Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2015, 23:17   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wedle przewidywań słońce, które z rana przygrzewało przyjemnie wraz z mijającym czasem zaczęło bezlitośnie palić wszystko co tylko miało to nieszczęście znaleźć się na drodze jego promieni. Również ruch na trakcie przybrał na sile sprawiając że dalsza droga z każdą chwilą większe męki zsyłała na podróżnych. Wierzchowiec Desire dzielnie dotrzymywał tempa narzuconego przez Raula jednak tuż przed południem jasnym się stało, że dalsze poganianie biednego zwierzęcia jak nic zakończy się jego wczesnym zgonem. Dziewczyna z ulgą przyjęła więc decyzję swego pana by zboczyć z traktu i poszukać gdzieś odpowiedniego do ich potrzeb miejsca. Cień drzew złagodził nieco żar lejący się z nieba, co powitane zostało wdzięcznym westchnięciem ulgi, które wydobyło się z piersi służki. Szukać daleko nie musieli, za co podziękowała ona opiece Olweny. Co prawda ta zapewne niewiele miała do czynienia z owym trafem, jednak podziękować nigdy nie szkodziło. Oczywiście, gdy już zsiedli z koni, Desire miała inne sprawy na głowie, którymi jako dobra służąca natychmiast się zajęła. Wpierw należało wydobyć obrus, rozłożyć go w cieniu dębu, wyłożyć jedzenie, sztućce, karafkę z winem i kielich. Następnie nakryć do owego “stołu” mając na uwadze ewentualne nierówności które mogły spowodować nie lada kłopoty. Wszak plamy po winie do łatwych nie należą. Gdy już uporała się z owymi czynnościami, dzięki którym Raul mógł w miarę wygodnie do obiadu zasiąść, przyszła kolej by konie napić w strumyku, który wartko płynął ledwie parę kroków od miejsca ich postoju. W międzyczasie należało czujność zachować pełną, gdyż nigdy nie było wiadomo, kiedy zaatakowani być mogli. Wszak rabusiów nie brakowało na traktach, a młody szlachcic z dziewką jedynie przy boku, stanowił pokusę nie lada.
Dopiero gdy wszystkie inne rzeczy zostały zrobione przysiadła na konarze, w pewnym oddaleniu od wicehrabiego, co by mu zbytnio się w oczy nie rzucać, i zajęła się swoim, nader skromnym posiłkiem. Zawsze starała się jeść tylko tyle, ile wymagało od tego utrzymanie się w dobrym zdrowiu i dobrej kondycji fizycznej. Objadanie się w grę wejść nie mogło, nawet jeżeli miałaby ku temu sposobność. Zbędna tusza nijak w jej zadaniu nie mogła pomóc, a wręcz znacznie je utrudnić czy wręcz uniemożliwić. Była także pewna, że takowy brak dbania o wygląd spotkałby się z dość negatywnym odzewem ze strony d’Arquena.

Raul w milczeniu przyglądał się wszelkim działaniom Desire i nie miał najmniejszego zamiaru jej w tym pomagać. Nie chodziło nawet o to, że uważał te wszystkie czynności za niegodne jego dostojnej osoby. Gdy jeździł na polowania nikt go nie wyręczał w takich prozaicznych czynnościach. Prawdziwy mężczyzna (co setki razy powtarzał mu ojciec) powinien móc dać sobie radę w każdych warunkach, a to obejmowało również i najdzikszą głuszę.
Ale było to, co można było zrobić, a to, czego robić nie wypadało - w niektórych okolicznościach. A to, nie da się ukryć, do owych okoliczności należało. Służba zajmowała się wszystkim, a panowie - siedzieli i nie robili nic.
W tym przypadku bezczynność Raula polegała na sprawdzeniu, czy pistolety są gotowe do strzału, a potem na rozglądaniu się na wszystkie strony. Wiara w umiejętności Desire to jedno, dbałość o własną skórę to coś całkiem innego. Nie ma nic gorszego niż strata instynktu samozachowawczego.
- Dziękuję - powiedział, gdy krytycznym okiem sprawdził poczynione przez dziewczynę przygotowania.

Posiłek pozostawiał nieco do życzenia... przynajmniej jeśli się go porównało do tego, co serwowano w rodzinnym domu Raula. Ale - z drugiej strony - jak na warunki polowe to było całkiem nieźle.
- Poczekamy jeszcze trochę, aż upał zelżeje - powiedział, odsuwając od siebie resztki posiłku.

Decyzja ta wielce dziewczę uradowała gdyż nijak nie miała ona ochoty powracać na zakurzony trakt. Pospiesznie dokończyła jedzenie, a następnie zabrała się za porządkowanie zastawy, doprowadzenie obrusu do względnie dobrego stanu i zapakowanie wszystkich rzeczy z powrotem do juków. Na wszelki wypadek zostawiła karafkę i kielich, co Raul skwitował lekkim uśmiechem.
Upewniwszy się czy wszystko zostało sprzątnięte, a jej pan nie wykazuje chęci do zlecenia jej dodatkowej pracy, uznała że szkoda by było zmarnować taką okazję do odświeżenia się po męczącej jeździe. Szemrzący strumień kusił obietnicą ożywczej kąpieli na którą okazja mogła się już nie powtórzyć. Co prawda mogła poprosić o wodę w gospodzie, gdy na noc się zatrzymają jednak nie było pewności że takową otrzyma. Wszak byłą tylko służką, a nuż wysłano by ją do koryta lub zbesztano za przeszkadzanie ciężko pracującym ludziom.
Zmieniać odzienia nie było potrzeby, przez co nie zwlekając dłużej niż należało, ruszyła w stronę strumienia. Obecność Raula bynajmniej jej nie peszyła, wszak był jej panem więc nie takich rzeczy się naoglądał przez te pięć lat od kiedy była u jego boku. Na dodatek dzięki niemu nie musiała szukać odpowiedniego miejsca by w zgodzie ze skromnością jaką wykazać powinna, pozbyć się odzienia. Miast tego mogła zwyczajnie zrzucić suknie, koszule i buty na brzegu i swobodnie, acz ostrożnie wkroczyć do wody. Ta zaś okazała się nie tylko czysta niczym łza, ale i przyjemnie chłodna, stanowiąc wyraźny kontrast do żaru lejącego się z nieba. Głęboko też było dość by mogła zanurzyć się wraz z głową aczkolwiek nie na tyle by dno uciekało jej spod stóp. Gdyby nie dzieląca ich różnica stanu zapewne zaprosiłaby swego pana do wspólnej kąpieli, to jednak w grę wejść nie mogło chyba że sam wyraziłby takowe życzenie. Jako że nie wyglądało na to by tak stać się miało, delektowała się owymi przyjemnościami sama, od czasu do czasu zerkając na Raula by nie przegapić momentu w którym ten uzna iż czas już ruszać w drogę.

Raul zastanawiał się przez moment, czy nie iść w ślady Desire, na razie jednak siedział, wygodnie oparty o pień dęby, i spod przymkniętych powiek przyglądał się zażywającej kąpieli dziewczynie.
Znał ją jeszcze w czasach, gdy biegała (niemalże) z koszulą w zębach. Miał okazję podziwiać jej wdzięki w czasach, gdy na owe miano jeszcze nie zasługiwały, a i później, gdy owe wdzięki powoli nabierały dzisiejszych kształtów... co wcale nie znaczyło, że widok ten miałby go znudzić.
Ale też nie znaczyło, że miał zamiar z owych wdzięków skorzystać. Nie, bynajmniej nie był święty i czystości nie ślubował. Ale zadaniem Desire było dbać o jego skórę, a nie spełniać jego czysto męskie zachcianki. Nie miał wątpliwości, że i w tej dziedzinie byłaby profesjonalistką, jak we wszystkim, co robiła, ale nie był głupcem i nie zamierzał nic zmieniać w perfekcyjnie działającym układzie.
- Mamy jeszcze czas - powiedział w odpowiedzi na jedno z rzuconych mu spojrzeń.

Czas być może mieli, jednak zbyt długie przebywanie w wodzie, bez względu na to jak przyjemnym było doświadczeniem, niezbyt korzystnie wpływało na skórę. Nie żeby było to bardzo istotne dla dziewczyny, jednak zdrętwiałe, pomarszczone palce nie nadawały się do tego by sprawnie posługiwać się zarówno ostrzem jak i trzymaniem wodzy. Należało przeto dać ciału nieco czasu by ochłonęło i powróciło do pełni sprawności. Nie przedłużała więc kąpieli i wkrótce opuściła strumień. Słońce usłużnie zajęło się wysuszeniem ostatnich kropli wody jakie ostały się na skórze, dzięki czemu w niedługim czasie była gotowa do wyruszenia.

Długo zwlekać nie chciała. Wszak istotnym było by znaleźli się pod dachem nim noc zapadnie. Nie żeby spanie pod gwiazdami należało do nieprzyjemnych nie uchodziło jednak by tak znamienity pan zadowalał się twardą ziemią gdy po drodze były zarówno wsie jak i samotnie stojące zajazdy.
 
Kerm jest offline