Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2015, 19:23   #612
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
No to udało się dogonić zbiega i co najważniejsze, ma przy sobie nadal to, co ukradł. Zabawne, skąd takie zielone małe coś wiedziało, co i komu ukraść. Chociaż podobno małe zielone są zdolne do rzeczy, których nikt by się po nich nie spodziewał. Tak czy siak, papużkowy radar wykrył zbiega, a po chwili stało się jasne, że odzyskanie Hell Light będzie formalnością. Zielony co prawda potrafił ukraść sejmitar, ale nie potrafił nim władać. Cóż, tak już bywa, niektórzy czasem za wszelką cenę chcą zdobyć coś, co nie jest im przeznaczone i kiedy już położą na tym swoje łapska, okazuje się, iż nie mają pojęcia jak władać swoją zdobyczą. Ile razy w dziejach dochodziło przez takich do tragedii? Na szczęście tym razem na miejscu były odpowiednie osoby, by w porę powstrzymać zielonego szaleńca. Kiti pilnowała drzwi, a Dirith rozprawił się z zielonym natrętem, tak, żeby nikomu już życia nie zatruwał. Praktycznie była to kwestia jednego wprawnego ciosu. Walka przypominała raczej starcie drowiego skrytobójcy z dzieckiem na ulicy, które podniosło patyk z ziemi i zaczęło nim wymachiwać. Tyle w temacie.

Kiedy już akcja została zakończona i zielony padł trupem, Hell Light mógł wrócić pod wasze skrzydła. Nic się nie zmienił, ot, był sobie sejmitar. Nie wyglądał ani na zadowolonego, ani na rozczarowanego biegiem wydarzeń. Było mu raczej obojętne to całe zamieszanie. Ot, jak sejmitar. Wystarczyło zapamiętać zapach zielonego, co nie było szczególnie trudne ani skomplikowane, no i ruszać na poszukiwania jego pana. Papużka mamrotała sobie coś pod nosem, siedząc na półce i kiwając się na boki. Postanowiliście opuścić przybytek, i najlepszym wyjściem była ewakuacja przez okno, co nie było zbyt trudne dla tygrysa ani wilka. Tak więc zrobiwszy ogólną rozróbę, opuściliście póki co katedrę. Ludzie w mieście zwrócili uwagę na kłęby dymu wydobywające się z katedry i na ulicach panowało ogólne poruszenie związane z tym, choć fakt, iż dym zanikał, ograniczył wybuch paniki. Po prostu, ludzie nie rzucili się jeszcze do ewakuacji straganów z ulic ani dobytku z domów, ale zatrzymywali się na ulicach, gapili się i komentowali.

Co z papużką? A Może By Tak ją przywłaszczyć? A Może By Tak lepiej nie paradować po mieście w towarzystwie wrzaskliwego ptaka, na pewno znanego tutejszym mieszkańcom? Trop jest w miarę świeży... Ekhym, świeży to złe słowo. Mocny brzmi lepiej. W miarę idzie odnaleźć. Co ciekawe, zielony przemykał przez miasto głównie bocznymi uliczkami, co ułatwia wam zadanie. Pewnie w tych stronach zielonych, drowy i podejrzane wilki są delikatnie proszone o nie paradowanie głównymi, wizytowymi ulicami miast. Tym lepiej w sumie. Udaje się wam dotrzeć do celu bez zbędnych komplikacji. Celem jest spora posiadłość, na pewno należąca do kogoś bogatego. Posiadłość nie jest strzeżona, ale nie wygląda na melinę, do której można wejść przez okno i nikt nie będzie ku temu protestował. Posiadłość ma sześć pięter, balkony. Chyba również piwnice. Niestety znajduje się w dość bogatej i ładnej dzielnicy i jest na widoku. Po ulicach w sąsiedztwie budynku łażą ludzie i stoją tam stragany, więc ciężko raczej z akcją „hop przez okno”.

* * *
Uwagę Veriona przykuł nagły ruch w strefie widzianej jego oczami. Mimo że nie dał po sobie tego znać, Lavender zdawał się również zauważyć nieoczekiwanych gości. Dwie istoty, wiele kilometrów tam w dole, przemierzające plan materialny niczym hieny podążające za stadem w którym zwęszyły ranne zwierzę.
„Podążają za nim!” – pomyślał zaniepokojony Verion.
As long as a single one of us stands...
We…
Are…
Było to dość nietypowe. Dwa. A reszta…. Gdzie jest reszta? Timewalker zdawał się póki co nie zauważać ich ani nimi nie interesować. Zresztą zdawał się nie interesować niczym, poza zwracać uwagi na nic poza swoją nieposkromioną żądzą mordowania i pozbycia się całego tego męczącego towarzystwa, które go prześladowało.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline