Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2015, 21:56   #15
Gerappa92
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu

Zostawiając trzech mężczyzn daleko za sobą, Liapola ruszyła wartko w stronę dzielnicy śrenich klas. Przez pewien czas towarzyszył jej widok oprószonych śniegiem, brzydkich zabudowań biedoty, aż w końcu przekroczyła most rozciągający się szeroko nad spokojną tonią rzeki Talabec. Po drugiej stronie, mimo iż mgła w dalszym ciągu zalegała na ulichach, krajobraz jakby nieco się poprawił. Wysokie domy i kanienice, przytłaczające swą wielkością małą niziołke były lepiej zadbane, a przechodnie na ulicach nie wydzielali z siebie aż tak mocnego fetoru.


Przyglądając się z fascynacją nowemu otoczeniu, Liapola nawet nie zorienotwała się kiedy stanęła u celu swej podróży. Szeroka, otwarta na oścież brama z kamiennym nadprożem pojawiło się jakby z nikąd. Jej ponury widok przywodził swym wizerunkiem wizje nieubłagalnej śmierć. Bowiem każdy w końcu będzie musiał stanąć przed wrotami prowadzącymi do krainy umarłych.


Przekroczywszy mistyczną bramę, Liapola znalazła się na ścieżce otoczonej domami zmarłych, a na jej końcu stała posępna budowla, wzniesiona na cześć Pana Śmierci. Nim przekroczyła święte progi kościoła, napotakała jednego z posępnych kapłanów Morra. Odziany w czarne szaty mężczyzna, zapytany o człowieka nazwiskiem Jarosch, wskazał na posiwiałego mężczyznę, stojącego kilkanaście metrów dalej nad jednym z grobów. Nie tracąc czasu na zwiedzanie świątyni, Liapola ruszyła w jego kierunku.


Starzec o białych niczym śniego włosach, które opadały na jego naznaczone przez czas lico, stał przygarbiony nad płytą nagrobną. Błędnymi, niebieskimi oczyma spoglądał nań, a na jego twarzy gościł grymas smutku. Czarne, zrobione z grubego materiału szaty, zwisały na jego zmizerowanym ciele. Niziołka mogła ocenić, że mężczyzna z pewnością przeżył już przynajmniej pół wieku. Najwyraźniej Morr z mniejszą chęcią wzywał do siebie swe sługi, przedłużając ich misje na ziemi.


Jarosch zdawał się nie dostrzegać niziołki, mimo że ta znajdowała się jedynie kilka metrów przed nim.


Liapola zrobiła kilka kroków do przodu tak by stanąć obok kapłana. Spojrzała na nagrobek nad którym kontemplował sługa Morra. Stała tak w chwilę w milczeniu, nie wiedzac co powiedzieć. Zaczęła jej się udzielać atmosfera tego miejsca, powróciły wspomnienia. Ich przyjście było niespodziewane i nieprzyjemne. Wypełniła ją tęsknota do miejsc i czasów, o których wydawało sie już dawno zapomniała. Do życia, które już nigdy nie miało powrócić…


- Przychodzi jak nikt się jej nie spodziewa. Nieproszona i niechciana. Odbiera to co najcenniejsze... - Liapola powiedziała te słowa z kamienną twarzą. Później wydawała się zaskoczona. Dopiero po chwili pomyślała co powiedziała a to znaczyło, że powiedziała to szczerze. Już dawno nie była szczera, nawet sama z sobą...


- Tak… - odrzekł sennym głosem kapłan. - Zaprawdę wyroki Morra są niezbadane. Pozostaje mieć nadzieje, że kiedy Pan Podziemnego Świata upomni się i o nas, ci najbliżsi wyjdą nam naprzeciw.


- Gdy nadchodzi kres naszych dni, to twój bóg przychodzi po nas by zabrać nas tam? - Spojrzała na podłogę pod swoimi stopami. - Przecież gdy umieramy nas już nie ma, znikamy, gaśniemy.


Liapola nie znała bogów ludzi. Co prawda słyszała ich imiona. Umiała też wyczytać z kontekstu, który bóg był czego patronem lecz nie znała ich mitologii. W jej umyślę błąkały się tylko bajania jej starej babki. Opowieści, które wydawały się stare jak stary może być ten świat.


- Ciało gaśnie, jednak wieczna dusza ulatuje do królestwa Morra, gdzie przekraczaj jego święte wrota. On włada tam i codziennie otwiera bramę tym, których ziemski żywot dobiegł końca -
wytłumaczył Jarosch.


- A więc nawet Ci bandyci, gwałciciele i złodzieje dostają drugą szanse? Ich ofiary spotkają się z nimi na nowo w nowym świecie? - To nie mogła być prawda, śmierć może jest okrutna, może bywa bezwzględna ale jest też ostateczna. Jeśli jest inaczej to znaczy, że również jest niesprawiedliwa.


- Morr nie jest sędzią, a przywilej wstąpienia do świata umarłych dotyczy wszystkich - odparł krótko.


- A więc nie ma sprawiedliwości na tym świecie, a z tego co Ty mówisz, wielmożny kapłanie to nie tylko w tym…



- Obawiam się, że przybyłaś w złe miejsce, moja droga. Naszym zadaniem jest czuwanie nad spokojem umarłych i pilnowanie by ich dusze mogły bezpiecznie trafić do Królestwa Morra. Jeżeli poszukujesz sprawiedliwości, to powinnaś udać się do świątyni Vereny.


- Przy czym ludzie w mieście giną w niewyjaśnionych okolicznościach. Ich ciała znikają albo są masakrowane. Czy pilnujecie aby ich dusze też trafiły do królestwa Morra?



Kapłan spuścił wzrok.

- Niestety. W tej sprawie również nie możemy nic zrobić. Wielu z nas uważa to za zwykłe plotki, a ci którzy w to wierzą, uważają, że istnieje szereg innych osób, które powinny się tym problemem zająć. My odpowiadamy za problemy umarłych, nie zaś żywych. Nawet gdybyśmy chcieli, nie możemy nic z tym zrobić… -
Kończąc zdanie kapłąn przeniósł starcze spojrzenie na niziołke. W oczach jego Liapola dostrzegła wyraźną rezygnacje i smutek. - Kim jesteś i czego tak naprawdę tu szukasz, moja droga?


- Twój Bóg kroczy za mną krok w krok. Odebrał mi całą rodzinę, bo żywe trupy nie raczyły zejść do krainy umarłych. Dziś jestem tutaj bez pieniędzy i dachu nad głową bo wszystko zabrał Morr do swojej krainy. A jedyną moją szansą na to by odwrócić swój los to odpowiedź na pytanie czemu ludzie w tym mieście zapadają się pod ziemie? Znikają w podziemnym królestwie Morra? No chyba, że widzisz dla mnie inne rozwiązanie kapłanie Joroschu? Okaż swą mądrość.


Kapłan uniósł otwartą dłoń i przejechał nią od czoła po czubek brody. Liapola rozpoznała w tym geście znak, który wyznawcy Morra wykonywali w czasie pogrzebów.


- Miejmy nadzieje, że ich dusze bezpiecznie trafiły do Świata Umarłych. Naprawdę przykro mi z powodu twojej straty, zwłaszcza, że to do nas neleży walka z nieumarłymi. Ja również straciłem już wszystkie ważne dla mnie osoby na świecie -
rzekł smutno. - Skoro znasz moje nazwisko, to zapewne spotkanie to nie jest dziełem przypadku. Niestety niewiele udało mi się ustalić w związku z tą sprawą, bowiem służba w imieniu Morra nie pozwoliła mi na więcej. Może ty będziesz w stanie odnaleźć prawdę i… - urwał. - Wiem zapewne niewięcej niż ty, jednak miałem ostatnio przyjemność rozmawiać z pewnym strażnikiem miejskim. Mówił on iż codziennie dostają nawet kilkanaście zgłoszeń o zaginięciach. Podobno tej samej nocy potrafili ginąć ludzie z czterech różnych końców dzielnicy biedoty. Doszedłem więc do wniosku, że nie mamy tu do czynienia z jednym porywaczem, a przynajmniej z kilkoma.


Przytaknęła z wdzięcznością za podanie informacji. Nagle naszła ją jedna myśl. Rozejrzała się dookoła i zadała kolejne pytanie starcowi.


- A czy wśród was, też zdarzyło się że ktoś zniknął?



- Nie. Gdyby tak się stało, z pewnością władze zaczęłby węszyć. Niestety, najwyraźniej życie biedoty nie jest wartę nawet tyle zachodu…



- Rozmowa z tobą kapłanie jest dla mnie na prawdę miła - Zrobiła krotką przerwę, jakby dając znak, że chcę zmienić temat. - Czasami mam wrażenie jakby śmierć kroczyła za mną krok w krok. Chciałaby zdobyć większą wiedze o tym co mówisz. Z drugiej strony wczoraj wydałam ostatnią monete z mojej sakiewki i nie mam gdzie się podziać. Jeśli mogę Ci w czymś pomóc kapłanie to zrobie to z miłą chęcią.


Stary Jarosch zasępił się na moment, spoglądając prosto w oczy niziołki. Sięgnął do sakiewki przy pasie, o czym świadczyć mogło lekkie falowanie jego czarnego płaszcza. Gdy odnalazł, to co chciał, wyciągnął drżącą dłoń w stronę Liapoli. W niej spoczywała jedna, srebrna moneta.



- Niestety nasze zasady zabraniają nam przyjmować gości, domyślam się również, że nocowanie wśród ponuraków takich jak my, może nie być zbyt przyjemnym doświadczeniem. Jeżeli poszukujesz miejsca do spania, to powinnaś odwiedzić przytułek prowadzony przez kapłanki Shally w centrum dzielnicy biedoty . – Następnie wcisnął w ręce niziołki monetę. – Weź to. Nie odbieraj tego proszę jako darowiznę, a jako zapłatę. Nie wiem dlaczego zagłębiasz się w sprawę zaginionych, ale chciałbym Cię o coś prosić. Jeśli uda ci się odnaleźć prawdę i zaginionych, to... jeżeli spotkasz wśród nich młodą, rudowłosą i piegowatą dziewczynę imieniem Liesel, nieważne czy martwą czy żywą, sprowadź ją do mnie… Proszę…


Liapola wzięła monetę od Jaroscha w swoją delikatną rękawiczkę. Chuchnęła w nią naszczęscie i włożyła w swój malutki mieszek, schowany pod płaszczem. Podziękowała skinieinem głowy.


- W takim razie na mnie już czas. Będę o nią pytać kapłanie.



Odwróciła się na pięcie i zostawiła kapłana samego. W świątyni Morra było coś co fascynowało dziewczynę. Czuła się tam nie widoczna, niedostępna. Postanowiła jeszcze trochę tu zostać. Pozwiedzać… Poszperać…


Kiedy zaczynało się ściemniać Liapola z pustym brzuchem ruszyła do grabarza o dobrodusznym sercu, by znowu prosić go o nocleg.

 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline