Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2015, 10:39   #49
AdiVeB
 
AdiVeB's Avatar
 
Reputacja: 1 AdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumny
Następnego ranka po tym całym syfie w knajpie Gordon obudził się bardzo wcześnie. Nie mógł już spać, chciał czym prędzej ruszyć do szeryfa. Usiadł na łóżko i odpalił papierosa, to była jego chwila spokoju, wtedy miał czas na myślenie, planowanie i wspomnienia. Już tyle lat jest w drodze, tyle lat że nawet nie pamięta jaki miał byc tego cel, co chciał osiągnąć. Podczas „służby” z Esteban’em wszystko było proste, celem było zabijanie maszyn, nieważne jakimi środkami, jakimi ofiarami. Przyjęcie zlecenia, wykonanie i zapłata – wymuszona lub nie... najczęściej wymuszona, krwawa zapłata...

Ok. 10 lat wcześniej...

- Kurwa... – rzucił Gordon zdenerwowany do swego przełożonego – rozpierdoliliśmy Jugg’a doszczętnie... nic z niego nie wyciągniemy, zmarnowaliśmy na niego zbyt dużo, nie wyjdziemy na plus przy tym zleceniu Eddy...
- Spokojnie – zaśmiał się Esteban zwołując gestem ręki swój oddział najemników – wybebszcie z blaszaka co się da...
- Dziękujemy! Tak bardzo wam dziękujemy! – doszedł do nich okrzyk radości szeryfa miasteczka, który zmierzał w ich kierunku – Jesteście bohaterami!
- Hmpf... – parsknął pod nosem Gordon spoglądając na Eddy’ego
- Szeryfie, proszę nie brać tego osobiście ale... – zwinnym ruchem wyciągnął pistolet i zastrzelił szeryfa
- Co do... – Gordon stał jak wmurowany
- Sam powiedziałeś że nie wyjdziemy w tym zleceniu na plus Gordie
- Ale nie to miałem na myśli...
- Czemu? To podwójne zwycięstwo... ograbimy tę mieścinę i spalimy ją... nikt się nie dowie, bo zabijemy każdego, ktokolwiek tu zajdzie stwierdzi że to robota maszyn – kiwnął głową do swoich najemników – Zastrzelić wieśniaków... zapakować wszystko co jest potrzebne albo co można sprzedać i spalić tę pierdoloną dziurę! – ruszył do domu szeryfa z zamiarem przeszukania go Esteban, po drodzę strzelając jeszcze do dwóch mieszkańców uciekających z jednego z domów.
- To szaleństwo! – ruszył za nim Walker, chwytając go za ramię.
- Kwestionujesz moje rozkazy żołnierzu? Nie zapominaj kto tu rządzi! – w oczach Esteban’a pojawił się gniew i rozgoryczenie – będziesz mi prawił morały? Uratowałem twoje nędzne życie, wychowałem cię, zrobiłem z ciebie prawdziwego wojownika a ty co... kilku wieśniaków ci szkoda? I tak za tydzień albo dwa byliby martwi... Moloch przejeżdża tędy regularnie... wyświadczyliśmy im przysługę!
- Nie zaakceptuję tego...
- Zaakceptujesz... to rozkaz! – kiwnął głową w stronę kilku kolejnych uciekinierów zmierzających w stronę autostrady – Pokaż że jesteś moją prawą ręką Gordon...

Walker stał przez chwilę jak wryty, coś w nim w tamtej chwili pękło, jakaś część jego po prostu umarła... chwycił karabin i wystrzelał każdego wieśniaka jakiego w tamtej chwili widział. Eddy zaśmiał się i poklepał swojego kamrata po ramieniu po czym krzyknął głośno do reszty, która w najlepsze grabiła i zabijałą każdego:
- Streszczajcie się panowie! Puśćcie tę dziurę z dymem! Ruszamy dalej!



Gordon skończył palić papierosa, ten dzień często go nawiedzał, to był dzień, w którym z zabójcy maszyn stał się zwykłym mordercą. Później poszło z górki... z każdą kolejną wioską, osadą, miasteczkiem było łatwiej. Jednak z czasem zrozumiał... zrozumiał że tak nie mogło być. Prędzej czy później spotka ich za to kara. Czasami zastanawiał się czego miał na rękach więcej... oleju maszynowego czy ludzkiej krwi... z całą pewnością mógł tylko stwierdzić że i jednego i drugiego było dużo...

Rozmyślał tak, pakując się, zbierając swój sprzęt do wyprawy. Stwierdził że weźmie wszystko. Nie wiadomo co może się przydać i na co tak naprawdę trafią. Spakował się i ubrał. Założył czyste, suche ciuchy zapasowe, te brudne i mokre od podróży zostawił do prania. Gordon odział się, podszedł do łóżka i kopnął delikatnie David’a by go obudzić:
- Wstawaj śpiąca królewno! Nadszedł nowy piękny dzień... idę do szeryfa, a ty się jakoś ogarnij i dołącz, wyglądasz fatalnie...

Jak powiedział tak zrobił. Ruszył leniwym krokiem, objuczony sprzętem na dół knajpy. Na przywitanie kiwnął głową w stronę Jack’a i rzucił:
- Trzymaj nam te pokoje jeszcze.

Kiedy doszedł do posterunku zauważył jak ekipa łowiecka już się pakuje. Był z nimi Lynx, w sumie czemu nie. Chłop miał doświadczenie bojowe i mógł się przydać. Rzucił swoje toboły na wóz, torbę i granatnik. Karabin zatrzymal przy sobie przewieszony przez ramię. Skinięciem głowy przywitał się z Lynx’em i resztą:
- Zaczekamy jeszcze chwilę na Brennan’a i wtedy możemy ruszać... – spojrzał po kolei na wszystkich i to co mieli przy sobie – Hmm... jak tam wczoraj? Spokojnie spędziliście resztę wieczoru? - spojrzał na Nico.
 

Ostatnio edytowane przez AdiVeB : 08-10-2015 o 08:55.
AdiVeB jest offline