Calius wyciągnął dłoń w geście pojednania z Richtanem ale ten ją odtrącił.
Nie, to nie. Bez łaski - pomyślał Cthlhan z lekko drwiącym uśmiechem na ustach po czym zabrał “swój” oddział i udał się tam gdzie był cel podróży. Gdy dotarli na miejsce niebo spowiły ciemne chmury.
- Jeszcze będzie lać. No zajebiście - mruknął pod nosem brunet. Radiostacja w całej okazałości wyglądała przepięknie, ale nie było czasu na podziwianie widoków. Po chwili nad ową konstrukcją rozległ się wybuch, a dodatkowo wprost na nich leciały pociski.
- Kryć się!!! - wrzasnął w kierunku oddziału. Po czym sam się schował za murkiem z cegieł.
Calius oberwał, ale to była powierzchowna rana. Nagle rozległy się dwie niemal równoczesne eksplozje. Kilka pocisków przedostało się przez osłonę, ginęli jego towarzysze. Wtem brunet kątem oka zauważył jednego z tych złych. Coś tam krzyczał, ale przez dzwonienie w uszach nic nie usłyszał. Doszedł do wniosku, że to był zły pomysł iść bez “grupy” Richtana.
- Damn it. Co mnie skusiło, żeby iść bez wsparcia. - mówiąc te słowa przecząco pokręcił głową ze swojej głupoty.
__________________ I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036 |