Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-09-2015, 14:23   #111
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Samuel przez dłuższy czas milczał czytając dokumenty a potem wraz z Mistrzem wrócił do pracy nad golemem jednym uchem śledząc rozmowę- Młody tak naprawdę wszyscy jesteśmy na łasce Grummana ma nas w szachu a my za bardzo nie mamy teraz czas na luksus przejmowania się tym faktem, bo mamy na głowie mnóstwo problemów, a ja niestety muszę dodać do tej listy jeszcze jeden - Powiedział smętnym głosem, po czym odchrząknął i zaczął opowiadać o swojej rozmowie z Magistrem Fu.
- Ale nic się nie martwcie oprócz problemów przynoszę także rozwiązanie! Wydaje mi się, że ten tajemniczy kupiec krwi Ileny to właśnie Pan Wolf, który próbuje pokojowo zdobyć armię dla Kościeja a nawet, jeżeli to nie on to nie możemy ryzykować, że jej krew przekształci spragnionych zdrowia kuracjuszy w kolejne Yomy. Dlatego wydaje mi się, że moglibyśmy go wziąć podstępem. Stefanie czy dałbyś radę zrobić pompkę, która udawałaby ludzki układ krwionośny? Sądzę, że Pani Winry powinna być ci wstanie pomóc ukrylibyśmy sztuczną żyłę pod fałszywą skórą a krew moglibyśmy pobrać od Pana Vilmuda, bo największy z nas, więc ubytek was najmniej osłabi - Przedstawił swój plan.
- Jeżeli nas przyłapią to powiemy mu prawdę o niebezpieczeństwie Yomów i o tym, że jeżeli coś zrobi nam lub Illenie to się narazi nie tylko armii Amesteris, ale i zabójcą z góry Alamut wyjaśnimy, że nie chcieliśmy martwić go tymi sekretami, ale Nieśmiertelna Wojowniczka jest zabójczynią wynajętą przez armię w ramach dwustronnej współpracy ze Starszym a jej krew spowodowałaby epidemię potworów takich jak te, które zabiliśmy na ulicach - Przedstawił plan awaryjny.
- Wielka mi różnica z Grummanem… Z rządem w Piastii tak samo - skwitował Stefan - teoretycznie gdzieś tam jest, ale dopóki cię nie złapią, to w praktyce jakby nie istnieli. Póki trzymamy się z dala od nich to jesteśmy bezpieczni. Czyli bez zmian - wszyscy jesteśmy w dupie po równo z taką głową państwa. Mamy nawet taką modlitwę “Władza niechże sprawiedliwa istnieje, a przynajmniej oby trzymała się od nas z daleka…”
-To nie modlitwa, tylko pozdrowienie do toastu i przy czytaniu gazet -
wypomniał Stanisław. - I potrafią ją kończyć “A jeśli władza wyciągnie łapy oby siekiera była na nią odpowiednio ostra”
- A z ręką dam radę, tylko części bym potrzebował od Mistrzyni Rockbell. To zależy jak bardzo ma być dokładna. Ale nie słyszałem, żeby protetyk zrobił rękę od zera szybciej niż w 3-4 dni. Działającą rękę.

Samuel roześmiał się słysząc Piastńskie mądrości - W tym momencie interesy moje i Pana Grummana są zbieżne za dużo osób wie o mojej rzekomej śmierci żeby było to bezpieczne a praca, jako tajny agent staruszka to wygodne wyjście, teoretycznie da mi dłuższą smycz niż główna gałąź wojska nie zamierzam mu podskakiwać, ale oczywiście nie zamierzam wrzucać wszystkich jajek do jednego koszyka trzeba zawsze mieć jakieś wyjście awaryjne... - Rzucił tajemniczo i na chwilę zamyślił się jakby rozważając różne drogi ucieczki.
- Ale to nie chodzi o protezę ręki tylko o pompkę, która zasysałaby krew z pojemnika i pompowała ją w wiarygodnym tempie razem z Mistrzynią Mai dostarczymy ci pojemnik oraz sztuczne żyły zastanawiam się czy nie poprosić o pomoc Doktora Marcoh w końcu to w jego mieście może wybuchnąć epidemia potworów a łatwiej byłoby robić sztuczną skórę we trójkę, co nie ?
- W sumie z tą epidemią to jest nawet możliwe. W drodze do tego kono...ekhm… Marcoha to jakiś pies nagle się roblechał na krwawą miazgę jakby go coś zjadło od środka - przypomniał sobie Stefan.
- Jakie “Rozblechał”?! - wtrącił Stach
- Mnie raczej chodzi o to, że jeżeli dalibyśmy naszemu zainteresowanemu krew to moglibyśmy mieć spore problemy w postaci zwiększonej ilości Yom w mieście. Z tą pompką to na razie taki tylko luźny pomysł, bo najpierw muszę się spytać o zdanie samej “Nieśmiertelnej Wojowniczki”, bo może ona woli tu zostać i robić za dawczynie? Ja tam będę jej to odradzał, ale nie mogę jej do niczego zmusić - Wzruszył ramionami
- Nie mówię Smutas, że to zły pomysł. Tylko, że realne może być, że po okolicy faktycznie łazi jakieś paskudztwo w slumsach. Ten pies może być tego początkiem. I oby nie doszło do prawdziwej epidemii… Wliczając w to przejście na ten debilny wegetarianizm!
- Jasne, no to mamy, jako taki zarys sytuacji i opcje do przedstawienia Ilenie. Zależenie od jej decyzji pomyślimy, co dalej. Ale tak czy inaczej warto by zwołać zebranie w większej grupie i podzielić się informacjami z resztą po za tym mam pomysł jak odciążyć Alphonsa i Mistrzynie Mei z ich cyrkowych problemów! Będę musiał wykonać kilka telefonów, ale zdaje mi się, że byłby to świetny biznes dla naszych Chciwych znajomych z Centrali - Zielarz uśmiechnął się szeroko wyraźnie dumny z pomysłu.
- Myślicie, że to będzie dziwne jak do Mustangów zadzwoni adiutant Radziwiłła z zaproszeniem na ślub Radziwiłła z Ravenówną? Bo nie wiem jak inaczej im donieść o tym, co się w okolicy wyrabia. A moja przykrywka ze Stellą i pierogarnią się tutaj nie zda.
- Myślę, że to doskonały pomysł! Starożytne Zakony wariatów do tego doszedł nowy starożytny zakon zabójców równie nieśmiertelny i stuknięty, co Smoki dybiące na kamień do tego jakiś antyczne potwory, nie wspominając już o Twardym i jego niejasnych powiązaniach… Nie wiem jak dla was, ale dla mnie to robi się trochę za gorąco! Przydałoby się zacząć zwalczać ogień, ogniem. Ja wiem, że on ma dziecko w drodze, ale wszyscy ryzykujemy życiem a wy to nawet rodzinom! O losach świata nie wspominając, więc najwyższy czas wezwać naszego czarnego konia do wyścigu - Stwierdził mieszaniec.
- No właśnie…. Wiszę facetowi przynajmniej powiadomienie, o watasze wilków z Piastii. Z jednym bardzo, bardzo wkurzonym…. Głównie na mnie, ale mogą być i inne ofiary...
-Nie rób z Taty… Stefek! -
wtrącił Stach
- Panie Havoc, pan się przypatrzy tej fotce. Jak go zobaczycie, to nic nie mówcie, że nas znacie. Lepiej przejdźcie na drugą stronę ulicy. - młodszy Nowicki postawił przed oczami Amestrajczyka fotografię, jaką trzymał w notesie.
-A, jakie są szanse, że trafi akurat na pana Havoka? I Stefan, dlaczego musisz akurat nosić przy sobie zdjęcie z Tatą, gdzie wygląda jakby groził ciężkim pobiciem?! [/i] - zajrzał młodszemu przez ramię. - Stefek ma po nim oczy, nie sądzi pan, panie Havok?
-Co poradzę, że Tata niedowidzi i nie lubi robienia mu nagle zdjęć? I to jest mina “nie dam się łatwo”. Bardzo inspirujące. I po pierwsze przy naszym szczęściu to duże szanse. Po drugie- pan Havok trochę wygląda jak kuzyn Marianek od wujka Solejuka. No to spyta kogoś kto mu dobrze wygląda i swojsko, nie? [/i]
- Wygląda uczciwie, a co wam w ogóle Pan Wolf powiedział? Tak dokładnie. WYDAJE mi się, że powinniśmy powiedzieć Kate o tym, że się tu kręci jednocześnie ponownie ponawiając przyrzeczenie, że ją ochronimy, co wy na to? Ostatnimi czasy osobiście się przekonałem, że ukrywanie prawdy przed kobietami miewa przykre konsekwencje... - Samuel posmutniał myśląc o Ścieżce szybko zmienił temat - Stanisławie wydaje mi się, że powinniśmy się przejść złożyć raport pracownicom Grummana, Stefan pewnie będzie chciał pójść z nami? A potem możemy zabrać Katarinę i Illenę do Doktora Marcoh może będzie miał jakieś pomysł na to jak zmienić Homonculuskę w człowieka? To oderwałoby myśli Kate od niebezpieczeństwa! Dobrze by było jak zużylibyśmy do tego jeden z tych przeklętych kamieni za dużo z nimi kłopotu! Przy okazji upewnimy się na ile “Yomowatość ” z braku lepszego określenia jest zaraźliwa i czy uda się go wciągnąć do pomocy - Tym razem to Zielarz się rozgadał.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 26-07-2021 o 21:37.
Brilchan jest offline  
Stary 19-09-2015, 12:12   #112
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
- Powiedział “Pozdrów ode mnie Kate i powiedz, że zawsze będę o niej pamiętał… Ja i cała reszta” - odpowiedział starszy Nowicki - Ale twierdzi, że nie zna Kościeja. Może nie pod tym imieniem. Trzymajmy się nie nadużywania kamieni… Nie ponad niezbędną konieczność.
-A ty idioto wyznaczyłeś ślub na pojutrze -
wypomniał Stefan - Tak, panie Vilmund powinniśmy się przyzwyczaić, że jemu brak może nie rozumu, co praktycyzmu. Więc nie przerwacajcie już oczami. Adiutant Radziwiłła będzie miał sporo do odkręcania… A Stach zajmie się Sao, bo na razie się rozbeczała jak ostatnia idiotka tylko dlatego, że Stach pocieszał ryczącą Angelikę za tym jej majsterkowiczem. I jeszcze miałeś wykonać portet tego jej chłoptasia.
-No tak, tak.
-A tutaj rada dla ciebie i Smutasa. Przy której zacytuje Stryja - baby są mistrzami w doprowadzaniu cię w poczucie winy. Po prostu uwielbiają odpowiadać tak, by jej facet był tym złym. Choćby to nieśmiertelne pytanie “Czy uważasz, ze przytyłam?” Odpowiesz “Nie skądże”. Wrzasną, że kłamiesz. Powiesz “Przydałoby ci się więcej ruchu. Wrzasną “Dlaczego nie skłamałeś?! Czy ja ci się nie podobam już”. Może nie wszystkie i nie cały czas, ale Sao jest wystarczająco humorzasta, by prawdopodobieństwo takiej logiki zaistniało. Gorsze są tylko te no…. Femanty… Femine… Feministo..
-A wymądrza się ten co ma najmniejsze doświadczenie z kobietami
- wycedził Stach.

Broken roześmiał się w głos:
- No w sumie chociaż odrobiny racji odmówić mu nie można sam przyznasz ? Tak samo jak nie mogę odmówić racji Ścieżce że czuje się wykorzystana i skrzywdzona, ale sama nauka alchemii opiera się na synkretyzmie i wiedzy hermetycznej stąd większość alchemików jest tak skrytych ja dodatkowo większość dorosłego życia musiałem kłamać może jakby namówić braci Elrików i Konia na przeprosiny to by poprawiło jej humor? Myślałem jeszcze nad tym żeby zaproponować jej w ramach przeprosin żeby “zająć” się tą cholerną wojskową urzędniczką która doprowadziła ją do załamania nerwowego. Znaczy się nie trzeba jej zabijać ale można by pociągnąć za kilka sznurków żeby zmusić ją do przejścia na emeryturę albo nieco sponiewierać ? Albo nawet pogadać z naszymi znajomymi wojskowymi żeby ją zdegradowali ? Chociaż boję się że przemawia przezemnie mentalność mafioza i jak coś takiego zaproponuje to już w ogóle się do mnie nie odezwie bo to chyba niezbyt Letyckie postępowanie co nie ? - Miło było na chwilę podumać nad przyziemnymi problemami sercowymi ale kamienie filozoficzne wciąż wisiały nad nimi niczym mityczny miecz zawieszony pojedynczym końskim włosiu - Przeklęte czerwone kamulce najchętniej zużyłbym je wszystkie już teraz żeby wszyscy przestali się za nimi uganiać a duszę tych biedaków przestałby cierpieć! Zaprawdę Tynktura jest przeklęta a jej moc niesie ze sobą jedynie cierpienie! - Warknął.
- Ja tam pani Scieżce chętnie pomogę. I znając świat jakiś debil nawet jak się wyczerpią to zacznie je tworzyć. - Stefan dla dowodu pokazał swój elektro-kij - Aha, nie wiem, czy to ma sens, ale ten Wilczur jeszcze pierdolił coś o tym, że uwolni duszę z kamienia. -wtrącił Stefan
- Jak ty się wyrażasz?! - burknął starszy Nowicki.
- No ten cały Wolf pierdolił… Dobra?
- Tja, jasne uwolni ich robiąc z nich przy okazji niezwyciężoną Drachmeńską armię dla Kościeja... - Zaczął kpiącym tonem Samuel lecz po chwili zamilkł zrobił oczy “w słup” i poderwał się na równe nogi jakby rażony prądem z Nightwinga.
- Wielka Matko mam pomysł! Z opowieści Elrików wynika że ich ojciec dał radę porozumieć się z duszami a buteleczka z “czerwonymi cukierkami” od Cesarza to najprawdopodobniej resztki po sukcesie projektu Wrath a więc wyszkoleni żołnierze i dowódcy!
- Wrath? Jak to Homunkulusowe imię Bradleya? -wtrącił Stanisław
- Tak, pamiętasz sieroty z eksperymentu nad starzejącym się homonculusem ? Z tego co nam mówili kilku obezwładniło Kobyłę do rytuału ale podobno zostało ich więcej i to pewnie z nich zrobiono “cukierasy” Mistrzu Nashrinudaha jak myślisz czy dałoby się przenieść ich duszę do golemów ? Można by stworzyć dla Cesarza tą legendarną Terekotową Armię która według bajki miała powrócić gdy Xing będzie w największej potrzebie! - Oczy lekarza błyszczały z ekscytacji
- Jak u nas śpiący rycerze? Jeśli ludzie uwierzą, że to magia to może nie uda im się odtworzyć… I lepsze niż maszyneria. Bo alchemicy uważają że jak niewiedzą z czego coś jest to zaraz się poddadzą. Nie to co mechanicy - ci wiedzą, że jak będziesz dłubał dostatecznie długo w znalezisku to coś się odkryje… I mniejsza niż alchemiaki i danchemicy. Toż to porwie tłumy, jak morale wzrosną! Nie no jak to się uda, to nikt nie będzie dyskutować obecnym Cesarzem jakich by reform nie dał. Bo wielki Wybraniec! Podoba mi się to. - stało się jasne, że Stefan podziela entuzjazm Samuela.
- Jak dla mnie ten plan to grubymi nićmi szyty - stwierdził chłodno Stanisław - To będzie jak łażenie po polu milowym by się udało z wsadzaniem pojedyńczych dusz… Nie mówiąc o...
-A niby operacja “Django” nie jest grubymi nićmi szyta?
-ton młodszego Nowickiego ociekał sarkazmem.
- Kate chce być człowiekiem? - rzekł zszokowany Havok - Nie wspominała o tym… Znaczy, to chyba dobrze, nigdy z nią nie planowałem na więcej niż dwa dni na przód, ale bardzo tak ją kocham. Powinienem przedstawić ją mamie… Jestem jedynakiem wiecie, matka zawsze mnie pytała czy przyprowadzę jej jakąś synową, ale nigdy się nie złożyło… Wiecie, za trzy dni, dzień po twoim ślubie Stasiu ożenię się z Kate, kto z was zechce być moim drużbą? I czy ktoś pożyczy mi pieniądze, bo chyba to trochę kosztuje, zapłacę z renty wojskowej - Havok wręcz promieniał zachwytem.
- Na światka to mi chyba nie wypada biorąc pod uwagę moję pierwsze spotkanie z waszą narzeczoną a o tym że chciałaby być normalną śmiertelną kobietą żebyście mogli mieć dzieci i się razem zestarzeć powiedziała mi kiedy przyniosłem jej kamień chcąc naprawić krzywdę jaką jej wyrządziłem. Jeżeli mogę dodać od siebie wydaje mi się że to romantyczne - Na Brokena chyba też zaczynała działać znajomość z Norą.
Mistrz Nashurindach podrapał się po brodzie.
- Ten pomysł na terakotową armią jest bardzo dobry musimy jednak wprowadzić pewne poprawki, sugeruję aby naczynia wykonać ze stali zbrojeniowej. Będzie potrzeba wiele pracy i środków, ale jestem gotów oddać życie aby ten projekt się udał - stary alchemik zacisnął pięść.
- Mamy trochę znajomości na dworze i jedną nie spieniężoną przysługę więc chyba dam radę coś dla Mistrza zorganizować- Obiecał Samuel.
- Będzie trzeba przełożyć ślub Stacha… Bo jeden idiota - Stefan wskazał palcem na brata -[i] Wyznaczył datę na pojutrze. Nie ogarniemy wszystkiego na pojutrze! Nie z terakotową armią, inwigilacją najemniczą, składaniem ręki i ja jeszcze na jutro mam iść do Ishvarskiej redakcji. I to z pączkami mojej roboty. Tu idzie o honor pączków z Piastii!!!
- Jak macie zamiar rozszczepić kamień na pojedyńcze dusze?!.
-Trzeba się Elriców popytać o możliwości Kamienia. Zważywszy na historię o ich tacie
młodszy Nowicki coś bazgrolił w notesie - Oby Raven się zgodził, żeby przełożyć datę! Bo przynajmniej będzie więcej czasu, a nie na wariata. Czy chcecie panie Havok, żebym zadzwonił do Szka… Mustanga, żeby został pana drużbą? Albo Bredy? Bo nie wiem czy ten Kain za dzisiejszą audycję radiową to nie wylądował w pierdlu.
-Stefek! Rzadnego “pierdla”, co to...
-Przy Amestriańskiej biurokracji to możliwe. Ale skoro to wojskowy, zwłaszcza z oddziału Szkapy to pewnie sobie poradzi. Może już trzyma w łapie kolegów z celi. Ciekawe, jak szybko wyjdzie? Ale chyba można podzwonić dla pana Havoka… W sumie zgarnięcie kolegów z wojska na slub pana Havoka to świetna okazja by przybyło tutaj paru silnych kolesi…
Panie Havok, a czym się zajmował pan Kain Fury, że go przyjęto do tak “elitarnego oddziału”?

- Był radiotelegrafistą, niezłym nawet choć nie jestem pewien, czy powinni go brać do wojska. Taki miły koleś, pewnie go wywali z radia - Havok westchnął - Wiecie, nie chciałbym chyba, aby Mustang lub jakiś z moich znajomych z wojska był na ślubie moim i KATE, To byłoby jak kuszenie losu, ale to twój na pewno się zjawią - rzekł uśmiechając się szeroko.
- Dzisiejszy wieczorny pacierz poświęce, aby Fury przetrwał w ciupie do czasu wpłacenia kaucji. Obaj ze Staśkiem się będziemy za niego modlić - zapewnił młodszy Nowicki - Osobiście obstawiam, że pan Fury ma największe szanse trafić na ślub. Bo jeśli Szka… pan generał wpłaci tę kaucję to wyśle Fury’ego do nas. W końcu jesteśmy kompanią karną. Ale nie bój nic pan, panie Havoc! Przy mnie grozi mu najwyżej zatrucie alkoholowe - młodociany alchemik śmiejąc sie poklepał eks-żołnierza.
- Mógłbym mu załatwić jakąś robotę ale skoro nie pasował do armii to do półświadka tym bardziej… A może niech założy własne radio tutaj ? Moi znajomi wyłożyliby kasę na inwestycje choć procent byłby zabójczy- Zszywacz gangsterów już zaczął się zastanawiać gdzie w swoich planach biznesowych umieścić kolejnego z podwładnych Mustanga.
- Zapytałbym jeszcze pana Marcoha, skoro zna się na kamieniach. Możemy też wynająć coś u tego Isvalczyka u którego był pan Stefan - rzekł Nashurindach
- W sensie którego? Bo paru wspotkałem. Jedna gruopa zajmuje się wyburzaniem, druga prowadzi redakcję. Choć po ogłoszeniu co dałem może jeszcze jacyś się znajdą. Ciekawe co wyrosło z tych dzieci… Chociaż…. Jeden z tej redakcji to zdaje się, że był w tych sierocych oddziałach. I tam stracił nogę… Załatwienie mu taniej protezy może pomóc w nawiązaniu kontaktów. A mi ten Marcoh to wygląda na przereklamowanego, ale co tam… Mogę się mylić -mruknął Stefan.
- Skoro z Pridem się udało przez przypadek to może Doktor wymyśli jak to zrobić naumyślnie i delikatniej- Powiedział uzdrowiciel z nadzieją w głosie.

- Myślicie, że go zamknęli? Cholera, chyba muszę zapłacić za niego kaucję? Tylko jak? On go tam zjedzą. Byłem dwa lata temu w areszcie, znak potrąciłem. Przydało się wojskowe wyszkolenie… A jak go oskarżą o wywoływanie zamieszek? - Havok był przerażony.
- No przecież panu mówię. Pana kolega jeśli jest Centrali to może wasz były szef go wyciągnie za kaucją? Ale pewnie wtedy w zamian wyśle go tutaj, do nas w Nowym Xerxes. JA tam nie mam nic przeciw. Pomijając panikę na ulicy to była niezła audycja. Chętnie się poduczę o łączności. Chce pan jednak sobie golnąć, panie Havok? Na uspokojenie nerwów. - młodszy Nowicki próbował dalej pocieszać.
- Stefan, jak ty pocieszasz to można się od tego powiesić… Stanisław przyłożył dłoń do skroni.
 
Guren jest offline  
Stary 10-10-2015, 20:48   #113
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Do pokoju weszła Kate.
- Cześć Chłopaki. Macie tu kiełbaski - Kate wcisnęła chłopakom po talerzyku z kiełbaską mocno niedopieczoną
- No o biznesmanie mówię, choć i tak samo robienie form zajmie z miesiąc - mówił Shemita
- A co pan Vilmund myśli o dziadku? - kontynuował szeptem Shemita
Vilmund ze spokojem wysłuchiwał gadaniny reszty, choć właściwie było to pieprzenie o wszystkim i o niczym jak o problemach życiowych jak i duszach i armii z kamienia jak i jakichś wywodach z fałszywą krwią.
- Myślę, że za dużo ględzicie o bzdurach i do tego mało dyskretnie i głośno o tym, co ważne trzeba mieć nadzieję, że nikt zbyt ciekawski was nie słuchał. Dziadka sprawa, co uważa za słuszne i za co warto ginąć i żyć ja mu nie będę bronić jego wybór.
- Przystanąłbym na to panie Vilmund jakby przy okazji wasz dziadek nie groził mi i Stefanowi. Bo to raczej była propozycja z tych, co się źle koczy odrzucić. A przynajmniej sam widok jak wasz dziadek robi się włochaty na zawołanie wystarczył, że dzieciak biega w te i wewte jak popieprzony chomik w kółku. I to bardziej niż zwykle…. A to wysoka poprzeczka - westchnął Stanisław- W każdym razie rozumiem, że nie mieliście z tym dziadkiem kontaktu od lat. Rozumiem, że niektórzy “się świetnie trzymają jak na swoje lata”. Ale żeby dziadek wyglądał na równolatka wnuka? Więc kiedy go ostatnio widzieliście?
- Po pierwsze to pradziadek po drugie wcale go nie widziałem, bo oficjalnie miał być martwy od stu lat? Czy taka odpowiedź cię zadowala?
-No i było tak od razu! A nie skrótem myślowym jak hasło “dziadek”. Bo pewno pana nie zdziwi, że mój i Stefka Dziadek żyje. Siwy i pomarszczony. Normalne, gdy, ma się z 6 -7 krzyżyków. Mój pradziadek to umarł jak miałem 12 lat, a Stefek 5. A pora na niego było od jakiś 2- 3 lata, bo tak daleko poszła jego demencja. Długowieczny jak na nasz standard, ale umarł z demencją, pomarszczony i siwy kompletnie. To akurat normalne.
-Pomijając, że jest jedynym męskim Nowickim, co umarł ze starości.
- wtrącił Stefan.- Reszta z bronią w ręku, albo na nieszczęśliwy i głupi wypadek.
-To nie ma tutaj nic do rzeczy. Do rzeczy ma panie Vilmundzie, że widok pradziadka, który wygląda jak wasza mniejsza kopia i w tym samym wieku… Ciało nigdy nie zostało odnalezione jak mniemam, a pogrzeb był raczej symboliczny. Z pustą trumną? O takich rzeczach raczej się duma na zlotach rodzinnych - dopytywał się Stanisław.
- Wie pan, czasem o dalszych krewnych opowiada się przez całe pokolenia. Być może jakieś legendy przetrwały rzekł Shemita
- To jest tu Pan Wherwolf! Zaprosimy go na ślub na pewno się zaprzyjaźnicie - - zawołała zachwycona Kate
- A gdzie Mimi? - zapytał Havok
[i]- A gdzieś ta… Spodoba wam się, ślub będzie odjazdowy… duużo czekolady kupimy - gadała Kate
- A może teraz zjemy kiełbaski, opracujemy plan ewakuacji, wypytamy o Kane, popilnujemy tygrysa - rzekł Havok
- Darowanej kiełbasie nie mówię nie. A plan ewakuacji…, Co ma pan na myśli? Chce pan byśmy mu wyszykowali paczkę więzienną? W tym wypiec w chlebie drabinkę sznurkową, a do chałwy włożyć dynamit albo pilnik? Na serio.... Za kogo nas pan ma? - westchnął Stefan wbijając widelec w kiełbasę. - Stasiek, leć do tej Sao, a nie się trzęsiesz jak ratlerek.
-Jak my tu plan omawiamy…-
mamrotał starszy Nowicki.
-Idź już, bo będziemy z tego mieli kaszanę! Pewno i tak jest wkurwiona jak diabli. Za godzinę wróć, to do tej pory zbierzemy resztę bandy. Bylebyś w trakcie nic nie zmajstrował.
- Raczej jeszcze nawet tego planem nie można nazwać. - Skomentował midgardczyk.
-Na początku jest zawsze chaos i podrzucanie pomysłów, panie Vilmund- młodszy Nowicki przybrał ton znawcy. -To ja idę nasmażyć pączków na dalsze planowanie. Przed wyjściem wyrobiłem ciasto. Po tej herbatce z Angeliką tylko żreć mi się chce. I to słodkiego. Tyle kasy żądają a marne porcje. Gdzie stacjonował Fury, panie Havok?
Havok odkaszlnął i namyślił się.
- No Kain był w oddziale Mustanga, a potem wysłano go na front walki z Aerugio. Nie zniósł tego dobrze. Przez trzy miesiące przeciągał kable między okopami pod ostrzałem snajperów i nawałą altyleryjską. Do tej pory ma koszmary i boi się huku - rzekł - Plan ewakuacji przydałby się tak na wypadek gdybym spotkał teścia - mruknął cicho
- Ależ wujek Wherwolf nie urwie ci głowy, jak poproszę by tego nie robił - dodała oburzona Kate
- Mi chodzi o obecne stacjonowanie. Gdzie Fury teraz mieszka i pracuje? A raczej gdzie ciupa, z którego trzeba Fury’ego wyciągać. Centrala? Blok wschodni? Zachód? Komu najbliżej by za niego tam zapłacić kaucję? Mam trochę znajomych, co może go i ewakuować, ale nie po za tym miastem i Centralą. A wy gadacie, że mamy ewakuować was ze ślubu? - Stefan zrezygnował na moment z wyjścia słysząc o priorytetach wojskowego.
- Siedzi w Centrali i pracuje w radiu. Albo raczej pracował - westchnął Havok
- Czemu Ewakuować? Ani Wherwolf ani Goliath nic ci nie zrobią, przynajmniej nic bardzo poważnego. O chłopaki, jak ich spotkacie Wolfa, to przekażcie mu, że Kate zaprasza go na ślub - rzekła zachwycona Homunculuska. Havok popatrzył na Stefana błagalnie.

- Wiesz Kate, bracia i ojcowie lubią tak dla żartu nastraszyć narzeczonego. No wiesz, żeby się przekonać, że byle, kto nie poślubią ich dziewczynki. Słyszałem, że w niektórych stronach w tym celu wręcz pana młodego porywają by go postraszyć. Niektórzy bardzo przesadzają, więc pan Havok woli sam nawiać, by nie przeszkadzali w ślubie. - Stefan uznał to za najlepsze wyjaśnienie dla tego głupiutkiego stworzenia. - Czyli mam rozumieć, pan Havok bardzo chce mnie na tym ślubie? - puścił do żołnierza oko. - Jasne nie ma problemu. O ile uda mi się przełożyć ślub Stacha. W sumie to mam właściwych kolegów w Centrali. Czy raczej mamy z Samuelem… Mogłoby to ułatwić generałowi sprawę nawet? Tylko potem by musiał uiścić opłaty u naszych znajomych za kaucję. Ale pod warunkiem, że pan Fury po tym natychmiast zgodzi się przyjechać tutaj do Nowego Xerxes… Wskazane dopóki sprawa się nie uspokoi…

- Prawda, Havuś mógłby się pochorować na kole podbiegunowym. Tam mogliby go zabrać na wycieczkę, albo na polowanie na mamuta. Wolf poluje na nie w pojedynkę - rzekła Kate
- Fury prowadził fajne programy… może otworzy tu radio? Ponoć Macie kontakty z prasą dodał Havok?
- Tutejsze zalążkują… -
skwitował wymijająco Piastianin - Ale znam w Centrali świetną scenarzystkę. Po akcji z tym słuchowiskiem o Księżycanach byłaby wskazana spokojniejsza tematyka. A ona pisuje obyczajowe i romanse obecnie. No, ale może wspólnymi siłami mogliby coś obyczajowego, tak ku pokrzepieniu serc naskrobać i puścić to w radiu. -uśmiechnął się nader przyjaźnie. - Znacie może Norę Jones?
-Znacie ją! To najlepsza pisarka na świecie zaraz po autorce “Po zachodzie słońca”. Jest genialna -
zawołała Kate
- Mam w mieszkaniu kilka jej książek - wymruczał Havok
- Wie pan, ona z biedy poszła w literaturę bardzo… kobiecą. Ale ostatnio robię za jej “nieoficjalnego przedstawiciela”, znalazłem jej trochę więcej klienteli, więc nabrała wiatru w skrzydła. Dać jej tematykę i myślę, że dostosuje się do słuchowiska radiowego.
W każdym razie ja idę do kuchni, zbierzta fachowców. A potem się kombinuje, co dalej
- Tak wiem, czytałem to czy owo podczas rehabilitacji - odparł cicho Havok
Nagle do pokoju wpadła Hedwiga, właścicielka motelu
- Te, jakaś Helena Cats dzwoni i pyta czy jest tu jakiś Nowak czy Rady ktoś i czemu w tak tanim miejscu… Menda jedna
- Czy akurat dzisiaj wszyscy muszą coś do nas mieć!!
? - Stefana Nowickiego naszło do przemówienia ku niebu ze swoimi pretensjami. - Pani powie, że zaraz podejdę. Pięć minut!

Vilmund
westchnął ciężko z wyraźną irytacją rzucił krótką wiązanką przekleństw w rodzimym języku, po czym postanowił podzielić się swymi przemyśleniami na temat skuteczności ich “narady”. Oczywiście po tym jak właścicielka wyszła z pokoju.
- Czy z łaski swej przestaniecie pierdolić jak przekupki na targu i wymieniać historie rodzinne oraz głosić mądrości życiowe i inne farmazony? Zebraliśmy się coś omówić i jak widać gówno wyszło, bo w sprawie teczek nic nieustalone. Co do Ireny i jej krwi to chyba by pasowało się z nią rozmówić jak i jeszcze zgody nie wyraziłem, ale widać szczegół dla was. Poza tym plan jest taki sobie, bo może zechcieć od razu sprawdzić czy krew ma cudowne właściwości, choć dobrze było by go mieć z głowy. A co do waszej “cudownej” Armii Zwycięstwa to chyba umknął wam pewien tak nie istotny szczegół jak no nie wiem…, że wasze wojsko może mieć odmienne zdanie? Z ich perspektywy zamieniają wieczną mękę na wieczną wojnę, która nie jest ich i niewolnictwo wobec jakiegoś tam nieznanego im cesarza i nie mają nic do gadania jak rozumiem projekt będzie obejmował jakąś pieczęć niewolniczą jak u midgarskich thralli tak? Bo na ich miejscu z wdzięczności za takie “wyzwolenie” bym się odpłacił wypatroszeniem, nie mówiąc już, że po tych mękach mogą nie być zbyt stabilni na umyśle. No, ale jeśli chcecie strwożyć niepokonaną armię napędzaną duszami osób, których pozbawiono wszystkiego, a następnie wcielono do waszego tworu to wam nie bronię. Rozumiem, że Xing w razie, czego będzie wstanie odeprzeć najazd takiej armii, która stwierdzi, że trzeba się odpłacić całemu światu za swe cierpienie? Bo w takim przypadku zakon będzie “zachwycony”, bo zakładając najgorszy scenariusz wasz twór będzie żywym dowodem ich racji.
- Jak teraz pan to ujął..
. -Stefan miał wyjątkowo wyraz twarzy zbitego psiaka. - Ma pan racje… No przepraszam pana…, Ale wiem, też jak jest pod dyktandem innego narodu… Dobra, z tą terakotą trzeba się wstrzymać. I tak czasochłonna. Na razie trzeba załatwić obecny burdel. Ja ten… Ja odbiorę, a wy pogadajcie z może z panią Ireną. Przynajmniej przyjmę od nich wiadomość, skoro Stach wyszedł. A wątpię by byli to ludzie wyrozumiali na tyle by potem oddzwonić. Panu Havokowi też na razie radzę wyjść...

Stefan Nowicki
Poszedł do recepcji i Hedwiga podała mu słuchawkę
- Halo? Tu pan Ra… Radziwiłł czy tam Nowicki?- zapytała kobieta
- Nowicki na usługach Radziwiłła. A jaśniepan Radziwiłł wyszedł, ale do moich obowiązków należy przekazywanie mu wiadomości.
- A to ty młody, ten, co uciekał przed tą małą Armstrong, szkoda, że nie twój brat, miło nam się rozmawiało, jest słodziutki. Co tam u niego? Nie mogę się wprost doczekać jego ślubu. Przekaż mu, że ja wypełniłam swoją połowę umowy…
- Was też miło słyszeć
- Stefan wysilił się na uprzejmość - Ślub będzie za parę dni, datę trzeba ustalić. Bo panna młoda swoje. Zwłaszcza, by nie kolidowało z tamtym zleceniem od was. Czy macie w związku z nim jakieś dodatkowe życzenia?
- A to może widzieliście przepis na ciasto migdałowe? Dobrze jakby było na ślubie. Słyszałam też, że nasi czterej muszkieterowie przyjaźnią się z pana teściem, czy to nie cudowne? Sprawdźcie, czy razem nie planują gdzieś międzynarodowego turnusu. Jakby, co, to wpadniemy na ślub, wierzę, że będzie ciekawie i BARDZO wesoło, Buziaczki dla brata
- Jak to z moim teściem?! Chyba brata? Halo!
- Tak brata, wy nie jesteście odpowiednią partią dla Angeliki, ale możecie pomyśleć o mojej kuzynce Gertrudzie Hammer. Jest w twoim wieku, ma dobre koneksje, dziadek by się ucieszył
- Czy coś jeszcze mam przekazać?
- Jutro z rano dostaniecie paczkę, taki sprzęt przydatny na ślub.Taśmy i tym podobne.
- rzekła i odłożyła słuchawkę.
- Na co komu taśmy na ślub…. - wymamrotał do siebie, Piastianin. Postanowił wrócić do towarzyszy.

Stanisław z Sao
Tymczasem Stach wyszedł i ruszył śladem gasnących lampionów, mimo że widać było, że Sao dała przezornie dużo paliwa… Droga prowadziła pomiędzy polami kukurydzy otaczającymi pustynne miasto, nawadnianych przez starodawną sieć irygacyjną. Jego wędrówka pod rozgwieżdżonym niebem trwała dobry kwadrans, aż dotarł na skrzyżowanie dróg. Tam Sao rozłożyła obrus na którym leżała porcelanowa zastawa i czajnik z herbatom. W trzech miseczkach znajdowały się suszone daktyle, suszone figi i migdały. Sao ubrana była w długą białą jedwabną szatę, związaną w pasie.
- Spóźniłeś się… Nie moja sprawa dlaczego - rzekła nieco łamiącym się głosem. Nalała im obu zielonej herbaty
- Ojciec Niebo zrosił Matkę Ziemię i tak zrodził się dar jakim jest ta herbata. Wypijmy go kontemplując ich związek - podała filiżankę Stachowi.
- Dziękuje… Czy powinienem następnie coś zrobić? Bo prawdę mówiąc nie spodziewałem się tego typu ceremonii… - spytał wziąwszy mały łyk.Starał się nie uśmiechać i przybrać jak najbardziej poważny wyraz twarzy w tej ogłupiając sytuacji. “Ogłupiającej”, bo nie wiedział co robić.
- Tylko przytakuj - szepnęła Sao - Ojciec Niebo zrosił Matkę ziemię i tak zrodził się ten Dar, jakim są migdały, daktyle i figi. Spożyjmy je kontemplując ich związek - podała Stachowi po garstce każdego z tych produktów.
- Cóż jakbym wiedział, to bym się stosowniej ubrał do tej okazji… Ładnie ci w tym stroju - uśmiechał się łagodnie przyjmując ziarna.
- Dziękuję - rzekła Sao czerwieniąc się. Potem wstała, wzięła lampion i go zgasiła. Następnie rozsupłała szaty i stanęła nago przed Stachem. Podeszła doń i spróbowała pocałowć.
Nowicki przyjął pocałunek. Wolał jednak potem odsunąć Xingijkę nieco od siebie.
- Sao? Co tak nagle? -spytał spokojnie. Miał przy tym poważny wyraz twarzy:- Wczoraj to ledwo się pocałowaliśmy, a przechodzisz od pierwszej bazy od razu do pełnego okrążenia? *
- Ale Stefan powiedział, że jak tego nie zrobimy, to mnie rzucisz dla Angeliki - rzekła cicho Xingijka.
- Tym razem to go kurna zabiję…. westchnął sadowiąc Sao przed sobą by przyłożyć obie dłonie do skroni. - I czemu akurat dla Angeliki?
-Bo byłeś dla niej taki czuły i cię wzruszyła swoją niedolą. Faceci są czuli na takie rzeczy
- Ludzie chyba powinni być czuli na cudzą niedolę, nie? Pocieszanie jak smutno, pomoc z tym czego inni nie mogą zrobić. Solidarność, a nie zagryzanie słabszych jak w stadzie wilków. U wilków może się sprawdzać, by przetrwały silne jednostki, ale u ludzi to grozi przetrwaniem samych skurwieli. No cóż… odnoszę wrażenie, że Angelika lubi być w centrum zainteresowania. Może rekompensata jakiś braków. Choć po wieczorku z nią to naprawdę chce szybkiego rozwodu… Stefan tym bardziej… Mnie ona nie interesuje, ta zapatrzona w swojego Alistaira. Nie ma mowy by coś z tego było, ani nie chcę by było… *
- Naprawdę - odparła Xingijka, spojrzała Stachowi prosto w oczy, a potem spuściła wzrok i zaczęła się ubierać.
- Przepraszam… Strasznie głupio wyszło, nie obraziłam cię chyba? I czy… odprowadzisz mnie - zapytała
- Nie wiem, co ci młody nagadał… Ale swoją drogą to jeszcze nie byliśmy na randce, więc przy tym burdelu co się porobił, to za to mogę być mu wdzięczny, że miałem okazję pójść z tobą na randkę. wyciągnął do Xingijki ręke - No, ale następnym razem to mogę uznać taką akcję za zachętę... Jak w Xing podchodzą z trzymaniem kogoś za rękę.
- No więc, to chyba w Xing na temat trzymania się za ręce nie mamy żadnego zdania bo tego nie robimy. Ale w pracy widziałam, że tak się tu robi… Choć jest tak zimno, że możesz i mnie całą przytulić - zaszczękała bynajmniej nie teatralnie zębami. W nocy temperatura spadła do trzynastu stopni…
- W ten sposób możemy iść? - zaproponował objąwszy ją ramieniem - Czy mam ci pożyczyć marynarkę?
- Tak - rzekła i pozwoliła sobie narzucić marynarkę. Wrócili do motelu, gdzie Kate i Havok usiłowali ściągnąć z dachu motelu Mimi . Tygrysica zeszła swej Pani, Winry i Shieska o czymś szeptały, Ilena coś pisała na piasku. Gdy weszli do motelu, Sao pobiegła do swego pokoju.
- Pani Ileno? Rozmawialiście z panem Brokenem? - Stanisław postanowił sprawdzić co go ominęło.
- Coś mówił o krwi mojej, chyba chce się jej napić. Pewnie się pochoruje, ale są różne dziwactwa, nie czepiam się go… tak się tareaz mówi? - rzekła jakby do siebie.
- Określenie dziwactwo nadal tutaj obowiązuje - odparł kucając przed nią. - Dziwactwo to dlatego, że poprosił, czy że dziwne rzeczy byłyby po wypiciu ? - kucnął przed wojowniczkom, aby znaleźć sie na wysokości jej oczu.
- Nie jestem pewna, tu wszystko jest dziwne, widziałam faceta w sukience, człowieka o czarnej skórze grającego na metalowej rurze i jakieś papierowe ręczniki z literkami. Może więc picie krwi może być tu normalne. Ale nasza krew nie jest pewnie zdrowa, choć nie jestem pewna, nigdy nikogo z nas nie usiłowałam zjeść ani wypić.Czemu w ogóle używacie ciągle znaków? Wszyscy tu czytają? I Skąd jesteś - pokazała mu atlas dla dzieci na którym siedziała i mapę kontynentu

- A… Gdzieś na tym kawałku…. Przynajmniej tak było kiedy byłem małym chłopcem. Tylko, że mojego kraju teraz nie ma na mapie… To teraz teren pod zarządem Amestris, więc w sumie bliżej tutaj… - palcem kolejno nakreślił gdzie mniej więcej kiedyś leżał teren Piastii, a potem zabór Amestriański. - I cóż… jakieś sto lat temu królowie uznali, że więcej pożytku będzie jak poddani będą w większości umieli czytać. A o jakie znaki pani chodzi? -starał się dobrać określenia odpowiednie dla kogoś kto przespał parę stuleci.
- Nie wiem, za moich czasów były tylko wioski i miasta. Ja nigdy nie nauczyłam się czytać, umiem tylko zabijać potwory, nawet nie ludzi. Jak chcecie możecie wypić ile chcecie mojej krwi, pewno się pochorujecie a może nie. A jakiś kapłan gwiazd z kina chciał mnie wynająć, abym abym eskortowała Bobra jakiegoś
- No pod wieloma względami życie się polepszyło. Więcej chorób da się zaleczyć, czystsze warunki, więcej dzieci przeżywa. I więcej ludzi dożywa starości, więc miasta też się rozrosły. Nawet biedota ma więcej wolności i możliwości. Pod wieloma względami jest lepiej niż choćby za mojego dziadka. A czytać to możemy cię nauczyć. Ale skoro chcą cię wynająć, to twoje umiejętności wciąż są w cenie… Ale Kapłan? Znaczy się mężczyzna w sukni? A nie Bibera?
- No mówił, że jest kimś od gwiazd i będę escortą dla pana Beavera, i innych, bo wyglądam egzotycznie. Nie ważne, idę udawać, że śpię - wstała i ruszyła do motelu.
- Czekaj, czekaj. Mogę wam pomóc, ale odpowiedzcie na kilka pytań. Możecie i nam tym bardzo pomóc. Jeśli nie krew… to skąd brali się tacy wojownicy jak ty? Lata treningu nie wystarczą na taką niezwykłość - Stanisław spróbował ją złapać za ręke.
Wojowniczka mało się nie wywróciła ale złapała Stacha za ramię i objęła. Jej źrenice były niepokojąco rozszerzone.
- No trzeba wyciąć z Yomy organy wewnętrzne i je komuś wszyć, o patrz - podciągnęła bluzkę tak, że ukazała brzuch. Stanisław zobaczył dwie krzyżujące się sine blizny, które pulsowały rytmicznie.
- Czyli to nie o krew idzie, tylko wnętrze… -skwitował. Zycie na farmie za bardzo go uodporniło na widok krwi i wnętrzności.
- Mam cudowne wnętrze - rzekła zaśmiała się i opadła mu w ramiona Ten świat jest okropnie trudny. Zabierz mnie do pokoju, ale nie gaś światł - zaczęła zasypiać
- Ja jestem tutejszy, a tak uważam, że świat to dziwne miejsce… Ja tylko niosę pomoc -powiedział Nowicki czując na sobie wzrok Shieski i Rockbell.
- Oczywiście - rzekła Shieska lodowato.
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 10-10-2015 o 21:06.
Guren jest offline  
Stary 10-10-2015, 20:53   #114
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Tymczasem Mistrz Nashurindach rzekł cicho do Vilmunda
- Bardzo rozsądny z pana człowiek, lecz nie wie pan o wielu sprawach. W prastarym Shem, co roku dwóch najlepszych wojowników udawało się do Wieży, gdzie ich dusze zamykano w spiżowych ciałach. Od trzech tysięcy lat strzegą Miasta z Wieżą
Havok i Kate wyszli
- Tylko, że jak rozumiem była to ich decyzja i zgoda wy zaś chcecie to zrobić to według własnego kaprysu. Wojownik powinien decydować, za co chce walczyć i dla kogo wy chcecie stworzyć stalowych niewolników nie wojowników. Chyba, że macie zamiar się ich pytać o zgodę zamiast przymuszać. - Odparł, midgardczyk.
- Nie musimy ich przymuszać, jak im się nie spodoba ten stan zawsze będą mogli strzaskać swoje znaki wiążące dusze
- No chyba, że tak, ale wciąż uważam to za średni pomysł, bo nie wiadomo, w jakim stanie psychicznym mogą być. No i mogą być skorzy dla walki tylko, że przeciw wam lub mogą zdecydować się na sprzymierzenie z waszymi wrogami. Jakiś sposób na ich uwolnienie to jest tylko powinniście zachować ostrożność, bo jednak to się źle może skończyć.
W tej chwili wszedł Stefan.
- Proszę, weź to i przetop na kule - Shemita podał chłopakowi dwie srebrne jednorublówki - To może się przydać przeciw… no cóż - rzekł
- Ja ten no… - młodociany Piastianin wyjątkowo stracił język w gębie - Panie Vilmundzie, pan się na to zgadza? To przecież wasz pradziadek, więc co pan o tym sądzi?
- Cóż raczej wam groził nie? Mam też wrażenie, że nie miał by oporów gdybym to ja stanął mu na drodze może by spróbował mnie wpierw przekonać do swoich racji i może miał by jakieś opory, ale wątpię czy na długo. No, ale wam “taryfy ulgowej” raczej nie da tylko skąd pewność, że w ogóle na niego podziała lepiej niż żelazo? - Odparł midgardczyk krzyżując ramiona sytuacja mu się nie podobała, ale jego przodek raczej wyraźnie dał do zrozumienia, po której stronie stoi.
- Faktem, że pokazał, że wilkołaki istnieją? I fakt, że wygląda na waszego równolatka odrzuca, że jest tylko wilczą Chimerą? -zasugerował Stefan.
- Może i nie jest odporny na żelazo, nie wiemy, ale nie zaszkodzi się zabezpieczyć - uśmiechnął się stary alchemik
- Stasiek?! - młodszy Nowicki spojrzał na otwarte z impetem drzwi. Stanisław otworzył je kopniakiem. - Już wróciłeś?

Stach zaniósł Ilene do jej pokoju, w którym się właśnie naradzali i położył ją na łóżku. Nashurindach podszedł do Wojowniczki i pogłaskał ją po głowie
- Przypomina mi moją córkę -
- Ja tylko niosę pomoc…, Więc towarzystwo odpuści sobie komentarze. Eh? Mieliście córkę, mistrzu? -powiedział starszy Nowicki kładąc Ilenę na łóżko.
- Właściwie to nadal mam. Była wielką wojowniczką… Tak wielką, że przeszła przemianą… Czuję się dumny…, ale tęsknię za nią - westchnął.
- Jaką przemianę?
- W spiżowego wojownika, strażnika prastarego Shem, tu w Amestris pomagałem robić podobne istoty, jak nowy Barry Chopper i bracia, Slicer… Ale Amestrianie nie rozmieli wagi tego poświęcenia i gdy odmówiłem dalszego wspomagania ich, trafiłem do więzienia… no jeszcze z jednego powodu, ale to nieistotne - rzekł stary Shemita
- Co jej się stało ? - spytał, Vilmund widząc jak starszy z Nowickich wnosił Ilene.
[i] - Cóż jakoś mnie to nie dziwi Amestris ma bardzo niski szacunek dla swych wojowników z tego, co już widziałem traktują ich jak pionki lub narzędzia a nie ludzi, którzy poświęcają się sprawie, choć zapewne to sprawka Ojca. Trzeba mieć nadzieję, że to się zmieni. - Odpowiedział na historię mistrza o jego córce.
- Jak dla mnie to niski szacunek tutejsza góra ma do wszystkiego … Wojownicy mają do kitu, cywile też. I tylko na tym mamy tutaj równość. Czyli tak samo jak w Piastii i Drachmie. Stefan wyraził swoją opinię polityczną zanim Stanisław go nie szturchnął.
- Cóż, niektórzy skazani byli początkowo zadowoleni… Panie Vilmund, a co pan by zrobił z kamieniem - zapytał mistrz
- Zapewne spróbował go zniszczyć by uwolnić ofiary i skończyć ich mękę. Zresztą nie znam się aż tak na alchemii ciągle gadacie o jedności z ziemią może w tym kierunku by trzeba pomyślałeś? - Zadumał się midgardczyk.
- się Ja też nie kumam połowy pieprzenia o alchemii, bo większość nie chce się zniżyć do normalsów. Głównie Szkapa ze Staśkiem - Stefan uniósł rękę - Ale rozumiem to tak… Kamień jest jak… kaszanka.
Stanisław Nowicki w tym momencie złapał się za głowę.
- Nie przerywaj mi… Jest jak kaszanka pod tym względem, że nie odtworzysz z niej świni, zwłaszcza żywej. I powiedzmy, że jak kaszanka może robić za paliwo, zastrzyk energii. Tak nie odtworzymy tych ludzi z kamienia. Ale jak ktoś wie jak to można z tego zrobić np. jad kiełbasiany, albo inaczej zatruć. Więc ogólnie jak ktoś wie jak będzie niebezpieczny. Czyli jak to mówią u nas “będzie z tego kaszana”, a więc kiepsko. I dla wielu pewnie kaszanka jest nie jadalna tak kamień wielu zaszkodzi.
W każdym razie popieram pana Vilmuda najlepiej by było dziadostwo spalić. Mniejsza, że się paru Alchemiaków wkurwi. Ale pewnie się nie da. Więc można tylko liczyć, że się zużyje tak, że zaszkodzimy przy jak najmniejszym zamieszaniu. I jak Święta Panienka da może, chociaż powstrzyma się tym coś gorszego.
-Mi na Kamieniu nie zależy, byleby nie narobił szkód. -stwierdził Stanisław - Ale trzeba pamiętać, że z czymś takim można zrobić wiele dobrego, czy normalnie niemożliwego. Może się przydać w trudnych czasach…
-Odpowiedź godna polityka. Niedoszlifowana, ale równie smętna i neutralna - skomentował młodszy Piastianin.
- Ponoć jednak dusza jest niepodzielna, ale o tym rano porozmawiamy - rzekł Mistrz i ziewnął. Noc minęła cicho i spokojnie, nawet Havok z Kate byli grzeczniejsi. Choć to może przez to, że oglądali w nocy fajerwerki na dachu hotelu.
Samuel długo milczał słuchając dyskusji na temat kamienia w końcu zabrał głos a jego twarz wyrażała absolutną powagę - Ma pan racje Panie Vilmudzie, Pańskie wątpliwości są w pełni uzasadnione. Prawdą jest również to, co żeście powiedzieli o tym jak wojskowi w Amesteris traktowali, a co poniektórzy niestety wciąż traktują niestety. Gdybyśmy wrzucili te dusze do nowych ciał bez odpowiedniego przygotowania skończylibyśmy z masą trudnych do zabicia oszalałych z bólu potworów. Pan Alphonse opowiedział mi o tym, że wojsko pod kuratelą Ojca próbowało stworzyć coś takiego nigdy bym nie przyłożył ręki do takiej zbrodni - Wyjaśnił spokojnym rzeczowym tonem.

Odczekał chwilę żeby pozostali przyswoili sobie jego słowa, po czym podjął wątek - Jednakże my nie popełnimy tych błędów. Weźcie pod uwagę, że pozostawienie tych duszy w kamieniu również nie jest humanitarnym rozwiązaniem podobnie jak zniszczenie kamienia. Z pewnością zakończyłoby to cierpienia tych biedaków i niektóre z naszych problemów, ale prawdopodobnie zniszczyłoby ich duszę a moralność takiego rozwiązania jest równie wątpliwa, co pozostałych - Dopiero teraz było po tym niepozornym rozemocjonowanym dziwaku widać, że jest Państwowym Alchemikiem gdyż podchodził do tego problemu jak na prawdziwego naukowca przystało.

To, co powiedział Vilmud o podsłuchiwaczach zmroziło go, więc zaczął mówić szyfrem, choć po tym, co już i tak powiedział wydawało się to zupełnie zbędne, jeżeli faktycznie ktoś ich szpiegował
- “Koniował” jak nazwał go Stefan zna się na rzeczy jest wręcz specjalistą w tym temacie poproszę go żeby nauczył mnie niszczyć “cukiereczki” i spróbuje udoskonalić tą technikę i przekierować tą energię z powrotem do Matki Ziemi, aby nieszczęśnicy wrócili do cyklu istnienia. Jednakże nie wydaje mi się, aby było to dobre rozwiązanie, nie do końca z tego, co mówili błąd włosi chłopcy ich tatuś HoHo spędził sporo czasu na gadaniu się z duszami a jego sobowtór potrafił od ręki przywołać w pełni świadome i myślące duszę do nowych ciał. Oczywiście nie mogę się równać z ich potęgą oraz doświadczeniem, ale spróbuje podczas tych kilku miesięcy, przez które Mistrz będzie pracował uzyskać połączenie z naszymi cukiereczkami i przedstawić im różne opcje, jakie przed nimi stoją. Nawet, jeżeli nie będzie chętnych do służby to zawsze będziemy mogli dać Cesarzowi Armię bezmyślnych wysokiej klasy golemów. Weźcie pod uwagę, że cukiereczki, o których mówimy nie są takie zwykłe słodycze, ale były tworzone, jako Królewski przysmak! Budzący Furie u tych, którzy go nie skosztowali. - Miał nadzieje wszyscy, że pamiętają to, co Elrikowe opowiedzieli im o projekcje King Bradley Samuel podejrzewał, że kamień, który wpadł w ręce Lina był stworzony właśnie z tego, co Ojciec i Złootzęby uznali za odpady, czyli reszta niedoszłych Wrathów. Syn Ziemi miał nadzieje, że szkoleni od dziecka na żołnierzy i przywódców państwa chłopcy lepiej zniosą cierpienie i szaleństwo niż cywile…

Mieszaniec wyrwał się z zamyślenia i dodał na koniec - Potraktujemy ich jak Shemickich wojowników, jeżeli sami zetrą własny znak lub jeżeli będziemy musieli zrobić to za nich przynajmniej będziemy wiedzieli, że odeszli tam gdzie powinni inne metody nie dają takiej pewności.

Nowiccy chwilę milczeli.
- Rozumiem, że tamten Dzień pokazał Alchemię od najgorszej strony. A co najważniejsze, czego nie zrobimy z Cukierkiem to wyjdzie z tego Kaszana…. -mruknął Stefan. - I dopóki będzie istnieć to za duża szansa, że przejdzie w truciznę.
- Jak dla mnie to wszystko brzmi zbyt czasochłonnie, ryzykownie i łamiące, z co najmniej kilkanaście praw humanizmu. I za dużo luk informacyjnych. Nie mówiąc, czy za łatwo się nie obróci przeciwko nam i niewinnym. - westchnął Stanisław. - A i tak mamy za dużo problemów na razie do ogarnięcia ze…. Starym Wąsaczem. Dobrze, że chociaż ślub go ułaskawiłby nie dokuczać mojej rodzinie. Może paczka od niego pomoże rozjaśnić, co robić w sprawie zateczkowanych. Zatem proponuje odłożyć rozmowę do rana.
Propozycja została przyjęta.
 
Brilchan jest offline  
Stary 12-11-2015, 21:56   #115
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Dnia następnego


Vilmund choć wrócił późno to był pierwszy w apartamencie. Cathrina przyszła razem z niewyobrażalnie zirytowaną Leslie. Gdy jej ciotka szykowała się do snu wesoło podśpiewując młoda ex włamywaczka podeszła do Vilmunda
- Była na randce, a ja robiłam za accompagnatrice, To jakiś dziany uciekinier z Anastazji, arystokrata jego mać, aż chce się go Rapinare ! Ale jest diabelsko przystojny i czarujący, choć blady. Chyba na coś choruje bo nic nie jadł.
- To był ten taki co był z nią w cyrku na występie nie ?
- Tak ten sam. Miły taki choć chyba coś może z nim być nie tak, bo długie włosy nosił. Ale ma miecz, a wszystkie Armstrongówny kochają broń białą !
- Cóż dziwnie wygląda ale może rzeczywiście jakiś schorowany. No i nie przesadzaj ty jakoś nie rzucasz się na szyję pierwszego lepszego co nosi miecz lub nóż nie ?
-Właśnie ! Muszę namówić Stefano, aby mi znalazł chłopaka, bo to wstyd aby taka piękna, urocza, niewiarygodnie inteligentna dziewczyna była bez towarzystwa na wakacjach. Muszę w końcu dbać o reputację. A tamten nazywał się Boris Striga, ale podsłuchałam, że kumple mają mu mówić Korowiew.
- Korowiew ? Jesteś pewna ? Wspominali że jeden z zakonu się tak nazywał.
-Questo e Terrible.
- jęknęła Leslie łapiąc się za policzki.
- Kajuzo ! Musisz coś z tym zrobić, bo to twoja wina. Gdybyś ją poderwał, to nie zadawałaby się z takim potworem! Nie chcę, aby ją ugryzł i wypił z niej krew. - w oczach miała łzy.
- Że moja wina ? - spytał Vilmund unosząc brwi - Poza tym ma prawo se spotykać z kim chce tylko gdzie go dokładnie poznała ?
- Gdzieś na deptaku w mieście. Nie jestem stróżem ciotki mej… choć wszyscy biorą ją za moją siostrę co też jest okropne… Co zamierzasz z tym zrobić ? - oparła ręce na biodrach.
- No jeśli to Korowiew to coś trzeba zrobić. Co oczekujesz że wyzwę go na pojedynek ? - popatrzył się na młoda z lekkim rozbawieniem.
- A zrobiłbyś to ? To byłoby suuuuper ! - zachwycała się Leslie.
- Ta Cathrinie też by się spodobało… tylko że trzeba mieć jeszcze podstawę do pojedynku a jak jest z zakonu… nie wiem czy dało by się to nazwać uczciwym pojedynkiem jak ma jakieś alchemiczne wspomagacze.
- To zrób sobie srebrny kołek, albo niech Stefano zrobi ci topór samorąbny, albo czołg weź. No nie wiem, wymyśl coś. - Leslie gestykulowała.
- Wpierw to trzeba poinformować resztę że jest tutaj. Może Kate będzie wiedziała coś o nim i jego słabości lub co może knuć.
 
Rodryg jest offline  
Stary 12-11-2015, 21:57   #116
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Ranek był słoneczny i nieludzko wręcz upalny. Być może z tego powodu Mimi dziwnie pomrukiwała cały czas… Sao wstała wcześniej i gdy tylko Stach wstał i spotkała go w korytarzu, podeszła do Stanisława i pocałowała go w policzek i ścisnęła dłonie.
- Dobrze spałeś, ten konował nic spaprał - zapytała z nieskrywaną troską. Na Stefana nie zwracała uwagi, najmniejszej. Traktowała go jak powietrze, nie odzywała się do niego, ani nawet nie patrzyła w jego stronę.
Jeszcze przed śniadaniem przybył do nich kurier z ciężką skrzynką zawierającą… kilka paczek bakaliów i dwie bagietki. Dopiero pod drugim dnem odkryli jednak mikroaparat fotograficzny, zestaw do podsłuchu, mikrofilmy, taśmy, ładunki wybuchowe, truciznę, której starczyło dla 30 osób, pigułki z cyjankiem, i zatrute ciasteczka.
Narada odbyła się za motelem, gdzie rozłożyli przenośny stół, a z baru przyniesiono ociekające tłuszczem śniadanie, dziewczyny były i posyłały Ilenie nienawistne spojrzenia. Stefan usłyszał w lokalnym radio, że na wykopaliskach uniwersytetu Rutgiera zginęło osiem osób, w nocy zaatakował ich jakiś wilk lub tygrys. Miał też przybyć pociąg z Drachmy z wagonami pełnymi tamtejszych specjałów.

Ze względu na naradę wojenną Stefan wolał na razie zignorować informacje o ludziach na wykopaliskach, którzy mieli zginąć z łap wilka lub tygrysa. Później trzeba będzie spytać Sao gdzie puściła wczoraj swojego sierściucha. I wątpił, by Xingijka dała konkretną odpowiedź po za fochem jak można zarzucać coś jej tygrysicy.
- Ty Stasiek uważaj, bo jeszcze wyjdzie, że w tym chlebie to jakiś pilnik jest. Jedno przyznać jego ekscelencji ma albo większy gest albo większe możliwości od Szkapy. Co on liczy, że ściągniemy tych “czterech muszkieterów” na ślub? I zapewnimy imprezkę taką, że jej nie będą mogli opuścić? - komentował młodszy Nowicki oglądając zawartość paczki- Oby Szkapa przysłał tutaj swojego radiowca, bez przypominania mu o kaucji. Bardzo by mi pomógł. A to brązowe to co to jest? - wskazał na zawartość torebkę z bakaliami.

- Oni nie chcą abyście pozabijali tych wszystkich ludzi? - Winry przyglądała się temu co było w skrzynce.
- A serum prawdy? To bardzo przydatne narzędzie… no te trucizny to sama bym chyba sporządziła - dodała Shieska
- Z serum prawdy znam głównie bimber Stryja i spirytus salicylowy -skwitował Stefan.
- Jak trzeba, to się wytruje, Stasiu, to kanapka z jajkiem i bekonem, jedz kochaniutki - Sao podstawiając Stachowi kanapkę pod nos.
- To bakalie młody człowieku, rodzynki, kandyzowane skórki z z pomarańczy, suszone daktyle figi i morele,, migdały, orzechy laskowe i Aerugiańskie. Nic na moje zęby - Nashurindach westchnął.
- Znaczy się, że to jest jadalne? -spytał Stefan. - Stasiek, nie przewracaj oczami, grzyby są jadalne, ale niektóre jednorazowo
- No do ciast się dodaje
- Gurmman zawsze taki był, ponoć stary Raven nazwał go zbyt bezwzględnym - westchnął Havok
- Jeszcze może lody? - wtrąciła się Kate.
- Mi też się to nie podoba, mistrzyni Rockbell, ale może nie trzeba będzie używać trucizny - zapewniał Stefan. - Jak patrzę na zawartość tej paczki, to mnie teraz mnie zastanawia, czy zawartość tego pociągu o którym mówili w radio też nie ma drugiego dna... Stasiek, złamałeś ten chleb? Jest coś w środku?
Stach złamał chleb i oprószył kawałkami chrupiącej skórki, ale w środku nic nie było po za śnieżnobiałym miąższem.
- Kawior? To takie coś z ryb? Bleee. Kate dawaj mi i Stasiowi lody - Sao zaczęła je nabierać do miski, cytrynowe, pachnące.
- Kawior to rybia ikra, przed rewolucją to był najtańszy odpad z ryb, ale emigranci znad morza Sapiskiego rozpoplaryzowali go i teraz to jeden z najdroższych specjałów - zaczęła tłumaczyć Shieska, Sao zaklęła pod nosem.
- Czy wiecie co macie z tym zrobić? - zapytała mechanik.
- Wiecie mistrzyni…. Służby bezpieczeństwa dostają pistolety, ale to nie znaczy, że będą strzelać do każdego przechodnia. Są na “wypadek użycia w sytuacji zagrażającej życiu”. -skwitował młodszy Nowicki próbując ignorować, co Sao wyrabia ze Staśkiem. - To nie znaczy, że mamy wykorzystać wszystko co tutaj jest co do ostatniej sztuki. Ale… i może to iść pod mój “umysł rozumujący kryminalnie” i to przez co Xingijskie księżniczki uznały, że jestem dobry do rodzinnych wendet. Ale! Ten sprzęt wygląda niepokojąco…. Jak do jakiś Zatrutych Godów. Zebranie niewygodnych gości, nagranie ich zeznań i wytrucia ich tortem weselnym.
-Rzeczywiście trzeba przyznać dziadkowi że w kwestii sprzętu oraz informacji jest o wiele lepszym pracodawcom niż Nasza Szkapa, na ślubie nie ma co truć najlepiej byśmy zrobili jeżeli zaprosimy naszych “Przyjaciół z Zakonu” i spróbujemy zawrzeć sojusz oni też raczej też nie będą chcieli się ujawniać publicznie szczególnie jeżeli sprosimy okoliczne gazety ten cały cyjanek i inne dobra zmiksuje w jedną prawdziwie końską dawkę jeżeli krewny Pana Vilmuda zacznie fikać to się go drapnie taka dawka powinna zaszkodzić nawet jemu - Odezwał się Samuel.
- Bo niestety głowa Zakonu nie złapie się na zjedzenie zatrutego tortu, który pojawia się nagle za darmo w paczce? To by było piękne w swej prostocie. Tylko wątpię by był tak nachalny na darmowe żarcie, czy głupi -młodszego Nowickiego naszło na typową dawkę sarkazmu.
- Tak a Pani Katarina z pewnością potwierdzi że ma węch lepszy od psa gończego więc od razu by truciznę wyczuł i wyrwał nam tchawice nie wspominając już o tym że byłoby to wysoce niekulturalne i łamanie prawa gościnności. Ale przestańmy tylko rozmawiać na mroczne tematy! Katrino chyba znalazłem lekarza który może nam pomóc rozwiązać twoje “problemy kobiece” - Puścił do homonculicy oko. - Pan Havoc go zna wydaje mi się że powinna z nami pójść też Pani Illena żebyśmy się upewnili że nie inkubujesz żadnego antycznego wirusa grypy. - Poprosił.
- Antyczny wirus? -wymamrotał Stasiek, który przestał się dawać karmić Sao.
- No wiecie skoro tyle stuleci minęło w tych katakumbach to nie wykluczone że nasza wojowniczka ma na sobie jakieś szczepy bakterii które zahibernowały choćby na ubraniu. Niestety Xingijska medycyna nie radzi sobie najlepiej z bakteriami stąd chcę zaprowadzić nasze kochane przyjaciółki do tej samej osoby która pomogła Stanisławowi. Mistrzu jak chcecie to zetrę wam w moim kamiennym tłuczku trochę tych trudnych do pogryzienia smakołyków oraz ziół na trawienie bo w końcu orzechy, rodzynki i bakalie są ciężkostrawne - Zaoferował.
- Oh, wystarczy mi, że pokraiasz migdały i zalejesz gorącym mlekiem. To popularna potrawa w Crete - rzekł mistrz i aż cmoknął
- Zaprosicie wujka Wherwolfa? Jesteście naprawdę kochani, tylko na ucztę trzeba przygotować tak ze dwa, trzy dziki, ale to nie problem. To cudowne - zawołała Kate
- Tak, zaprawdę radość mnie rozpiera - mruknął Havok promieniejąc czystym pierwiastkiem rozpaczy
- Załatw mi najpierw te dziki! Nie wiem upoluj czy z hurtowni. Ale jak je dacie to nie ma problemu z przyrządzeniem. Patroszymy świetnie od lat - zapewnił Stefan.
- Co to wirusy - zapytała Ilena
- Takie niewidoczne gołym okiem organizmy wywołujące choroby - odparła bibliotekarka
- Naprawdę? - Ilena niedowierzająco.
- Niestety tak. Wszystkie zarazy wybuchały właśnie przez takie zarazki. Czasem choroby wymierają bo zabijają wszystkich w okolicy ale zapadają w sen tak jak niedźwiedzie i mogą przetrwać w hibernacji całe stulecia dlatego lepiej się upewnić - Wyjaśnił.
- A co zrobicie z tymi kolesiami - zapytał Havok wskazując na teczki dowódców kompani najemników.
Kolejny dzień kolejne zebranie kolejna bezowocna dyskusja o głupotach zaczynało to go irytować ale westchnął i się odezwał.
- Musimy w ogóle wykonywać jego polecenia ? Poza tym nie przysłał żadnych instrukcji co do tego co mamy z tym robić więc się niepotrzebnie martwicie. Co do tego… - popatrzył się na nie i kontynuował - … no właśnie wczoraj nic nie ustaliliśmy.

- Rozumiem, panie Vilmudzie -powiedział Stanisław do tej pory raczej milczący - W gruncie rzeczy ta sytuacja wynika z tego, że jestem na celowniku. I że na celowniku jest moja rodzina. “Sprawa osobista można” powiedzieć, więc czemu się przejmować…Ale to… wyciągnął spod teczki gazetę “Głosu Ishvarskiego” na pamiętnym artykule o wydarzeniach z Wilczej Wólki - To jak danie mi do zrozumienia, że naprawdę może strzelić. I skoro znalazł zapadłą dziurę która wydała nas na świat, to może naprawdę wiele.
A ja nie chcę by ojciec, który tyle za mnie poświęcił, matka która mnie wychowała na miejscu jednej alchemicznej- idiotki… Dzieciaki które mają moją krew, a nic więcej w związku z tą sprawą padli pod jakimś pieprzonym jaworem! Więc to cholernie osobiste dla mnie! Jestem na celowniku, więc mogę grać tylko o wysoką stawkę, by nie przegrać.
-Ale!
-wtrącił Stefan - Jeśli w mieście jest tyle ananasów tej klasy co “Zateczkowani” to można się spodziewać wszystkiego. Na czele z zamachem stanu, terroryzmem. I dobrze będzie jeśli to się ograniczy do tego państwa, czy miasta. Może powstrzyma się większe zło chociaż?
- I bardzo przepraszam za chaos na jakim się toczą te rozmowy… Człowieka ponosi jak sprawa robi się “osobista”...
- Wczoraj gadaliście o wszystkim tylko nie o tym więc też nie jestem pewien czy wam aż tak zależy. -
poskarżył się Vilmund - Poza tym chyba sam przyznał ze niby o nich wie tylko ze ich zgubił więc trochę wybrakowana ta jego groźba. Przesyłkę zaś można traktować jako ostateczną możliwość a nie przymus. Coś się święci to pewne ale nie trzeba zaraz robić z tego rzeźni jak mówicie, z lojalnością u najemników i tym podobnych bywa różnie a to jest dość osobliwa zbieranina. Ciekawe czy będą się długo wzajemnie tolerować. Tylko jedna przysługa druga i jeszcze trochę a będziemy na łańcuchu Grumana a chyba tego nie chcecie.
 
Guren jest offline  
Stary 18-11-2015, 16:22   #117
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Śniadaniowej Narady ciąg dalszy

Wieczne narzekania Midgardczyka zaczynało mu już działać na nerwy - Panie Vilmud zjedzcie kiełbasy, bo chyba z głodu nie jesteście sobą, dobra Piastańska - Zakpił, po czym dodał - Jak to nic nie postanowiliśmy?! To się nazwa burza mózgów INTELIGENTNI ludzie czasami tak robią! Nie moja wina żołnierzu szeregowy, że nie potraficie wyciągnąć wniosków z dyskusji i że macie problem, kiedy problem wymaga czegoś innego niż zajebania go toporem. Widać, że cierpicie na brak zajęcia, więc idzie odwiedzić waszą siostrę i krewnego w Zakonie i zaproście ich na ślub Radziwiłła. Mam nadzieje, że na tyle stary wojownik przestrzega praw gościnności jak na razie udało nam się dogadać z Bohemotem oraz Scorpią, więc nie są tak silni jak się prezentują a Dziadek Kościej najwyraźniej ma problemy ze zdrowiem, dlatego prowadzimy zimną wojnę. No, macie konkretne zadanie, więc przestańcie jęczeć jak stara baba - Podsumował Vilmuda.

- Co do słuchania się Grummana to szczwany lis wy rzeczywiście nie musicie się go słuchać, ale ma haki na mnie i chłopaków czyżbyście rozważali zmianę stron i dołączenie do rodziny w Zakonie? Mylicie się też, co do braku konkretnych decyzji - Zaczął wyliczać na palcach - Po pierwsze opracowaliśmy kilka wersji planu Terakotowej Armii i rozwiązania kwestii czerwonych cukierków wybiorę się dziś do Wild, Cats aby ustalić z nimi szczegóły, po drugie Stanisław wraz z bratem muszą się przebrać za Radziwiłła i wyprosić u Panny młodej przesunięcie ślubu, bo nasza sokolo oka snajperka przy nadziej oraz jej mąż czarny koń naszego wyścigu chcą w nim uczestniczyć. Trzeba też się z nimi skontaktować, bo najwyższy czas żeby Koniu też podjął jakieś ryzyko żonka już pokazała, że ma więcej jaj od niego i powinna zostać z tyłu, ale to twarda babka, więc się pewnie nie zgodzi. Widzicie wnioski z dyskusji!
- On akurat wtedy był nieprzytomny po wybuchu… - -wtrącił Stach, ale go zignorowano.
Vilmund przewrócił oczami słysząc kolejne pseudointelektualne pierdolenie alchemika.
- Vilmund bić zabić Ala! - Klepnął się w pierś po czy spojrzał krytycznie na ich alchemika.
- Zadowolony? Jak by pan inteligent nie zauważył to wiem, co to “bórza mozgłow” a szeregowym żołdakiem nie jestem, ale widać wioelkiemu intelektualiście to umknęło jak i cała inna masa rzeczy na przykład to, że burza mózgów skończyła się niczym, bo zaraz zeszliście na inne tematy i wywody zapominając, po co się zebraliśmy tam… No, ale twoje ego i głupota widać nie pozwala ci zauważyć takich faktów świetnie byście się sprawdzili wśród ślepo posłusznych alchemików w tajnych projektach. W końcu ignorancją i lekceważeniem dla inteligencji i godności innych osób już nadrabiacie. Zaproponowałem też by napuścić ich na siebie skoro to taka zbieranina najemnicza, ale widać to też zbyt prosty plan jak na takiego geniusza ja tylko jestem siepaczem a nie to, co ty. A wiem! Zrobimy po twojemu zabijemy ich i rozpuścimy ich zwłoki w końcu to twoje ulubione zajęcie jak już zauważyłem i takie finezyjne i na poziomie nie? Jak byś nie wiedział to negocjacje z najemnikami już nie raz się źle skończyły zwłaszcza, gdy ma się tak liczna grupę jak dowiemy się, kto tu pociąga za sznurki i co im obiecywał to można im napsuć krwi plotkami lub informacjami, że mają konkurencję? Najemnicy nie bardzo przepadają za konkurencją gdyby jeszcze któryś się osobiście nie lubili to byśmy mieli prostą robotę... Chyba, że po to ta trucizna jest by jak nie było konfliktu to go wywołać. Zawsze tez można spróbować ich przekonać, że zleceniodawca nie ma zamiaru zapłacić im wszystkim i ktoś jest spisany na straty a ktoś do sprzątnięcia reszty…

- Mały masz ten swój kijek w pogotowiu? - mruknął Stanisław po Piastiasku do brata. - To dobrze… No wiesz jakby się pobili...
-Matołku, ja nie wiem, czy na dużego starczy
-odparł również w języku ojczystym.
- Jeśli chodzi o najemników to popieram pana Vilmuda. Jeśli wszyscy są w tym mieście to można ich łatwo znaleźć. Nikt nie powiedział, że naprawdę mamy ich wytruć. Mi się zdaje, że tu idzie o kasę, albo informacje. A ja mogę spróbować popytać tych ludzi z redakcji. - zaoferował Stefan we wspólnym - Jako miejscowi mogą coś wiedzieć. Skoro uważają, że wszyscy jesteśmy komunistami, to mogą być chętni. Albo do okazji na materiał prasowy. Się zobaczy ile są warci po za odpisywaniem tekstów Drachmy

Zielarz zmarszczył brwi, ale w jego postawie nie było agresji, gdy się odezwał głos miał spokojny, ale w tonie dało się wyczuć chłód - Gdybym wykonał wtedy ludzką transmutacje to pewnie Prawda odebrałaby mi sumienie tak przynajmniej twierdzi Stanisław i wydaje mi się, że to słuszna teoria. Wtedy zapewne byłbym współpracownikiem i sam tworzył kamienie dla Ojca a potem stał się dobrowolną ofiarą w miejsce generała a dziś pewnie byłbym kimś na kształt Stadnicki albo narzędziem Zakonu. Lecz zamiast tego byłem przymusowym więźniem reżimu z pewnością areszt domowy jest lepszy od tego, co spotkało Mistrza, ale i tak zabrali mi większość życia, które minęło mi w strachu o to czy zabili moją rodzinę i przyjaciół. Sam zastanawiam się czy nie pójść w ślady Edwarda i czy nie oddać PRAWDZIE mojej alchemii jestem złączony więzami z Królem Szczurów i Alphonsem, więc mógłbym odejść z jego świata bezpiecznie. Może wtedy się wszyscy ode mnie odpierdolą i będę mógł zacząć żyć normalnie! Przez większość życia nie miałem się, do kogo odezwać a przed Greedowcami musiałem ukrywać, kim naprawdę jestem i co czuję, bo w półświatku słabość oznacza śmierć, więc za przeproszeniem będę pierdolił ile mam ochotę i przy każdej okazji a jak się wam to nie podoba to nie słuchajcie. - Zakończył napił się wody, po czym tak jakby nałożył na twarz maskę uśmiechnął się do wojownika z północy.

- Pomysł z najemnikami bardzo dobry! Proszę się tym zająć ja się na najmitach nie wyznaje ja się zajmę Zakonem, problemami alchemii i gangsterami, bo z tym sobie jakoś radzę
- Jak dla mnie Smutas, to nawet zły pomysł nie jest. Ja żyję 15 lat bez alchemii, a nieźle sobie radzę w życiu. Stasiek ma alchemię i jajecznicę ledwo umie przyrządzić. - potem jednak szturchnął mieszańca - Ale pamiętaj, że jesteś kurna uzdrowicielem! Ile razy nas na tym poskładałeś?!! Mnie ze 2 razy postrzeliło, a przy Staśku to nie mam pewności, czy w końcu nie będę musiał sobie nogi urżnąć niż mnie wyleczy! Nie mówiąc o pani Rizzie, Aśkę nam składałeś, i tyle innych osób. Szanuję decyzję, ale ile też na znachorstwie możesz.
-Wszystkie nieszczęścia w moim życiu wynikły z alchemii nawet jak stracę alchemie nadal zachowam wiedzę o zielarstwie i ludzkim ciele. Do tego może wszyscy dadzą mi święty spokój i będę mógł studiować medycynę a więcej ludzi zabiłem Alchemią niż uratowałem za pomocą Danchemii

- Pani Illeno jest jeszcze jedna drobna sprawa ostatnio się nauczyłem, że hermetyzm alchemików nie skutkuje w relacjach społecznych - Tutaj posłał przepraszające spojrzenie Ścieżce - Jest Pani w niebezpieczeństwie ze strony miejscowych gangsterów, ale opracowałem pewien plan. Oczywiście nie zmuszę Pani do niczego, jeżeli chcecie przystać na ich ofertę nie mam prawa was powstrzymywać, ale mam dla was kontrpropozycje pracy ochroniarza dla dziecka, w którego ciele uwięziono starożytnego demona oraz jego Matki.- Powiedział, po czym opowiedział Illenie o Magistrze swoich obawach i podstępie, który obmyślił a także o Selimie, drugim ukrytym obliczu chłopca a także o Dianie Bradley i jej tragicznej historii.
- Stasz mi o tym opowiadał o tym, jak mi chcą wypić krew czy coś. Mi tam wszystko. Jedno. Mogę się też opiekować tym chłopcem, ale nie wiem, czy nadaję się na opiekunkę dla dzieci - mruknęła ponuro wojowniczka
Przez całą dyskusję z Vilmundem Sao przytulała się do ramienia Stacha, groźnie przypatrując się rudowłosemu. Gdy Ilena się odezwała wymieniła ze Shieską spojrzenia, ale nic nie rzekła na ten temat, tylko wstała i powiedziała
- Ja… i reszta dziewczyn możemy pomóc. To faceci, a tacy są gadatliwi przy nas, no i jakby trzeba było to nam łatwiej coś im dorzucić do drinka czy co
- W życiu nie dosypałem czegokolwiek dziewczynie do drinka - obruszył się Stanisław.
- Pan Yaglo, jakbyśmy go grzecznie poprosili też może pomóc. No i chyba warto poszukać Juliesa
Shieska westchnęła
- Mogę się umawiać z nim na randki, mam jeszcze leki - powiedziała ponuro

- Nie wymagam takiej ofiary… Powoli. -burknął Stach - A w ogóle jak mamy z tego wynieść jakiś sens?! Ja w tych teczkach nie widzę żadnego powiązania! - wygramolił się z ramienia Sao, by machać rekami w miarę jak mówił - Ot zbiorowisko popaprańców pochodzących z różnych środowisk i lejących się w różnych częściach świata. Ale z jakiegoś powodu są związani z Ravenem. Pytanie, czy to starzy kumple, czy zaprzysięgli wrogowie? Raven z kolei nie pogardziłby, gdyby jego córka wyszła za Juliana. Na tyle by mi odpuścić. Choć współpraca z Julianem brzmi jak granie dziką kartą. I to książę któryś tam z kolei w kolejne do tronu w Aegurou. Jest zdesperowany na tytuł szlachecki, czy jak?
-To jakiś argument
-skwitował Stefan.
- A jedyne, co jeszcze mamy w teczkach to dane na temat konstantyńskich banków i Aerugio. Gdzie tu powiązanie?! Jeśli ta banda chce obrabować bank, to, czemu problem dotyczy nas w Amestris?!
-Mądrość ludowa rzecze:, „Jeśli nie wiadomo, o co chodzi to o pieniądze. “
-Aleś wymyślił, Stefek...
-To ty kombinujesz… Przeczytałem i te całą “Sztukę Wojenną” i “Księcia” z Crety czy Aeguro, co to było o wojnie i polityce. I tam były teksty typu jak z “Księcia” - “Ten, kto ma władzę, nie mu¬si ni¬kogo za nic przepraszać.” A tego Xingola to “Armia zginie, jeśli nie ma zaopatrzenia, jeśli nie ma żywności i jeśli nie ma pieniędzy.”
I w obu wychodzi, ze do utrzymania władzy trzeba kasy, czy cokolwiek wartościowego, co pozwala utrzymać władzę. Więc wychodzi na to samo, co “nie wiadomo, o co chodzi to o pieniądze”. Staranie się o władzę oznacza zdobywanie i utrzymanie się przy kasie.
-młodszy Nowicki zaczął szperać w teczkach dalej. Przy okazji ignorując jęki starszego.
- I nadal nie ma powiązania, matołku…
- Stawiam dychę, ze to powiązanie to kasa. -prychnął Stefan dalej czytając dokumenty. - To Raven walczył w Aeguro?
- Tam zdobył doświadczenie, jego matka była zresztą stamtąd pochodziła. Była chyba kucharką czy coś - mówił Havok.
- Wojna to wydatki, zysk dopiero potem. Ale także powód do chwały - rozmyślał mistrz i kontynuował:- Ale krótka wojna, może oznaczać szybkie zwycięstwo. Chce wynająć najemników, z których jeden ma wielkie poparcie w swoim kraju, a reszta to specjaliści w tym fachu. Jeśli miałby tego Juliusa, to on ma jakieś prawa do tronu. Jeśli najemnicy go obsadzą na tronie, a armia Amestris ruszy interweniować...
- Bzdura, nikt tego kretyna nie zechce na tronie, są chyba jakieś granice, prawda! - zakrzyknęła Shieska.
- Armia Aerugio jest kiepska, bo rządzą tam paniątka, ale ich partyzantka jest straszna i gdy bronią czegoś ważnego są groźni - mruknął Havok.
- Nie to, co Piastia i Ishv… Ekm… - Stefan uznał, że lepiej nie mówić o Ishvarze przy (eks-) żołnierzu Amestris, który nie jest Smutasem lepiej nie chwalić. - No z regionu, z jakiego pochodzę, to techniki partyzanckie są przekazywane z pokolenia na pokolenie - nic nie mógł poradzić na dumę ze swojego pochodzenia. - A Julian, mi się widzi, jako dość łatwy do sterowania. Ktoś mu wmówił, że jest ważniakiem, więc wystarczy go utrzymywać w tym przekonaniu. A wtedy będzie szedł jak się, komu podoba. Po prostu świetna marionetka. W tym “Księciu” było, że “Dowodzenie to kwestia inteligencji, wiarygodności, sprawiedliwości, odwagi i autorytetu.” I nie pamiętam jak to dokładnie szło, ale trzeba udawać, że ma się jakieś cechy.
-To się nie wymądrzaj, jak nie pamiętasz. -
westchnął Stach.
- To przestań konfiskować mi książki. Spaliłeś mi “Księcia” po tym jak go spróbowałem cytować Szkapie. Tak czy tak - Julian, jako książę ma autorytet i wiarygodność. Sterowanie nim ułatwia brak u niego Inteligencji. Sprawiedliwość i odwagę można odpowiednio wysterować zza kulis. Propaganda i fakt, że Julian jest za głupi by się bać. Ale przewrót polityczny? Czy ktoś mi powie, co ma Aeguro takiego, że warto się o nie bić? O państwo, w którym jak pan Havok powiedział leją się wszyscy między sobą jak u nas na licytacji o gniadego ogiera. O co warto się lać?
- Trzeba jeszcze dojść, kto tu ciągnie za sznurki a kto próbuje sabotować. Nie mamy pewności, jaki interes ma do nich Raven może też nie chce marionetki w Augerio. - skomentował wywód, midgardczyk.
- Słusznie, panie Vilmund! Pewno Raven, a dziadunio chce odebrać.... Czy raczej, kto się Uważa za Kuglarza, a kto nim naprawdę Jest? -Stefan pstryknął palcami.
- Aerugio to bogaty kraj, może nieco zacofany, ale to zawsze państwo. - rzekł mistrz.
- A Piastia? Cudne rolnicze krainy, wyborne jedzenie, dziewczyny najładniejsze, trunki jeszcze lepsze, długa i wspaniała historia bohaterstwa graniczącego z szaleństwem, a i tak świat ma nas w dupie… -oświadczył Stefan, przez którego przemówiła miłość do ojczyzny.
- Ale król ma jeszcze braci i jest popularnym władcą, który reformuje kraj - zakrzyknęła szczerze oburzona Shieska.
- Jak był ostatnio w Amestris to Rizza próbowała go zabić… I poszła z nim na randkę - rzekł Jean Havok. Shieska, Winry i Sao popatrzyły nań dziwnie - Oberwę kiedyś za zdradzanie tajemnic wojskowych - Goniec westchnął, ale Kate poklepała go po ramieniu
- Nikt nie lubi reformatorów, ale nie wiadomo, czy najemnicy wystarczą do objęcia władzy. Jeśli amia zachowa się lojalnie, to być może Raven będzie musiał wymóc na waszej armii wkroczenie. Tylko, że pan Ermin jest tylko niezłym generałem i z tego, co mówicie raczej tragicznym politykiem…
- Jeśli Amestris pójdzie na wojnę z Aerugio, to nikt nie pomoże Xing - Sao Opadła i przytuliła się do Stanisława.
- Wielkie mi, co? Amestris Piastii jakoś specjalnie póki, co nie pomogło. -skwitował Stefan - Wzięło sobie kawałek do rządzenia i siedzą na dupie. No pan generał siedzi na dupie też, ale coś tam działa…. I po za nim nikt, więc dupa na razie z odzyskania niepodległości. No, ale Piastia jeszcze nie zginęła. Więc tak czy tak wychodzi, że jak chce się chronić swoja dupę to trzeba samemu najpierw jej pilnować.
- Stefan…. warknął Stanisław przytulając Sao.
- A tak przepraszam pana Vilmuda za odbieganie od tematu. Tęsknota za ojczyzną... - młodszy Nowicki udał, że nie rozumie pretensji brata - Ale mistrzu Naszurindach. Jak państwo może być jednocześnie bogate i zacofane? Ja jestem z dziury w Piastii to się nie znam na polityce, choć staram się nadrobić. Skąd pochodzi bogactwo Aeguro? I co może być warte wywołania konfliktu zbrojnego?
- Czemu jesteś taki… taki… - Sao zaczęła płakać, a Winry i Shieska posłały młodemu wynalazcy spojrzenia pełne nagany.
- Nic już nie mów -burknął Stach do młodszego brata i przytulając Sao.
- Przecież nie kłamałem odnoszę się do doświadczeń, Piastii co może Drachma. I to jak przy tych no… stosunkach międzynarodowych sojusz polityczny nie daje gwarancji na obronę. Zwłaszcza, że jednemu generalikowi zależy na dobru wspólnym, a reszta liczy jak tu się nachapać i nie pobrudzić. - odgryzł się młody.- Nazwijcie mnie fatalistą, ale dla mnie polityka to morze cholernego cynizmu. Więc mistrzu Naruszindach, co ta loża cyników może chcieć od Aeguro?
- Bogactwo, Aerugio bierze się z kilku rzeczy. Jest niemal trzy razy większe od Amestris i ma o połowę więcej ludności, a do tego dochodzę zamorskie posiadłości, choć nieliczne. Sorrento to największy po Konstantine port morski, a do tego do Kraj ten posiada największą na Morzu Lazurowym i posiada tam wiele platform wiertniczych i wydobywa gaz, który kupuje Amestris. Kiedyś zdarzało się, że sprzedawali nam paliwo, ale teraz nie, aby to się stało. Już nikt po raz kolejny nie zaufa temu państwu, nie po kolejnym zerwanym pokoju. Pan Mustang zadał sobie wiele trudu, aby poprawić opinie na arenie międzynarodowej, ale teraz wszystko może być stracone. A czemu Aerugio jest zacofane? Przemysł tam raczkuje a inwestycje zależą nie od potrzeb a od dobrego humoru króla. Jeszcze dwadzieścia lat temu podnóżek królewski zarabiał równowartość trzydziestu tysięcy marek miesięcznie, a na budowę łaźni królewskiej wydano dwadzieścia milionów marek. Jedna trzecia ziemi i połowa majątku narodowego jest w rękach trzydziestu starych familii - Mówiła Shieska coraz głośniej
- Czyli stagnacja gospodarczo polityczna. - podsumował, Vilmund.
- W sumie to nie ma różnicy czy demokracja czy król - dopiero jak wpuścisz rybę do wody to się dowiesz, jaka jest - skwitował Stefan - Znaczy się, mistrzu to o paliwo się rozchodzi? W sensie to stamtąd się bierze benzyna? Z Aeguro?
- Nie tylko, raczej o władzę, szczerze mówiąc to, jeśli coś się sknoci to ceny paliwa poszybują w górę i będziecie musieli być bardzo grzeczni dla DRACHMy. - rzekł mistrz Nashurindach.
- Nic nowego… e, co?! Myśli mistrz, że to część planu za… znajomych Zakonników? - Stach z szoku oderwał się od Sao. Stefan zaś zagwizdał przeciągle.
- Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta - rzekł filozoficznie Mistrz - Skoro jest tu dziadek szanownego imć Vilmunda
- Ty siedź i się nerwuj podczas jedzenia, bo niestrawności dostaniesz i będzie na mnie i Sama - zrugała go Sao.
- Ale szanowny Dziadziuś twierdził, że nie zna Kościanego Dziadka, …Co by wskazywało, że nie ma nic wspólnego z Zakonnikami -zauważył Stefan marszcząc brwi. Przewrócił oczami słysząc rugania białogłowej - Sao, daj mu trochę przestrzeni. Ograniczając przestrzeń ograniczasz dostęp powietrza.
- Stary chyba chce, abyśmy właśnie zapobiegli interwencji, bo Aerugio jest chyba wrogie Drachmie… Wiecie, rozstrzelanie cara musiało się nie podobać, to prawie dwadzieścia jeden lat albo i więcej, ale królowie to pamiętliwe bestie. Komu rumu z fantastikiem - Havok wyjął dwie butelki zza pleców.
- Ty się nie mądrz ty Stefanie jeden. Ja jestem taką pielęgniarką, a Sam to lekarz
-kA podobno to w Piastii każdy uważa się za lekarza. Smutas, weź jej coś powiedź! A dajcie panie Havok trochę tej słabizny… - stwierdził Stefan po upiciu łyku.
- Ani mi się ważcie! On jest nieletni! -uprzedził Stanisław gwałtownie wstając.
Samuel zamyślony słuchał dyskusji nie znał się za bardzo na gospodarce i spiskach międzynarodowych starał się ułożyć wszystko w głowie, ale wywołano go do przysłowiowej tablicy- Kuzyneczko Stefek ma racje Mistrz nasiedział się w więzieniu w o wiele gorszych warunkach. Dorosły z niego człowiek, więc ma prawo się podenerwować a w razie problemów mam pod ręką walerianę i mieszankę ziół na trawienie sam obu tych rzeczy często używam - Dodał żeby starszy Pan nie poczuł się urażony.

Następnie zwrócił się do “nieśmiertelnej wojowniczki” - Pani Illeno nie byłaby pani opiekunką do dzieci tylko ich ochroniarzem, w dziecku uwięziono starożytnego demona a jego matka to królowa obalonego władcy kraju. Już raz została otruta, bo jedna z członkiń Zakonu chcę się zemścić na demonie wewnątrz Selima, bo zabił jej rodzinę, doszło do tego z mojej winy, bo nie dałem rady jej ochraniać pod nawałem innych obowiązków Lady Diana to bardzo miła kobieta i nienawidzi alchemików, więc nie musicie się bać energii Ki w ich pobliżu - Wyjaśnił - Co do tego ssania krwi to jest kolejny powód żeby zabrać was do tego naszego znajomego Doktora. Wiemy, że Zakon chcę stworzyć armię, Yomów bo chcieli ich zwłoki obawiam się, że skoro im na to nie pozwoliliśmy spróbują wykorzystać was i przydałoby się zbadać czy wasze zdolności przenoszą się przez krew a jeżeli tak to się ich oszuka. Nic się nie bójcie Pani Illeno pomogę wam się odnaleźć w tym nowym świecie - Powiedział z uśmiechem.

- No dobra to podsumujmy podział zadań Pan Vilmud zajmie się najemnikami a Pani Ścieżka zgłosiła chęć szpiegowania króla błaznów Juliana zgadza się ? - Nie bardzo podobał mu się ten pomysł, ale rozumiał, że bibliotekarka ma dosyć stania z boku i chcę być bardziej aktywna nie miał prawa jej tego wzbraniać - Pan młody wraz z bratem spróbują przesunąć datę ślubu i zaprosić kilku ważnych gości, Pan Havock Pani Katrina i moja najukochańsza kuzynka chyba mogliby pomóc przy logistyce prawda? Przyda się wam to doświadczenie i informacja gdzie, co dostać - Spojrzał pytająco na potencjalnych pomocników - Ja zaś najpierw pójdę do szefowych zdać raport i poprosić o dalsze rozkazy potem przeszedłbym się z Paniami Kate i Illeną do doktora, aby przy okazji zapytać o jego zdania w sprawie cukierków zależnie od tego, jakie informacje uda nam się zebrać podejmiemy wspólnie decyzje, co do dalszych działań. Czy coś pominąłem? Mistrzu to chcecie żebym zrobił wam ten deser z mleka, orzechów i słodkich owoców ?
 
Brilchan jest offline  
Stary 18-11-2015, 16:35   #118
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
- Smutas, ja jestem dzisiaj umówiony w redakcji. Przecież mówiłem. I nawet pączków nie mam dla nich….- zaprotestował Stefan - I czy mam ich popytać, czy coś wiedzą o najemnikach? Może to i biedna redakcja, ale jeśli wierzyć Norze dziennikarze są bardzo czepliwi jeśli wywęszą okazję do sensacji. Może nawet by odwalili za nas kawałek roboty z ustaleniem gdzie są zateczkowani. Jest ryzyko, że dowiedzą się za dużo przyznaję, ale jest i szansa, że przynajmniej powęszą w okolicy skoro w okolicy tyle grubych i żołnierskich ryb. A w ogóle to kogo mam zapraszać? Jeśli przyjdą Armstrongówne, obie ksieżniczki z Xing, pani Riza z małżonkiem, mistrzyni Rockbell z panią Shieską w mundurze, bracia Elricowie i ten oszołom Julian to już sama śmietanka. To na cholerę ktoś jeszcze?
- Ano, tak redakcja! Spytać się to dobry pomysł a z pączkami mogę ci zaraz pomóc a Sao może pójść ze Stachem porozmawiać o zmianie daty ślubu bo trzeba zaprosić na gościnne występy naszego ulubionego ogiera wiesz tego którego na uprzęży ma stary cyrkowiec z sokolniczką w rodzinie ? Wczoraj przecież ustaliliśmy że jak pójdzie na noże to trzeba odwrócić uwagę - Miał nadzieje że rozmiłowany w kodach młody geniusz przypomni sobie że mieli sprowadzić Mustanga i Rizzę żeby pomogli przy walce z Zakonem.
- Teść Stacha będzie zachwycony pewnie wnuczką takiej znakomitości. Jej małżonka przeboleje… -Stefan wyszczerzył zęby. - Mistrzu Naszurindachu chcecie iść na tę imprezkę, która brzmi jak zagrożenie życia? Na stoliku Havok postawił butelkę fantastica, który na obrazku reklamowała Michele Cytrus w stroju Winry. Ta prawdziwa posłała mu spojrzenie zagłady -O ile Edward przybędzie i zechce pójść. Nigdy go nie widziałam na żadnej imprezie pijącego alkohol … Nie licząc tych urodzin babci, co we troje napiliśmy się mikstury babci. Trzy dni nas tyłki bolały… I miętą się odbijało. Myślę, że wiem jakbym mogła podejść tego Gurnisona. Jestem protetykiem i mogę zaproponować swoje usługi, będzie musiał przynajmniej ze mną negocjować - rzekła Protetyk.

Havok rozrabiał drinki, a Sao warknęła: -[i] W Xing mamy najlepszych uzdrowicieli na świecie. Nasza wiedza ma trzy tysiące lat, a przeciętna Xingijka dorównuje waszym doktorom [/i
- A w Piastii w każdej rodzinie istnieją domowe sposoby lecznice przekazywane z pokolenia na pokolenie. Uśmierzające środki to każdy głupi może, ale do leczenia to trzeba lat praktyki. Leczyć, a nie szkodzić. Jeśli nie jesteś z co najmniej po szkoleniu Znachorskim czy Danchemicznym to się do tego nie zabierać, jasne?! Smutas i panienka May liczą się jako uzdrowiciele, ale Ty! Twoje umiejętności lecznice inaczej są równowarte moim! -Stefan szarpnął w swoją stronę Staśka.
- A w ogóle to gdzie jest panienka May i pan Alphonse? Mam do nich interes. - U nas w każdej rodzinie jest znachorka, a jak rozrodzona to ze trzy albo cztery. Wy Piastianie jesteście nieźli, przyznaję. Na pewno lepsi niż te Amestriańskie konowały, które by najchętniej powygładzały wszystkich pacjentów, aby ci chorowali, a każdy wie, że do wyzdrowienia trzeba dużo jeść, najlepiej mięsa. Tłustego. Jesteście drudzy, Nie znacie ani akupunktury, ani nie potraficie medytować ani wasi mędrcy nie żyją po 450 lat. I nie mów, że to nie możliwe, bo potwora żyje dłużej a nawet nie ma zmarszczek - Sao przemawiała
- Nie… Nie ważne - Ilena westchnęła - W gruncie rzeczy ja jednego też mogę się pozbyć. Wywołał bójkę w barze i trochę za mocno go uderzę… albo wyzwę na picie… mnie trudno upić - zaśmiała się Ilena

- Nie Samuelu, zmiel migdały i zalej zimnym mlekiem - rzekł Shemita.
- Już się robi tylko skombinuje moździeż pójdę też po mleko z ziemianki - Powiedział Samuel i wstał od stołu transmutowany z pustynnego głazu kamienny moździeż oraz tłuczek miał w pokoju zawsze jak gdzieś wyjeżdżał i zostawał na dłużej to coś takiego robił bo przydatna rzecz ale zbyt ciężka żeby zabierać w podróż. Butelkę mleka weźmie z ziemianki wypełnionej lodem ~Szkoda że nie ma tu Isaaca potrafił zmrozić napój dotykiem, a zginął w tak głupi sposób swoją drogą ciekawe czy wiedział kim był King Bradley czy po prostu szukał zemsty~ - Zastanawiał się nad losem towarzysza broni który zginął podczas ataku na Centrale i nieudanego zamachu na Furera.
- Też idę do kuchni! [- Stefan wstał gwałtownie - Obiecałem, że wysmarzę im tych pączków to wysmażę. Za krótko się znam z tą redakcją by być gołosłownym. Oby nic się nie stało z ciastem co wyszykowałem wczoraj na nie… Panie Vilmundzie, powtórzcie mi potem co mnie ominęło.
-A ja?
-bąknął Stach
- Nie chce mi się teraz z tobą kłócić. Z Sao też nie, choć uważam, że…. Albo nie powiem co uważam bo znów będzie, że jestem tylko wredny… Smutas, czekaj na mnie -poszedł za mieszańcem

Samuel i Stefan w kuchni

Syn Ziemi poczekał na chłopaka. Gdy ten się z nim zrównał wyszeptał do niego w języku Piastańskim:
- Chętnie ci pomogę z tymi pączkami. A czy zgodziłbyś się żeby Illena nam też z nimi pomogła a potem poszła z nami do redakcji ? Bo wiesz wydaje mi się że ona cierpi na Stress życia zwany również melencholiją widziałem to na własne oczy sam się zresztą z podobnymi problemami zmagam a ona musi mieć jeszcze gorzej. Nie tylko nie żyją wszyscy których kiedykolwiek znała ale obudziła się w zupełnie obcym świecie gdyby nie to że byłem zajęty własnymi sprawami zauważyłbym to wcześniej trzeba ją włączyć w działania grupy żeby poczuła się przydatna i nie miała czasu skupić się na swej rozpaczy
- Nie no, wyobrażam sobie. Próbuje wyobrazić… Jasne, nie ma problemu… - młodociany Piastianin automatycznie przeszedł na ojczysty język. - Moja stryjenka mówiła, że praca zapobiega najdurniejszym pomysłom. Święć się nad jej duszą… Mi obecność Ileny pasuje. Na Stacha nie mam co tutaj liczyć - dygać się będzie i kto wie co będzie jak rozpoznają w nim Radziwiłła. W końcu ci Ishvarczycy to komuniści, a tutaj przed nimi stanie szlachcic. Na dobitkę to komuniści, którzy wierzą, że DRACHMa to raj na ziemii.Jeśli nawet nie skojarzą go z Radziwiłłem, to wrażenie jakie na nich zrobiłem skutecznie zepsuje facet, który traktuje mnie jak nierozgarnięte dziecko.

A mi fakt, że przychodzę z różnymi towarzyszami może podnieść mój ten no… prestiż. Ze należę do licznej grupy i , że mogę sobie pozwolić na zmienianie od tak silnorękiego. Ale to Ishvarczycy… więc, czy to nie będzie dla ciebie problem, Smutas?
- w tym momencie w głosie Stefana dało się słyszeć troskę o towarzysza.
- Wiesz po spotkaniu z tym kanalarzem którego uratowaliśmy od bestii przekonałem się że nie wszyscy tubylcy widzą mnie jako zbrodniarza. Boję się ale najwyżej łyknę po drodze waleriany chcę się zmienić na lepsze, aby to osiągnąć muszę stanąć twarzą w twarz z błędami przeszłości po za tym, musimy trzymać się razem na wypadek gdyby Zakon zaatakował.
- Pod tym względem możesz liczyć na mnie i Nightwinga -poklepał mieszańca po ramieniu.
- Zapewne będzie pomocy ale we trójkę będziemy bezpieczniejsi - Stwierdził alchemik.
-Troje na akcje to najlepiej. 3 strony do pilnowania pleców i akurat by nie robi tłoku
- Dobra to zaraz wrócimy żeby ci pomóc ja idę obsłużyć Mistrza i skończyć rozmowę z resztą - Powiedział i zabrawszy potrzebne rzeczy ruszył z powrotem do stołu.
Stefan nastawił na kuchence olej do pogrzania. W tym czasie zaczął formowac ciasto na kulę i nadziewać pączki dżemem. Nie liczył, by był tak dobry jak ten maminy w Piastii, ale mógł liczyć tylko na te kupne w Amestris.

Tymczasem przy stole

Sao patrzyła za Stefanem zmarszczywszy brwi
-[i] On coś knuje, ale niech knuje, nie boję się [i] - rzekła.
- Nie martw się, tygrysico. - uspokoił ją Stanisław - Po prostu potrzebuje czasu, by się podąsa. To niech już to lepiej robi w kuchni.
Tymczasem Mimi wykopała coś, co okazało się być żabą wielkości kury, która zagrzebała się w piachu. Tygrysica chciała ją obwąchać, lecz gdy żaba ruszyła w jej stronę, uciekła przestraszona na dach motelu. Sao przebiła wściekła płaza ostrzem ukrytym w kiju, a Shieska rzekła.
- To Bullfrog z Puntu Aerugianie je sprowadzili, aby hodować na udka, ale uciekły i są strasznymi szkodnikami. Potrafią połknąć mysz i przetrwać cały rok zagrzebane w ziemi
- Bleee, ohydztwo - Sao zostawła płaza a Mimi zeskoczyła, ale i tak obwąchała żabę- May chyba jest w tym cyrku. Biedna - rzekła Winry.
- To po nią pójdziemy ze Stefkiem jak obdzwonimy tego mojego pożal się boże teścia… Mały ją lubi, i pana Alphonse’;a też, więc będzie chętny. - zaoferował Stanisław. - Póki nie znajdziemy teczkowców to wiele nie zrobimy. Czy ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie?

Po jakieś pięciu minutach Samuel wrócił do stołu z kamiennym tłuczkiem i butelką schłodzonego mleka :- Młody został w kuchni robić pączki, a że ma mało czasu, a jest niebezpiecznie pomyślałem że mu pomogę. Pani Illeno czy mogłaby pani pójść z nami? Bo skoro się zaroiło od Zakonu to nikt nie powinien podróżować po mieście samemu no może Pan Vilmud by sobie poradził. ale Stanisław niech weźmie kuzynkę Sao ze sobą, a ja Stefek i Pani Illena możemy pójść do redakcji bo nie chcę ryzykować że znów spotkamy Pana Wolfa albo że Pan Magister okażę się niecierpliwy - tłumaczył swoje rozumowanie jednocześnie szykując danie dla swojego starszego podopiecznego.
- Czy została jeszcze jakaś sprawa do omówienia ?- Spytał Vilmund.

Gdy w końcu wrócił Samuel midgardczyk zdecydował się odezwać oraz poinformować o pewnej istotnej sprawie.
- Po pierwsze to ze wiem jak działają najemnicy nie znaczy, że zaraz bez problemu u nich namieszam. Nie jestem z żadnej kompani, a raczej aktor ze mnie kiepski to była sugestia co do alternatywnych działań. Po drugie Korowiew… Leslie twierdzi ze tak naprawdę nazywa się mężczyzna z którym ostatnio umawiała się Cathrine. Nie wiadomo czy coś knuje czy też jest to kolejny plan ale chyba będzie trzeba coś z tym zrobić…
Kate wydęła usta jak niezadowolone dziecko.
- Nie lubię Korowiewa… On zawsze mówił, że nie jestem prawdziwym człowiekiem i nie mam uczuć, ale ja kocham Havusia - oparła głowę o ramię Havoka - Ma miecz z dusz alchemików, który pozwala mu władać alchemią. Nazywają go Strzygą i jest wielkim fechmistrzem, oraz służy bezpośrednio Dziadkowi - ciągneła Homunkuluska
- Ja wam mogę iść z wami do tej redakcji, mają tam sok kaktusowy? - zapytała Ilena.
- Mów dalej, Złociutka. Każdy szczegół może nas doprowadzić do Korowiewa, a wtedy wymierzymy mu sprawiedliwość za wasze krzywdy - Stanisław ujął dłoń homunkuluski. - Sądząc po nazwisku, jest Anastazjaninem czyż nie?
Tak do końca to strzyganinem ze starogrodu , wiecie, jak ci od taborów.Co wędrują i wróżą. Wszyscy byli kiedyś poddanymi Mistrza gdy był księciem… to musiało być bardzo romantyczne. - Kate "odjechała" na chwilę: - Został pasowany po ostatniej bitwie zakonu… ale wiele nie pamiętam. Lubi się z kotem bechemotem kontynuowała Kate.

Sao popatrzyła z ukosa, ale nic nie rzekła tylko wzruszyła ramionami
- Czyli mam rozumieć, że Korowiew się od nich wywodzi? - kontynuował Piastiański alchemik
Samuel mieszał potrawę słuchając gdy skończył przelał wszystko do miski i podał Mistrzowi życząc smacznego i zabrał głos w dyskusji :- Rozwiązanie jest proste Panie Vilmud po prostu wezwijcie Korowiowa na pojedynek za obrazę jaką uczynił Panience Katrinie i Pani Rizzy z tego co mówił Bohemot wynikało że jest szalenie honorowym rycerzem więc wyzwijcie go do walki bez użycia alchemii a wygracie na pewno! Jaka szkoda że nie przesłuchaliśmy wtedy tego lekarza złapałbym go z Panem Perro i Renem byłaby cudna walka w pociągu jak w tym filmie z Don Lupo, ale za bardzo martwiliśmy się stanem Pani Hawkeye o pościgiem policyjnym więc szubrawca uciekł z tatuażem ale to ostatni sukces na jaki im pozwolę ! Jak wy nie będziecie chcieli to ja go mogę wyzwać- Oznajmił.
- Ja też mogę robić za waszego sekundanta, panie Vilmundzie -Stanisław wypiął pierś. Liczył, że i tak po przeciwniku Midgarczyka za wiele by nie zostało. Ale dobrze było zrobić dobre wrażenie na Sao.
- Ty lepiej już bądź cicho! Od mleka ci się we łbie poprzewracało - Sao warknęła na Samuela i zapytała Shieskę
- A sekundant to kto?
- Taki ktoś, kto pilnuje przestrzegania reguł - odparła Piastianka.

Sao rzekła:
- Jestem z ciebie taka dumna, Stasieńku
- Taaaak! Jak Korowiew zabije pana Vilmnda to Wherwolf go pomści i zabije Korowiewa… Będziemy tęsknić za panem Vilmundem - homunculuska zaczęła pociągać nosem
- To gdzie się spotykamy? - rzekła Winry pakując się.
- Dlaczego już zakładacie przegraną pana Vilmuda? O potrzebie pogrzebu nie mówiąc? - Stanisław był zbity z tropu.
- Może się tak nie śpieszcie z tym pojedynkiem i wyprawianiem pogrzebu co ? Wpierw muszę mieć dobrą podstawę do wyzwania nie wiem czy mam prawo zaraz reprezentować Rizzę za jej krzywdy z jego strony ani czy on w ogóle na to pójdzie czy też uzna za bezpodstawne wyzwanie. Druga sprawa to mam pewne wątpliwości co do moich szans nie żebym nie umiał walczyć ale on miał kilka stuleci by nabrać doświadczenia i szlifować umiejętności więc już na tym polu może mieć znaczną przewagę a biorąc pod uwagę że jest z zakonu to nie dziwił bym się gdyby miał i inne “atuty” w zanadrzu. No i jeśli nawet mi by się udało to mamy zawieszenie broni z zakonem, ale chyba nie będą siedzieć bezczynnie i klaskać jak byśmy im zaszlachtowali kompana nie ?
- Skoro pan tak stawia sprawę - Nowicki pokiwał głową - Nie, to, że w pana nie wierzę. Kwestia, czy Korowiew naprawdę jest na tyle honorowy by ograniczyć się do pierwszej krwi. I czy jego przegrana nie utrudni nam już i tak napiętych stosunków z Zakonem. Na razie mamy inne sprawy na głowie, by pozwolić sobie na walkę z Zakonem. W każdym razie nie polecam mówić o tym Stefkowi. Mały jeśli nie zrobi z tego cyrku z zakładami, to jeszcze uzna, że dla waszego dobra polezie za wami, by w razie czego rzucić w Korowiewa jednym z tych swoich granatów. Lojalnie uprzedzam, znając Stefka. Mógłbym za panem pojść. I może z panią Ileną, by poszukać tych najemników. Może i pan sprawia takie autorytarne wrażenie, ale potrzeba kogoś do pilnowania waszych pleców.

Alchemik chwilę się zastanowił - Macie sporo racji Panie Vilmud ale spójrzże na to z innej strony: Korowiow będzie starał się was nie zabić właśnie dlatego że jesteście krewnym jego kolegi z Zakonu! A za waszą odwagę zyskacie podziw Werwolfa co też może się przydać na przeszłość. Co do motywacji to macie słuszność więc najlepiej będzie jeżeli się powołacie na obronę damy którą kochacie czyli Panienki Armstrong! Nawet jeżeli nie darzycie tej bidulki miłością to błagam was w imieniu mojego drogiego przyjaciela Alexa Luisa Armstronga nie pozwólcie żeby taka miła dziewczyna tkwiła w szponach potowora! Jeżeli zabilibyście Korowiewa to z pewnością zerwałoby to niepisany rozejm między naszymi frakcjami ale z pewnością ułatwiło by nam życie na przyszłość a chyba lepiej żebyśmy my wykonali pierwszy ruch czyż nie ? Ale tą decyzje już wam pozostawiam. Zgadzam się że Stefek nie może nic wiedzieć a jeżeli Korowiow złamię reguły to wtedy ja się włączę do walki a niech zaprosi tego waszego prapradziaka jako kolejnego sekundanta to może wam życie uratować! No i skoro nie lubicie czerwonych cukierasów to zniszczcie mu miecz bo to jest to samo tylko że w formie miecza - Namawiał Samuel.
- Ty nie kombinuj dobra ? Wątpię by przyjął wyzwanie na śmierć ale walkę do pierwszej krwi lub “rozbrojenia” może by zaakceptował tylko biorąc pod uwagę tyle co wiem o alchemii to ten miecz taki łatwy w zniszczeniu by nie był...
-”Nie kombinuj? ” A jak mamy kurwa przeżyć jeżeli nie będziemy kombinować! Myślałem że skoro mnie tak podcinacie to sami coś zrobicie! A wy nawet nie chcecie zająć się tymi najmitami i własnymi krewnymi. Myślałem że choć jedno o was Midgardczykach prawda żeście bitni ale tutaj też okazujecie się wybrakowanym modelem! Prosty tchórzliwy z was żołdak Vilmudzie i tyle wam powiem. Pewnie nadal byście chcieli służyć pod tym tchórzliwym dziadem który zabawiał się z trupami i nienawidzicie mnie za to że wyrwałem was z waszej durnej posadki. Wbijcie sobie to do waszej tępawej rudej łepetyny że świat od dawna nie jest normalny a jak chcecie ciepłych posadek to uciekajcie jak Perro! Sam zajmę się się Korowiowem i najemnikami i uratuje cały świat a wy możecie sobie siedzieć z założonymi rękami pierdząc w zydel! Może i jestem szalony ale ten świat widać potrzebuje szaleńców i kombinatorów! Pani Illeno proszę za mną! - Wściekły Alchemik rąbnął pięścią w stół po czym z furkotem kitla ruszył do kuchni nie czekając na czyjąkolwiek reakcje.
- Niech już lepiej pójdzie i się podąsa w kącie, to ochłonie. Zanim się pójdzie do tej redakcji - Stanisław machnął ręką dając do zrozumienia, że nie ma co się przejmować reakcją mieszańca. Przemawiał spokojnie, prawie, że pogodnym tonem - Już taki ma charakterek. Na wariata nie ma co leźć na Korowiewa. Chce pan, panie Vilmundzie sie pojedynkować to pójdę z wami pilnować tyłów i jako sekundant. Nie chcecie to trudno. I tak nie wiadomo, czy Korowiew by nawet chciał się pojedynkować. I pewno i tak do pierwszej krwi, by nie robić zamieszania. Na razie potrzebuję podzwonić, potem pójdę do redakcji ze Stefanem. Ktoś rozsądny zawsze musi mieć tego dzieciaka na oku. Może i na coś nas ci Ishvarczycy faktycznie naprowadzą, gdzie szukać najemników z teczki?. -Nowicki wyglądał na zadowolonego ze swojego planu.
- Kretyn… chyba nie wie że po zaakceptowaniu wyzwania to oponent wybiera rodzaj pojedynku i sposób oraz inne szczegóły. Różnie dobrze może to być pojedynek strzelecki, konny czy inne co sobie wymyśli. Trzeba wpierw zorientować się gdzie poszczególne grupy najemników rezydują a potem pomyśli się nad psuciem krwi… - podsumował midgardczyk ignorując dziecinne zachowanie alchemika.
- Może dlatego się dogadują ze Stefkiem, panie Vilmundzie? Czasem mam wrażenie, że są na tym samym poziomie emocjonalnym. Czasem… - Stanisław nie odpuścił okazji by ponarzekać na mieszańca. Za daleko nie mógł się posunąć ze względu na to, że Sao jest kuzynką Samuela. - Może i faktycznie coś wiedzą w redakcji? Stefek potrafi sobie zaskakująco dobrze zjednywać niektórych ludzi. Często dziwaków, ale jednak… Skoro mówicie, panie Vilmundzie, że ten pojedynek to ryzyko niewarte świeczki to zostawimy sprawę w spokoju. I bez tego mamy co robić. Na razie muszę podzwonić w recepcji, a potem panie Vilmundzie stwierdzicie dokąd iść. A nóż czegoś się dowiem?
 
Guren jest offline  
Stary 27-11-2015, 21:02   #119
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Stanisław przy recepcji

Starszy Nowicki po zakończeniu rozmów poszedł do recepcji. Uwzględniając, że potrzeba będzie wykazać się taktem, precyzją, urokiem osobistym i bezwzględnością wykręcił numer do Ravena, aby opóźnić swój ślub. Ślub dla ratowania honoru Ravenównej. W myślach zanotował, ze trzeba będzie dzisiaj skończyć kopiowanie portretu Alistaira by oddać Angelice zdjęcie ojca jej dziecka.
- Halo? Z tej strony Stanisław Radziwiłł - mówiąc to mimowolnie się wyprosotował.
- Taak - usłyszał w słuchawce głos Wiesi. Zaraz jednak przekazała ją Ravenowi, który wysłuchał Stanisława i rzekł.
- Rozumiem, rozumiem/ Proszę się nie martwić, do rozwiązania pozostało kilka miesięcy. Pan Twardy we wszystkim panu pomoże. Proszę tylko powiedzieć, gdzie ma pana szukać
- Och, nie ma potrzeby. Moi przyjaciele się zajmą czym trzeba. Uznałem po prostu, że panna młoda potrzebuje dłuższych przygotowań, aby jak najlepiej się prezentować tego dnia - Stanisław zaśmiał się czarująco - W po za tym pomyślałem o zaproszeniu paru gwiazd, które miałem okazję poznać. Paweł potrzebuje więcej czasu, by tych znajomych zebrać. Uświetniliby uroczystość. Swoją drogą, czy będą zagraniczni goście… Tato? Bo zastanawia mnie menu.
- Och, nie krępuj się… synu. Pan twardy bardzo by chciał się z tobą spotkać, jesteście bliskimi przyjaciółmi w końcu, dla mnie to prawie mój krewny. Angelique wprawdzie go nie lubi, ale to tak na złość mi. Za to moja droga Izabela wypowiada się o nim w samych superlatywach. Moja służąca jest waszą rodaczką i też chciałaby z kimś w rodzimej mowie. A co do menu… Mająctu dobre restauracje Xingijskie, Midgardzkie i Aerugiańskie. Wacham się między tymi dwiema ostatnimi. [/i] - rzekł Raven
- Xingijska mogłaby być niestosowna w związku z tym co się teraz wyrabia w Xing. Ale Midgardzka i Aerugiańska? Czy macie tam rodzinę, albo aż tak wielu przyjaciół? - Stasiek się zaśmiał.
- Dobre pytanie, będę miał gości z Aerugio i Midgardu. Choć moja mama pochodzi z Aerugio… Choć ma wysokie wymagania. Zdecyduj synu…
- Hm… O tym muszę się najpierw rozmówić z Pawłem i Midorinem. Oni się zajmują kuchnią. Wasza matka jest z Aeguro? Zatem stąd taki u was szlachetny rys, Tato. Byłby niezły numer gdyby ktoś z gości był krewnym lub znajomym Thorgala. Wie Tata, ten mój duży pracownik. Widzieliście go jak byłem u was na kolacji. Małomówny, ale silny.
- Wiesz synu, jak ja patrzę na Midgardczyków, to widzę tylko rude brody, białe zęby i przekrwione oczy. To trzymaj się i zajdź jak będziesz mógł - odparł Raven i zaraz sie rozłączył.
- Nie powiedziałbym, ze każdy jest rudy…. Cholera…
Gdy się rozłączył Stanisław westchnął, że ten kontakt okazał się ubogi w informację. Następnie zadzwonił do Mustangów… Tylko jakby to ująć, żeby powiedzieć co się dzieje? Za bardzo wierzył, ze telefon jest na podsłuchu. Z przykrywką, ale treściwie. Zaraz jakby to załatwił Stefan? Młodemu zawsze to szło nieźle. A przynajmniej generał nie narzekał.
[b]Boże…. Żeby musiał iść za przykładem Stefka?!

Telefon do Mustanga
- Halo? Z tej strony Stanisław Radziwiłł. Ten Radziwiłł. I mam zaszczyt zaprosić panią Rizę Hawkeye-Mustang z małżonkiem na mój ślub- przemówił radośnie. - W Nowym Xerxes mieście wolności. Chcemy z Angeliką Ravenówną podzielić się naszą Radością ze światem. Obecność pani Hawkeye… Wasza uświetniłaby tą wspaniałą uroczystość.
Gdy skończył usłyszał głos Mustanga:
- Rizza się domyśliła i już nas spakowała. Jakich atrakcji mogę się spodziewać nie licząc twego brata? Innymi słowy, ile broni zabrać?
- Niezły dowcip, panie generale - Stasiek się zaśmiał - O umiejętnościach waszej żony krążą legendy, ale to? Chce dać jakiś pokaz strzelniczy? To do centrali doszły już historie z Nowego Xerxes? Cuda wianki, większe niż z tej audycji Fury’ego. Mówią ostatnio o wilkołakach, dopplerach i wampirzycy z mieczem. No cóż w okolicy są wykopaliska, to ludzie zaraz gadają. Nie mówiąc o obecności Śmietanki towarzyskiej w postaci Aerugiańskiego księcia Juliana, brat w kinie widział Rio de Nuegro, podobno w okolicy widziano ludzi z tego no… oddziału Vanów. Cóż… Nowe Xerxes to miasto wielu kultur. To chyba nie powinno być dziwne, ale ludzie gadają. To takie staroświeckie gadanie jak z zapdłej wsi.
Mój braciszek jest aż taki już sławny? To trudne dziecko. Trudne, ale pod tą skorupą kryje się złote serce. Naprawdę...
znowu się zaśmiał. Nie był pewien, czy generał nie potrafi, czy nie chce bawić się w przykrywki. - No cóż jak to wesele… są goście i są rodzina. Ale nie jestem pewien, czy ktoś z moich krewnych przyjedzie. Kłótliwi są. Mój wychowawca ze mną nie rozmawiał od kiedy się dowiedział o moim ojcu Radziwile. A mój teść zaprasza ludzi z różnych stron świata...Midgar, Aeguro, Creta. Tyle przy tym roboty, że pomaga mu mój znajomy Stanisław Twardy. - wymieniał w miarę silenia się na pogodną, plotkarską pogawędkę.
-[i] Mam nadzieję, że twój brat tu dobrze wypoczywa, może powinieneś mu zaprezentować więcej atrakcji tego miasta? Obaj będziemy szczęśliwsi gdy będzie miał zajęcie gdy przyjadę do miasta. A pan Fuery przyjedzie do was, chce odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku, bo w central city wszyscy go rozchwytują. Będzie waszym fotografem, na co nie może się doczekać. Książę Julian to jakiś brat Claudia tak? Ten najgłbuszy? Nie przepadam za jego rodziną. Wilkołaki za to to nic nowego, kręcą o nich filmy, o wampirach też. Opowiesz mi jak znajdziesz chwilę. Riza ma już dla was prezent, Mountain Lion kaliber półcala, pewnie dla twojej żony. Jutro po południu powinniśmy być na miejscu. Pozdrów ode mnie rodzinę…
- Ostatnio miał aż nadto atrakcji. W miescie jest cyrk, nawet pomagał magikowi. Nie mówiąc o tutejszych kabaretach. Uwielbia je i pewnie by sam w nich występował. Zresztą mały najlepiej odpoczywa jak coś robi w domu. Ma to po ojcu “zawsze jest coś do zrobienia w domu”. Zarówno przetwory owocowe, majsterkowanie, cerowanie rzeczy itd. Pan Fuery przyjeżdza? A to mały się bardzo ucieszy. Młodego bardzo interesuje jego praca. Zwłaszcza to słuchowisko. I nie przesadza pan? Możnaby pomyśleć, że według pana młody ma względem pana tylko złe zamiary i nic lepszego do roboty niż uprzykrzanie panu życia.
I tak to ten Julek- głupolek. I moja rodzina jeszcze nie przyjechała. Ale mam nadzieję, że przyjadą bez większych problemów i w dobrym zdrowiu. Choć wątpię, żeby mieli szampańskie nastroje. Ostatnio nagle zmarła moja ulubiona ciocia.

- To będzie naprawdę najbardziej niesamowity ślub odkąd książę Urbino kazał wytruć i wyphać gości weselnych. Do usłyszenia - odłożył słuchawkę

Telefon do Wąglikowskiego
Stanisław ponownie westchnął. Poszło lepiej niż myślał. Uznał, ze trzeba będzie jeszcze zadzwonić do Wąglikowskiego czy jego wykopaliska bardzo ucierpiały z winy nieznanego drapieżcy pokroju wilkołaka.
Stachu musiał długo szukać i wypytywać o Wąglikowskiego, aż w końcu dowiedział się gdzie jest Pytając o profesor Gwyneth Crebmnath, u której się zatrzymał. Odebrała Priscilla
- Cześć. Napisałam w krzyżówce raki na pytanie “Ryba, piastianie jedzą ją na święta” i nie wychodzi - rzekła a potem podała telefon Wąglikowskiemu, który wysłuchawszy słów Stasiława rzekł
- Wygląda na to, że będę musiał przejąć wykopaliska. Oba będą wstrzymane bo Gwyneth mnie posłuchała. Wieczorem wam wszystko opowiem
-Tak to by było najlepsze. Chyba nawet znam kogoś kto by się zajął drapieżcą.
-odłożywszy słuchawkę po raz kolejny westchnął. To już ma plany na wieczór. Zaczął szukać towarzyszy.
Stach zastał tylko Sao z Mimi
- To gdzie idziemy… A jakby kto pytał, to mów, że jestem żoną Midorna - rzekła Sao
- Znaczy się, że tamci poszli beze mnie? Stefek z… Sam…. z Midorinem? Niby i z Ileną… Ale beze mnie !
- Tak! Zabrał ze sobą Midorina i Potworę. Naraz razem! To straszne. Ona zje Mido i weźmie za Stefana… Pewnie się nim zadławi. Ja mu jeszcze pokarzę - Sao poczerwieniała ze złości.

Telefon do Leslie
- No to zadzwonimy do Leslie. Powinna mniej więcej wiedzieć, gdzie jest ta redakcja. To po nich pójdziemy zanim… zanim nie wiem… Idę do recepcji. - jak powiedział tak zrobił.
Leslie odebrała po dłuższej chwili
- Stefano? A nie, to tylko ty - głosie dziewczyny pobrzmiał smutek. Po chwili wyjaśnień opisała mu, gdzie znajduje się redakcja, choć opis był zdziebko chaotyczny i zrozumiały chyba tylko dla kogoś, kto od dziesięciu lat był bratem Tośki.
- Affrettatevi me! Jak będzie Stefano to niech zadzwoni do mnie bo muszę kupić ubranka dla Bambino - i odłożyła słuchawkę.
- To co Tygrysico? Pójdziemy po nich razem? - zaproponował Xingijce.
- Pewnie tylko wezmę Mimi i jeszcze to - Objęła Staśka i pocałowała namiętnie. Odwzajemnił pocałunek i ruszyli pod wyznaczony adres.
 
Guren jest offline  
Stary 09-12-2015, 22:09   #120
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Stefan, Samuel i Ilena w robotniczej redakcji proletariackiej gazety.
Stefanowi zajęło chwilę nim zrobił pączki, był też nieco niezadowolony bo tutejszy dżem to raczej był czerwoną pastą cukrową. Gdy się uwinął poszedł całą grupą do redakcji.
Młodszy Nowicki nie skomentował nagłego wzburzenia mieszańca. Uznał, że Vilmund ich popędził. Jak również było mu bardzo na rękę iść bez Staśka do redakcji. Jeszcze by dziennikarze rozpoznali Radziwiłła, a to by było trudno wytłumaczyć. Po drugie nie mógł odpuścić okazji by załatwiać sprawy bez asysty idioty, który wiecznie urabia go do roli durnego dzieciaka. Niech Stach w końcu zauważy, że Stefan może się obejść bez trzymania za rączkę. Stefan Nowicki w końcu umie zadbać o swoje jak i powierzone mu interesy. Uznał, że co się fatygować, by mówić po raz wtóry dokąd idzie. Przecież mówił.
Redakcję powitał pogodnym tonem:
- Zdrastwujtie tawarisze. Jak obiecałem tak przybyłem. A oto pączki Piastiańskie. A to moi tawarisze Smutas i Ilena.
Algio przywitał go wylewnie. Mniej był ufny względem Samuela i Ileny, ale fakt, że Sam przyznał się, że zdezerterował z Ishvalskiej Armii nieco go uspokoił, a Ilena podawała się za cudzoziemkę. Z lekkim przestrachem obserwowała maszyny drukujące, przy których pracowała Shebi. Poparzona ishvalka, posłała im zaciekawione spojrzenia. Tymczasem Algio pokazał szkic tekstu o Pawlaku, który choć świetny pełny był sformułowań typu rozbudzona świadomość klasowa i prawdziwy wróg mass pracujących. Zaraz potem usłyszał okrzyk
-Stefan! - nagle dwie postaci wskoczyły na Stefana. Była to roześmiana od ucha do ucha Tośka i Zapłakany Tomek. Oboje mięli turbany z ręczników na głowie a połowę twarzy mieli wysmarowane jakimś kremem. W drzwiach stał Mirek w Drachmiskim wojskowym kurtce komisarza politycznego i spodniach i o nagim torsie. Miał podkrążone oczy i wszyscy troje wyglądali na wymizerowanych
- Cześć kuzynie - rzekł uśmiechając się półgębkiem.
Stefan patrzył na ten widok z wytrzeszczonymi oczami. Zastanawiał się na ile to prawda, że dla Ishvarczyków białych nie da się odróżnić. W końcu wykrztusił:
- Jak zwykle braciak wylewny... Ale co wy tutaj skąd do jasnej anielki robicie?!
Znachor był jeszcze trochę zestresowany kłótnią na zakończenie spotkania choć pomaganie przy smażeniu Paczków trochę go uspokoiło wyciągnął ze swoich zapasów mielony pieprz i kilka ostrzejszych przypraw ale młody i tak kręcił nosem że to nie to.

Przemyślenia Samuela
Kiedy dotarli do redakcji Samuel postanowił przyznać się że był w Ishvarze i zdezerterował żeby zyskać sympatie nowych kumpli Stefka i móc w odpowiedniej chwili pociągnąć ich za język w sprawie najemników. Wolał jednak nie dodawać że był alchemikiem co za dużo to nie zdrowo niech myślą, że był szeregowcem jak Pawlak z wioski Nowickich a propo tych ostatnich zaskoczyło go zjawienie się Stefkowej rodzinny, tak szybko postanowił zająć resztę redakcyjnych komuchów i dać dzieciakom chwilę na rozmowy
- Bo wiecie szanowni towarzysze obecna tutaj towarzyszka Illena jest niestety analfabetką. Udało nam się pomóc jej uciec od dręczycieli od kapitalistycznych dręczycieli którzy dziecka szkolili ją jedynie do walki i przyszliśmy tu w nadziej że wiecie gdzie można by kupić prawomyślny elementarz z którego biedna towarzyszka mogłaby się uczyć - Uznał że nie może tak od razu zacząć wypytywać o najemników bo byłoby to zbyt podejrzane. Wtem jego czuły nos wyłapał znajomy zapach tak nie mogło być pomyłki! Maść którą miało obsmarowane buzie rodzeństwo Stefana to był przepis jego matuli!
- Dzieciaki a kto wam dał tą maść na oparzenia ? Bo pachnie zupełnie jak ta z moich rodzinny stron- Spytał.
-Mamy jeden, stary jeszcze sprzed wojny - odparł radośnie redaktor i wyjął z szuflady stary zniszczony elementarz Ishvalu uczący pisania i czytania po amestriańsku
- Na nim uczyły się wszystkie nasze dzieciaki

Dalsze pandemonium spowodowane przez klan Nowickich
Mirek wybałuszył na słowa Stefana.
- Mi też dobrze cię widzieć… Braciak - odparł i przeszedł na pastiański
- Stefan! Co tu robisz? Gdzie Stach? Kim jest ta dwójka? - potem nagle spochmurniał
- Jesteśmy tu, bo musimy zamieścić ogłoszenie, a ta gazeta jest najtańsza… Bo widzisz, wygnano nas z Piastii, a moja mama - chłopak spuścił głowę.
- Słyszałem…. Dostałem wiadomość od znajomych znajomych. A przyszedłem tutaj w sprawie ogłoszenia, by znaleźć dzieci od Jaśka Pawlaka. W końcu się obiecało wujkowi. -Stefan klepnął stryjecznego brata w ramie. - Moje kondolencje względem stryjenki. W końcu to ona tyle mnie nauczyła. [/I[
- O pan też ma ukośne oczy - Tośka podbiegła do Samuela, miała ścięte na krótko włosy i była ubrana na chłopaka, chowający się za nią wyższy od niej Tomek rzekł
- Pani Buhaj nas wysmarowała, bośmy za długo byli na słońcu
- Fajna jest! Też taka żółta tylko bardziej, mówi po naszemu, jest znachorką, a bije się lepiej niż chłopaki. Jest super - Tośka aż podskakiwała.
Samuel pobladł a potem się uśmiechnął i powiedział po Piastańsku: -Stefanie wygląda na to że twoja rodzina spotkała moją Matkę nie wiem czy powinienem się cieszyć, bądź czy zacząć natychmiast uciekać do Xing na piechotę
- Rozumiem cię stary…. -przyznał mu Stefan po Piastiańsku i klepnął znachora po ramieniu- Przy moim tatku zamieszanie od Koniarzy to pikuś .
- Przepraszam towarzysze, dzieciaki miały być dzisiaj pilnować domu jak mnie nie ma, ale jak widać przybiegły co tchu skoro rodzina przyjechała. -Stefan przemówił już we wspólnym tonem jakiego by się nie - Stryjeczną rodzinę mi wygnali z ojczyzny. Wrogowie ludu psiamać. Czy mogę was towarzyszę przeprosić na chwilę? - złapał Tośkę za kołnierz odciągając od mieszańca. - No spokój już! Co to za wskazywaniem palcem?! Jakbyście nie wiedzieli co zostaje jak czasem cyrk przyjeżdża do wioski. Wiecie jak ten Filipek- chrześniak pradziadka…. Nie wina, Smutasa. W każdym razie po kolei. To jest Smutas i Ilena. Teraz z nimi pracuję. Smutas to w połowie od nas, jeden z tych co jak Jasiek Pawlak u nas poszedł sie bić w Ishvarze. Ale zdezerterował, więc jest w porządku. Smutas, Ileno to są moi młodsi bracia Tosiek i Tomek. A to mój stryjeczny brat Mirek. A Stach to jak zwykle - więcej szczęścia niż rozumu, a na gadaniu daleko zachodzi. Nie krzyw się, młody. - dał Tomkowi sójkę w bok, a potem i jego złapał za kołnierz - Przyszliście sami, czy z rodzicami?
Tośka zapytała.
- To w Xing są piastiańskie cyrki? Super! Czy jego tata był siłaczem. Duży taki. Pani Buhaj syna szuka i w pociągu była, potem żołnierzy biła i rosół z łapek gotowała. Z dziadkiem się kłóciła i ma kota, a dziadek mówi, że nawet dwa, ale jak jej nie ma - trajkotała
- Stryjek i Ojciec pomagają rozładowywać pociąg, bo jakoś tak go pożyczyliśmy. Stryjenka i Znachorka gotują. Dziadek przeszkadza lub wypytuje panią Cats. - rzekł Mirek, A wieść o tym, że wrogowie ludu mogli kogoś wygnać, z raju na ziemi członkowie redakcji wzruszyli ramionami.
- Ppociąg? Aha…. - bąknął Stefan by udać, że jednak rozumie.
Algio podszedł do Mirka
- Rad jestem widzieć kogoś wykonującego tak szlachetny zawód jak Komisarz do spraw politycznych, choć nie spodziewałem się, że przyjmują tak młodych… Strój rozumiem nie jest oficjalny - Mirek popatrzył się dziwnie na redaktora, w końcu słowa “Komisarz polityczny” i “szlachetny” łączyły się tak samo jak żmija
- Zapewne będzie pan miejscowym opowiadał o wspaniałości życia w najdoskonalszym państwie na świecie i o potrzebie walki z wyzyskiem i reakcją - ciągnął redaktor, a Mirek popatrzył na Stefana z niemym pytaniem ”Co oni piją?”
- Widzisz oni przetrwali wojnę w Ishvarze, więc wydaje im się, że DRACHM-a to raj na ziemii. - wyjaśnił mechanik krewniakowi po Piastiańsku - To komuniści. Więc nie ma co ich uświadamiać, że z DRACHMą jest inaczej. Chyba pamiętasz jak idzie gadanie z komunistami, Mirek? Nie uwierzą i my na tym daleko nie zajedziemy jak się ich uświadomi. Po prostu przytakuj i rzucaj jakieś Anastazjańskie słowa. Przez ten mundur uważają, że jesteś jakimś ważniakiem z wojska DRACHM-y. Może nawet takim odpowiednikiem Stalowego Alchemika tylko bez alchemii, ale bardzo młody i genialny wojskowy.
- Towarzysz Mirosław jest po prostu zmęczony po ciężkiej podróży biedak nie przyzwyczajony do tego klimatu a towarzysz Stefan zamęcza go pytaniami bo nie może uwierzyć jaki sukces odniósł bo widzicie towarzyszu redaktorze na froncie walki ze światowym zgniłym kapitalizmem potrzebna jest każda para rąk i każde usta mówiące o potrzebie walki klas! Niestety najodważniejsi bojownicy o komunizm umierają od wrogich kul poprzednik towarzysza Mirosława mianował go komisarzem na polu walki widząc w tym zacnym młodzieńcze prawdziwy żar bojownika za wolność klasy robotniczej miast i wsi! Ostatnią wolą poprzednika było, aby towarzysz Mirosław zaniósł radosną nowinę o rychłym uwolnieniu z pod jaźma kapitalistycznych grubych kotów uciśnionemu ludowi pracującemu abyśmy mogli się przygotować czyż nie tak towarzyszu! - Zawołał głosem pełnym egzaltacji.
- Mirek, gadaj jak Smutas przed chwilą i będzie dobrze…. Przynajmniej wyjdziemy na spokojnie -skwitował Stefan po Piastiańsku.
Mieszaniec pokiwał głową i dodał od siebie w mowie swojego ojca- Załatwimy ci ogłoszenie za darmo a może i robotę chociaż nic dobrze płatnego- Skoro do tej pory nikt nie zareagował można było założyć że nie znają mowy Piastów.

- Mirek, o co biega z tym pociągiem? Tym, że jest pożyczony to już wiem, ale skąd go pożyczyli. I ilu nim przyjechało? I trzymaj się by gadać po naszemu - uznał, że nalezy Samuelowi przyznać rację, więc zaczął pytać stryjecznego brata po Piastiańsku o szczegóły.
- No to zuch młodzian - zachwycił pan Algio - Jak tu jutro Towarzysz będzie w pobliżu, to niech do nas zajdzie, spiszemy wasze wspomnienia opiblikujemy. Tysiące młodych ludzi w Amestris wezmą z was przykład i wstąpią do armii czerwonej, aby obalić tyranię Cesarzy Xing - na końcu redaktor prawie, że krzyczał. Mirek z rosnącym niepokojem rytmicznie potakiwał głową a potem popatrzył na Samuela z miną “Teraz ty mnie ratuj””

Historia pożyczonego pociągu i terroru DRACHMy w Piastii
- To długa historia - rzekł po chwili Mirek do Stefana i nachylił się nad kuzynem: - To się zaczęła, jak żołnierze zarekwirowali nam wszystkie świnie po za Goliathem, bo drań był sprytny i udawał w starej budzie psa. Ojciec wyzywał ich groził, więc tydzień później przysłali nam wezwanie do punktu poborowego - mnie i ojcu, ale nam się niezbyt to podobało, bo strasznie rzeczy się tam na froncie dzieją i dużo naszych nie wróciło do domu, a ci co wrócili, nie są tacy jak kiedyś. Stachu też dostał wezwanie, bo wszystkich alchemików wzięli, po za takimi staruszkami jak nasza znachorka. Matka pobiegła do sekretarza gminy, aby wybłagać pomoc. Ale w tym samochodzie dostawczym co do sklepu wszystko przywieźli i tam coś strzeliło. Konie tego Zenona Grabarza poniosły, a że był pijany, bo sześciu synów co na front poszli wczoraj chował, to nad końmi nie zapanował. Mama trzy dni w łóżku konała, bo nie chciała w szpitalu umierać - nasunął nieco czapkę na oczy i się cofnął a pałeczkę przejęła Tośka
- Tata żywił Stryjka i Mirka, bo w lesie się schowali. I jak tato wracał z lasu, to zaszedł do wsi a tam ten sekretarz gminy zaczął się z taty śmiać i gazetę pokazał, gdzie pisano okropne rzeczy, że Stasiek nie jest Nowicki tylko jakiś głupi Prawdził i tata kazał sekretarzowi gazetę zjeść i potem przyjechali milicjanci. I jak jeden uderzył mamę, to tata walnął go toporem. I stryjek też wpadł i postraszył resztę. Potem trafiliśmy do partyzantów i tam znali Stacha, a ja korniki i pędraki jadłam, a potem się przeziębiłam. Tak nas przenosili, aż przyszedł taki pan z jakiejś Abarasy Amestris i powiedział , że załatwiono nam wyjazd do Amestris i jechaliśmy ciężarówką. I kupię taką sobie, bo jest suuper! Potem wsiedliśmy do pociągu i w wagonie taki rzeczowym byliśmy - Mirek dał znak dziewczynce, że jest gotowy wrócić do opowiadania.
- Wszystko miało być dobrze, ale po drodze jacyś żołnierze zatrzymali pociąg i w końcu nas znaleźli. Była walka i pani Buhaj się dołączyła, a jak tata przystawił topór do szyi komisarza to żołnierze się poddali. Komisarza wywaliliśmy z pociągu, ale żołnierzy chcieliśmy wziąć, tyle że jakby wyjechali, to by ich rodziny do łagru na Tungusce wysłali. Tylko jedna Nadjeżda pojechała, bo ma ojca alkoholika tylko i chce by do łagru go wzięli. Pożyczyliśmy pociąg, ale pasażerom nic nie brakowało. Tylko dziadek przejął towar, jako odszkodowanie od władzy ludowej. Tu czekała na nas taka Helena Cats, ale się zdziwiła. Powiedziała, że tu gdzieś jest Stach. - skończył Mirek
Tomek podszedł do Ileny, przybrał bardziej “staśkową” postawę niż potrafiłby Stach i rzekł do Ileny
- Cześć, co robisz?
- Uczę się czytać - odparła wojowniczka znad książki
Tomek się zmieszał, ale rzekł
- Mogę pomóc
- Ile masz lat - zapytała Ilena mrużąc oczy
- No szesnaście
- Jestem jakieś pięćdźiesiąt razy starsze od ciebie - odparła uśmiechając się groźnie, Tomek się cofnął.
- To ilu was przyjechało w tym pociągu? I jak to już trafiliście na peronie na Helenę Cat? Czy ona została z naszymi rodzicami? - pytał Stefan po Piastiańsku.
Zaraz jednak musiał przejść przez Tomka na język “wspólny”:
- Mirek, ma za sobą bardzo uciążliwą drogę. Mówiliście, ze czytać nie umiecie, a liczyć to niby umiecie, pani Ileno - odciągnął młodszego od Claymorki.
- Trzeba było liczyć ilu wrogów widziałaś, Ile kończyn masz do obcięcia - rzekła wojowniczka z powątpiewaniem wpatrując się we strony książki. Tomek wybałuszył oczy, podobnie jak Shebi, ale redaktor ni nie zauważył
- No jestem ja, ojciec, stryjek i stryjenka, dzieciaki i Dziadek. No Pani Buhaj się przyłączyła, a jeszcze Nadjeżdę podwieźliśmy. Tak to są jeszcze ci co pracowali w pociągu, maszynista, konduktor i wiecie. A pani Cats czekała no i była zadowolona, że jesteśmy cali i zdrowi. Tylko ten pociąg ją chyba zaskoczył i od kilku godzin chce coś napisać, a dziadek chyba chce jej streścić historię rodu i czyta jej Księgę Win Wobec Rodu Nowickich. Tak ją spisał gdy jechaliśmy pociągiem
- Czyli nie licząć Cat ównej to będzie z….co najmniej 12 osób - Stefan wyliczał pomagając sobie palcami.
W odpowiedzi na wzrok chłopaka Samuel tylko uśmiechnął się i udając że tłumaczy słowa komunistów: - Nie martw się, przećwiczymy wspólnie historie. Smakołyki pozwolą nam zaoszczędzić kasę na ślubie, a pociąg też mi się wydaje dam radę opylić to będziecie mieli kasę na rozpoczęcie nowego życia! Ale umówmy się że od teraz nie mówimy przy panach i paniach redaktorach nic złego o DRAHMIE ani nic co by mogło się im nie spodobać dobrze ? Oni nas nie rozumieją ale lepiej się do tego nie przyzwyczajać bo możemy wpaść przez taką nieostrożność - Przestrzegł Piastan.
Do środka wszedł Gedo i jakaś inna Ishvalka gazeciarka. Uratowany przywitał się z Stefanem dosyć wylewnie i z jego krewnymi. Wkrótce wpadła reszta dzieciarni, Algi w tym czasie wywoływał zdjęcia. Zaczęto powoli nakładać na talerze zupę kaktusową
- Stefan, to nie są smarki? - wskazała Tośka na kleistą substancję nakładaną na talerze.
- Prędzej ze świerszczy. I jedź Tosiek nie marudź. -- skarcił siostrę po Piastiańsku. W tym samym języku kontynuował wywód - Sami klepią biedę, a nas częstują. Nie mówiąc, że pomagają nam szukać dzieci od Jaśka Pawlaka. I to na serio. Ostatnim razem jadłem tutaj zapiekane świerszcze i były niezłe. Choć to pachnie bardziej roślinnie. -Piastiański mechanik wziął do ust pierwszą łyżkę.
Potrawa miała cóż… konsystencję gęstego kisielu i smakowała odrobinę ogórkami, ale generalnie nie miała żadnego konkretnego smaku. Za to na pewno doskonale zaklejała żołądek. Tomek tymczasem popisywał się przed gazeciarzami i pomocnikami redaktora opowiadając o wszystkich polowaniach w jakich brał udział, lub raczej przypisywał sobie udział. W jego relacji lasy Piastii były strasznym i mrocznym miejscem, w którym którym żyły straszliwe bestie, a wejście po zmroku było gwarancją rychłej i makabrycznej śmierci. Niedźwiedzie zakładały sidła, a wilki kopały doły. On Tomek oczywiście bez strachu zapuszczał się w najgłębsze knieje. Wszyscy błyskawicznie zjedli pączki od Stefana bardzo mu dziękując. Mirek tylko nic nie jadł mówiąc, że stryjenka bigos gotuje. Tośka była wielce sceptyczna wobec dokonań kulinarnych Ishvalczyków, ale ucieszyła się, że mogła doczyścić dno miseczki palcami.
Potem Algio zwrócił się do Stefana.
- Pamiętasz, jak prosiłeś żebyśmy poszukali innych dzieciaków od tego Pawlaka. Take Idebrad też została uratowana. To młodsza siostra Ibriego Idebrada, lokalnego gangstera, dosyć nieprzyjemnego typka.
- I tak jestem wdzięczny za wszelkie informację od was, towarzyszu. Zwłaszcza, że tak szybko udało się wam ustalić. Czy to znaczy, że ten Ibri Idebrad - nie jest jednym z ocalonych przez Pawlaka? I czy to Ishvarski gang, czy mieszany? -spytał młodociany mechanik.
- No raczej nie był. Chłopak to taki typowy cwaniaczek, paru moich podebrałem z jego szajki. To chyba sami ishvalczycy, choć może paru podwójnej krwi się i znajdzie. To drobne złodziejaszki, ale uważaj, sprytni są

Wykorzystywanie redakcji jako źródła informacji
- Nie z takimi sobie radziłem, towarzyszu. Ale dziękuje za ostrzeżenie. Czyli to….? -wpadł na pomysł jakby tu spróbować coś wyciągnąć o najemnikach - grupa sprytnych wojennych dzieci? Z pewnością w mieście istnieją dużo silniejsze grupy na które mniejsze ryby muszą uważać
- No pewnie. Magister Fu rządzi Xingiczykami, Vincento Gualupi, siostrzeniec Dona Leone prowadzi tu interesy wuja, Rozbratow trzymał w ryzach anastazyjskich zdrajców, ale zjawił się Rozkolnikow ze Swidrigajłowem i go sprzątnęli i gdzieś tu siedzą. Ponoć w mieście zjawił się człowiek Kaizera, a po ulicach jeździ gang Brigantes
Tomek doszedł do momentu jak sam zabił oszczepem niedźwiedzia, Tośka pokazywała wtedy Samuelowi stronę z gazety wyobrażającą Lina z długimi wąsami, który rozkazywał stracić dzielnych czerwonoarmistów
- Dużo jest takich złych Xingijczyków - otworzyła następną stronę i był tam przedruk wywiadu z kobietą, Ofelią Abrams która twierdziła, że była kochanką Olivier Armstrong.
- A ta pani to groźnie wygląda, ale fajnie - pokazała obrazek Olivier
- A pewnie, bój się. Nie na darmo zwą ją Królową Śniegu - Stefan poczochrał siostrę. Starał się kontynuować rozmowę
-Czyli, że do czasu incydentu Rozbratowa sytuacja gangów była stabilna. Zaskakujące, bo słyszałem, że ostatnio zjawiło się sporo obcych. Jak choćby o tym słynnym oddziale z sierocym z Aeguro. A niedawno w kinie widziałem Rio de Nuegro, tego dziwkarza co założył Psy Wojny. Cóż Nowe Xerxes to miasto wielu kultur, bez pańskie, ale żeby w jednym miejscu pojawili się naraz tego typu ludzie?

- Ernesto de Pizzaro. Parszywy sukinsyn - Algio aż splunął, a Shebi nadstawiła uszu - Połowa Ishvalczyków by go pokroiła na kawałki, ale trzyma się czerwonej dzielnicy. Nie wiesz co robili podczas wojny, nawet Bradleya to niepokoiło.
Wtrąciła się shebi
- Przybyli do naszego miasta, pierwszą rzeczą jaką zrobili było spalenie starszego. Potem sprawdzili spis ludności, i za każdego mężczyznę, który był nie obecny obcinali dziecku rękę… Za drugim razem wywieźli młodych i zdrowych, aby testować na nas broń. Był to gaz… wypalał skórę i krtań. Tylko ja się uratowała. Chciałam dołączyć do brata w partyzantce, ale Mustang go spalił .
Tomek i Tośka słuchali w milczeniu relacji Shebi. Potem Tośka wyjęła z kieszeni kilka cukierków
- Macie. To Kucierki. Dobre kucierki. W pociągu mamy ich dwie skrzynie - podała słodycze dziecciakom
- I dlatego masz je tam odnieść! Oddaj je Mirkowi bo będzie miał kłopoty! Toż to własność państwowa! -Stefan uderzył siostrę po ręce. Bardzo lekko, ale żeby robić przedstawienie przed redakcją-[i] Możesz dać tylko takie co kupiłeś, Tosiek. I przeproś Mirka -[i] potem dodał po Piastiansku - To komuniści, a oni nie lubią bogatych. Ani tych co kradną własność DRACHMy. Przynajmniej oficjalnie, bo nieoficjalnie pewno większość kradnie. I nie mów im we wspólnym o pociągu i co tam za towar jest. Lepiej by nie wiedzieli. Jeszcze będą go chcieli sobie przywłaszczyć. A Dziadek się wkurwi, że hej!
Dziewczynka skinęła głową zlękniona nieco i wyszła spuściwszy głowę z redakcji.
- Przepraszam za niego. To jeszcze dziecko i nie zawsze postępuje najwłaściwiej. I to z dobroci serca.
- Midgardczycy też tu się kręcą, ale do nich nikt nic nie ma. Jak rzekł towarzysz Strelnikow, Wprowadzanie w Midgardzie komunizmu, to dosiadanie niedźwiedzia. Niby się da, ale ręce ci poobgryza. Ale jak wiesz coś więcej to mów - kontynuował Algio.

Samuel grzecznie sobie jadł zupę kaktusową nie miał wyrzutów sumienia bo wystarczająco często bywał głodny żeby jeść kiedy chcą go karmić - Taaak te półdzikie rudę wredoty z Midgardu oni są spragnieni krwi gorzej niż wilcy i niestety pracują często jako najemnicy więc są kłami dla grubych kotów trzymających władzę czy słyszeliście może o takich jednostkach ? Może warto spróbować ich nawrócić poprzez ukazanie im prawdy rewolucji robotniczej? Towarzysz Komisarz jest zmęczony dziś po ciężkiej podróży przyszedł się tylko przywitać z wami towarzyszę ale jutro znów przyjdziemy opowiedzieć wam o wojnie sprawiedliwej w której towarzysz Mirek zdobył tą odpowiedzialną rolę. A ja mogę dodać od siebie historie o tym jak to na siłę zmuszono mnie do mordowania niewinnych na siłę wcielając mnie do armii Amesteris pod groźbą zabicia wszystkich w naszej wiosce - Znachor doszedł do wniosku że wykorzysta w swoim kłamstwie nieco własnych przeżyć oraz tą opowieść o bękarcie cyrkowca którą słyszał od Stefka już chyba z dziesięć razy.
- Midgarczycy to ogólnie niedźwiedzi kaliber. A gdzie można na nich trafić? Zeby mi dzieciaki się tam nie kręciły beze mnie. To też jakaś grupa promilitarna, towarzyszu Algio? - Stefan nieco uspokojony przebiegiem rozmowy spróbował kontynuować temat, by redaktor sam opowiadał. Bez ciągania za język.*
- Najemnicy towarzyszu Stefanie. Kiedyś służyli Bazyleusowi Konstantine lecz teraz chylą czoła przed tym, kto więcej płaci, a w tym mieście takich nie brakuje. W gruncie rzeczy to dziwne. Dwie grupy najemników w takim mieście? To zapowiada wojnę gangów - rzekł Algio, a dzieciaki zaczynały zbierać się do pracy.
- Słyszałem, że w mieście jest jeszcze Sierocy Korpus tego… no…. psiajego/… księcia Urbino. I jeszcze Jan Slavek od dawnej Husytii.. To już by było więcej nawet jak na wojnę gangów, towarzyszu. Ale skoro towarzysz Algio o nich nie słyszał, to czy w ogóle są w mieście?
Algi zmarszczył brwi i ze i rzekł Stefanowi na ucho
- To mi wygląda na spisek, Xingijsko-Amestriański aby wesprzeć upadające cesarstwo. Oddziały najemników wysłane aby mordować dzielnych czerwonoarmistów i siać zagładę wśród partyzantów. Zbiorę więcej informacji i nagłośnię całą sprawę
- Ekhm… Z nagłaśnianiem bym się wstrzymał, póki nie wykrystalizuje się z tego pełniejszy obraz. Ale za pomyszkowanie bylibyśmy wdzięczni towarzyszu - powiedział uroczyście. Sam Stefan Nowicki zaczął się zastanawia, czy aby nie przedobrzył, ale trzeba robić dobrą minę do chaotycznej gry.
- Rozumiem, jednak sam wiesz, że to sprawa najwyższej wagi! Ich działania są wymierzone w rewolucję i nas, prostu lud pracujący! Nie, nie możemy na to pozwolić! Wybacz mi, ale teraz muszę się przygotować do tego zadania - rzekł redaktor.
 
Guren jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172