Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2015, 21:09   #12
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Powoli otworzył sklejonę ropą oczy. Drewniane belki sufitu karczmy wyglądały na przeżerane przez czarną pleśń. Krieg odkaszlnął głucho, po czym przysiadł na twardym sienniku przeciągle ziewając. Mógłby przysiądz, że nie zmrużył w nocy oka na dłużej niż kilka minut. Pociągnął głęboki łyk z leżącego obok bukłaka i znów zakopał się w grubą warstwę kocy i futer, zamykając oczy.
- Nie zostawiaj mnie… - Cichy szmer ledwie musnął jego twarz. - Zabij… ale nie zostawiaj… - Głos niziołka stawał się coraz bardziej rozpoznawalny. - Nie zostawiaj. - Teraz już wyraźny, jakby Noma stał zaraz obok. Krieg zerwał się zrzucając z siebie futra. Był rozpalony, a mimo to po jego karku spływał zimny pot. Schował twarz w dłoniach oddychając głęboko.
- Musiałem… - Wyszeptał. - Musiałem, pieprzony pokurczu. - Dodał już głośniej próbując dodać sobie animuszu. Naciągnął na siebie suche już spodnie i przysiadł przy otworze doprowadzającym ciepłe powietrze do pokoju. Echa wczorajszej nocy wciąż pojękiwały w rogach małej izby, którą wynajmował na piętrze “Trzech Koron”.
Noma nie żył. Brutalnie rozszarpany przez to… coś, razem z resztą swojego pieprzonego gangu. Niski pajac zabrał do grobu dług Kriega. Mężczyzna myślał nad tym rozmarowując po obitych żebrach maść, którą dostał od dzielnicowego konowała.
Problemy Kriega właśnie rozmyły się. Nie potrzebował już Edmunda, mógł mieć głęboko w rzyci Holsta i jego misję bronienia uciśnionych. Uśmiechnął się pod nosem na tą myśl. Biedota Panie Holst zawsze zadba sama o siebie. Spojrzał na swoje spracowane ręce. Ulica ostatnie czego potrzebuje to bogatego patrona, który sypnie złotem i rozwiąże jej problemy. Zawsze na świecie musi być ktoś, kto tapla się w rynsztoku, ktoś na kogo mogą wskazać pozostali i powiedzieć, to jest ten zły. To jest ten, któremu się nie udało.
Holst ich potrzebował. Potrzebował Kriega bardziej niż sam sobie zdawał z tego sprawę.
Krieg wstał, przemył twarz i ubrał się.
Z drugiej strony pieniądzę, które tamci zaproponowali być może były wartę zachodu. Nagle poczuł zimny dreszcz. Na cokolwiek wczoraj się natknął, cokolwiek dopadło Nomę nie było wartę ścigania, nawet gdyby spadł na niego deszcz złotych koron.
- Pieprzyć to. - Zmielił przekleństwo, schodząc do sali biesiadnej, gdzie już czekało na niego dwóch nowych towarzyszy. Zostanie, dzień, dwa, może dłużej. Weźmie z tej roboty jak najwięcej się da i ruszy dalej. Zrobi tak jak za każdym razem. Zarobi kilka koron i wymknię się późno w nocy nie płacąc za karczmę.
Kiedy siadł przy stole, nawet zgrabny pokorucz i zwalisty mężczyzna spojrzeli na niego niepewnie. Musiał wyglądać jak chodzący trup. Z pewnością był pewien, że śmierdział jak taki. Przez dłuższą chwilę milczał, aż drugi mężczyzna podsunął mu kufel miejscowych szczyn pod nos.
- Pij. - Powiedział. - Podnosi na duchu. - dodał, Krieg mógł przysiąc, że prawie zatroskany.
- Gdzie reszta? - Zapytał sącząc piwo. Prawie jak za sprawą plugawej sztuczki pojawił się obok niego karczmar parującej jeszcze kaszy sowicie okraszonej tłuszczem i skwarami.
- Wyszli już. - Odrzekła karlica, uśmiechając się do niego słodko, albo tak przynajmniej Kriegowi się wydawało. - Prawie już południe.
- Wczoraj… - zaczął niepewnie, pochylając się nad śniadaniem. - Wczoraj chyba spotkałem tego skurwisyna. - Dodał po chwili, prawie całkowicie tracąc apetyt.
- Kogo? - Zapytał Lothar.
- Tą bestyję, którą szuka Holst. - Zciszył głos do szeptu. - Dopadła Nomę i cały jego gang.
- Wszystkich? - Zapytał niziołek, podnosząc brwi w niedowierzaniu. - Widziałeś ciała?
Krieg rzucił jej złe spojrzenie, mocniej wbijając łyżkę w kaszę.
- Nie byłaś tam… Wszystko, cała melina spłynęła krwią.
- Skąd wiesz, że to była bestia?
Krieg zastanowił się przez chwilę. Przerażona twarz Nomy przez ułamek zastąpiła tą siedzącego naprzeciwko Lothara.
- Żaden człowiek, czy nawet nieludź nie byłby do tego zdolny.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline