Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2015, 15:46   #45
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Nic specjalnego te próby spalenia na stosie. Niektórzy wieśniacy po prostu bywają.. przewrażliwieni, a dodatkowo wychowani na opowiastkach o elfach wysysających krew dzieciom. Z pewnością nie pomagały też moje magiczne sztuczki, w których pewnie doszukiwali się dzieła demonów -mówiąc kuglarka próbowała jakoś nieporadnie podetknąć kielich z winem do ust zajętej Arissy. Może to właśnie był jedyny sposób na nią, upojenie siłą, aby znów popadła w swe „boskie medytacje” i nie mogła grozić Eshte nocną wizytą -A zakonnicy rzeczywiście poszukiwali demonów, a ja łaskawie ich w tym wspomogłam. Ani ten białowłosy paniczyk, ani ten lubieżnik w aksamitach nie poradziliby sobie beze mnie. A teraz też pewnie obaj ukrywają się za wysokimi murami którejś twierdzy. Tacy herosi, moja rzyć.

- I widziałaś je.. te demony? Bo ja jedynie na miniaturach w księdze co ją pewien mag pokazywał. Ponoć…
- zachichotała Arissa dając się poić trunkiem. Widać apetyt na alkohol miała równie duży co na pościelowe figle.-... są hojnie wyposażone. Ja żem żadnego nie widziała, ale… mój rycerz będzie bronił mego życia i mojej cnoty do upadłego. I nie dopuści mnie by mi się cokolwiek stało. Szkoda że mój rycerz ma mnie za nieskalany pomnik. A ty masz takiego swojego rycerza, Eshte? Czy też damę? Czy może dopiero… poszukujesz?
Z jednej strony fakt że piła zachłannie sprawiał iż istniała nadzieja że się spije w trupa. Z drugiej zaś… wydawała się tęgą pijaczką, co oznaczało że szybko nie padnie. A co gorsza, zadała wielce trudne pytanie. Bo jak miała odpowiedzieć kuglarka? Że nie ma nikogo? Czy też skłamać?

Oh, mam cudownego elfa, który uratował mnie przed łotrami, potem prawie wykorzystał w ciemnej uliczce, ukąsił w szyję i naznaczył niewolniczym piętnem, abym nigdzie nie mogła mu uciec. Tak mnie kocha szalenie” -myśli Eshte z łatwością podsunęły jej odpowiedź pełną goryczy i obrzydzenia wobec posiadania Pierworodnego, w jakimkolwiek sensie. A jeśli nie jego, to miała także w rękawie lubieżnego czarownika wyraźnie pragnącego zakosztować w rozkoszach jej elfiego ciała, który miał jej pomóc uporać się z tym pierwszym „kochankiem”, lecz wolał się schować w zamku z innymi bohaterskimi rycerzykami. Nie ma co, kuglarka mogła się pochwalić swoim burzliwym życiem miłosnym.
Pewnie dlatego podkreśliła je wzgardliwym prychnięciem -Nie mam nikogo takiego. Nie potrzebuję żadnego paniczyka, aby mi przybywał na pomoc na grzbiecie swego śnieżnobiałego konia. Zwykle więcej z takimi problemów niż pożytku, szczególnie kiedy wcale nie okazuję się być ich wyśnioną księżniczką o anielskich włoskach i podobnej delikatności -wzruszyła ramionami, lecz delikatnie, aby nie poruszyć zbyt gwałtownie kielichem, z którego winem poiła elfkę. Domyślała się bowiem, że także ewentualne bycie oblaną wykorzystałaby ona przeciwko biednej Eshte -Wolę samotne podróżowanie. Przynajmniej nie muszę się martwić, że jakiś księciunio czy damulka porozrzuca swoje brudna ubrania po moim wozie. Tylko ja to mogę robić.

- A może nie księcia potrzebujesz, a księżniczki która cię uratuje i pokaże nowy świat, co?
- odparła wesoło Arissa, a Palemonius omal nie zakrztusił się winem. Po czym elfka mocniej się przytuliła dodając.- To smutne… podróżować tak samotnie. I nudno… do kogo się tulić podczas zimnych samotnych nocy? Do kogo się odezwać? Tak mi cię żal… To zbrodnia że musisz jeździć samotnie.
- Zbrodnia… ale pewnie… lubi…
- zaczął ostrożnie niziołek, ale Arissa stanowczo dodała.- Koniec z tym, od dziś będzie jeździła z nami. Przekonam naszego rycerzyka do tego.
-Z pewnością… zdołasz…
- rzekł Loczek załamanym tonem głosu.

-E.. to.. to.. bardzo.. eee.. kuszące, tak – wydukała Eshte, może nie jakoś nazbyt przekonująco, ale też kapłanka raczej nie była z tych najbardziej błyskotliwych, bądź mogących dać się łatwo spławić -Aaaaale... nie mogę. To byłoby niezgodne z tym.. no.. -w panice poszukiwała sposobu na wykręcenie się z tej sytuacji, która nawet dla niziołka stała się niezręczna. I zadziwiająco szybko, może dzięki przerażeniu na myśl o dzieleniu wozu z Arissą, fiołkowe oczy błyśnięciem zdradziły nagłe pojawienie się nadziei w jej głowie.

-Kodeksem Gildii Sztukmistrzów. Mówi on, że w naszych wędrówkach nie możemy się wspomagać towarzystwem innym niż naszych sióstr i braci w kuglarstwie. Ciągle między sobą rywalizujemy, więc nie chciałabym zostać uznaną za oszustkę, gdyby zobaczono mnie podróżującą z rycerzem i kapłanką. Zostałabym posądzona o jakieś wspomaganie się boskim blaskiem, czy czymś tam -machnęła wolą dłonią w powietrzu, jakby w pogardliwym geście dla tych wymysłów, przez które nie mogła spędzić reszty swego życia ze słodką Arissą. W pocieszeniu znów podsunęła jej kielich, będący już wyraźnie lżejszym niż chwilę wcześniej. Zaklęła się w duchu, że jeśli będzie taka potrzeba, to nawet sama opłaci kolejne tuziny butelek, aby tylko nie mieć dzisiaj towarzystwa w łóżku -Widać przeznaczone mi jest życie w... nudzie.

- Eeeee tam, gadanie. Jest tyle innych błaznów i sztukmistrzów które jeżdżą w orszakach szlacheckich i jakoś nie łamią tego kodeksu gildii.
- stwierdziła wesoło elfka okazując się nie być aż tak głupiutką, niestety.- Zresztą nie będziesz jeździć z nami, tylko dla naszej… rozrywki. Jako nadworna kuglarka Hadgara. Nikt się nie będzie mógł czepiać, ty nie będziesz sama i wszyscy będą szczęśliwy.
Po czym posłusznie upiła trunku i zerknęła na kielich stojący obok.- A ty się nie napijesz? Głupio tak mi pić samej.

-Pfff, w orszakach
– słowo to zabrzmiało w ustach Eshte jak przynajmniej mocno paskudny wulgaryzm, lub nazwa na coś śmierdzącego, oślizgłego i o zbyt dużej ilości nóżek -To nie są prawdziwi kuglarze, a na pewno nie są prawdziwi artyści. Całują gładziutkie dupki szlachciurek, przymilają się do nich wyśpiewując pochwalne pieśni, ubierają się jak Wielki Pan lub Pani nakaże i ku ich uciesze pokazują nawet najbardziej tandetne sztuczki. Pewno niektórzy z nich każdego dnia przecinają człowieka w beczce, no niezwykłe - rozgadała się odrobinę elfka, niewątpliwie urażona przyrównaniem jej do jakichś dworskich pajaców i ani myślała pozwolić, aby Arissa kiedykolwiek jeszcze popełniła ten błąd -Jest w tym tyle sztuki i talentu, co w psie szczekającym na zawołanie. Zresztą, pewnie te błazny na gwizdanie też reagują z radością.
W potrzebie zapicia tej żółci zbierającej jej w gardle, rzeczywiście w końcu ujęła za przeznaczony dla siebie kielich z winem i upiła z niego niewielki łyk. Wszak to nie ona miała się dzisiaj spijać.

-Och… z pewnością się więc zdarzy okazja byś utarła im nosa, jak choćby temu zrzędliwemu Aremiusowi, osobistemu magowi jego upierdliwości barona Ughtera czwartego tego imienia, władcy tego grajdołka - Hellmsiru. Ten zaschnięty kurzy bobek ośmielił się wątpić w moje kapłańskie moce… Impertynent!- oburzyła się Arissa dorzucając do rozmowy swoją urażoną miłość własną.- Oooo… może zetrzesz go w proch w moim imieniu ? Chętnie bym zobaczyła jak po twoim pokazie rzednie mu mina. Arogancki pyszałkowaty staruch. Loczek… dolej wina.

Palemonius tylko westchnął i nie próbował oponować przeciw swemu przezwisku. Za to obficie dolał wina do kielichów obu elfek.

-E, od magów to też najchętniej się trzymam z daleka. Obrazisz takiego, a zaraz zacznie się przechwalać jakim to jest wielkim czarownikiem, ile wie o magii, a jaką ja jestem tylko ignorantką ze swoimi sztuczkami, na którą nawet swego szacownego paluszka nie podniesienie. Gdzie się pojawią to tylko sprawiają kłopoty. Ostatnio jeden z magów Zakonu zawracał mi tylko głowę swym jaśniepaństwem -odparła Eshte, z łatwością wyobrażając sobie każdego czarownika w Grauburgu jako kolejnego Thaneeeekryyysta. Zatem ani myślała zbliżać się do kolejnego, jeden był bardziej niż wystarczający.
Ze stuknięciem odstawiła na stół kielich, aby dłonią móc pośpiesznie przeszukać swoje kieszenie. W międzyczasie nogę na nogę założyła, w razie gdyby w głowie Arissy pojawił się jakiś głupi pomysł na cel kolejnej wędrówki. Zabawa zabawą, ale i ta miała swoje granice.
-A wy to może dużą ilość krasnoludów macie na tym swoim zamku, co? Szukałam dzisiaj jednego z nich, ale podobno cała ich tutejsza kompania została wynajęta do jakiejś roboty -zwróciła się do niziołka, gdy już odnalazła upragnioną fajeczkę i lekko zaczęła ubijać w niej aromatyczne zielska.

- Nie… Nie przypominam sobie żadnego krasnoluda.- zamyślił się niziołek pocierając podbródek.- W ogóle szlachta nie lubi wokół siebie widoku wszystkich niskopiennych… jak to nazywają nas, gnomy i krasnoludy. A brodaczy w szczególności nie lubią, bo między nami mówiąc…- nachylił się ku kuglarce Palemonius jakby chciał zdradzić jakiś wielki sekret przy okazji dolewając trunku do kielicha.- Wielmoża nie przepadają szczególnie za krasnoludami, bo większość z nich siedzi w kieszeni jednego lub drugiego krasnoludzkiego kupca. Zadłużają się… a potem ich widok krasnoluda ich brzydzi.
- A to magowie mają jakiś zakon?
- zdziwiła się Arissa, a niziołek kontynuował.- Ponoć jest w tym mieście jakiś kompania wojskowa krasnoludów, może tam znajdziesz swego przyjaciela?

-No, właśnie w kompanii go szukałam. I nie dość, że zgubiłam się w tej ich śmiesznej namiastce twierdzy, to jeszcze brodacz z kance lancy miał czelność zaśpiewać mi siedemdziesiąt pięć srebrnych, abym sobie mojego znajomego krasnoluda wynajęła. Siedemdziesiąt pięć!
-zakrzyknęła Eshte i niekontrolowanie zamachała w powietrzu ręką trzymającą fajeczkę -Zdzierstwo po prostu.

Palcami pstryknęła, aż na koniuszku wskazującego zatańczył nieśmiały płomyczek. Bez zawahania zanurzyła go w fajeczce. Zasyczało, zapachniało ostro, a zwieńczeniem było siwe kółko z dymu wymykające się spomiędzy warg elfki. Uśmiechnęła się błogo.

-Nie wiem czy magowie mają Zakon. Powinni mieć, aby ktoś ich pilnował, nie? Nigdy nie wiadomo co takim przyjdzie do głowy i kogo wysadzą w powietrze swoimi sztuczkami. Ale ja mówiłam o czarowniku, którego trzyma Zakon tego.. no.. P-jak-mu-tam. Piołuna? -zaproponowała nie interesując się zbytnio jak bliskie to było prawdy. Zresztą, lekkomyślne myśli podsuwały jej również inne słowo na P, które równie dobrze pasowałoby do tych księciuniów przybranych w zbroje. Nie wypowiedziała go jednak, bo to już byłoby zbytnie igranie sobie z Arissą. Pewno była znawczynią tych P.

- Perunici… o nich mówisz? Oni nie mają magów w swych szeregach. Reguła im zabrania. Natomiast czasami zabierają na misje zaprzyjaźnionych lub wynajmowanych czarowników.- sprecyzował niziołek ćmiąc swoją fajeczkę i utrudniając Skel'kelowi życie, bowiem zwierzak miał miał trudność z wybraniem kogo dym smakuje mu lepiej.
- A jaki jest ten czarownik?- zapytała zaciekawiona Arissa zerkając na palce którymi Eshte skrzesała ogień.- Przystojny chociaż? Ponoć magowie potrafią czynić czary w łóżku, choć ty widzę że też. Tyle że zapominasz mnie poić i siebie też. Jak my przetrwamy tą noc, bez polepszaczy nastroju, co?

-Nho.. jah tsam nie wyem. Moższe zakonnycy ylko go wwwwynaeli – mruknęła Eshte niewyraźnie, bo przecież trzymając fajeczkę między zębami i rozkoszując się każdym zaciągnięciem, któremu towarzyszyły kolejne kołeczka unoszące się ponad elfkami i niziołkiem.
-I wcale nie był przystojny! -na pytanie kapłanki zareagowała nieco zbyt gwałtownie niżby tego chciała. Do tego już łatwiej zrozumieć ją było, bo fajeczkę ku liskowi wyciągnęła, aby mógł z radosnym pomrukiem rozkoszować się aromatem tytoniu -Chyba, że lubisz te wydelikacone szlachciurki, które więcej pudru na twarz nakładają niż niejedna damulka. Jego sukienek pewno też niejedna mogłaby pozazdrościć.

Zerknęła na twarz Arissy domagającej się pojenia winem. Brew kuglarce lekko drgnęła, no bo kiedy to stała się jej służką? Czyżby bożek jej rączki odebrał? Nie.. nadal przecież czuła jej dłonie to wędrujące po swym brzuchu, to przytulające ją mocniej ku sobie. Naprawdę nie miałaby nic przeciwko jakiejś boskiej interwencji. Teraz.

Ale tylko westchnęła sobie cicho, po czym ujęła za ponownie pełen kielich, kierując go ku spragnionym ustom elfki.
Arissa jednak nie napiła się dopóty, dopóki sama Eshte też nie wlała w siebie trochę wina czując jej zwinne paluszki sięgające wyżej pod gorsetem. Uparciuch nie chciał się upijać samotnie, więc kuglarka chcąc nie chcąc musiała wlać w siebie trochę wina. Było to jednak błogosławieństwem, bo dzięki temu sztukmistrzyni zobojętniało nieco na dotyk kobiecych palców na swym ciele.

- Czy ja wiem.. pod sukniami i pudrem mogą się kryć duże niespodzianki.- wymruczała dwuznacznie kapłanka i spoglądając w oczy Eshte spytała.- To ty widziałaś go bez pudru i… szat, że wiesz że taki brzydki ? A jak się nazywa? Myślisz, że wyczarowałby dla mnie coś ładnego, gdybym go poprosiła…
-Jeśli po tych “negocjacjach” miałby jeszcze siłę na czarowanie.
- zaśmiał się cicho Palemonius.

I znów to zawrzenie krwi w żyłach, nie mające nic wspólnego z byciem macaną przez kapłankę. Chociaż prawdziwy powód też nie do końca odpowiadał Eshte, mimo to z jakiegoś powodu wcale nie chciała, aby Arissa obdarzała Thaneeekryyyystaaa swą boską łaską.

-Pfffeh, nie pamiętam jak się nazywał! -parsknięciem skłamała w sprzeciwie. Bo przecież ani nie chciała, aby ta latawica go znalazła, a i też nie miała zamiaru przyznać przed kimkolwiek, że czarownik był wart zapamiętania -Wielki Pan Mag Noszący Kuper Wyżej Niż Inni, jakoś tak to pewnie brzmiało. A makijaż często potrafi tylko podkreślić brzydotę, stąd wiem.

Po ostatnim słowie wlała w siebie kilka porządnych łyków wina. Wcześniej się powstrzymywała, mając w planach tylko upicie kapłanki, ale może spicie się było lepszym rozwiązaniem. Przynajmniej przestałaby zwracać większą uwagę na działania jej palców, a i na szczęście to nie było tak, że pijana Eshte zaczynała się lepić do innych. Nawet trunki nie były w stanie obudzić w niej jakiejś wyuzdanej bestii, ot co. Wbrew temu co sobie zapewne myślał Ruchacz.

Jakoś w trakcie dalszych rozmów ciało kuglarki postanowiło wziąć górę nad rozumem. W pewnym momencie przestała już zauważać ile kielichów zostało przez nią opróżnionych, ile kolejnych butelek przyniesionych i odkorkowanych. Przestała to mieć znaczenie, kiedy przecież dzięki temu tak mile szumiało w głowie, a światek zamknięty za parawanem był rajem o rzekach płynących winem, które wypłukiwały z jej myśli wszelkie troski.

Wiele godzin później, pojawiały się w jej głowie przebłyski.. niepokojące przebłyski zdarzeń, którymi kierowało alkoholowe upojenie.

Pamiętała swój radosny taniec na stole i trzask roztrzaskującej się na podłodze butelki. I uspokajanego przez niziołka gospodarza, z którego twarzy elfka chichotała, bo była czerwona i lśniąca jak dorodny pomidor.

Pamiętała piosenki śpiewane przez siebie na całe gardło. Kłamliwe piosenki zdające się być o czymś całkiem niewinnym, jak o zwierzątkach na łączce lub odważnym rycerzu ratującym wielce wdzięczną księżniczkę, ale najczęściej okazywały się być o czymś.. o czymś całkiem innym. Co z niemałą radością przyjmowała także podpita kapłanka.

No właśnie, kapłanka. Eshte pamiętała jak ta próbowała jeszcze żarliwiej się do niej dobierać. Dotykała, przytulała i całować także chciała, wywołując u zawianej kuglarki radosne chichoty. Nie gniewała się już, taka emocja nie potrafiła się przedrzeć przez gęstą mgłę alkoholu wypełniającej jej myśli. Zamiast tego uciekała, żartobliwie zmuszając Arissę do gonienia się. Nie był to najchwalebniejszy z pościgów. Nie kiedy obie elfki chwiejnym krokiem co i rusz wpadały na każdy możliwy mebel.

Pamiętała, że popisywała się przed tą dwójką swoimi sztuczkami. Podpaliła Loczkowi włosy, a biedny musiał przed nią uciekać, bo próbowała ugasić je chluśnięciem wina z kielicha. Najwyraźniej wystarczyło samo jej pstryknięcie palcami, aby płomienie zniknęły. Kapłanka ze śmiechu aż spadła z ławy na podłogę..

Reszta nocy pozostawała dla niej zagadką.
I może tak było najlepiej..
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem