Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2015, 20:53   #114
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Tymczasem Mistrz Nashurindach rzekł cicho do Vilmunda
- Bardzo rozsądny z pana człowiek, lecz nie wie pan o wielu sprawach. W prastarym Shem, co roku dwóch najlepszych wojowników udawało się do Wieży, gdzie ich dusze zamykano w spiżowych ciałach. Od trzech tysięcy lat strzegą Miasta z Wieżą
Havok i Kate wyszli
- Tylko, że jak rozumiem była to ich decyzja i zgoda wy zaś chcecie to zrobić to według własnego kaprysu. Wojownik powinien decydować, za co chce walczyć i dla kogo wy chcecie stworzyć stalowych niewolników nie wojowników. Chyba, że macie zamiar się ich pytać o zgodę zamiast przymuszać. - Odparł, midgardczyk.
- Nie musimy ich przymuszać, jak im się nie spodoba ten stan zawsze będą mogli strzaskać swoje znaki wiążące dusze
- No chyba, że tak, ale wciąż uważam to za średni pomysł, bo nie wiadomo, w jakim stanie psychicznym mogą być. No i mogą być skorzy dla walki tylko, że przeciw wam lub mogą zdecydować się na sprzymierzenie z waszymi wrogami. Jakiś sposób na ich uwolnienie to jest tylko powinniście zachować ostrożność, bo jednak to się źle może skończyć.
W tej chwili wszedł Stefan.
- Proszę, weź to i przetop na kule - Shemita podał chłopakowi dwie srebrne jednorublówki - To może się przydać przeciw… no cóż - rzekł
- Ja ten no… - młodociany Piastianin wyjątkowo stracił język w gębie - Panie Vilmundzie, pan się na to zgadza? To przecież wasz pradziadek, więc co pan o tym sądzi?
- Cóż raczej wam groził nie? Mam też wrażenie, że nie miał by oporów gdybym to ja stanął mu na drodze może by spróbował mnie wpierw przekonać do swoich racji i może miał by jakieś opory, ale wątpię czy na długo. No, ale wam “taryfy ulgowej” raczej nie da tylko skąd pewność, że w ogóle na niego podziała lepiej niż żelazo? - Odparł midgardczyk krzyżując ramiona sytuacja mu się nie podobała, ale jego przodek raczej wyraźnie dał do zrozumienia, po której stronie stoi.
- Faktem, że pokazał, że wilkołaki istnieją? I fakt, że wygląda na waszego równolatka odrzuca, że jest tylko wilczą Chimerą? -zasugerował Stefan.
- Może i nie jest odporny na żelazo, nie wiemy, ale nie zaszkodzi się zabezpieczyć - uśmiechnął się stary alchemik
- Stasiek?! - młodszy Nowicki spojrzał na otwarte z impetem drzwi. Stanisław otworzył je kopniakiem. - Już wróciłeś?

