Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2015, 13:54   #4
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Post wspólny Albusa i Thokarra.

Albus z wolna postępował za Lorgiem czujnie nasłuchując i badając swym przenikliwym wzrokiem każdy fragment jaskini. Uśmiechnął się. Zdawało mu się, że chyba coś usłyszał. Czyżby tam ukrywał się ów tajemniczy osobnik? Kapłan był podniecony zbliżającą się walką, walką w której jeszcze nie wiedział jak się zachowa. Rozdzielenie się wojowników z którymi go wysłano stwarzało pewne możliwości. Co prawda wzdragał się przez zabiciem swego ziomka- duergara, ale wskazówki jakie otrzymał w śnie były jasne i jednoznaczne. Duerra chciała zniszczenia karawany w której się poruszał, a wola Duerry była dla Albusa Młotogłowego świętą. Ujął mocniej swój topór. Postanowił, że zaryzykuje mediację. Lorg powinien uszanować wolę duergarskiego kapłana. Kto wie może nawet się przyłączy. Może obejdzie się bez zabijania go. Na myśl o kolejnym morderstwie głowę Albusa znowu wypełniły mroczne myśli, myśli o mordach, których dokonał. Mordach na chwałę Duerry.
Thokarr uważnie przyglądał się nadciągającym nieznajomym i postanowił nie wychodzić z ukrycia. Zamiast tego skupił wszystkie swoje zmysły by jak najciszej znaleźć jakąś inną kryjówkę. W pogotowiu szykował już swą broń. Postanowił że w razie czego, będzie zabijał stopniowo i po cichu. Oblizał swe kły na samą myśl, że jest szansa by poszerzyć grono swych ofiar.
Albus dostrzegł najpierw ruch a potem całą sylwetkę półorka z tym, że jeszcze nie wiedział, że to półork. Pierwszy raz widział taką istotę. Lorg też go zobaczył i wydając okrzyk bojowy Głębinowego Królestwa uniósł topór. Jego zaskoczenie było bezbrzeżne, gdy poczuł na swym ramieniu mocny uścisk ręki Albusa. Zdziwiony wstrzymał atak i popatrzył pytająco na kapłana. Albus stanowczym głosem zwrócił się w łamanym wspólnym do postaci próbującej ukryć się w mroku.
- Ty kimkolwiek ty być stać. Kim jesteś. Odpowiadać a my nie zabijać. Ty mówić!
Popatrzył wzrokiem nieznoszącym sprzeciwy na skuloną w ciemności postać.
- Szlag by was trafił! - wykrzyknął Thokarr unosząc groźnie topór i będąc gotowym w każdej chwili zadać cios. - Złazić mi z drogi albo rozpieprzę wam łby!
Kapłan uśmiechnął się drwiąco. Postawa przeciwnika bardzo mu się spodobała. Uznał, że była bardzo duergarska. Nie miał jednak zamiaru odpuścić. Nawet jeśli stworzenie nie poczuwało się do misji jaką przygotowała dla niego jego bogini, on Albus Młotogłowy miał zamiar je do niej przekonać.
- A więc walka. To być dobre. Walczmy.
Bez zbędnych słów półork rzucił się z toporem na wyszczekanego nieznajomego, wykonując pełny, mocny zamach by przebić jego klatkę piersiową za pierwszym razem.
Niestety dla półorka atak ześlizgnął się po solidnej łuskowej zbroi kapłana. Cios tylko na chwilę odebrał duergarowi oddech. Kapłan zdecydował się na ryzykowną strategię. Opuścił swój topór i rzucił się na półorka próbując go złapać.
Niestety dla szarego krasnoluda półork zachował czujność i uderzył próbującego go złapać kapłana. Wściekły Albus krzyknął w duergarskim do Lorga.
- Powiększ się i spróbuj go złapać!
Krasnoludzki wojownik posłusznie wzniósł rękę przywołując magiczną moc i zaczął szybko rosnąć osiągając wkrótce wielkość małego trolla.
Szybko myśląc jak na orkijskie standardy, Thokarr postanowił zaatakować rosnącego kurdupla i zmiażdżyć mu łeb jednym celnym ciosem.
Cios poważnie zranił Lorga. Jednak ten był zahartowanym wojownikiem, wiedząc, że ma wsparcie kapłana postanowił wykonać jeszcze jeden desperacki atak.
Atak dosięgnął celu i powiększony magiczną mocą topór spadł na korpus półorka.
Cios spowodował poważne obrażenia u przeciwnika. Niestety wysiłek jaki włożył Lorg w ten atak sprawił, że stracił przytomność. Przestraszony trochę obrotem sprawy Albus zrobił to co robi większość duergarów w podobnej sytuacji. Odsunął się od przeciwnika i korzystając ze zdolności czaropodobnej rzucił na siebie niewidzialność.
- Pieprzony mały gnom! - zakrzyknął wojownik rozglądając się niepewnie wokół i wymachując bronią. - Niech go gromy biją! - wydał ostatni okrzyk po czym zaczął biec ile tylko sił w nogach by zgubić niewidzialnego wroga.
Niewidzialny Albus rzucił na leżącego Lorga czar leczący, który natychmiast postawił go na nogi.
- Za nim Lorg, ucieka!
Przywrócony do przytomności duergar dziko dysząc rzucił się w pościg. Podobnie zresztą jak kapłan.
Niestety dla duergarów rozpędzony Lorg nadział się na topór półorka, który niespodziewanie się zatrzymał.
Lorg ponownie trafiony przez półorka znowu padł nieprzytomny na ziemię. Tymczasem niewidzialny Albus zatakował przeciwnika od tyłu swoim toporem.
Nieoczekiwanie nawet dla niego samego trafił. Kolejna rana to było za dużo nawet dla mocno zbudowanego orka. Śladem Lorga zwalił się na ziemię.
Obrót wypadków był bardzo po myśli kapłana. Wyciągnął swój zestaw uzdrowiciela i pochylił się nad Lorgiem. Opatrzył jego rany ratując tym samym ziomkowi życie. Następnie pochylił się nad półorkiem i zrobił z nim to samo. Miał co do niego pewne plany. Wziął linę jaką Lorg miał przewieszoną przez ramię i solidnie związał nieznaną istotę. Korzystając z wrodzonej krzepy zarzucił sobie związanego przez plecy i z wolna zaczął iść drogą prowadzącą na powierzchnię. Wiedział, że ci z karawany nie ruszą za nim na górę. On sam miał obawy co do tego kroku, ale uznał, że to jedyny sposób żeby się od nich uwolnić.

Po kilkuset metrach znaleźli się w rzadkim lasku w nieco pagórkowatym terenie. Rzucił bezceremonialnie półorka na ziemię po czym zabrał się za organizowanie obozowiska. Po chwili paliło się już niewielkie ognisko osłonięte parawanem z gałęzi. Wtedy postanowił ocucić swego niedawnego przeciwnika. Znowu sięgnął po magię i najmniej skutecznym zaklęciem leczącym przywrócił pacjentowi nieco witalności jednocześnie przywracając mu przytomność.
- Ty wojownik, ty dzielnie walczyć, ja szanować wojowników. Dlatego ja ciebie uratować. Od teraz my związani. tak chcieć bogowie.
Albus naciął dłoń i to samo zrobił półorkowi. Nastepnie połączył rany.
- Teraz między nami więź, magia. Ja nie dać ci umrzeć, ty nie dać umrzeć mnie. Razem silni! Ja nazywać się Albus Młotogłowy, kapłan Duerry. Kim być ty?
Thokarr potarł dłonią bolącą głowę i oparł się lekko na łokciach. Spojrzał na Albusa z kwaśną miną.
- Po co mnie uratowałeś? Ja znowu przegrałem...powinieneś mnie zabić. Życie w tak wielkiej hańbie, zwiększonej jeszcze tą porażką, to nie życie. Ale zdradzę ci swoje imię. Plemię nazywało mnie Thokarr. Do czego może ci się przydać ktoś taki jak ja? - zapytał nie wiedząc czego do końca spodziewać się po nieznajomym.
- Thokarr, Thokarr…- wypowiedział jakby smakując nowe słowo.
- Dobrze więc Thokarr. Ty nie mieć sobie za złe. Ty prawie pozabijać dwóch duergarów. Ty silny. Razem jeszcze silniejszy. Ja cię uleczyć z ran, jutro. Tak, tak. Tak chcieć bogowie. Ty wierzyć w jakichś bogów? Wiara jest ważna.
Popatrzył wyczekując odpowiedzi od półorka.
- Taaa… wierzę w bogów, ale to coś zmienia? Podobnie jak moje plemię, czczę głównie Gruumsha. Tak samo, jak prawie wszyscy orkowie. A ty? Komu oddajesz cześć? I o jakich bogach ciągle mówisz?
Szary krasnolud się zaśmiał.
- Ja kapłan, bogowie być dla mnie bardzo ważni, a najważniejsza Duerra. Ale szanować wszystkich. Jeśli ty przysiąc na Grumsha, że mnie nie skrzywdzić ja cię rozwiązać. Zgoda?
Półork przez dłuższą chwilę myślał o tym co zrobić, chociaż myślenie nie było jego najmocniejszą stroną. Nie mniej jednak postanowił przysiąc kapłanowi Duerry że nie wyrządzi mu żadnej szkody, przez wzgląd na uratowanie życia.
Albus pokiwał głową z wyraźną aprobatą. Nawet zdobył się na coś w rodzaju uśmiechu.
- Tak, tak… to być bardzo dobre.
Bez chwili zwłoki rozwiązał półorka. Następnie sięgnął do plecaka i wyjął porcję suchego prowiantu. Podzielił na dwie części i drugą podał swojemu nowemu towarzyszowi.
- Ja czuć, że przed nami wielka przyszłość. Tak… tak…
Po czym zaczął przeżuwać suszone mięso.
Thokarr patrzył się na nowego kompana z dziwną, ogłupiałą miną po czym zaczął pałaszować to, co tamten mu dał.
- Jeśli to trucizna, to ulżysz tylko mojemu losowi. - powiedział posępnie i ze spuszczonym wzrokiem przeżuwał mięso.
 
Ulli jest offline