Monro spuścił oczy ze wstydu. W całym swoim pomieszaniu, w ekscytacji zapomniał o tym dość istotnym szczególe. Poprosił Adamsa na stronę:
- Wybacz dziwaczne zachowanie, ale dostaję już szału od rozwiązywania sprawy sprzed roku. Nie ma nowych śladów, a wszystkie stare są zatarte. A gdy mieliśmy podejrzanego na celowniku, okazało się, że przemyślał sprawę i nam umknął. Ale po kolei - w rzeczach denatki odnalazłem tylko jeden ciekawy trop. Sunday Comet z dziewiętnastego listopada, w którym brakowało jakiegoś artykułu. Przypomnę, że pani Brown zmarła dwudziestego drugiego. Zacząłem szukać tego numeru, by odkryć co przeczytała. Niestety może nie być tam nic istotnego, ale popytałem u różnych ludzi, a w końcu chciałem wybrać się do ich redakcji czy do biblioteki, by znaleźć numer. I tutaj - po wizycie u doktora Rendella, gdy wypytałem ich o gazetę - warto wiedzieć, że był kolekcjonerem, a niedawno spalili wszystkie numery; nastąpił zamach na moje życie. Dodatkowo w samochodzie pod nogami kierowcy znajdował się rudawy żwir, a pani Summers poinformowała nas przed chwilą, że czerwone kamyczki mają u siebie Rendellowie właśnie. Co byś z tym zrobił, Abrahamie? Bo żadnych dowodów nie mamy... - Richard wzruszył ramionami zrezygnowany. |