Stach zaniósł Ilene do jej pokoju, w którym się właśnie naradzali i położył ją na łóżku. Nashurindach podszedł do Wojowniczki i pogłaskał ją po głowie
- Przypomina mi moją córkę -
- Ja tylko niosę pomoc…, Więc towarzystwo odpuści sobie komentarze. Eh? Mieliście córkę, mistrzu? -powiedział starszy Nowicki kładąc Ilenę na łóżko.
- Właściwie to nadal mam. Była wielką wojowniczką… Tak wielką, że przeszła przemianą… Czuję się dumny…, ale tęsknię za nią - westchnął.
- Jaką przemianę?
- W spiżowego wojownika, strażnika prastarego Shem, tu w Amestris pomagałem robić podobne istoty, jak nowy Barry Chopper i bracia, Slicer… Ale Amestrianie nie rozmieli wagi tego poświęcenia i gdy odmówiłem dalszego wspomagania ich, trafiłem do więzienia… no jeszcze z jednego powodu, ale to nieistotne - rzekł stary Shemita
- Co jej się stało ? - spytał, Vilmund widząc jak starszy z Nowickich wnosił Ilene.
[i] - Cóż jakoś mnie to nie dziwi Amestris ma bardzo niski szacunek dla swych wojowników z tego, co już widziałem traktują ich jak pionki lub narzędzia a nie ludzi, którzy poświęcają się sprawie, choć zapewne to sprawka Ojca. Trzeba mieć nadzieję, że to się zmieni. - Odpowiedział na historię mistrza o jego córce.
- Jak dla mnie to niski szacunek tutejsza góra ma do wszystkiego … Wojownicy mają do kitu, cywile też. I tylko na tym mamy tutaj równość. Czyli tak samo jak w Piastii i Drachmie. Stefan wyraził swoją opinię polityczną zanim Stanisław go nie szturchnął.
- Cóż, niektórzy skazani byli początkowo zadowoleni… Panie Vilmund, a co pan by zrobił z kamieniem - zapytał mistrz
- Zapewne spróbował go zniszczyć by uwolnić ofiary i skończyć ich mękę. Zresztą nie znam się aż tak na alchemii ciągle gadacie o jedności z ziemią może w tym kierunku by trzeba pomyślałeś? - Zadumał się midgardczyk.
- się Ja też nie kumam połowy pieprzenia o alchemii, bo większość nie chce się zniżyć do normalsów. Głównie Szkapa ze Staśkiem - Stefan uniósł rękę - Ale rozumiem to tak… Kamień jest jak… kaszanka.
Stanisław Nowicki w tym momencie złapał się za głowę.
- Nie przerywaj mi… Jest jak kaszanka pod tym względem, że nie odtworzysz z niej świni, zwłaszcza żywej. I powiedzmy, że jak kaszanka może robić za paliwo, zastrzyk energii. Tak nie odtworzymy tych ludzi z kamienia. Ale jak ktoś wie jak to można z tego zrobić np. jad kiełbasiany, albo inaczej zatruć. Więc ogólnie jak ktoś wie jak będzie niebezpieczny. Czyli jak to mówią u nas “będzie z tego kaszana”, a więc kiepsko. I dla wielu pewnie kaszanka jest nie jadalna tak kamień wielu zaszkodzi.
W każdym razie popieram pana Vilmuda najlepiej by było dziadostwo spalić. Mniejsza, że się paru Alchemiaków wkurwi. Ale pewnie się nie da. Więc można tylko liczyć, że się zużyje tak, że zaszkodzimy przy jak najmniejszym zamieszaniu. I jak Święta Panienka da może, chociaż powstrzyma się tym coś gorszego.
-Mi na Kamieniu nie zależy, byleby nie narobił szkód. -stwierdził Stanisław - Ale trzeba pamiętać, że z czymś takim można zrobić wiele dobrego, czy normalnie niemożliwego. Może się przydać w trudnych czasach…
-Odpowiedź godna polityka. Niedoszlifowana, ale równie smętna i neutralna - skomentował młodszy Piastianin.
- Ponoć jednak dusza jest niepodzielna, ale o tym rano porozmawiamy - rzekł Mistrz i ziewnął. Noc minęła cicho i spokojnie, nawet Havok z Kate byli grzeczniejsi. Choć to może przez to, że oglądali w nocy fajerwerki na dachu hotelu.
Samuel długo milczał słuchając dyskusji na temat kamienia w końcu zabrał głos a jego twarz wyrażała absolutną powagę - Ma pan racje Panie Vilmudzie, Pańskie wątpliwości są w pełni uzasadnione. Prawdą jest również to, co żeście powiedzieli o tym jak wojskowi w Amesteris traktowali, a co poniektórzy niestety wciąż traktują niestety. Gdybyśmy wrzucili te dusze do nowych ciał bez odpowiedniego przygotowania skończylibyśmy z masą trudnych do zabicia oszalałych z bólu potworów. Pan Alphonse opowiedział mi o tym, że wojsko pod kuratelą Ojca próbowało stworzyć coś takiego nigdy bym nie przyłożył ręki do takiej zbrodni - Wyjaśnił spokojnym rzeczowym tonem.

Odczekał chwilę żeby pozostali przyswoili sobie jego słowa, po czym podjął wątek - Jednakże my nie popełnimy tych błędów. Weźcie pod uwagę, że pozostawienie tych duszy w kamieniu również nie jest humanitarnym rozwiązaniem podobnie jak zniszczenie kamienia. Z pewnością zakończyłoby to cierpienia tych biedaków i niektóre z naszych problemów, ale prawdopodobnie zniszczyłoby ich duszę a moralność takiego rozwiązania jest równie wątpliwa, co pozostałych - Dopiero teraz było po tym niepozornym rozemocjonowanym dziwaku widać, że jest Państwowym Alchemikiem gdyż podchodził do tego problemu jak na prawdziwego naukowca przystało.

To, co powiedział Vilmud o podsłuchiwaczach zmroziło go, więc zaczął mówić szyfrem, choć po tym, co już i tak powiedział wydawało się to zupełnie zbędne, jeżeli faktycznie ktoś ich szpiegował
- “Koniował” jak nazwał go Stefan zna się na rzeczy jest wręcz specjalistą w tym temacie poproszę go żeby nauczył mnie niszczyć “cukiereczki” i spróbuje udoskonalić tą technikę i przekierować tą energię z powrotem do Matki Ziemi, aby nieszczęśnicy wrócili do cyklu istnienia. Jednakże nie wydaje mi się, aby było to dobre rozwiązanie, nie do końca z tego, co mówili błąd włosi chłopcy ich tatuś HoHo spędził sporo czasu na gadaniu się z duszami a jego sobowtór potrafił od ręki przywołać w pełni świadome i myślące duszę do nowych ciał. Oczywiście nie mogę się równać z ich potęgą oraz doświadczeniem, ale spróbuje podczas tych kilku miesięcy, przez które Mistrz będzie pracował uzyskać połączenie z naszymi cukiereczkami i przedstawić im różne opcje, jakie przed nimi stoją. Nawet, jeżeli nie będzie chętnych do służby to zawsze będziemy mogli dać Cesarzowi Armię bezmyślnych wysokiej klasy golemów. Weźcie pod uwagę, że cukiereczki, o których mówimy nie są takie zwykłe słodycze, ale były tworzone, jako Królewski przysmak! Budzący Furie u tych, którzy go nie skosztowali. - Miał nadzieje wszyscy, że pamiętają to, co Elrikowe opowiedzieli im o projekcje King Bradley Samuel podejrzewał, że kamień, który wpadł w ręce Lina był stworzony właśnie z tego, co Ojciec i Złootzęby uznali za odpady, czyli reszta niedoszłych Wrathów. Syn Ziemi miał nadzieje, że szkoleni od dziecka na żołnierzy i przywódców państwa chłopcy lepiej zniosą cierpienie i szaleństwo niż cywile…

Mieszaniec wyrwał się z zamyślenia i dodał na koniec - Potraktujemy ich jak Shemickich wojowników, jeżeli sami zetrą własny znak lub jeżeli będziemy musieli zrobić to za nich przynajmniej będziemy wiedzieli, że odeszli tam gdzie powinni inne metody nie dają takiej pewności.

Nowiccy chwilę milczeli.
- Rozumiem, że tamten Dzień pokazał Alchemię od najgorszej strony. A co najważniejsze, czego nie zrobimy z Cukierkiem to wyjdzie z tego Kaszana…. -mruknął Stefan. - I dopóki będzie istnieć to za duża szansa, że przejdzie w truciznę.
- Jak dla mnie to wszystko brzmi zbyt czasochłonnie, ryzykownie i łamiące, z co najmniej kilkanaście praw humanizmu. I za dużo luk informacyjnych. Nie mówiąc, czy za łatwo się nie obróci przeciwko nam i niewinnym. - westchnął Stanisław. - A i tak mamy za dużo problemów na razie do ogarnięcia ze…. Starym Wąsaczem. Dobrze, że chociaż ślub go ułaskawiłby nie dokuczać mojej rodzinie. Może paczka od niego pomoże rozjaśnić, co robić w sprawie zateczkowanych. Zatem proponuje odłożyć rozmowę do rana.
Propozycja została przyjęta.
 
Brilchan jest offline