Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2015, 19:00   #37
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Dlaczego? - spytał nieoczekiwanie półork. A po krótkiej chwili stwierdził, że jego pytanie chyba nie jest szczególnie składne, więc poprawił się: - dlaczego miałbym wam pomóc?
Zaklinacz słysząc te słowa, spojrzał na Alana i wzruszył ramionami.
- Możesz uznać, że te przedmioty zgromadzone po obcych w tej osadzie, które ty dostaniesz podczas ich podziału między nas, będzie zapłatą za twą pomoc. Proste… nieprawdaż?
Valeriusowi niespecjalnie co prawda zależało na obecności Alana w drużynie, ale cóż… zawsze to dodatkowy cel dla strzał wroga.
Półork wysłuchał co miał do powiedzenia zaklinacz, ale tylko pokręcił głową i czekał na odpowiedź gospodyni.
Hulia’syi przesunęła swoje niezwykłe spojrzenie na Alana. Wyglądało to tak, jakby przenikała wzrokiem jego zieloną skórę.
- Nie musisz nam pomagać - powiedziała. - Wydawało mi się jednak, że nasze cele są zbieżne z waszymi. Ja nie mogę jednak ofiarować więcej od tych kilku przedmiotów i swojej magii. Być może nie jest to najwyższa nagroda. Mógłbyś nawet ją zabrać i mimo tego odejść w swoją stronę. Jedzcie. Przekażę innym, aby przygotowali komnatę bohaterów. Wykorzystam także swoją wiedzę, aby móc powiedzieć wam więcej o tym, co tam pozostało.
Wstała i wyszła, pozostawiając ich samych ze stołem pełnym jedzenia i picia.


Dawno już skończyli jeść, spraw do omawiania także nie było wiele, także pozostawało im cierpliwie lub mniej cierpliwie czekać. Z tarasu widać było całą dolinkę, oświetloną wieloma magicznymi światłami i chmarami świetlików wędrujących chaotycznie we wszystkie strony. Wioska uspokajała się już, pośpiech zastępywało lizanie ran. Panowała też cisza, wypełniana dźwiękami natury.

Szamanka wróciła po dłuższym czasie, każąc im iść za sobą. Poprowadziła w dół, wgłąb zaskakująco dużego budynku. Okazywało się, że z zewnątrz nie było widać większej jego części, wykorzystuącej naturalne lub wydrążone jaskinie. Szli ciągle w dół, czując jak narasta otaczająca ich wilgoć. Zrobiło się chłodniej, aż dotarli do korytarza prawie pozbawionego światła. Hulia’syi wyczarowała magicznie promieniującą kulę i poprowadziła do znajdujących się na końcu drzwi, otwierając je i zapraszając ich do środka. Do komnaty bohaterów, jak ją nazwała.

Pomieszczenie wyglądało jak grobowiec i musiało nim być. Przy ścianach wyżłobiono nawy, na których stały kamienne trumny pokryte wypłowiałymi malunkami. Obok nich lub na nich stały i leżały rzeczy zmarłych. Pokryte rdzą pancerze, zbutwiałe włócznie, wyszczerbione miecze, skorodowane buławy. Większość tego była stara i źle zakonserwowana, lecz większość nie znaczy wszystko. Kilka przedmiotów przykuwało spojrzenie. Niektóre wykonaniem, inne faktem pozostania w dobrej formie. Część broni wymagała jedynie wymiany styliska czy naostrzenia, niektóre zbroje potrzebowały prostych zaklęć naprawczych.
- Ostatni z nich przyrzekł, że duchy nie będą miały nic przeciwko, gdy ich zbroje i oręż zostaną użyte, kiedy nasz lud znajdzie się w potrzebie. Możecie zabrać stąd co chcecie, lecz jeśli serca wasze są nieczyste i nie użyjecie rzeczy zabranych także w celu pomocy nam, musicie liczyć się z karą - słowa szamanki wolno przebrzmiewały w tym zakurzonym, pełnym dawnej chwały grobowcu.

Osoby potrafiące dzięki prostym zaklęciom wyczuć magię czuły na skórze jej oddziaływanie w tym miejscu. Całe pomieszczenie nasycone zostało lekką aurą, a w jej wnętrzu kryły się jaśniejsze iskry wskazujące na zaklęte przedmioty. Stała oparta o trumnę tarcza, drewniana z metalowymi wzmocnieniami, przypominającymi stylizacją barbarzyńskie plemiona. Stał na stojaku metalowy pancerz. Po starciu warstwy kurzu nie dostrzegało się na nim nawet odrobiny rdzy, a piękne zdobienia przyciągały wzrok. Podobnie jak jaśniejąca na sąsiednim stojaku koszulka kolcza. Zrobiono ją z malutkich, misternych kółeczek, a całość była zaskakująco lekka; Bitaan rozpoznał ten metal. Mithril. Znaleźli też broń, której nie ruszył czas.
Krótki miecz miał klingę cieńszą niż zwykłe ostrza, za to wyglądał na wyjątkowo ostry. W następnej nawie na trumnie leżała piękna lekka kusza, rzeźbiona w piękne wzory. Do wymiany w niej była tylko cięciwa. Topór znaleziony przy grobie następnego wojownika promieniował zimnem i chociaż wyglądał prosto, na pewno zaklęto w nim użyteczną magię. Wreszcie wzrok wędrował na kobiecy, skórzany strój. Piękny, nawet jeśli pozornie niezbyt gruby materiał nie zapewniał ochrony.

Hulia’syi objaśniła im co wiedziała o tych przedmiotach i zoferowała, że zanim wyruszą, szamanki plemienia mogą przygotować im cztery lub pięć mikstur. Wystarczyło powiedzieć jakie ich interesują.


Kiedy wybrali już wszystko co chcieli, przywódczyni tutejszej społeczności poprowadziła ich z powrotem na górę, a następnie na zewnątrz. Czekała tam na nich dwójka tubylców, niezwykłych nawet jak na tutejsze standardy. Szamanka zatrzymała się i i wskazała ich.
- Prosiliście o przewodników. To Lon oraz Jiiya. Wskażecie im kierunek, a oni postarają się wybrać dla was trasę z dala od wroga.
Mężczyzna skinął krótko głową. Jego twarz zasłaniała pomalowana na biało maska, wywierająca solidne wrażenie, kiedy patrzyło się przez nią na ciemne oczy. Ciało Lona pokryte zostało tatuażami, jego odsłonięty tors drwił sobie z przeciwników, a ozdoby i fetysze pokrywały większą część ciała. Nie wydawały dźwięków, gdy się poruszały.


Niezwykły pióropusz na głowie kobiety zakołysał się odrobinę, gdy usłyszała swoje imię z ust szamanki. Reszta jej stroju bardzo pasowała do tutejszych standardów. Odzienie stanowiła bielizna, naszyjnik, sandały oraz płaszcz. Na pociągłej, ładnej twarzy miała ostry makijaż, w rysach kryła się drapieżność.


- Chodźcie. Będziemy spali osobno.
Poprowadziła ich, nie czekając na dalsze słowa Hulia’syi, która zdążyła jeszcze dodać, że eliksiry dotrą do nich przed świtem. Dwójka tubylców przekroczyła pomost i weszła w lasek. Niedaleko stąd palono ostatnie zwłoki przeciwników, ale nie czuło się smrodu. Szybko dotarli zresztą do zagospodarowanej jaskini. Zaraz za wejściem znajdowała się komnata z prostymi łóżkami. Było nawet palenisko z odprowadzaniem dymu na zewnątrz.
- Obcy śpią tutaj. Wyruszamy przed świtem - objaśniła.

Mieli jeszcze czas na dokładniejsze przyjrzenie się zdobytym wcześniej przedmiotom, trochę rozmów i odpoczynek...
 
Lady jest offline