Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2015, 23:41   #52
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Rozmowę z burdelmamą Julia zaczęła od wychylenia drinka, odpalenia papierosa i szczerego, szerokiego uśmiechu rodem z przedwojennej reklamy pasty do zębów.
-To jak z tym szpachlowaniem mojego ryja? - spytała po powitalnym skinieniu głową.

- Wiesz Julcia, jak chcesz wyglądać jak foczka za 1000 gambli to i musisz wydać te 1000 gambli. - uśmiechnęła się właścicielka Grzesznika obserwując poczynania i słuchając jej słów z samego rana. - No wiesz, my cię tu uszykujemy całkiem przyzwoicie i w ramach przyjacielskiego gestu bo fajna laska z ciebie… - pokiwała głową brunetka do blondynki posyłając przy okazji piorunujące spojrzenie szatynce która chyba sądząc, że nie widzi prokurowała sobie kolejnego drinka z jej zasobów.
- No ale możesz też udać się do “Cleo”. - pokiwała powoli głową wciąż zapatrzona w pracownicę która stopniała pod tym wzrokiem i odłożyła butelki na miejsce. Ale szkło do picia nadal miało coś do wypicia. - No ale to by cię pewnie kosztowało.... No gdzieś z tyle… Albo i więcej nawet. - wróciła wzrokiem do panny Faust wskazując brodą na trzymane przez nią talony na paliwo jakie jej i Troyowi przed chwilą wręczyła za asystowanie w jej wieczornej eskapadzie.

- Dzięki. Też mi się tu z wami dobrze żyje - Klepnięciem w ramie drugiej kobiety Blue wyraziła swoją wdzięczność. Trafiła do dobrej meliny, co tu dużo gadać. O wiele lepszej niż zapleśniałe nory w których nocowała podczas podróży z Vegas do Detroit. Zamyśliła się, patrząc posępnie na papierową walutę. Trzy papiery, każdy wart 10 litrów benzyny, to dawało 30 litrów, 60 jeśli uda się jej przekonać Machado żeby wspomógł ją w potrzebie. W każdy interes trzeba najpierw włożyć a stawka była tego warta. Coś sobie nagle przypomniała, drobny incydent z poprzedniej nocy - kupienie Angel przez parę czarnuchów z którymi przed aukcją zdążyła wymienić parę uprzejmości.
- Lalka słuchaj, kurewsko mi zależy żeby ogarnąć się na najwyższym poziomie. Kłopot w tym, że większość funduszy wydaliśmy na podróż przez prawie całe Zasrane Stany, niewiele gambli mi zostało do opchnięcia. Do tego Troy usiadł dupskiem na moich patrzałkach a że ciężki z niego skurwiel to poszły w drzazgi. Nie będę cię wkręcać, ani dawać pustych obietnic, bo cię szanuję zarówno równą laskę, jak i przedsiębiorcę. Kobieta interesu...ubijmy jeden. Zainwestuj we mnie, zwróci ci się to. Odpracuję w jaki sposób będziesz chciała. Powiesz że mam latać na miotle, będę latać. Zapłacić w naturze, wyskoczę z majtek bez szemrania. Klienci Grzesznika i tak co wieczór biorą mnie za jedną z twoich dziewczyn...albo jest też inna opcja. Widziałam że wczoraj na aukcji mutantka zrobiła na tobie spore wrażenie. Nie dziwię się, sama wyobracałabym ją na tej scenie bez mrugnięcia okiem. Chuj no, nie pykło tym razem...masz Max. Angel poszła do tego niemytego fiuta który nas zaczepiał i na niego będzie pracować. Jemu przynosić zyski, zaganiać klientów, albo robić za ciekawostkę podnoszącą prestiż. Szkoda jej na tego bambusa. Przeniesienie jej tutaj przyniesie masę pytań i sprowadzi na lokal problemy...ale kto powiedział że jebany czarnuch będzie się nią cieszył już zawsze? - wychyliła się odrobinę do przodu i spojrzała Rosjance prosto w twarz - Zajmę się dla ciebie problemem jej albo jej właściciela. Jak wolisz. W Vegas nazywaliśmy to...likwidacją nieuczciwej konkurencji i przywracaniem równowagi wolnego rynku. Zniknie czynnik odwracający uwagę od Grzesznika, nikt nie podpierdoli ci klienteli. Sztony będą się sypać tak jak do tej pory, a może i bardziej. Obie zyskamy na tym biznesie.

- To ciekawe to co mówisz. -
rzekła powoli Rosjanka bawiąc się bezmyślnie pustą popielniczką. Najwyraźniej myślała o czymś intensywnie przez cały czas odkąd panna Faust się odezwała. Czasem uśmiechnęła się gdy wspomniała o wyskakiwaniu z majtek czy o tym, że biorą ją czasem za jedną z jej dziewczyn. Podczas nawijki o wyobracaniu Angel na scenie pokiwała potakująco głową uśmiechając się lekko. Na koniec jednak znów spoważniała.
- Szkoda jej dla tych fajfusów… - potwierdziła poważnym głosem i wolno kiwając raz swoją brązowowłosą główką. - Ale nie są dla mnie konkurencją. Oni są z Camino. Nie ten rewir, nie ta dzielnia. Czarnuchy od nich praktycznie tu nie przychodzą a klienci stąd nie łażą tam. - machnęła lekko popielniczką gdzieś w stronę ściany mając najpewniej na myśli dość odległą obecnie zdawałoby się strefę zdominowaną przez kolorowych.
- Ale właściwie mogłabyś coś zrobić w tej sprawie. Odbij ją. Jej śmierć nie robi mi żadnej różnicy. Nijak mnie nie urządza. Nowej zabawki nie sprzedadzą a jak już musiałabym przebić to co dali za nią na aukcję. Może i nawet ona jest tego warta bo to żywa żyła złota ale nie wywalę tyle papierów na nią. Ale jakby jakoś znalazła się u mnie to inna sprawa. Wówczas to ja bym robiła na niej kasę i mnie by przyniosła sławę. Możesz to zrobić? - Anna przedstawiła dziewczynie z Vegas swój punkt widzenia. Zadanie może zdawałoby się podobne a przynajmniej podobnie by zaczynało. Choć wyciągnąć kogoś skądeś tam było znacznie trudniejsze niż go tam załatwić. *

- Wyciągnąć rybkę z puszki to nie to samo co urwać jej w tej puszce łeb… ale temat do ogarnięcia - Faust równie powoli kiwnęła głową i wyszczerzyła się beztrosko jakby temat rozmowy nie ciążył jej na sercu - Zrobi się rozeznanie, ogarnie plan pierdolnika w którym ją trzymają. Znajdzie najlepszą drogę żeby paczkę przetransportować bezpiecznie tutaj. Da się załatwić, Lalka. Tylko to zajmie parę dni dłużej niż moja propozycja. Będzie jedna szansa i nie można jej spierdolić. Czyli mamy biznes. - wyciągnęła rękę w jej kierunku.

- Mamy biznes. - pokiwała głową Rosjanka przyjmując dłoń Julii na znak przyjęcia umowy. - Kosa! Przestań tam mi wychłeptywać szkło i dawaj wódkę. I kieliszki. - wrzasnęła całkiem radosnym wrzaskiem a zaskoczona dziwka wciąż za barem która właśnie miała umoczyć swoje pełne usta w swoim “porannym orzeźwieniu” czy co tam sobie zmajstrowała wzdrygnęła się tak bardzo, że aż przez zabawną chwilę wykonywała nerwową pantominę gdy próbowała utrzymać nagle wyślizgujące się szkło, nie oblać się drinkiem i udawać, że wcale “nie wychłeptuje szkła” na koszt szefowej. Ale zaraz się ogarnęła, sięgnęła po coś i po chwili już kołysała swoimi zgrabnymi biodrami krocząc przez pustą o klientów salę z zamówieniem szefowej.

- Oczywiście kochanie, że to sprawa nie jest do załatwienia w jeden dzień i na pewno nie dzisiaj. - rzekła Forlow z uśmiechem na wargach przejmując od pracownicy szkło i butelkę. Najwyraźniej poczuwała się w tej chwili wybitnie do roli gospodyni bo otwarła butelkę z przezroczystym płynem do złudzenia przypominającym czystą wodę, nalała po kielonie na dwa i wręczyła jeden w dłoń blondynki a drugi dla siebie.

- To za sukces operację, Angel na moich pokojach i na pohybel tym cholernym czarnuchom! - wzniosła toast zderzając się szkłem swoim w szkło blondynki po czym wypiła jednym haustem zupełnie jak jej brat.

-Za sukces i nową przyszłą Grzesznicę
- Blue podniosła swój kieliszek i powtórzyła gest Rosjanki, wlewając cały naraz do gardła. Sapnęła, odstawiła szkło i rozsiadła się wygodniej - A twój uroczy braciak gdzie? Nie zostawił może czegoś dla mnie, gazety przykładowo? Obiecał mi skołować na dziś jedną...no i co to za “Cleo”? Jedziesz szczegóły - na koniec rozochociła się wyraźnie, jak każda baba z perspektywą na babskie pierdoły w zasięgu wzroku.

- Egor? A nie słyszałaś wczoraj jak to się ciężko napracował tym dupczeniem u mnie w biurze? Będzie spał do południa. - jego siostra ironicznie i lekceważąco machnęła ręką w stronę schodów prowadzących tak i na dolne jak i na górne poziomy tej świątyni rozkoszy i rozrywki. - No jak zawsze zresztą. - dodała nieco jednak rehabilitując brata. - Ale jak mówił, że załatwi to pewnie załatwi. - rzuciła jednak już poważniejszym tonem.
- No a Cleo… - zaczęła od razu jaśniejszym i pogodniejszym tonem. - No to chyba jakiś skrót od imienia… W każdym razie to taki klub… Salon właściwie… No miejsce gdzie zrobią cię na cacy. Znaczy każdego kto tam przyjdzie i zapłaci. - zaczęła opowiadać najwyraźniej chętnie o tym miejscu które tak reklamowała ale przerwało jakieś walenie do drzwi. Nieco odległe to chyba nie do wejściowych tylko któryś bocznych. Zniecierpliwiona Forlow machnęła po raz kolejny na Kose i długonoga szatynka pokłusowała w stronę korytarza. Cokolwiek wypiła wcześniej chyba podziałało bo wcześniejsza ospałość z ruchów i twarzy znikła choć nadal wyglądała jak po nieprzespanej nocce pełnej aktywności fizycznej co raczej było prawdą i to dosłowną.

- Dziewczyny z Corvette tam chodzą…
- rzuciła w przelocie Kosa najwyraźniej z nutką zazdrości w głosie i psikusie w spojrzeniu co wywołało znowu zirytowaną minę jej szefowej. W końcu jednak “Różowa Corvette” nadal była najsławniejszym i najdroższym lokalem tego typu w mieście a sławnym daleko poza jej granice. A “Grzesznik” dopiero czekał na swoją szansę chociaż na pięć minut. Takie cudeńka jak na przykład ta cała blond Angel na pewno by mu dały szansę do dobicia do czołowych stawek w mieście w tej kategorii. Więc i Anna podchodziła do kwestii “Burdelu nr.1” w mieście niezbyt żartobliwie i przychylnie. Umykająca jednak w półmrok korytarza szatynka wyszła poza zasięg rażenia błyskawicznej reprymendy.

- Tak, dziewczyny z Corvette… - prychnęła z niesmakiem. - No chodzą. - potwierdziła w końcu słowa Kosy. - Ale chodzą też ludzie Schultz’a łącznie z Veronicą, czy Vera od Runnerów. W każdym razie chodzą tam wszyscy ci którym zależy na jakiejś klasie, stylu no i by potem mówić, że cię wystroili tak w Cleo. - dodała naświetlając nieco więcej sprawy o tym miejscu. Z Veroniką Julia wiedziała, że chodzi o córkę starego Schult’a. Podobno miała włosy do samej dupy i to tak dosłownie. A Vera była gwiazdą i śpiewaczką i gwiazdą i to znaną z koncertów nawet przed samym Collinsem w NY podobno. Właściwie to o jakiejś Verze z Detroit słyszała jeszcze będąc w Vegas.

Opowieść przerwała jej wracająca od drzwi brunetka niosąca jakiś bielejący fragment chyba papieru.
- Jakiś koleś. Mówił, że przyniósł to dla Egora. Musiałam mu zapłacić ze swoich… - dodała robiąc przy ty popisową minkę pt. “nos na kwintę” wyrażając tym jak ciężko musiała znieść sponsorowanie nie swojego lokalu w końcu. - Mam mu zanieść czy zostawić na barze? - machnęła kciukiem raz na schody raz na bar w drugiej dłoni trzymając chyba jakąś gazetę której nie miała przy sobie gdy szła otworzyć drzwi. Zaś minka wróciła jej od razu do zwykłego, neutralnego czekania na odpowiedź.

I jakieś gamble które zirytowana Anna zaczęła szukać w torebce by jej zwrócić za przesyłkę.
- Ten mój rodzony spaślak mnie kiedyś zrujnuje… Albo rozpije… - mruczała pod nosem pochłonięta szukaniem czegoś w swojej torebce.

- Daj ją tutaj, to chyba dla mnie. Przypomnij się potem to ci za nią oddam, albo zgłoś się do Troya. On już potem ściągnie ze mnie swoją należność - Julia wyciągnęła rękę w kierunku dziwki czekając aż poda jej zwinięty papierowy rulon. Rychło w czas znalazła się zguba, akurat będzie czas żeby zapoznać się z treścią i poczytać o tym rudym konusie który zachowanie tak dziwiło Kapelusznika.
- To co, na drugą nóżkę i spierdalamy do Cleo? Parę godzin zejdzie a mecz nie poczeka - uśmiechnęła się do Anny przytrzymując grzebiącą w torebce dłoń swoją dłonią - Czeka nas miłe przedpołudnie...bierzemy kogoś, czy jedziemy same?

Kosa wzruszyła ramionami i podała Julii zwiniętą gazetę. Dłonie blondynki rozprostowały egzemplarz nowojorskiej “Prawdy”. Widziała fotografię niedużej, kobiecej sylwetki o ciemnych raczej włosach ale na czarno - białej fotografii mogły być w oryginale rude, Sylwetka stała pomiędzy dwiema grupami ludzi z wycelowaną w siebie nawzajem bronią Groźne i zdeterminowane spojrzenia, pewnie dzierżona broń wskazywały, że zdjęcie robione jest na moment przed rozpoczęciem strzelaniny. Zaś kobieta w centrum obrazu nie miała żadnej widocznej broni i stała pomiędzy nimi z pustymi dłońmi jakby starała się rozgonić dwie, przeciwległe fale.

- Same pojedziemy. W końcu jakbyśmy do Ambasadora” jechały. -
odpowiedziała zbierając się do nalania kolejnej kolejki Anna. Drugi shot zniknął w jej gardle równie prędko jak pierwszy, a Blue pomyślała Egor wpędzi w alkoholizm nie tylko siostrę, ale i ją. Ale nie o tym teraz miała myśleć. Jeżeli w tłumie obserwatorów miała wyróżniać się na tyle żeby ktoś z areny zwrócił na nią uwagę...dobrze że miała Annę. Grunt to się ustawić a że dodatkowo znajdzie okazję na odegranie się na parze czarnuchów z aukcji - dobrze postawione gamble same się mnożyły.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline