Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2015, 15:39   #44
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Plemoniusz.
P.. onemeniasz?
Pol... Polimeusz..
Cholera jasna!


No nie mogła sobie przypomnieć jak dokładnie nazywał się ten niziołek o zręcznych palcach i grzebieniu, a przecież nie wypadało nazywać go kurduplem tak przy wszystkich. Właściwie to nie wiedziała, czy powodem jej problemów z zapamiętywaniem imion było wypadnięcie w dzieciństwie z jakiejś kołyski zaimprowizowanej przez cyrkowców, czy może po prostu wszyscy naokoło tak się przesadnie skomplikowanie nazywali. Nie to, żeby ją to obchodziło, ale może przyszli rodzice powinni popatrzeć na nią i nauczyć się czegoś o imionach. Póki co nie miała zamiaru sobie łamać języka. Aż dziwnym było, że Kranneg jakoś utkwił jej w pamięci. Może przez to, że jego imię brzmiało jak zardzewiały kilof uderzający o skałę, co naturalnie kojarzyło się z krasnoludem..

Wprawdzie nie do końca wiedziała po co miałaby zwracać na siebie ich uwagę, jednak.. ta dwójka miała ochronę. A Eshte potrzebowała ochrony, i to przecież bardziej niż niziołek i elfka. Oczywistym więc było, że ciągnęło ją ku tym ostrzom i zbrojom mogącym zatrzymać Pierworodnego na dystans.

-Heeeeeeej, Loczku! -no, może nie było to najlepsze przezwisko jakie wymyśliła w życiu kuglarka, ale pasowało do tego rycerskiego fryzjera o magicznych palcach i zadbanych pukielkach włosów. Nie był to także najbardziej wymyślny ze sposób zwrócenia na siebie uwagi, ale też nie zamierzała czekać aż zniknął za drzwiami tawerny. Dlatego zawołała, przyprawiając drzemiącego Skel'kela o ciche piśnięcie, a potem bezceremonialnie zamachała ręką w ich kierunku. Wyszczerzyła się w uśmiechu, a po przyjrzeniu się ich strażnikom dodała ciszej, ale nie bez wesołego tonu w głosie -Znowu wyszedłeś polować na kapłanki utwardzające kopie, co?

-Ach… moja droga. Niezupełnie. Wielebna kapłanka Arissa zażądała sobie spaceru po mieście.
- Palemonius wskazał kciukiem na elfkę. - A mój pan nie puściłby jej samej. Zresztą ja też nie puściłbym jej samej. Acz z innych powodów. Myślałem, że nas z zamku nie wypuszczą, ale Arissa ma wygadany pyszczek…

- Nie ośmielili się stanąć na drodze wybranki Crom-Thaldura, boga wojny honoru, cnoty rycerskiej i sprawiedliwego przelewu krwi i narazić się na jego gniew!
- rzekła dumnie i wyniosłym tonem Arissa spoglądając pogardliwie na mijający ją plebs niczym na robaki.- Nie ośmielili się przeszkodzić mi w wypełnieniu nakazów mego Pana i Władcy!
Aż dreszcz przeszył plecy Eshte , gdy słyszała te słowa, ale po chwili gdzieś znikła dumna kapłanka, zmieniając się w figlarną elfkę.- Toteż niemal srając w gacie otworzyli bramę twierdzy i wypuścili mnie, mego gołostopka i naszych twardzieli.- dodała jeszcze wesoło mierzwiąc włosy niziołka.- Obecnie w zamku ponuro i nudno, zabawy odwołane, wszyscy knują po kątach. Postanowiłam się wyrwać na miasto, a tu… dupa. Tak samo ciężka atmosfera jak w zamku. I lokalne wina nie dość że drogie, to jeszcze niewarte swej ceny.
Po czym zbliżyła się do kuglarki i bezczelnie nacisnęła jej pierś palcami.- Powiadasz Palemoniusie , że ona wcisnęła się w mój strój? Z tymi dwoma poduszeczkami? Widok musiał być zapewne śliczny. Szkoda że go przegapiłam.

- Może zamiast gadać o tym na ulicy, omówimy to przy paru kielichach wina?
- zasugerował Palemonius.
- Świetny pomysł! My kapłanki powinnyśmy wymienić się doświadczeniami!- rzekła z entuzjazmem Arissa chwytając dłoń Eshte i ciągnąc ja w kierunku wcześniej upatrzonego wyszynku.- Za mną, mamy karczmy do podbicia!
-O bogowie… zaczyna się.
- skomentował cicho Palemonius podążając za obiema elfkami wraz ze swą strażą.

-Ccccco?! -wszystko się potoczyło tak szybko, że biedna kuglarka nawet nie zdążyła w żaden sposób zareagować. Ani na bycie zmacaną przez „kapłankę”, ani na to zostanie pociągniętą przez nią w kierunku tawerny, bez choćby jednego słówka zapytania. Mogła tylko w zaniepokojeniu rzucić spojrzenie ku zrezygnowanemu niziołkowi, nim przypomniała sobie.. że przecież wszystko dobrze się dla niej układało.
-Znaczy ten.. -odkaszlnęła i włosy poprawiła w daremnej próbie uzyskania efektu stworzonego wczoraj przez kurdupla. Potem zaś ściskając dłoń elfki, Eshte westchnęła w nagłym, boskim uniesieniu, które w czułym geście pokierowało jej ręką ku własnemu sercu skrytemu głęboko pod przylegającym gorsecikiem. Mało kapłańskim odzieniem -Tak, tak, przejście dla boskich służebnic! I niechaj najjaśniejsza bogini, Pani w bieli o sutkach różowych jak pąki róż napełnia winem nasze kielichy, a blask najwspanialszego Crom-Thaldura chroni jego cnotliwe kapłanki przed zepsuciem i rozpustami tego miasta!

- Oj tam… rozpusta i zepsucie… to kwintesencja przyjemności tego świata. Obok wina
.- mruknęła z lubieżnym uśmieszkiem Arrisa, co przypomniało Eshtelëi o wesołych opowiastkach Palemoniusa. W których to królowała nienasycona chuć kapłankii jej niewybredność, jeśli chodzi o rasę i płeć przygodnych kochanków. Teraz gdy filigranowa elfka zerkała na dekolt gorsetu kuglarki po zmacaniu jej biustu, opowieści niziołka przestawały być zabawne.

Wpadnięcie dwóch elfek do karczmy wywołało poruszenie, ale Arissa nie straciła rezonu wołając władczo od razu.- Karczmarzu, wina dla kapłanki… a chyżo!
Elfka była w swej roli władcza i stanowcza, a przez to bardzo przekonująca. Gdyby Eshte tak się zachowała, pewnikiem karczmarz wyzwał by ją od “długouchej przybłędy”, a potem spytał o pieniądze. Ale nawykła do roli kapłanki, Arissa każdym gestem i spojrzeniem gasiła wszelkie wątpliwości gospodarza. Od razu też skierowała się do położonego w za parawanem osobnego pokoiku, z którego od razu uciekła flirtująca parka. Na oko kuglarki był to jakiś kupczyk i córka rzemieślnika. Ale nie miała okazji tego skomentować… w ogóle nie miała okazji, by zrobić czy powiedzieć cokolwiek. Kapłanka zawłaszczyła sytuację całkowicie sadowiąc Esthe na pokrytej furami ławie i zasuwając parawan oddzielający ich od reszty sali. Kuglarka dostrzegła jedynie niziołka opłacającego zapewne trunki i równie zmieszanego co Eshtelëa karczmarza… a potem był już tylko ciemnoczerwony parawan zasłaniający wszystko i siadająca blisko Arissa pieszczotliwie obejmująca Esthe w pasie i spoglądająca jej prosto w oczy. - A więc opowiadaj o sobie moja droga, opowiadaj wszystko bom wielce ciebie… ciekawa i złakniona… informacji o tobie.

Sytuacja rozkręcała się w wielce niespodziewanym kierunku dla panny Meryel Nellithiel del Taltauré, a co gorsza jej futrzasty obrońca znowu zawodził, bowiem dawał się głaskać owej żywiołowej kapłance po łepku, zamiast bronić cnoty swej pani.

Kuglarka trochę sobie wyklinała w duchu tę całą sytuację, niziołka, Arissę i w szczególności Pierworodnego. Przecież to z jego winy musiała szukać ochrony i chociaż taką znalazła, owszem, to wcale nie czuła się jakoś wyjątkowo bezpieczna w tak.. lepkim towarzystwie. Przypominało jej to bycie sam na sam z podpitym Thaneeekryyystem, który nagle okazywał się stać za blisko, mówić zbyt gorącym szeptem i dotykać.. uh, dotykać zbyt przyjemnie. Doprawdy, on i ta kapłanka idealnie by do siebie pasowali.

Jakoś aż się wzdrygnęła na samą tą myśl. I odrobinę krew w niej zawrzała, ale szybko nad tym zapanowała. Wcale nie chciała sobie ich dwojga wyobrażać razem. Paskudna wyobraźnia.

-A, to Loczek o mnie wspominał? I o moim niezwykłym występie przed tym waszym rycerzykiem? -zapytała z krnąbrnym uśmiechem, starając się własną dumą przezwyciężyć to poczucie niezręczności. Ściągnęła z głowy kapelusz, odłożyła na blat stołu i zmierzwiła lekko palcami swe barwne włosy.
-Myślę, że byłam całkiem przekonująca, chociaż nie pozwolił mi na wiele dramatyzmu. „Żadnego wicia się, ślinienia ani boskiego szału, masz być cnotliwa”, tak mówił – część mającą być wspomnieniem wypowiedzi niziołka, utalentowana aktorsko elfka wypowiedziała nieco.. piskliwym i zrzędliwym tonem. Sarknęła potem pod nosem -Ja to bym dodała trochę wyginania się w amoku i mówienia obcymi językami. Ludzie by płacili za widok kapłanki „opętanej” przez boską istotę.

-Loczek ? Ach Loczek… on ma swoje… wyobrażenia na temat kapłanek. Uważa że powinny być niczym te posągi, zimne i niedostępne.
- westchnęła Arissa siedząc zdecydowanie za blisko i muskając palcami kolano i udo kuglarki, które niestety dla wygody artystycznej były… osłonięte tylko cieniutką pończoszką, toteż elfka zapoznawała się z tym dziwnym uczuciem wodzenia wąskich delikatnych palców po swej skórze. Uśmiechnęła się dodając zmysłowym tonem głosu.- Opisał… ach opisał, ale żaden opis nie oddaje widoków. Opowiedział wiele o twym występie i wielce mi rozbudził apetyt…- dwuznaczny uśmieszek fałszywej kapłanki, dodał tym słowom pikanterii.-..dotyczący twej osoby. Chciałabym się dowiedzieć czego o tobie i poznać cię… bliżej.

Na dowód tego przysunęła się bardziej do kuglarki, co czyniło sytuację niecodzienną. Eshte nie była nigdy tak otwarcie podrywana przez kobietę, ani tak subtelnie zarazem. Większość osób z jakimi się stykała to byli nieokrzesani chłopi i podpici mieszczanie. I odzywka “Pokaż co masz pod spódnicą” było szczytem ich subtelności.

Na szczęście dla kuglarki, pojawił się Palemonius z karczmarzem niosącym dzban wina i trzy kielichy.
-Na bogów… przehulasz to co wygraliśmy w ostatnim turnieju w przeciągu następnych pięciu dni. - westchnął niziołek dając zapłatę karczmarzowi i siadając naprzeciw dwóch elfek. Ich widok tak blisko obok siebie sprawił, że jedynie wzruszył ramionami i westchnął smętnie. Zapewne przyzwyczajony do zachowania swej podopiecznej, bo nie okazywał zdziwienia.

- Nasza droga przyjaciółka miała mi właśnie opowiedzieć coś o sobie więcej. Jest bardzo tajemnicza.- zachichotała Arissa wodząc palcami po udzie elfki w sposób sugestywnie nieprzyzwoity. I najwyraźniej nie krępowała się obecnością Loczka, bo nie przerywała ni dotyku, ni tulenia się do kuglarki. Co zresztą pasowało do jej opisu jaki wyłaniał się z opowieści hadgarowego opiekuna o niej. A że sam niziołek zaczął ćmić fajkę, to i zainteresowanie Skel'kela przykuły kółka dymu unoszące się z niej. I wpełzł na stół zwinnie omijając kielichy i dzban zbliżając się do Palemoniusa. Ten zaś wzruszył ramionami.- Widzę moja droga “Nephenye”, że masz węża świątynnego.
Po czym zwrócił się do Arissy.- A ty pamiętaj, że na noc musimy wrócić do zamku.

Eshte z ulgą przyjęła tak zgrabną zmianę tematu, jaką podsunął jej niziołek. Może nawet całkiem świadomie, może już często musiał ratować ofiary z łapsk swej podopiecznej elfki. Chyba, że rzucał je jej na pożarcie, aby samemu mieć nieco spokoju..

-Do zamku? Myślałam, że pomieszkujecie wśród tamtych turniejowych namiotów -mruknęła zaskoczona, usilnie próbując zignorować dotyk Arissy na swej skórze. A nie było to łatwe, bo i przecież nie byłą jakąś tam matroną czy inną wyuzdaną pannicą, która wiedziałaby jak sobie radzić z takim zainteresowaniem. Zwykle reagowała krzykiem. Przekleństwami i wyzwiskami. Kopniakami i gryzieniem. Nie sądziła jednak, aby po czymś takim mogła liczyć na ochronę strażników tej dwójki. Pozostawała zatem nadzieja, że kapłanka się spije i na tym zaprzestanie swoje podboje.

-Czy bezpieczne spędzanie nocy w zamku, to jedne z korzyści bycia kapłanką? Może naprawdę powinnam przemyśleć moje życie i oddać się jakiemuś bóstwu, co? Jedyne na co sobie mogę pozwolić jako kuglarka, to sypianie w moim własnym wozie. Chociaż nie.. -uśmiechnęła się krzywo, wyjątkowo gorzko -Nawet tego nie pozwalają w tym przeklętym mieście. Uwierzycie, że dzisiaj rano jacyś śmieszni strażnicy próbowali mnie zmusić do usunięcia mego wozu z ulicy? Nagle nie mogę już występować, nie mam gdzieś spać i nie mogę się stąd wynieść, bo bramy pozamykali. Czy to jakieś weselne zwyczaje tych okolic?

- Bycie osobistą kapłanką rycerza daje pewne przywileje. Mam duży pokój z dużym łóżkiem… za dużym dla mnie i w nocy jestem bardzo samotna.
- uśmiechnęła się lubieżnie Arissa nie zaprzestając swego dotykania, które… trudno było zignorować, choć nie było nieprzyjemne. Natomiast było niemą obietnicą doświadczeń, których Eshte nie chciała poznawać… a właściwie bała się zgłębiać. Tak na wszelki wypadek.
A niziołek skinął głową dodając.- Namioty turniejowe służą do przygotowań do turnieju. Śpimy jednak na zamku.
Sięgnął po kielich i upił nieco trunku dodając.- A i nie wiem czy będzie jakieś wesele. Coś się wydarzyło ostatniej nocy i… cóż… mój pan nie jest stąd, więc nie został wtajemniczony w sytuację. A ta… na zamku jest bardzo nerwowa.
Natomiast Arissa mając obie ręce zajęte tuleniem się do Eshte i pieszczeniem jej jak na złość nie sięgała po kielichy. Nadzieja na jej upojenie zgasła równie szybko co się pojawiła.
-Miałaś opowiadać o sobie. Skąd jesteś? Jak tu trafiłaś? Masz chłopaka? Męża? Ukochanego ? Przyjaciółkę? Co lubisz i kogo?- wymruczała kapłanka smutnym tonem z nutką figlarności.

-Przybyłam do Grauburga na wesele, oczywiście. A raczej.. żeby na nim zarobić, jak reszta kuglarzy, których jeszcze wczoraj było pełno na ulicach. Tyle, że ja naturalnie jestem od nich wszystkich lepsza -znów duma zabrzmiała w głosie elfki, ta niezachwiana wiara w swoje własne talenty, które nie miały sobie równych pośród tych wszystkich półnagich tancerek, bardów o złotych językach i akrobatów próbujących być tak gibkimi jak ona.

-Eshtelëa Meryel Nellithiel del Taltauré, Mistrzyni Iluzji i Ognia, tak na mnie mówią. Jeżdżę po świecie, ciesząc jego oczy moimi zapierającymi dech w piersiach sztuczkami. Gdyby nie ten nagły ponury nastrój w mieście, to może byś zobaczyła jakiś mój występ. Tańczę z płomieniami i wyginam się jak wąż, według niektórych opinii -pokusiła się o ten lekko szelmowski ton i znaczące zerknięcie w kierunku drapieżnika jakimi była Arissa. Bogowie wiedzieli, że wcale nie chciała jej nadmiernego zainteresowania swoją osobą, ale zamek brzmiał.. bezpiecznie. Eshte nie miałaby nic przeciwko spędzeniu w nim nocy. Samotnie najchętniej.
Pochyliła się nad stołem w celu sięgnięcia po kielich z winem, lecz najpierw smukłym palcem szturchnęła pieszczotliwie liska w nosek -A to jest Skel'kel, podróżuje ze mną i czasem także występuje.

- Ach… z chęcią zobaczę jak się wyginać niczym wąż i może będę miała okazję. Ja sama też potrafię być bardzo gibka.
- odparła z szelmowskim uśmiechem Arissa lgnąc jeszcze bardziej ku Eshtelëi. Jej zwinne palce jakimś cudem wsunęły się nagle pod gorsecik i koszulę kuglarki muskając delikatnie nagi brzuch.
- Już wiem, zabiorę cię z sobą do zamku. Będziemy niczym siostry… dzielić jeden pokój, jedno łoże i… dzielić się historiami i doświadczeniami.- rzekła z entuzjazmem “kapłanka” dając wyraźnie do zrozumienia elfce, że… wycieczka do zamku jest transakcją wiązaną z bliskością Arissy i poznawaniem nowych “doświadczeń”. Palemonius zaś dodał podsuwając pupilkowi Eshte swą dymiącą fajkę.- Jestem pewien, że Eshtelea nie ma ochoty kłopotać się do zamku. Z tego co się orientuję nie pała miłością do arystokracji.
-To tak jak ja. Chyba, że do tej ładnej części arystokracji.
- oceniła Arissa nie dając zbyć się argumentom niziołka.

Eshte prawie porozlewała naokoło wino, kiedy poczuła dłonie kapłanki.. tam gdzie się ich na pewno nie spodziewała. Ta wyuzdana kreatura, choć było to trudne, była gorsza od Ruchacza, który przecież nie wziął swojego przezwiska znikąd. Jednak jemu jakoś bez problemu mogła wszystko wygarnąć, a teraz.. się powstrzymywała. Chociaż sytuacja aż domagała się radykalnych rozwiązań.
Ogniste iskiereczki rozżarzyły się na koniuszkach jej palców, lecz pohamowała je mocnym uchwyceniem za nóżki kielichów.

-Wino! -zakrzyknęła nerwowo, prostując się przy tym sztywno. Jedno ze smukłych naczynek wyciągnęła stanowczo w kierunku kapłanki, kołysząc nim jednocześnie w taki sposób, aby wypełniający go trunek bardziej zachęcał do zatopienia w nim warg -Miałyśmy pić. Chyba nie pozwolisz mi samotnie opróżniać tej butelki, co? To jedna z nielicznych rozrywek jakie pozostały w tym przeklętym mieście.
Nieco smutnego tonu nabrał jej głos, jak gdyby nagle miała zacząć wątpić w „przyjaźń” Arissy. Również w taki nastrój musiało ją przyprawić ubolewanie nad strasznym losem jaki zgotowała dla niej wizyta w Grauburgu -I jakoś większość tych wypudrowanych szlachetek nie potrafi docenić mojego kuglarskiego kunsztu. Wolą zapraszać sobie na dwór jakieś poprzebierane czarodziejki i błaznów, zamiast prawdziwą artystkę. Nie chcą mieć jakiegoś długoucha w pobliżu swoich cennych, wydelikaconych tyłków.

- Wątpię by wielmoże w zamku mieli w obecnej chwili ochotę na oglądanie występów.
- ocenił ponuro niziołek, podczas gdy kuglarka oswajała się z dotykiem kapłanki. Gdy minęło pierwsze zaskoczenie Eshte jakoś przyzwyczaiła się do palców muskających jej skórę. Jakoś… co nie znaczy, że polubiła.
-Rączki mam zajęte. Będziesz musiała mnie napoić.- zachichotała Arissa uśmiechając się wesoło nie przestając się tulić i dotykać swej ofiary. Mruczała zmysłowo - Pomożesz mi z winem? A i nie powiedziałaś co robiłaś przed przybyciem do Grauburga.

-Oh, podróżowałam. Ciągle podróżuję. Jednak wędrówka do Grauburga nie była zbyt ciekawa, jedynie zatrzymywanie się w okolicznych wioskach i miasteczkach, aby zarobić i napełnić brzuch. W niektórych nawet próbowano mnie spalić na stosie, niczym długouchą wiedźmę..
-i znów krzywy uśmiech, podkreślający jak wiele miłych wspomnień posiada Eshte dzięki zabobonnym wieśniakom o wąskich horyzontach. Ale jak szybko pojawił się ten uśmiech, tak samo szybko zadrżał niepewnie na jej wargach. Przez cały czas nie czuła się komfortowo będąc, co tu kryć, macaną, lecz jej zwinne ciało dodatkowo napinało się za każdym razem, gdy palce Arissy niebezpiecznie zbliżały się ku bliznom szpecącym jej bok. Właściwie to gotowa była w każdej chwili odskoczyć, gdyby posunęła się ku nim za daleko.

-Ale spotkałam też tutejszych zakonników, dzięki którym mogłam łatwiej przekroczyć bramy.. co teraz wcale już nie wydaje się tak dobrym pomysłem. Zasrane paniczyki i ich problemy -prychnęła gniewnie, a ciągle rozmyślając jak sobie poradzić z zapędami kapłanki, zerknęła w stronę niziołka. Może nawet nieco błagalnie, pytając jednocześnie -Czy w tym waszym zamku też macie zakonników?

- Nie… zakonnicy nie mieszkają na zamku. Mają własną komturię przy jednej ze świątyń w dzielnicy zakonnej, ale na zamku pojawiają się jedynie.
- wyjaśnił Palemonius wyraźnie nie zainteresowany wyrwaniem Eshte z lepkich rączek jej rasowej krewniaczki. Zamyślił się pocierając podbródek.- Zjawiają się co prawda czasem, bo ponoć jeden z zakonników jest… jakimś bliskim krewnym władcy okolicznych ziem, ale nie pomieszkują na zamku.
Spojrzenie niziołka choć współczujące, wydawało się mówić, że Eshte sama powinna wypić piwo… którego sobie naważyła. Arissa zaś muskając ciało dodała kuglarki dodała markotnie.- Moje wino… miała mnie napoić.
Po czym spytała.- Opowiedz o tych zakonnikach, i tych próbach spalenia. Mnie też kiedyś próbowano wrzucić na stos… eee… choć raczej zazdrosna żona rzuciła pochodnię gdy ja i jej mąż… wiesz co…

Palce “kapłanki” dość szybko nauczyły się omijać te miejsca na ciele Eshte, w których kuglarka nie dawała się dotykać.
Kuglarka jęknęła sobie w duchu, ale bynajmniej nie z rozkoszy, o jaką niechybnie próbowała ją przyprawić elfka swoim dotykiem. Jęknęła, bo.. wcale nie miałaby nic przeciwko wypiciu każdej ilości piwa, wolała je przecież od kwaśnawego wina, lecz nie chciała go pić z pozbawionego dna kufla Arissy. Bo i od kiedy to stała się tak masowo pożądana, co? Dopiero kilka dni była w tym przeklętym mieście, a już doświadczyła więcej krępujących sytuacji niż przez poprzednie miesiące! Thaneeekryyyyst aż za bardzo rozpamiętujący ten wymuszony na niej, pijacki pocałunek, Pierworodny chcący ją zamienić w niewolnice swojego łoża, a teraz jeszcze ta „cnotliwa kapłanka”.. ! To naprawdę było zbyt wiele dla Eshte, która przecież ani jakoś przesadnie kobieca nie była, ani kusić nie potrafiła, a i za piękną też się nie uważała. Chyba, że - ponura myśl pojawiła się w jej głowie – w Grauburgu mają jakieś przedziwne kanony piękna, których ona jest istnym urzeczywistnieniem. To by wszystko wyjaśniało!
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem