Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2015, 23:24   #5
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ruszając w stronę stajni, Desire rozważała swoje postępowanie. Oczywistym było że postąpiła głupio. Przecież gdyby się pochorowała to musieliby opóźnić przybycie do stolicy, to zaś mogło wiązać się z niedogodnościami dla Raula. Mógł ją co prawda zostawić w gospodzie, by dołączyła do niego później, wiedziała jednak że zapewne niczego takiego by nie uczynił. Zostałby, wiedziony niedorzeczną chęcią dbania o nią. Wszak to nie tak winno wyglądać. To nie ona była w tym duecie istotna. Ją można było zastąpić. Była tylko narzędziem, które w razie zepsucia wymieniało się na takie, które mogło zadanie wykonać. Pięć lat, a on nadal zdawał się tego nie rozumieć. Gorzej… Sprawiał że i ona zaczynała się zastanawiać nad owym zagadnieniem. Była dumna z tego, kim się stała, to nie tak, że ją to gryzło. Czy jednak było to wszystko, co mogła osiągnąć? Czy gdzieś tam, na drodze jej życia nie powinno być czegoś więcej, czegoś specjalnego?
- Głupia… - warknęła gniewnie, wchodząc do stajni. Oczywiście, że nie było. Istniała tylko służba dla dobra Raula d’Arquien. Nic się nie liczyło poza tą powinnością. Nie miała życia, nie miała innej przyszłości, nic na nią nie czekało. Jej jedyną radością, jedyną nagrodą, jedyną przyszłością było stanie u jego boku, osłanianie przed wszelkimi zagrożeniami i śmierć. Tylko tyle… Im zaś wcześniej wybije sobie z głowy niedorzeczne myśli tym lepiej zarówno dla niego jak i dla niej. Musiała się skupić. Musiała…
- Co taka śliczna dziewczyna robi tu o tej porze? I czego taka gniewna jakby ją pchła w cycek ugryzła?
Właśnie… Skupić….
- Pan wysłał mnie bym konie sprawdziła - odparła odwracając się do chłopca stajennego, który najwyraźniej nie miał żadnych problemów z zajściem jej od tyłu tak żeby niczego nie usłyszała. Gdyby jej pan to zobaczył…
- Aaaa…. Ten możny co to zawitał wieczorem - chłopak stał zdecydowanie za blisko i miał zdecydowanie zbyt kpiący głos gdy mówił o Raulu, przynajmniej jak na gusta Desire. Miast jednak potraktować go jak należało, uśmiechnęła się do niego słodko.
- Ten sam. Jest bardzo wymagający, przez co nie mogę się udać na spoczynek nim nie sprawdzę, czy wszystko jest w najlepszym porządku…
Głos jej pełen był żałości pomieszanej z lekką nutką gniewu, jednak nie na tyle dużą by wyglądało na to, że wścieka się na swego pana. Biedna, słodka, zmęczona nadmiarem obowiązków… Jakże jej nie współczuć, jakże nie pomóc…
- No to chodź, sprawdzimy te konie, chociaż jestem pewien że nic im nie jest. Może później zostaniesz trochę dłużej i odpoczniesz? Tam na górze jest całkiem przyjemnie - mówiąc kierował się w stronę boksów, w którym nie tak znowu dawno temu zostawiła zwierzęta. Jego wyraźna insynuacja, jakoby za pomoc miała wspiąć się z nim na stryszek i zapewne obdarować go tym, co natura raczyła jej ofiarować, spotkała się z szyderczym grymasem na twarzy Desire. To, że jedynymi świadkami owego grymasu były plecy chłopaka, pozwalało dalej ciągnąć ową grę, którą wszakże doprowadziła do perfekcji przez te wszystkie lata służby i szkolenia.
- Nie wiem… Pan może mnie potrzebować w swoim pokoju. On… ma swoje… upodobania.
- Panowie… Tym to dobrze… Ale żeby takie niewinne dziewczę…
- Pokręcił głową, wyraźnie jednak sprawiając wrażenie, że sam nie miałby nic przeciwko zajęciu miejsca owego pana u jej boku. - Pewnie też brutalny jest, nie?
Desire uznała za stosowne nie odpowiadać na owe pytanie. Zamiast tego zabrała się za swoją pracę, a raczej za nadzorowanie chłopaka, który tą pracę za nią wykonywał. Trzeba było przyznać, że miał smykałkę do zwierząt. Jego cichy, łagodny głos, którym przemawiał do koni sprawił, że wykonywały każde jego polecenie, zupełnie jakby rozumiały jego słowa. Przyglądająca się temu służka zaczęła zastanawiać się, czy nie szepnąć słówka o młodziku do Raula. Wszak taki talent nie trafiał się często, nawet w rodzinnej posiadłości wicehrabiego nie było nikogo, kto z taką łatwością zyskiwałby zaufanie zwierząt. Zupełnie jak czary…
Myśl ta wytrąciła ją z uroku, pod wpływem którego niepostrzeżenie się znalazła. Rozgniewało ją to nie na żarty gdyż jasno świadczyło o jej braku uwagi dzisiejszego wieczoru. Karygodne…
- No, to by było wszystko. Teraz mają lepiej niż w królewskich stajniach. - Chłopak najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z nastroju swej towarzyszki, otrzepał dłonie i obdarzył ją dumnym uśmiechem. - To jak? Masz ochotę na chwilę odpoczynku zanim wrócisz do tego swojego pana?
- Podziękuję raczej - odparła chłodno, mierząc go przy tym spojrzeniem w którym lśniły ostrza wzgardy.
- Ale… pomogłem ci przecież, nie? - Chłopak najwyraźniej był mocno zbity z tropu przez nieoczekiwaną zmianę jaka zaszła w tej słodkiej dziewce.
- Płacą ci za to, co nie? - odparła, ruszając w stronę wyjścia.
- Suka… - usłyszała jeszcze, nim przekroczyła próg i rozległ się trzask zamykanych wrót.
- Może, ale nie two… - głos jej urwał się, nie kończąc wypowiedzi. Najpierw biały błysk, a później ciemność przysłoniły jej spojrzenie. Myśli rozpierzchły się w nicości.



Świadomość powracała stopniowo. Z początku był tylko ból. Chwilę zajęło jej zlokalizowanie owego uczucia. Później wrażenie ruchu, a za nim mdłości. Otworzenie oczu wydawało się pracą ponad jej siły, jednak w końcu się udało. To co zobaczyła dziwnie przypominało tył kubraka. Skąd jednak…?
- Dobra, tyle starczy… Rzuć dziewkę na trawę i zabawmy się.
- Nie za blisko?
- No co ty, a kto niby miałby nas tu nakryć?
- Ale jak będzie się darła…?
- To jej dasz w pysk. Jak dla mnie to ona nie musi być przytomna, na ślepiach mi nie zależy tylko na tym co ma między nogami.
- He he he … Co racja, to racja.

Rozmowa, która do niej dotarła wzbudziła w niej zarówno strach jak i gniew. Nim zdecydowała na które postawić, musiała skupić się na zaciśnięciu zębów by z jej ust nie wydobył się krzyk bólu gdy bez ostrzeżenia i dość brutalnie, spotkała się z mateczką ziemią. Niestety, jęku już powstrzymać nie zdołała.
- Te, patrz, przytomna już chyba.
- Widać twarda z niej sztuka chociaż nie wygląda. Lepiej weź i zwiąż jej ręce co by jej jakieś głupie pomysły do głowy nie przyszły.

Ręce… Nie, do tego nie mogła dopuścić. Musiała myśleć, musiała zachować przynajmniej częściową swobodę, musiała…
- Hej, a wy co tu robicie? - głos był znajomy, tylko skąd niby go znała.
- Zmiataj dzieciaku zanim pożałujesz że cię matka na świat wydała.
- Daj spokój, Aubin. Bądź miły dla gówniarza. Młody jest, może też by się zabawił. Kto wie, czy to nie jego pierwsza będzie…
- Nic wam do tego, co wy tu… Ona... -
Desire wreszcie udało się dopasować głos do osoby. Chłopiec stajenny. Wzrok wciąż ją zawodził, czarne plamki wirowały przed oczami, jednak nie musiała widzieć jego twarzy by zdać sobie sprawę, że z tej strony nie ma co liczyć na pomoc.
- Znasz dziewkę? Lepiej…
- Nie zamierzam wam przeszkadzać. Róbcie z suką co tam chcecie…
- Ha ha ha, patrzcie no, chyba kogoś tu duma uwiera, albo i co innego…
- Jak skończymy to się możesz pobawić. Później w łeb i problemów nie będzie.
- Proszę… -
udało się jej wydobyć z gardła, zupełnie jakby dopiero musiała sobie przypomnieć jak się mówi. - Nie będę sprawiać problemów tylko nie zabijajcie…
- Stul pysk -
uderzenie w twarz wyrwało z jej ust cichy okrzyk bólu. Najwyraźniej jednak to tego jej brakowało żeby odzyskać resztę zmysłów.
Sytuacja nie wyglądała zbyt wesoło. Ich było trzech, a ona jedna. To, że dwóch wydawało się być pod wpływem trunków, niewiele pomagało. Co prawda mogła skorzystać ze swojego daru, jednak ten wymagał ofiary, a ona nie była gotowa poświęcać się z powodu tych głupców. Na świecie istniała tylko jedna osoba, dla której gotowa była poświęcić własną krew. Istniał jednakże inny sposób, znacznie przyjemniejszy, aczkolwiek tylko dla niej. Podkuliła nogi tak by jej trzewiki znalazły się w zasięgu dłoni jednak, po czym włożyła dłonie pod suknię by napastnicy nie dostrzegli co z nimi robi. Ruch ten zwrócił jednak ich uwagę, co w sumie całkiem jej odpowiadało.
- Dobra, pora się za nią zabrać - oznajmił ten, który wcześniej wymierzył jej policzek. Mężczyzna ów był wyraźnie tym, który przewodził. Beż wątpienia to również on wpadł na pomysł zabawienia się z bezbronną dziewką. Idealny kandydat na pierwszą ofiarę.
- Proszę… Będę grzeczna - odparła, siląc się na przymilny uśmiech i usłużnie kładąc na plecach. Uniesienie kolan i odciągnięcie brzegów sukni pozwoliło jej na ukrycie ostrzy, które chwilę wcześniej wyjęła z butów.
- No popatrz, popatrz, jaka chętna się zrobiła… - rechot drugiego z napastników spotkał się z odzewem pozostałej dwójki. O tak, rzec trzeba było iż faktycznie ochota w niej pałała. Ciało jej wręcz drżało z pożądania. Nieme zaproszenie wibrowało w jej mięśniach, domagając się by je spełniła. Strach nie miał miejsca w jej umyśle. Nie teraz, nie gdy obudziła do życia bestię która w niej drzemała. Płonącymi oczyma przyglądała się niezdarnym ruchom jakie wykonywała jej pierwsza ofiara. Niemal chciała mu pomóc, wystarczyło wszak jedno cięcie… Czekała jednak cierpliwie, pozwalając by napięcie w niej rosło, upajając się nim i mocą która krążyła w jej żyłach. Fakt iż ma przed sobą człowieka przerastającego ją o głowę, szerokiego w ramionach i widocznie przyzwyczajonego do ciężkiej pracy, nie robił na niej żadnego wrażenia. Na to czas miał przyjść później.
Wreszcie znalazł się tam gdzie chciała. Między jej nogami, oparty na jednej dłoni, która spoczywała przy jej głowie, drugą próbując pozbawić ją bielizny. Uniosła delikatnie głowię, kusząc uśmiechem spragnionej kochanki.
- Dziękuję ci za ten dar… - wyszeptała pełnym namiętności głosem, a gdy ten uniósł na nią wzrok pełen zdziwienia, zatopiła mu w gardle ostrze sztyletu.
Groza widoczna na jego twarzy sprawiła jej niemal taką samą przyjemność jak krew, która oblała jej twarz i piersi. Czysta moc. Ekstaza. Spełnienie. Zebrała je w sobie, połączyła i pozwoliła by objęły we władanie jej ciało.
- Co do diabła…
- Gdzie ona…

Głosy pozostałych wzbudzały drgania w świecie cieni, w którym się znalazła. Nie miały one jednak żadnego dla niej znaczenia. Liczyła się tylko zemsta, krew i ofiara. Szczęściem nie musiała marnować energii na wydobywanie się spod osiłka, którego dźgnęła, gdyż ten w beznadziejnej próbie powstrzymania nieuniknionego, sam odczołgał się na bok i przyciskając dłonie do rany próbował tamować wypływające z niego życie.
Następny na jej liście był ten, który ją niósł. Nie miała nic przeciwko niemu. Nie zrobił jej krzywdy, chyba że to on ją uderzył, czego pewna być nie mogła. Stał jej jednak na drodze, był świadkiem i zapewne kolejnym do jej ciała kandydatem. Poza tym… Ostrza domagały się pokarmu. Niemal słyszała ich głosy wołające o więcej. Roześmiała się, przez co stajenny omal trupem nie padł, sądząc po wyrazie jego twarzy i mokrej plamie, która nagle zaczęła tworzyć się między jego nogami. Jej ofiara jednak była bardziej doświadczona. Pałka zaś, która znalazł się w jego dłoni, sprawiała dość groźne wrażenie.
- Wiec to byłeś ty - wyszeptała mu do ucha, po czym szybko odskoczyła by nie zaliczyć kolejnego z ową bronią spotkania.
Spóźniła się odrobinkę. Delikatne muśnięcie, pocałunek wiatru, mniej niż jeden oddech na potrzeby odzyskania równowagi. Świadomość, że będzie musiała za to odpokutować gdy już wyzwoli się spod działania cieni. Wściekłość, która żywym ogniem zapłonęła w jej żyłach. Jak śmiał… Błysk ostrza, okrzyk bólu, kolejny cios. Celowała w szyję, ową delikatną skórę, jakże niewystarczającą barierę. Dwie rany dość głębokie by zabić jednak nie na tyle by stało się to szybko. Odgłos pałki lądującej na ziemi. Bulgot wydobywający się z gardła. Opadł na kolana, tam gdzie jego miejsce było. Jednak ona nie czuła by to wystarczyła dlatego też obdarowała go ciosem z kolana, które trafiło idealnie w podbródek wieśniaka.
- Lepiej - wyszeptała widząc jak pada na ziemię bez świadomości. - Teraz…
Jednak trzecia ofiara nie czekała cierpliwie aż spełni się jego przeznaczenie. Desire z pewnym zadowoleniem obserwowała jak potyka się, uciekając byle dalej od koszmaru którego był świadkiem. Czy jednak nie zdawał sobie sprawy z tego jak bezcelową ta ucieczka była? W upojonej mocą akolitce Olweny drzemały siły, które niewielu miałoby odwagę budzić. Nic zaś nie pobudzało ich bardziej niż uciekająca zwierzyna. Idąc więc za owym instynktem ruszyła w pościg. Miał nad nią co prawda lekką przewagę. Wrażenie złudne chociaż z poziomu zwykłego człowieka w pełni uzasadnione. Ona jednak nie należała do przeciętnego okazu tego gatunku. Szczególnie teraz, gdy ofiara została złożona, a świat cieni oferował jej schronienie.

Pchnięcie powaliło go na ziemię. Przerażony próbował wstać jednak ona siedziała mu już na plecach. Nie było sensu kryć się, więc porzuciła zasłonę by mógł zobaczyć jej dłoń i zakrwawione ostrze które w niej trzymała gdy przylgnęła do jego ciała.
- Róbcie co chcecie - wyszeptała mu wprost do ucha, jednocześnie przyciskając mocniej ostrze do jego policzka.
- Wiedźma - sapnął i szarpnął się, zapewne chcąc ją z siebie zrzucić. Nie udało mu się jednak, a karą za ów wybryk był cios trzonkiem w tył głowy.
- Przesadziłam - westchnęła widząc, że ofiara się nie rusza. - Szkoda - dodała unosząc sztylet nad głowę, a następnie opuszczając go, pozwoliła by zatopił się w ciele aż po rękojeść. Ciało drgnęło raz i drugi by wreszcie zastygnąć w objęciach śmierci.

Euforia trwała jeszcze chwilę, a Desire z błogością się jej oddawała. Smak krwi na ustach zdawał się być słodszy od miodu. Energia tętniła w jej żyłach pobudzając ciało i tłumiąc wszelkie negatywne odczucia. Te jednakże ani myślały dać za wygraną i wkrótce upomniały się o swoje prawa.
- Co ja najlepszego zrobiłam - przerażony szept wyrwał się jej z gardła, a w chwilę po nim jęk. Głowa, twarz, ramię… Wszystkie te części jej ciała zdawały się jednocześnie atakować jej umysł ciągłymi, narastającymi falami bólu. Krew zdawała się pokrywać każdy fragment sukni krzycząc wszem i wobec o tym co zrobiła. Jakoś nie wierzyła by samoobrona usprawiedliwić miała owe czyny.
- Mój pan mnie zabije… Obiecałam przecież…
Rozpacz, uczucie zwodu, gniew na samą siebie… Uczucia te kłębiły się w jej umyśle niczym rój wściekłych os. Musiała pozbyć się ciał, musiała doprowadzić się do przyzwoitego stanu, musiała… Łkanie wyrwało się z jej piersi, a łzy zabłysły w kącikach oczu. Miała kłopoty, duże kłopoty. Co innego bowiem zabić gdy od tego zależy dobro jej pana, a co innego gdy morduje się trójkę ludzi bez powodu. To prawda, musiała się bronić jednak nie musiała odbierać im życia.
Szczekanie psa wyrwało ją wreszcie z owej ciemnej doliny. Nie była wszak dzieckiem. Wiedziała doskonale co powinna uczynić. Ukryć ciała, obmyć się z krwi, a następnie powrócić do pana i zdać się na jego łaskę. Innego wyjścia nie było, a przynajmniej ona nie zamierzała do żadnego z pozostałych się uciekać.

Ukrycie ciał zabrało jej nieco czasu gdyż obolała ręka niezbyt nadawała się do dźwigania ciężarów. Szczęściem wyglądało na to, że chcąc uniknąć zostania przyłapanym na gorącym uczynku, napastnicy wynieśli ją dość daleko w głąb otaczających wioskę lasów. Widać chłopak stajenny śledzić ich musiał od początku, na swoją zgubę. Uporawszy się z pierwszym zadaniem ruszyła w stronę studni. Obawiać się nie musiała iż zostanie nakryta, noc bowiem w pełni już królowała na świecie, a zmęczeni ciężkim dniem ludzie dawno temu udali się na spoczynek.
Napełniwszy wiadro wodą, odczepiła je i przeniosła bliżej krzaków. Tam też pospiesznie obmyła się z krwi, poświęcając specjalną uwagę twarzy. Ostatnie bowiem, czego by pragnęła to to by jej pan ujrzał ją z ustami we krwi. Gorzej już chyba nie mogłaby podpaść.
Gdy zakończyła toaletę, wylała wodę w krzaki, a wiadro odniosła do studni i zaczepiła by na pierwszy rzut oka nie dało się poznać, że ktoś z niego w nocy korzystał. Teraz pozostało już tylko dostanie się do gospody. To jednakże był najmniejszy z jej problemów. Otwieranie zamków było wszak jedną z pierwszych lekcji w jakich brała udział w zakonie. Prosty skobel jakim zabezpieczono tylne drzwi nie stanowił dla niej żadnego wyzwania.

Przemykając korytarze, a następnie cicho stąpając po schodach, myślała o tym co ją miało czekać gdy już przekroczy próg pokoju. Myśli te nie były wesołe, mimo iż tliła się w niej także nadzieja na to iż zastanie swego pana śpiącym. Nadzieja która jednakże szybko obróciła się w proch.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline