Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2015, 11:50   #15
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Posiłek może i do najwykwintniejszych nie należał jednak wstępnie nasycił głód Rubin. Niestety, wiązało się to z pozbawieniem wójta i jego rodziny całkiem sporych zasobów kiełbasy, szynki, chleba i czegoś, co dość dumnie nazwali winem. Zapewne powinna czuć się winna, szczególnie biorąc pod uwagę że tym ludziom się nie przelewało, jednak jak tu iść do walki z pustym żołądkiem. Matka zawsze jej wszak powiadała, że porządny posiłek z rana to połowa sukcesu.

Wioska tętniła życiem, gdy ją opuszczali żegnani podejrzliwymi spojrzeniami mieszkańców. Widać trzeba było nie lada trudów by zyskać ich przychylność. Nie żeby w człowieka widłami mierzyli, jednak miało się to uczucie bycia intruzem. Kto wie, może gdy wracając przyniosą ze sobą głowy nękających to miejsce złoczyńców i ewentualnie uratują jakąś damę z ich grona, to i przychylniejsi się staną. W jakim jednak stanie owa dama będzie, Rubin wolała nie myśleć. Tuzin drabów i wioskowa ślicznotka…

Słońce, acz wczesne, przygrzewało przyjemnie. Nie tłumacząc się Garetowi przejęła prowadzenie, kierując się ku skałom na północy. Będąc w dobrym nastroju, niczym młoda sarenka, przeskakiwała korzenie, przystawała przy krzakach na których pyszniły się leśne owoce i (ku przerażeniu jej towarzysza) zbierała dzikie kwiaty. Nie tak zapewne wyobrażał on sobie owe podchody do leża bestii, jednak Rubin niewiele sobie z tego robiła. Wszak, w przeciwieństwie do niego, znała już cały ten teren i była niemal pewna że póki co są bezpieczni. Cóż zatem miało stać jej na przeszkodzie w rozkoszowaniu się otaczającymi ją cudami natury?

Prędzej czy później musiała jednak porzucić pełną beztroskę gdyż droga, jakkolwiek lekko okrężna, doprowadziła ich wreszcie do miejsca, z którego widać było skały. Czuły słuch smoczycy wychwycił rżenie koni i echo rozmów. Nikogo jednak dostrzec nie mogła. Może gdyby wzbić się w powietrze… Dzień jednak był pogodny, żadnych chmur na niebie. Nie było się jak skryć przed wzrokiem ludzkim.
- Po tamtej stronie - odezwała się szeptem do Gareta - jest strumień. Prędzej czy później ktoś powinien do niego wyruszyć żeby nanieść wody dla zwierząt. Może tam właśnie się przyczaimy by języka zasięgnąć odnośnie liczby i uzbrojenia naszych “bestii”?

Garet, który do tej pory bez słowa, lecz z nieukrywanym zdziwieniem, przyglądał się niefrasobliwym poczynaniom swej towarzyszki, tym razem przerwał milczenie.
- Strumień, powiadasz? - przyglądając się otoczeniu, które w najmniejszym nawet stopniu nie sugerowało istnienia wspomnianego strumienia.
- Tak, o tam - wskazała dłonią na gęste krzaki po prawej stronie skał. - Jest dość osłonięty jednak prowadzi do niego przynajmniej jedna, dobrze wydeptana ścieżka. Zapewne korzystają z niego już od jakiegoś czasu.
- Dobre masz oczęta - powiedział Garet. Trudno było określić tak do końca, czy kpi, czy mówi serio. - Chodźmy więc złowić jakąś rybkę, skoro tam woda płynie.
Nawet jeżeli Rubin wychwyciła nutkę ewentualnej kpiny w jego głosie, najwyraźniej nie zamierzała na nią reagować.
- Tylko postaraj się nie hałasować - rzuciła jedynie, z lekkim, zdecydowanie złośliwym uśmieszkiem na ustach.

Droga do strumienia, który, jak Garet przekonał się na własne oczy, faktycznie znajdował się we wskazanym przez dziewczynę miejscu, nie zajęła wiele czasu. Nieco problemu zajęło jednak zejście do jego brzegów, gdyż towarzyszka Gareta wybrała bodajże najgorsze do owych celów miejsce. Jako że ów uśmieszek czystej złośliwości nie znikał z jej ust, towarzyszący jej mężczyzna mógł się łatwo domyślić, że wybór którego dokonała bynajmniej nie był przypadkowy. Najwyraźniej uznała iż należy się mu kara za, nawet jeżeli była ona tylko ewentualną, niewiarę w jej słowa, czy też umiejętności.


Zakątek, w którym wylądowali, bez wątpienia należał do urokliwych. Szum wody stanowił przyjemne dla ucha tło dla arii wyśpiewywanych przez skrzydlatych śpiewaków. Słońce zdołało się wznieść na wystarczającą wysokość by jego promienie mogły wydostać z cienia niezliczone odcienie zieleni i brązu, a także nasycić las upojnym zapachem powoli nagrzewającej się ściółki.
Rubin zdawała się poddawać owemu czarowi. Przymknęła oczy, uniosła głowę, wyciągnęła rękę ku niebu i westchnęła z zachwytem.
- Zupełnie jak za dawnych, dobrych czasów… - wyszeptała z tęsknotą. - Zanim człowiek… Konie.
Przy ostatnim słowie rozmarzony ton głosu zmienił się z ostrzegawczy, a samo dziewczę z marzycielki w łowcę. Minęła jednak dobra chwila nim Garet usłyszał pierwszy odgłos kopyt uderzających o ziemię. Rytm ów brzmiał nieco chaotycznie, raz za razem dochodziło ich przerażone rżenie. Zupełnie jakby zwierzęta nie miały ochoty podążać w kierunku, do którego ich prowadzono.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline