Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2015, 18:04   #124
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Wincenty Kadłubek miał rację.

Przodkowie Polaków stoczyli walkę z armią Aleksandra Macedońskiego to znaczy - z armią, która byłaby armią Aleksandra Macedońskiego, gdyby ten w dość durny sposób nie zmarłby przed podbiciem Arabii i powstrzymaniem podejrzanych kupców przed związaniem spisku, z którym do tej pory borykamy się. No, ale mniejsza o tych kupców. W każdym razie jak wam wiadomo (lub nie) po tym jak Aleksander padochł to po nim przejęli władzę różne bardziej i mniej podejrzane typki (w większości jego bliscy znajomi, jeden to nawet ukradł zwłoku Aleksandra) - jednym z nich był Lizymach. Jak dzielili się tortem to Lizymachowi przypadły dzisiejsze tereny Bułgarii, cupelek europejskiej części Turcji i dalej na północ wybrzeża Morza Czarnego (aczkolwiek tam różnie - miasteczka były bardziej lub mniej niepodległe). Grecy z wybrzeża Morza Czarnego (chodzi tutaj głównie o dzisiejsze wybrzeża Rumunii i Ukrainy) były najeżdżane przez tak zwanych Scytów. "Scytowie" to taki grecki odpowiednik rzymskiego "Germanie" - czyli akcja pod tytułem "zapytajmy kogoś miejscowego jak nazywa się jego lud, a potem nazwijmy tak wszystkich za tamtą naszą granicą". W każdym razie Grecy to też trochę najeżdżali Scytów, ale nigdy nie zdołali dojść do żadnego miasta (choć typowo od schwytanych i torturowanych Scytów wiedzieli, że takie miasta istnieją). Pewnego razu Lizymach zebrał ekipę ("armię Aleksandra Macedońskiego" - no bo wszystkie armie diadochów były armiami Aleksandra Macedońskiego) i w całkiem sporej operacji najechał ziemie Scytów. I tak szedł na północ i północ. Tworzył linie zaopatrzeniowe, ale im dalej był tym mniej wiedzieli o terenie. Po prostu włazili głębiej i głębiej w las. I w sumie to byli całkiem blisko swojego celu - to znaczy jakiegokolwiek większego miasta, które mogliby podbić (a pewnie by podbili, bo byli twardzi). Niestety byli już tak głęboko za "liniami frontu", że zupełnie stracili orientację, a ich zwiadowcy i zaopatrzeniowcy byli mordowani. Słowianie/Scytowie nie wydali żadnej walnej bitwy co mocno poirytowało Lizymacha. W końcu jednak dotarli do miejsca gdzie była całkiem sporej wielkości polana i stała armia. Morale armii hellenistycznej skoczyło w górę i przystąpili do ataku tylko, żeby dość szybko zorientować się, że zaatakowali kukły, a ich tyły z resztkami zaopatrzenia zostały splądowane przez Słowian/ Scytów. Lizymach nakazał się ufortyfikować, ale niewiele to zmieniło, bo nawet wtedy nie wydano żadnej bitwy. Lizymach i jego ludzie byli otoczeni głęboko w lesie, o którym nie mieli żadnego pojęcia. Po kilku dniach wódz słowiański Lech zaproponował rozejm, żeby inwazja zabrała co mieli do zabrania w troki i wycofała się na południe. No i żeby już nie atakowali. Oczywiście grekojęzycznym barbarzyńcom nie można było ufać i sam Lizymach nie miał nic przeciwko temu, żeby najeżdżano i palono w dalszym ciągu przygraniczne posiadłości scytyjskie. Nie było już jednak więcej inwazji.

Wincenty Kadłubek miał również rację i w innych kwestiach.
Rasistowscy niemieccy fanatycy nazywający siebie historykami nie mają racji.


Wincenty Kadłubek korzystał z różnych źródeł, które zaginęły w między czasie - w szczególności niemieccy barbarzyńcy lubowali się w niszczeniu i dewastowaniu obcych kultur i przypisywaniu sobie cudzych zasług dlatego teraz jest jak jest.
 
Anonim jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem