Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2015, 14:38   #6
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Zrobiło się jakby chłodniej, a mżawka przeszła w drobny deszcz. Janvier poszedł zadzwonić do jednego z barów, które mieściły się przy placu Blanche. W chwilę potem nadjechała taksówka wioząca lekarza rejonowego.
— Może pan rzucić okiem, doktorze, ale niech pan nie zmienia położenia ciała. – powiedział Moutier, który z racji swego doświadczenia i temperamentu przejął rolę prowadzącego.
Tony miał czas na zrobienie kolejnych zdjęć.
Lekarz schylił się, dotknął przegubu i piersi leżącej.
- Nie ulega wątpliwości, że ona nie żyje. – powiedział, po czym obojętnie, wyprostował się i czekał, jak inni.

Dodier biorąc sobie za pomocników dwóch mundurowych policjantów zaczął przeszukiwać pobliskie śmietniki w poszukiwaniu torebki.
— Idziesz? — odezwała się kobieta, która trzymała męża pod rękę i której zrobiło się zimno.
— Zaczekaj jeszcze trochę.
— Niby na co?
— Nie wiem. Oni na pewno będą coś robić.

Moutier zwrócił się do nich.
— Czy państwo podali swoje nazwisko i adres?
— Tak, temu panu.

Wskazali na jednego z mundurowych, który właśnie grzebał w koszu na śmieci.
— O której państwo znaleźli ciało?
Wymienili spojrzenia.
— Wyszliśmy z kabaretu o trzeciej nad ranem.
— Pięć po trzeciej —
sprostowała kobieta. — Popatrzyłam na zegarek, kiedy odbierałeś rzeczy z szatni.
— Nieważne. Żeby dojść tutaj, wystarczyło trzy, cztery minuty. Mieliśmy właśnie okrążyć plac, kiedy zobaczyłem jasną plamę na chodniku.
— Czy ona już nie żyła? –
spytał Moutier.
— Przypuszczam, że nie. Nie ruszała się.
— Pan jej nie dotykał?

Mężczyzna pokręcił przecząco głową.
— Wysłałem żonę, żeby zawiadomiła policję. Na rogu bulwaru Clichy jest skrzynka alarmowa. Wiem o tym, bo mieszkamy o kilka kroków stąd, przy bulwarze Batignolles.

Pomimo poszukiwań nigdzie w koszach, ani w pobliżu placu nie znaleziono torebki dziewczyny.

Kiedy Tony Lebret zrobił zdjęcia, doktor mógł już odwrócić ofiarę na plecy. Odsłonięta teraz całkowicie twarz wyglądała jeszcze młodziej.
— Co było przyczyną zgonu? — zapytał Moutier.
— Złamanie podstawy czaszki.
Lekarz trzymał rękę we włosach zmarłej.
— Uderzono ją w głowę czymś bardzo ciężkim: młotkiem, kluczem francuskim, ołowianą rurą — skąd mogę wiedzieć? Przedtem bito ją po twarzy, wygląda na to, że pięścią.
— Czy może pan w przybliżeniu określić godzinę zgonu?
— Moim zdaniem, między drugą a trzecią rano. Po sekcji będzie to można określić dokładniej.


Wkrótce zjawiła się również karetka z Instytutu Medycyny Sądowej. Ludzie czekali tylko na znak, aby wrzucić ciało na nosze i odjechać w kierunku mostu Austerlitz.
— Zabierajcie ją — westchnął Moutier.

Gdy karetka odjechała, a małżeństwo które znalazło ciało oddaliło się do domu, na Placu Vintimille zrobiło się zupełnie cicho i jedyne co było słychać, to krople coraz gęściej padającego deszczu.
Ciszę przerwał Janvier.
— Przekąsimy coś? – spytał stawiając kołnierz płaszcza i kuląc się przed deszczem.

Propozycja wydawała się kusząca. Nawet jeśli nie byli głodni, to padające z góry krople nie zachęcały do pozostawania na placu.
W pobliżu przy placu Blanche znajdował się bar. Jeszcze czynny, jak wiele tego typu paryskich przybytków.

Weszli wszyscy z wyjątkiem Tony’ego, który pojechał do redakcji „Le Figaro”, by zdjęcie i artykuł w sprawie morderstwa ukazał się w porannym wydaniu, no i jeszcze miał zrobić odbitki.

Janvier zamówił zupę cebulową i oddał się jedzeniu. Senność odeszła od niego całkiem.
Za barem rząd butelek kusił swą zawartością.
Przy sąsiednim stoliku dwie kobiety jadły kwaszoną kapustę. Prostytutki, obie w wieczorowych sukniach. Margot przyglądał im się uważnie, jakby chciał wyłapać najdrobniejsze nawet różnice między nimi a ofiarą.
— Zachodzę w głowę, kim ona może być — mruknął po dłuższej chwili Janvier. — Wieczorową suknię wkłada się tylko do teatru, do kabaretu albo na jakieś przyjęcie.

Wszyscy chyba myśleli o tym samym. Coś się tu nie zgadzało. Towarzyskie zebrania, na które wkłada się strój wieczorowy, nie zdarzają się tak często, zresztą rzadko można tam zobaczyć suknię tak tanią i sfatygowaną, jaką miała na sobie nieznajoma.

***

Było wpół do piątej, kiedy dotarli do Instytutu Medycyny Sądowej. Doktor Paul Garrel, który dopiero co nadszedł, z papierosem przylepionym do dolnej wargi, jak zawsze, kiedy miał zabrać się do roboty, wkładał właśnie biały fartuch.
— Obejrzał ją pan, doktorze? – spytał Moutier.
— Rzuciłem okiem.
Nagie ciało leżało na marmurowym blacie. Dodier odwrócił wzrok.

Doktor wciągnął gumowe rękawice i rozłożył narzędzia na emaliowanym stole.
— Państwo zostają? – spytał.
Na sąsiednim stole leżało ubranie dziewczyny, a także jeden but.
 
Tom Atos jest offline