Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2015, 15:20   #48
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Spotkanie Irgun było dobrą wiadomością.
Jedną z niewielu, kiedy zastanowić się nad całością sytuacji. Mikkel był gdzie indziej, nie wiedzieli nawet, w którym kierunku należałoby szukać. Rany i zmęczenie ciągle dawały mu się we znaki, a czekała ich długa droga powrotna. Istotna ze względu na orki. Gdyby to był tylko ten, którego widziała Słomiana, to żywiłby jeszcze optymizm. Lecz wiedział co widział. Ku jego irytacji, nie wiedział gdzie.
Wdrapał się na skałę i wypatrywał, pozwalając Eddzie zająć się ranami Irgun i buszowaniem w krzakach, niezależnie od tego czego tam szukała. Skończyła i sama do niego przyszła.

Przysiadła na piętach obok górala i zagaiła cicho:
- Irgun jest ranna. - Poprawiła brudne rękawiczki i ułożyła splecione dłonie na podołku. Oczywiste "Ty też jesteś" nie wyszło jej z ust, świadomie pominięte. - Ja nie jestem wojownikiem. Powiesz, żeby zaciskać zęby i pędzić na rympał, prosto jak strzelił, do Starego Brodu, to pojedziemy. Jest też inna droga. Przez ziemie Osreda Jeźdzca, to kilkanaście mil od Anduiny, w połowie drogi między Wyspą Duszących Drzew a Samotną Skałą. Osred jest, jaki jest, ale to poplecznik Beorna. Jego ludzie patrolują duży obszar wokół sadyby...
- Nie znam tego człowieka - odpowiedział jej Rathar, nie spuszczając wzroku z twarzy kobiety. - Wiesz, czego można się po nim spodziewać? Potrzebujemy jeszcze odpoczynku - zgodził się. - I chciałbym poczekać chwilę na Mikkela. Być może mu się uda. Gdybyśmy poszli twoją trasą, miałby małe szanse nas odnaleźć, zgadzasz się?

- Po Osredzie można się spodziewać, że zapragnie nas oskubać do ostatniego miedziaka i puścić dalej w drogę w jednej koszuli na grzbiecie - uśmiechnęła się leciutko i przekornie. - Powie, że Irgun jest z Leśnych Ludzi, a na rodzie Garulfa przysięga wierności jeszcze nie obeschła, więc winnyśmy płacić, bośmy są bardziej Rohirimowie niż tutejsi. I będzie miał w tym niby trochę racji, ale my się, rzecz jasna, nie zgodzimy i zacznie się awantura. - Łotrzyca uśmiechnęła się, samymi kącikami warg. Strzepnęła ze spódnicy źdźbło trawy i zaczęła mówić, nadal cicho, szybko i zadziwiająco konkretnie. - To człek w sile wieku, niegłupi i otoczony mirem przez swych ludzi. Sprowadził ich z południa, wojowników jak i on, wprawnych w siodle i we włóczni. Możliwe, że to nawet Leofringowie, mistrzowie koni. Sam Osred jest Beorningiem, i jak każdy tutejszy, wybacz, Ratharze... jest skończonym kutwą i dusigroszem. Swej kiesy i interesów pilnuje zajadlej niż Smaug skarbu i biada temu, kto mu się próbuje z podatku za przejazd wywinąć. Głowę ma łysą jak kolano, ale w złote piórka obrósł gęsto, a i wpływów mu nie brakuje. Jego imię jest sławne i to szeroko. Wiem, że ma kontakty pośród Ludzi Rzeki, cudzoziemskich kupców, krasnoludów i elfów nawet. Jego sadyba to osada właściwie, rodziny pięciu synów i dwóch córek, a do tego najwierniejsi wojowie... Moc luda, i to zbrojnego. Niektórzy gadają, że za bardzo urósł w siłę, że się będzie chciał odkleić od Beorna i sam wodzem zostać. Ale na razie należną część podatków oddaje Beornowi, a i na Carrock na obrady przybywa wezwany bez opieszałości... I uznaje Beorna za wodza, chociaż część jego ludzi pewnie wierniej służy jemu, Beorna nigdy nawet nie oczy nie widziawszy.

Podciągnęła kolana pod brodę, okręcając łydki szczelnie spódnicą. Zapatrzyła się przez moment na rzekę i na Irgun pojącą po kolei zdobyczne wierzchowce.
- Daleko od Anduiny to nie jest. Kilkanaście mil. Sądzę, że jeśli ktokolwiek tutaj ma pewne miejsce, dość ludzi, wpływów i środków, by dać nam gościnę i pomoc uzdrowiciela, wesprzeć w bezpiecznym dotarciu do Starego Brodu i nawet w odnalezieniu Mikkela... o którego obecnych ścieżkach nie wiemy właściwie nic - to jest to Osred. Dzisiaj i tak byśmy do niego nie dotarli i trzeba by go było przekonać, a nie oszukujmy się, łatwe to nie będzie. Ale nie trudniejsze niż potyczka z olbrzymem. Możemy też pruć do brodu. Liczyć, że wszyscy wytrzymamy i że ten ork, którego wypatrzyła Irgun, to jakiś samotny zagubiony maruder, albo że się w razie czego prześliźniemy. Mikkela poszukać... inaczej. Chociaż nie mam pojęcia, gdzie zacząć go szukać, to może się udać.

- Znaleźć Mikkela... - Rathar pokręcił głową po wysłuchaniu długiego monologu Łotrzycy. - To on musi znaleźć nas. Wie którędy mieliśmy podążać, my nie wiemy jaką drogę wybrał on. Irgun potrzebuje odpoczynku - jedynie zmęczenie w oczach mówiło "ja również" - dlatego chciałbym pozostać w okolicy jeszcze przez chwilę. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam czym płacić Osredowi. Wyruszając w drogę zabrałem jedynie niezbędne rzeczy. Możemy mu obiecać, że Beorn spłaci długi, ale czy on na to pójdzie? Z tego jak go opisałaś, wolałbym nie mówić mu z czym wracamy.
- Ostatnim razem, kiedy aethel Mikkel wiedział cokolwiek o naszej drodze, pędziliśmy na północ, gotowi ścigać się ze złodziejem choćby i do samego brodu - mruknęła Edda.

Po dłuższej chwili przyznała jednak góralowi rację, że może i łatwiej będzie mu wypatrzeć ich z przestworzy tutaj, niż gdy będą wędrować wśród gęstszych zagajników na południu. Twardym głosem zaznaczyła tylko, że chociaż to najbardziej charakterystyczne miejsce, ona nie chce obozować na skale, bo nie zostawi koni samych na brzegu, a w razie ataku nocą nie chce wybierać pomiędzy towarzyszami a wierzchowcem. Na wywód o płaceniu Osredowi aż uniosła głowę. Wpierw wytrzeszczyła oczy, a potem parsknęła z trudem powstrzymywanym śmiechem. Pomyliła się. Góral był całkiem zabawny.

- Po pierwsze, tracisz cel z oczu. Nie nazywaj tego płaceniem. My nie chcemy przejechać, ale żeby nam pomógł, za to przyjaciel przyjacielowi nie płaci. Nie pozwól, żeby on tak to nazwał i jeśli będziesz z nim mówił, to wyjdź z tym pierwszy. Dzięki temu będziesz od razu stał przy nim jak równy z równym. To nie płacenie, to podarunek. Dla wielkiego i możnego wojownika, zbrojnego ramienia Beorna na tym brzegu. Od sławnego wojownika z wschodniego brzegu. Po drugie, dar to zacny, hojny i godny w mojej ocenie. - Edda uniosła dłoń i wskazała na konie, które napojone, zaczęły się paść przy brzegu. - Niektóre rzeczy są jakie są… a inne są takie, jakimi je opowiesz. Nie musisz się płaszczyć przed Osredem, ani przyznawać mu się do czegokolwiek. Nawet, owszem, nie powinieneś. Wystarczy, że podbijesz jego serce i serca jego ludzi. Na teraz, dla nas… i na potem. Przyjaźnie trzeba pielęgnować jak pole, a tu i teraz nie ma Beorna, żeby to zrobił. Ty jesteś, hm? Ale to potem, zdecydujemy jutro. Dziś zostajemy tutaj i poczekamy na Mikkela. Tak?

Na słowo "płaszczyć" uśmiechnął się do Eddy półgębkiem. Zaczynał się przyzwyczajać do tego jak rozumiała pewne rzeczy i przeinaczała inne. Nie wdawał się w tę dyskusję, zamiast tego skinął głową na ostatnie jej słowa.
- Jedno z nas będzie pełniło wartę na bardziej odsłoniętym terenie, pozostali z wierzchowcami ukryją się przed niepożądanymi spojrzeniami. Przygotuję kilka pułapek. Trafi w nie śniadanie lub ork. Jutro zdecydujemy. Skoro tak bardzo chcesz przekonywać Osreda, może dam ci szansę - wstał i skierował się ku Irgun, nie czekając na odpowiedź ze strony Łotrzycy.

Nie wierzył, że pułapki, zastawione blisko wejścia na skały i na innych prawdopodobnych kierunkach pojawienia się nieproszonych gości, coś zdziałają. Potrzebował się czymś zająć, z dala od słów i wzroku Łotrzycy. Ostrożnie rozstawiał wnyki i przygotowywał ukryte, splecione z traw sznureczki. Zaczepiająca o nie kończyna miała wywołać dźwięki na tyle głośne, aby zaalarmować wartownika. Nie podobało mu się to wszystko, ale słońce wisiało już wysoko. Kontynuowanie podróży tego dnia nie miało sensu. Gdzieś podświadomie liczył na to, że Mikkelowi się uda.

Bezsilność, najgorsze co mogło się trafić. Rozpalił malutkie, ukryte ognisko i wyjął sierp, patrząc się na niego przez chwilę spojrzeniem bez wyrazu i zastanawiając się, czy ma znaczenie inne od symbolicznego. Zawsze pojmował sprawy prosto. Najprościej jak mógł. Zawiłości wytykane mu przez Eddę nigdy tak na prawdę go nie interesowały, o ile umiał ich uniknąć.
Kto z nich czuł się bardziej szczęśliwy i pewny swoich celów? Wszędobylski nie wychodził planowaniem dalej poza bezpiecznym powrotem. Wydarzyło się już niemal zbyt wiele. Przed oczami miał Cendryka. Zniszczony sierp. Olbrzyma. Orki. I ludzi, którzy z jakiegoś powodu polegali na jego decyzjach.

Zamknął oczy. Nie, to zmęczenie i obolałe ciało podsyłało mu wizje tego, że te decyzje mogą być błędne. Odrzucił je, odszukując Łotrzycę wzrokiem i przez dłuższy czas mierząc ją spojrzeniem.


 
Sekal jest offline