Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2015, 22:01   #93
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Nad górami wstawał świt. Żołnierze siedzieli na kamieniach i pomagali sobie wzajemnie zakładać opatrunki, kontraktorzy i Pakistańczycy przeszukiwali pobojowisko, paramedyczka dokonała triażu i opatrywała najciężej rannych. Hastings wydzwaniał niemal bez przerwy, ale Lance nie mógł udzielić mu satysfakcjonujących odpowiedzi. Nie, nie miał Newporta. Nie, nie wiedział gdzie jest. Nie, nie miał amunicji, tak, był ranny, tak, miał świadomość, że przełożony dobierze mu się do dupy jak czegoś na cito nie wymyśli. Styx zakończył rozmowę, zebrał swoje zabawki z pobojowiska i poszedł porozmawiać z dowódcą Marines.

- Sierżancie, do Afganistanu niedaleko – Lance zwrócił się do Dobsona – ten teren prawdopodobnie był obserwowany z satelity albo przez jakiegoś drona. Może dacie znać do bazy w Asadabadzie czy w Bagram, może coś mają i podzielą się intelem. Newport nie mógł zniknąć, a do miasta nie poszedł, bo znalazła by go pakistańska armia – kontraktor podzielił się pomysłem.
- Zaraz się z nimi połączę. Jak coś widzieli, to będziemy potrzebowali grupy poszukiwawczej. Teraz z powodu strat mam za mało ludzi, więc postaram się ustalić z dowództwem, żeby was wynajęli na ten wypad. Przydacie się, a trzeba działać szybko. To nie Nowy York, żeby można było urządzać sobie zwiedzanie. Dyplomata może się tu łatwo zgubić a nie jest szkolony w survivalu.
Dobson poszedł w kierunku śmigłowca, zostawiając kontraktora pogrążonego w rozmyślaniach.
„Jeremy, gdzieś ty polazł? Żeby cię znaleźć potrzebujemy psów, albo jakichś indiańskich tropicieli. Albo pakistańskich…”
Chwilę później Styx już gadał przez tłumka z Pakolami. – Tropiciel, jakieś ślady, człowiek nam zginął… żyje, ale nie możemy go znaleźć, to jeden z naszych. Macie kogoś, kto urodził się na terenach plemiennych i potrafi czytać ślady w górach? Może ocenić co się tutaj stało i jak nasz przyjaciel zniknął? - albo nowoczesna technika, albo jakiś pastuch nam pomoże w poszukiwaniach. Oby skutecznie. A na drugi raz nie należy ufać Marines w kwestii ochrony osobistej. Newportowi zresztą też nie.
- Panie Vernon? – kobiecy głos wyrwał Lance’a z rozmyślań – Panie Vernon, gdzie jest Jeremy?
- Nie wiem
- odparł kontraktor blondynce. -Rozdzieliliśmy się podczas strzelaniny. Pewnie się gdzieś ukrył. Proszę zapytać Marines, może coś widzieli.
- Nie widzieli, a to pan jest wynajęty do jego ochrony.
- Byłem, jeśli chodzi o ścisłość. Zwolnił mnie z obowiązków wczoraj wieczorem. Jednak proszę się nie martwić, tworzymy grupę poszukiwawczą, mamy sprzęt, pomoc armii pakistańskiej, więc niebawem go znajdziemy.

A przynajmniej dobrze jest tak myśleć.

P rozmowie z narzeczoną dyplomaty Lance zajął chwilę paramedyczce, prosząc żeby zerknęła na jego rany. Z jego bokiem nie było najlepiej, ale to już wiedział i bez fachowej opinii. Musiał być w jak najlepszej kondycji, aby móc biegać po górach szukając paczki. Podczas opatrywania zadzwonił do Hastingsa.
- Marines będą nas potrzebować do SAR. Nie dałoby się wyprosić od Pakoli choć dwóch samochodów? Nie będziemy przecież zasuwać po tych górach piechotą, tak nigdy nie znajdziemy pryncypała. Transport znacznie zwiększy nasze szanse. Major obiecał zająć się sprawą, choć nie wiedział, czy jego koneksje sięgają tak daleko.
Kontraktorowi pozostawała ostatnia sprawa – amunicja. Z tą jednak nie było problemu, w końcu miał Kałasznikowa, najbardziej popularny karabin w tym regionie. Szybko sprywatyzował kilka magazynków, które były w posiadaniu rebeliantów/terrorystów.
 
Azrael1022 jest offline