Kiedy do uszu Bolesława dotarły kolejne wieści jak i kalumnie udał się osobiście na plac wioski. Ubrany w przednie złotogłowia, na najlepszym i najdroższym koniu wjechał w chwale i ze świtą wielką jak na króla przystało.
- Poddani! - wykrzyknął. - Zabito kolejnego parobka z mojego królestwa! Na dodatek ktoś okrzyknął mnie zdrajcą i chciał zabić! Panno Fiono! To przecież zamach stanu, tego się nie wybacza. Jednak ja - w swej łaskawości - wybaczę. Gdzie byliście tej nocy, co robiliście? - zadał ostro pytanie. |