem moje uczennice nie posiadają jeszcze odpowiedniej mocy. Dlatego proszę was o pomoc.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 05-10-2015, 19:00   #37
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Dlaczego? - spytał nieoczekiwanie półork. A po krótkiej chwili stwierdził, że jego pytanie chyba nie jest szczególnie składne, więc poprawił się: - dlaczego miałbym wam pomóc?
Zaklinacz słysząc te słowa, spojrzał na Alana i wzruszył ramionami.
- Możesz uznać, że te przedmioty zgromadzone po obcych w tej osadzie, które ty dostaniesz podczas ich podziału między nas, będzie zapłatą za twą pomoc. Proste… nieprawdaż?
Valeriusowi niespecjalnie co prawda zależało na obecności Alana w drużynie, ale cóż… zawsze to dodatkowy cel dla strzał wroga.
Półork wysłuchał co miał do powiedzenia zaklinacz, ale tylko pokręcił głową i czekał na odpowiedź gospodyni.
Hulia’syi przesunęła swoje niezwykłe spojrzenie na Alana. Wyglądało to tak, jakby przenikała wzrokiem jego zieloną skórę.
- Nie musisz nam pomagać - powiedziała. - Wydawało mi się jednak, że nasze cele są zbieżne z waszymi. Ja nie mogę jednak ofiarować więcej od tych kilku przedmiotów i swojej magii. Być może nie jest to najwyższa nagroda. Mógłbyś nawet ją zabrać i mimo tego odejść w swoją stronę. Jedzcie. Przekażę innym, aby przygotowali komnatę bohaterów. Wykorzystam także swoją wiedzę, aby móc powiedzieć wam więcej o tym, co tam pozostało.
Wstała i wyszła, pozostawiając ich samych ze stołem pełnym jedzenia i picia.


Dawno już skończyli jeść, spraw do omawiania także nie było wiele, także pozostawało im cierpliwie lub mniej cierpliwie czekać. Z tarasu widać było całą dolinkę, oświetloną wieloma magicznymi światłami i chmarami świetlików wędrujących chaotycznie we wszystkie strony. Wioska uspokajała się już, pośpiech zastępywało lizanie ran. Panowała też cisza, wypełniana dźwiękami natury.

Szamanka wróciła po dłuższym czasie, każąc im iść za sobą. Poprowadziła w dół, wgłąb zaskakująco dużego budynku. Okazywało się, że z zewnątrz nie było widać większej jego części, wykorzystuącej naturalne lub wydrążone jaskinie. Szli ciągle w dół, czując jak narasta otaczająca ich wilgoć. Zrobiło się chłodniej, aż dotarli do korytarza prawie pozbawionego światła. Hulia’syi wyczarowała magicznie promieniującą kulę i poprowadziła do znajdujących się na końcu drzwi, otwierając je i zapraszając ich do środka. Do komnaty bohaterów, jak ją nazwała.

Pomieszczenie wyglądało jak grobowiec i musiało nim być. Przy ścianach wyżłobiono nawy, na których stały kamienne trumny pokryte wypłowiałymi malunkami. Obok nich lub na nich stały i leżały rzeczy zmarłych. Pokryte rdzą pancerze, zbutwiałe włócznie, wyszczerbione miecze, skorodowane buławy. Większość tego była stara i źle zakonserwowana, lecz większość nie znaczy wszystko. Kilka przedmiotów przykuwało spojrzenie. Niektóre wykonaniem, inne faktem pozostania w dobrej formie. Część broni wymagała jedynie wymiany styliska czy naostrzenia, niektóre zbroje potrzebowały prostych zaklęć naprawczych.
- Ostatni z nich przyrzekł, że duchy nie będą miały nic przeciwko, gdy ich zbroje i oręż zostaną użyte, kiedy nasz lud znajdzie się w potrzebie. Możecie zabrać stąd co chcecie, lecz jeśli serca wasze są nieczyste i nie użyjecie rzeczy zabranych także w celu pomocy nam, musicie liczyć się z karą - słowa szamanki wolno przebrzmiewały w tym zakurzonym, pełnym dawnej chwały grobowcu.

