Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2015, 19:31   #151
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Lepka, gorąca krew chlusnęła z otwartego ramienia. Skończył się czas mielenia jęzorem, zaczął się czas robienia mieczem - chociaż w obecnej sytuacji raczej czas przebierania nogami. Kocur zerwał się do szaleńczego biegu, nie zważając na wizg mijających go grotów. Kolejny pocisk rozorał ciało, wszystko wskazywało na to, że wkrótce Samuel pożegna się z ziemskim padołem.

Biegł jednak i biegł, nie zważając na smagające jego oblicze gałęzie. Kiedy wyrżnął biodrem o pień drzewa, pomyślał, że to już koniec. Nie miał sił. Z jego rękawa wypadły wszystkie asy. Zamknął oczy, zagryzł wargi i czekał na zbawienny mrok.

Minęła chwila, potem druga, a cios łaski nie nadchodził. Odważył się otworzyć oczy i zerknąć za siebie. Pusto - jedynie kiwające się gałęzie i gęsty mrok. Z trudem powstrzymał łzy ulgi i szczęścia. Splunął gęstą plwociną i przyłożył dłoń do rany. Cała pokryła się purpurą. Musiał zatamować krwawienie, albo napastnicy nawet nie będą musieli ubrudzić rąk przy dokończaniu roboty. Na domiar złego puszczał farbę niczym postrzelony dzik.

Nieszczęścia chodzą parami, jak to mówią.

Zerwał rękaw koszuli wykonał coś na kształt opatrunku. Nie wyglądało to najlepiej, ale może bogowie choć raz wysłuchają jego modlitw. Musiał doczłapać się do jakiejś cywilizacji, gdzie ktoś mógłby go porządnie połatać. Rozejrzał się po dziczy i obrał kierunek. Nie wiedział dokąd idzie; mrugające gwiazdy nie zdradzały mu nic ze swoich arkanów. Mógł tylko mieć nadzieje - i do wszystkich plag Chaosu - w tamtej chwili trzymał się jej kurczowo jak tonący brzytwy.

***
Po "spotkaniu" w lesie, jego obecność na uczcie nie byłaby najmądrzejszą decyzją. Baron z pewnością wiedział więcej niż trzeba do skazania - w wariancie optymistycznym - na banicję. Po zakończeniu turnieju nie dołączył więc do swoich kompanów. Całe szczęście Feliks za pomocą swych czarów jakoś poskładał go do kupy.

Kiedy reszta świętowała zwycięstwo rycerza, on czekał cierpliwie na koniec zabawy nieopodal szranków. Starał się mieć oczy dookoła głowy - cholera wie, czy oprychy, które niemal nie posłały go na tamten świat nie czaiły się gdzieś w pobliżu. Zamierzał po zakończonej uczcie skontaktować się z nowopoznaną drużyną, poznać ich plany i podjąć dalszą decyzję.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 09-10-2015 o 11:42.
ObywatelGranit jest offline