Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2015, 13:52   #114
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Żołnierze Zagłady... Herosi uniwersum walczyli z taką zaciętością, jakby kolejna bitwa miała już nie nadejść. Infernalna sceneria godna utrwalenia we freskach na ścianach katedry jako przestroga dla ludzkości i kronika owego czasu. Zaiste nadszedł czas ostatecznej próby... Kiedy dostali się niemal na szczyt cytadeli, byli gotowi na wszystko, nawet na spotkanie samego Algerotha - Apostoła Wojny. Zamiast tego spłynęła na nich grobowa cisza, która po ostatnim zgiełku wydawała się zjawiskiem nienaturalnym. Posągi zastygłe w ścianach z zimną nienawiścią wpatrywały się w drużynę. Olbrzymi kilkudziesięciometrowy symbol Algerotha



tworzący posadzkę niemal przepalał im buty jakby stąpali po rozżarzonych węglach. Nefarycki tron, wielki i złowieszczo piękny był pusty...

Esteban drgnął. Czuł, że za plecami czyha na niego wielkie niebezpieczeństwo. Olbrzymim wysiłkiem woli skoncentrował się na pisaniu i pokonał pokusę odwrócenia się za siebie... Nawet gdyby się obejrzał nie dostrzegłby nikogo. Jego gość, kiedy nie chciał być widoczny, potrafił skutecznie maskować się pod płaszczem sztuki...

Nagromadzenie energii w tym pomieszczeniu było jednak tak wielkie, że nawet nad wyraz gadatliwy "Świr" w zdumieniu kontemplował aurę tego miejsca. Było jasne, że coś czyha na śmiałków, którzy wtargnęli do świątyni mrocznego władcy. Może był to obiekt wielkości ściany, który od razu przykuł uwagę Marcusa i Aurory a w szczególności Braxtona? Wyglądał jak pajęczynowy obsydian. Żyłki na jego powierzchni przypominały sieć uplecioną przez tkacza przeznaczenia. Jednocześnie kiedy mu się przypatrywali wzory zaczęły się układać i poruszać. Jakby chciały się wydostać na zewnątrz. Formowały się w planetarne systemy, nieznane symbole, bluźniercze wizerunki. Reprezentowały dziwną, niepojętą symetrię...
- Doktorze! - krzyknął Marcus, ale "Konował" był już w drodze do artefaktu. Zaczynał pojmować sens ich całej wędrówki. Klucz do zrozumienia przeszłości, teraźniejszości i przyszłości był w jego umyśle. Usłyszał jej głos, który potwierdził tylko wysnute przypuszczenia. Nie można zniszczyć tego artefaktu... A obecność "Team six" jest nieprzypadkowa. Jakże przewrotny to był plan, godny najbardziej spaczonego umysłu w uniwersum! Mallory wyrażał głęboki podziw dla architektki tego scenariusza. Zadbała o każdy szczegół. To w wenusjańskiej katedrze zainicjowano początek tej układanki... Kontynuacją były jaskinie Merkurego, a zwieńczeniem pustynia Marsa. Doktor nie słyszał jak Haxtes na polecenie westalki rzucił się w jego stronę, aby uniemożliwić mu podejście do artefaktu. Chociaż pochwyciły go mocarne ramiona wyswobodził się z ich uścisku dzięki sile nanokrwi, która napędzała jego organizm. "Rura" został zaskoczony pokazem siły i zręczności drużynowego medyka. A może już heretyka? Zaklęcie mistyka również nie podziałało na ich towarzysza.
- To są "wrota apokalipsy"! - powiedział Braxton, wskazując pulsującą coraz bardziej ścianę, jakby nie dostrzegając, że Sara celuje do niego z karabinu, który jej podarował. - To my byliśmy potrzebni do uruchomienia tej machiny zagłady. Zostaliśmy wszyscy naznaczeni w Venenburgu, cząstką mocy wszystkich pięciu apostołów. Każda planeta z której pochodzimy i wszystkie odwiedzone przez nas miejsca zostaną zaatakowane przez Legion Ciemności. Tutaj kończy się nasza misja...

Na twarzy Marcusa malowało się niedowierzanie. "Rusty" osłabł, klękając na posadzkę. Thorne nie odłożyła AR3000, kierując go nadal w stronę doktora. Tatsu stał w milczeniu. "Świr" zaklął szpetnie, a w Haxtesie wzbierał gniew...

- Nie ujęłabym tego lepiej... - głos postaci, która objawiła się na tronie, przerwał ciszę. "Mistrzyni Bólu" otoczona kolczastym pancerzem symbionta prezentowała się imponująco. Mogła wywołać pożądanie u każdego z ludzkich mężczyzn. Nic dziwnego, bo Kroniki głosiły, iż była kiedyś jedną z najpiękniejszych i najwaleczniejszych członkiń elitarnych Walkirii. Teraz wynaturzona, ale nadal złowieszczo atrakcyjna uśmiechała się fioletowymi ustami, jakby oceniając żołnierzy "Team six". Wydawało się, że szczególnie upatrzyła sobie rosłych Kapitolczyków...



- Wasze przeznaczenie to otwarcie wrót, spójrzcie jak są głodne waszych dusz... - na potwierdzenie jej słów, artefakt rozjątrzył się. Magnetyczne przyciąganie odczuli na sobie wszyscy. Najbardziej Braxton, który stał ledwie kilka metrów od otchłani i doskonale widział siebie jako odbicie zagłady.
- Stworzone eony temu są niewrażliwe na waszą broń...
Aurora z całej siły rzuciła włócznią, szepcząc formułę zaklęcia sztuki, ale Golgotha swoją nekrotechniczną rękawicą zasłoniła się przed niesygnalizowanym atakiem. Zaśmiała się tylko, miażdżąc broń westalki.
Aurora wzdrygnęła się. Za jej plecami pojawił się cień, postrzępione ostrze przeszyło jej ciało. Kształt za jej plecami zmaterializował się w postać komandosa z Imperialu - sługi Semai.

Wynik walki był przesądzony, lecz osłabiona i wycieńczona drużyna bohaterów podjęła to wyzwanie. Nie zwykli bowiem godzić się z przeznaczeniem. Dodatkowo śmierć westalki poruszyła w nich pokłady utajonych sił. Nasycona siłą mrocznej harmonii Golgotha, niewrażliwa na Sztukę, szybka i bezwzględna z rozkoszą wdała się w pojedynek, mając wsparcie w postaci kilku przybocznych i heretyka z Imperialu, który położył znaczne zasługi w intrydze siejącej konflikt między korporacjami.

Czy bohaterowie znaleźli sposób na ocalenie świata? To, iż spisuję tę kronikę, zaświadcza o tym, że tak. Nic nie może równać się ludzkiemu poświęceniu dla wyższej sprawy. Duch ludzkości świeci najjaśniej, szczególnie na tle Ciemności, która choćby objęła swym cieniem wszystkie planety, ulegnie przed pojedynczym promieniem światła, budzącym Nadzieję...
Bezgłośny strzał pozbawił go życia. Krew zbryzgała ostatnią stronę "Kroniki Żołnierzy Zagłady". Dłoń odziana w purpurową rękawicę podniosła tom księgi...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 11-10-2015 o 13:57.
Deszatie jest offline