Osoby potrafiące dzięki prostym zaklęciom wyczuć magię czuły na skórze jej oddziaływanie w tym miejscu. Całe pomieszczenie nasycone zostało lekką aurą, a w jej wnętrzu kryły się jaśniejsze iskry wskazujące na zaklęte przedmioty. Stała oparta o trumnę tarcza, drewniana z metalowymi wzmocnieniami, przypominającymi stylizacją barbarzyńskie plemiona. Stał na stojaku metalowy pancerz. Po starciu warstwy kurzu nie dostrzegało się na nim nawet odrobiny rdzy, a piękne zdobienia przyciągały wzrok. Podobnie jak jaśniejąca na sąsiednim stojaku koszulka kolcza. Zrobiono ją z malutkich, misternych kółeczek, a całość była zaskakująco lekka; Bitaan rozpoznał ten metal. Mithril. Znaleźli też broń, której nie ruszył czas.
Krótki miecz miał klingę cieńszą niż zwykłe ostrza, za to wyglądał na wyjątkowo ostry. W następnej nawie na trumnie leżała piękna lekka kusza, rzeźbiona w piękne wzory. Do wymiany w niej była tylko cięciwa. Topór znaleziony przy grobie następnego wojownika promieniował zimnem i chociaż wyglądał prosto, na pewno zaklęto w nim użyteczną magię. Wreszcie wzrok wędrował na kobiecy, skórzany strój. Piękny, nawet jeśli pozornie niezbyt gruby materiał nie zapewniał ochrony.

Hulia’syi objaśniła im co wiedziała o tych przedmiotach i zoferowała, że zanim wyruszą, szamanki plemienia mogą przygotować im cztery lub pięć mikstur. Wystarczyło powiedzieć jakie ich interesują.


Kiedy wybrali już wszystko co chcieli, przywódczyni tutejszej społeczności poprowadziła ich z powrotem na górę, a następnie na zewnątrz. Czekała tam na nich dwójka tubylców, niezwykłych nawet jak na tutejsze standardy. Szamanka zatrzymała się i i wskazała ich.
- Prosiliście o przewodników. To Lon oraz Jiiya. Wskażecie im kierunek, a oni postarają się wybrać dla was trasę z dala od wroga.
Mężczyzna skinął krótko głową. Jego twarz zasłaniała pomalowana na biało maska, wywierająca solidne wrażenie, kiedy patrzyło się przez nią na ciemne oczy. Ciało Lona pokryte zostało tatuażami, jego odsłonięty tors drwił sobie z przeciwników, a ozdoby i fetysze pokrywały większą część ciała. Nie wydawały dźwięków, gdy się poruszały.


Niezwykły pióropusz na głowie kobiety zakołysał się odrobinę, gdy usłyszała swoje imię z ust szamanki. Reszta jej stroju bardzo pasowała do tutejszych standardów. Odzienie stanowiła bielizna, naszyjnik, sandały oraz płaszcz. Na pociągłej, ładnej twarzy miała ostry makijaż, w rysach kryła się drapieżność.


- Chodźcie. Będziemy spali osobno.
Poprowadziła ich, nie czekając na dalsze słowa Hulia’syi, która zdążyła jeszcze dodać, że eliksiry dotrą do nich przed świtem. Dwójka tubylców przekroczyła pomost i weszła w lasek. Niedaleko stąd palono ostatnie zwłoki przeciwników, ale nie czuło się smrodu. Szybko dotarli zresztą do zagospodarowanej jaskini. Zaraz za wejściem znajdowała się komnata z prostymi łóżkami. Było nawet palenisko z odprowadzaniem dymu na zewnątrz.
- Obcy śpią tutaj. Wyruszamy przed świtem - objaśniła.

Mieli jeszcze czas na dokładniejsze przyjrzenie się zdobytym wcześniej przedmiotom, trochę rozmów i odpoczynek...
 
Lady jest offline  
Stary 05-10-2015, 21:27   #38
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Półork utknął w miejscu, którego nie rozumiał z ludźmi, których nie rozumiał i z powodu, którego nie rozumiał. Grupka dziwaków wychowanych w klasztorze jednego boga, została przeniesiona przez innego boga, żeby nie dopuścić do wskrzeszenia jeszcze innego boga. I co on w ogóle robił pośrodku tego wszystkiego? Ani o to nie prosił, ani tego nie pragnął. Perspektywa misji go przerażała a los obcego plemienia, prawdę mówiąc, kompletnie nie obchodził. Chciał się jedynie wydostać z tego miejsca, lecz niestety jedyną możliwością o jakiej słyszał, było odnalezienie świątyni zjawy, która podawała się za boginię. Musiał zatem tam wyruszyć... no, przynajmniej aż nie pojawi się jakieś inne rozwiązanie.
Umrę tu” - przemknęło chłopakowi przez myśl. Postanowił zatem, że przynajmniej nie umrze z pustym żołądkiem i zabrał się do opróżniania stołu.


Grobowiec wywarł na półorku duże wrażenie. W dużej mierze dlatego, że nigdy nie był w żadnym grobowcu i bliskość wszystkich tych zwłok sprawiała, że czuł się nieswój. Zupełnie inaczej niż na polu walki, wśród koboldów do których śmierci sam przyłożył rękę. Tamte trupy nie wzbudzały w nim żadnych emocji, za to przez te czuł ciarki na plecach.
Drugim, bardziej ekscytującym aspektem, były zbroje i broń, które widział. Na tle starych i zniszczonych rupieci, te które były w dobrym stanie wydawały się niemal lśnić w półorczych, bystrych oczach. A Hulia'syi mówiła na uczcie, że może sobie coś wziąć i pójść w swoją stronę. Perspektywa była bardzo kusząca. Czarny napierśnik był najmisterniej wykonanym pancerzem, jaki Alan widział przez całe życie... co w sumie nie znaczyło wiele, bo widział ich bardzo mało. Podszedł do niego, słuchając jednym uchem słów gospodyni.
-Lecz jeśli serca wasze są nieczyste i nie użyjecie rzeczy zabranych także w celu pomocy nam, musicie liczyć się z karą – półork zatrzymał się w pół kroku. Hulia'syi mogła kłamać. Wyobraźnia podesłała jednak chłopakowi wizje upiorów, które miałyby wywrzeć na nim zemstę zza grobu. Zainteresowanie zbroją i ekscytacja zniknęły. Pozostały tylko ciarki.


W drodze do jaskini, gdzie mieli spać, Alan zabrał swoją broń, którą zostawił po walce z gnollami. Jego łuk mógł być pośledniej konstrukcji, ale przynajmniej wiedział jak leży w dłoni i jak mocno mógł go naciągnąć, a topór był naturalnym elementem jego wyposażenia. Narzędzie pracy i ostatni sposób obrony. Ze zdziwieniem półork stwierdził, że miał wielką ochotę w coś go wbić.
Albo w kogoś” - Alan potrząsnął głową, aby odgonić natrętną myśl, która pojawiła się znikąd.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 09-10-2015 o 18:49.
Zapatashura jest offline  
Stary 09-10-2015, 18:43   #39
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Świat Harpagona wracał do normy. Znów była misja, drużyna i jasny cel. Wyraźny podział na złe gnolle i dobrych tubylców i brak wątpliwości, po której stronie się opowiedzieć. Nawet kłótnia z pozostałymi jakoś zbladła i stała się mniej ważna, jakby do strażnika docierało, że w końcu zrozumieją. Dlaczego mieli by nie zrozumieć, w końcu miał rację!
W normalnym świecie Harpagona, bezpiecznym świecie w którym wolał być, póki serce miał złamane i przepełnione dziwnymi uczuciami pewność siebie była bezpieczna, i porządek musiał być.

Leżał teraz do góry brzuchem wpatrując się w sufit. Był zadowolony z nowego miecza, co prawda nieco inaczej wyważonego niż jego poprzedni amnijski gladius, ale za to błyszczącego niestarzejącą się ostrością i doskonale leżącego w ręku. Nie bał się go wziąść. Świat podzielił się na dwa bieguny i tubylcy okazali się - wbrew jego poprzednim obawom - tymi dobrymi. Dlatego nie bał się, że ich drogi mogą się rozejść we wrogi sposób. Doskonały napierśnik, który tak mu się spodobał pewnie weźmie ktoś inny, ale jeszcze sprawdzi rano - czułby się o wiele pewniej w nim, niż w przydziałowej, strażniczej brygantynie.

Teraz najważniejsze to zasnąć. Sen był błogosławieństwem żołnierza, tego każdy uczył się na początku. Jesz i śpisz gdy tylko masz okazję, bo później może długo jej nie być.
Zwłaszcza jeżeli jesteś w środku dzikiej dżungli, a masz dach nad głową, łóżko i zapewnione śniadanie, pomyślał rozbawiony Harpagon i spokojnie zanużył się we śnie, który okazał się być pełen ciemnoskórych nagich piękności. Ci, którzy byli nocnymi łazikami, mogli zobaczyć, że młody strażnik kręci się niespokojnie we śnie, ale z uśmiechu na twarzy widać było że sny ma całkiem przyjemne.

Jest jeszcze dla Ciebie nadzieja Harp!
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 09-10-2015, 22:48   #40
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Bitaan nie mógł się nadziwić nieoczekiwanemu Pytaniu Alana. To bowiem nie było zwykłe pytanie. To było Pytanie. Stało na równi z wątpliwościami dotyczącymi sensu egzystencji, czy też motywów jakimi kierują się bogowie. Było zaś zupełnie nieoczekiwane, bowiem półork nigdy wcześniej wszak nie zdradzał symptomów braku motywacji. Ani razu nie dał znać swojemu najwierniejszemu przyjacielowi, że nie widzi sensu w tej całej przygodzie, w pomaganiu tubylcom i pięknej szamance w potrzebie. Może coś tam na początku przebąkiwał, ale to był słaby głos rozsądku, gdy wszak nie głową, a sercem trzeba było się kierować. I to wielkie, olbrzymie, półzielone serce wszak poszło w pląs...
Bard po prostu nie mógł zrozumieć skąd to Pytanie się wzięło. Został zaskoczony niczym przez przysłowiowego wilkołaka w lesie, ze spuszczonymi spodniami. Dlatego też nie odnalazł w sobie siły by zareagować w odpowiednim momencie. Czuł jednak, że musi odbyć z Alanem porządną rozmowę, w której bohatersko uratuje jego ducha i żądzę przygód, z nienawistnych oków zdrowego rozsądku i instynktu przetrwania.

Z kolei wizyta w grobowcu napełniła Bitaana zadumą. Wyczuwalna aura sprawiała, że atmosfera robiła się podniosła. Tengu mimowolnie stąpał ciszej, a dziób trzymał wyżej. Jego myśli powędrowały w kierunku zmarłych bohaterów. Dalej ponad czas, gdy jeszcze żyli. Zastanawiał się kim byli. Do kogo należała mithralowa koszulka, a któż nosił ten obcisły skórzany strój. Kto bronił swą pierś przed atakami przy pomocy lśniącego napierśnika, a któż zadawał śmiertelne ciosy krótkim mieczem. Zapomniani bohaterowie, których historia i legenda spoczęła na tej ziemi...
Nagle Bitaana olśniło. Wszak ta opowieść czekała, pielęgnowana przez piękną szamankę i jej przodków, właśnie na niego. Na niestrudzonego Tengu, który zrządzeniem losu trafił do egzotycznej dżungli. To mu przypadło w roli podniesienie pochodni i rozjaśnienie ich zapomnianych imion raz jeszcze.

Dlatego też porozmawiał trochę dłużej z kapłanką starając się wywiedzieć więcej na temat poległych herosów. Niestety czas ich gonił, więc zamierzał jeszcze przed snem, a potem nad ranem wypytać ich gospodynię o szczegóły...
 
Jaracz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172