-
Jak kraść to miliony! Brać wszystko nie dając nic w zamian! To powinna być nasza dewiza, jak chcemy coś znaczyć na tym morzu nie możemy się cackać. - rzekł Luke do załogi
Następnie w odpowiedzi na to co powiedział kapitan:
-
W sumie racja szefie, zobaczymy co będzie i wtedy zdecydujemy.
Lekko go zaskoczyło wycofane podejście Culliford'a odnośnie marynarki ale zrzucił to na karb jego funkcji i dyplomacji jaką musiał się wykazywać. Ta zawsze była obca Sandersowi gdyż walił prosto z mostu to co miał do powiedzenia. Natomiast co do nienawiści Roberta do Światowego Rządu i Marynarki to był jej pewien jak tego, że po nocy wstaje nowy dzień. Przecież ta "miłość" połączyła ich znajomość.....
---------------------------------------------------------------------------------------
Luke będąc świeżo upieczony władającym wiedział, że nim wyruszy w swą wyprawę musi nabrać wprawy w panowaniu nad swoją mocą. Spędził nad tym dokładnie okrągły rok, trenując ile tylko miał sił w rękach i nogach. Miał dobrą motywację więc nie było mowy o marudzeniu i oszczędzaniu. Później z perspektywy czasu zauważył, że nie tylko jego motoryka i moc władania się zwiększyła ale także jego psychiczne zdolności. Mimo, że nie wyglądał a zwłaszcza nie zachowywał się to po tym roku, który dał mu w kość, mógł wprawdzie powiedzieć o sobie, że nie jest już dzieciakiem.
Dopiero ukończywszy trening starał się zaciągnąć na jedną z pirackich łajb. Jednak to też nie okazało się takie łatwe. Możliwe, że miał też złe podejście... w końcu nie każdy kapitan chce przygarnąć jakiegoś łebka, który wchodzi do karczmy i wydziera się, że jest JM na 100% i chce zostać piratem. Gdy to nie podziałało młody Sanders stwierdził, że czas przejść od słów do czynów i dopiero jak wywinie jakiś numer "białym mundurom" to wtedy zwróci na siebie piracką uwagę. I gdy już zamierzał za pomocą paru kamyków zatopić jeden z mniejszych statków marynarki dostrzegł, że własnie Culliford, którego już widział w knajpie bacznie mu się przygląda. Po chwili zaczął kręcić głową. LJ lekko wzburzony miał zamiar mu wszystko wytłumaczyć i zakrzyczeć go ale na szczęście kapitan wyjaśnił mu, że to nie tędy droga i że on równie źle życzy wrogom Luke'a i ma plan.
Ma plan jak im dopiec i jak uczynić ze "swoich" piratów tych najlepszych i niepokonanych.
Trafił w czuły punkt młodzieńca. Przecież własnie dla takich marzeń żyje ten chłopiec. Kapitan zaproponował miejsce na swojej łupince, Sanders zastrzegł, że bardzo chętnie dopóki będzie to pomagało mu w odnalezieniu swojego ojca. Kiwnęli głowami i przybili Sztamę!
---------------------------------------------------------------------------------------
Syna Johna Sanders'a z rozmyślań o przeszłości oderwała dalsza przemowa Roberta, w odpowiedzi na nią rzucił tylko swoje ulubione:
-
Aye, aye captain!. - po czy z wyciągniętym językiem wyszczerzył się do Culliforda
-
No a teraz dla panie w pierwszym rzędzie.... - oparł się o burtę i zaczął żwawo grać:
https://www.youtube.com/watch?v=nDXkd2NyCCE
Po 30 sekundach bojąc się jakiegoś fizycznego ataku ze strony pani bosmann przestał i rzucił uśmiechnięty:
-
Dobra, dobra żartowałem! - ależ miał dzisiaj dobry humor, w końcu ruszył w swoją wymarzoną wyprawę.
-
To może ten stary hicior? Dawajcie znacie go wszyscy! - zakrzyknął do załogi i zaczął grać....
https://www.youtube.com/watch?v=6dloTlynvlI&list=PLTTwQve9aFMal83lexAzCbad R9SX_iOIf&index=3
.... i grał długo a grałby jeszcze dłużej ale został wyrwany przez ruch jaki zauważył na morzu.
Razem z resztą załogi skupił się na nim. Gdy zauważył dokładne rozmiary łajby, rzekł niedbale:
-
Takie coś to ja mogę tymi - tutaj wyciągnął parę kamieni, którymi nie tak dawno chciał zatapiać statki marynarki -
kamieniami zatopić. To jak szefie? Spróbuj zagadać a potem ładujemy w niego?