Nie pamiętał jak znalazł się w głębinie, ale czerpał niewymowną radość z tego faktu. Skafander był lekki i nie krępował swobody poruszania się. Lurker mógł komfortowo eksplorować podwodną metropolię. Z fascynacją wpatrywał się w metalowy szkielet pokryty glonami. Trudno było ocenić wielkość budowli, ale wysoko nad nim ławice ryb pląsały w wesołym tańcu. Dostrzegał rozproszone światło, więc szczyt wieży mógł być około 100 metrów pod powierzchnią oceanu. Stąpał po torach, które zamieniły się w falisty, barwny, żywy dywan. Naprzeciw niego znajdowała się lokomotywa uwięziona na tej stacji, na wieczność... Co stało się z pasażerami składu? Dokąd podróżowali? A może to był cel ich wycieczki? Poszarpane szyldy i witryny domów towarowych zaciekawiły Denisa i oderwały od snucia domysłów. Śmiało podpłynął w to miejsce. Wydawało mu się, iż dostrzega tutejszych mieszkańców. Jakiś dżentelmen w cylindrze przechadzał się dystyngowanie. Zjawiskowa dama w oliwkowej sukience i gorsecie spoglądała zalotnie w jego kierunku...
Wąsaty staruszek przeglądał prasę, gromadka uśmiechniętych dzieci, nawzajem się przekrzykując, biegła do cukierni... Gdzieś zatrąbił klakson. Kiedy wpatrywał się w sylwetki i miał zamiar ruszyć w ich kierunku, te natychmiast rozmywały się w toni, rozpraszały niknąc w mroku.. Chciał zawołać, aby nie odchodziły, lecz głos uwiązł mu w gardle. Zrezygnowany obrócił się. Za szybą lokalu, po przeciwnej stronie ulicy, dostrzegł dwóch mężczyzn, raczących się trunkiem. Wyglądali niezwykle znajomo... Jeden z nich spojrzał przez ramię i wykonał zapraszający gest. Arcon odruchowo przetarł wizjer rękawicą, choć w żaden sposób nie mogło to wpłynąć na ostrość jego widzenia. Poczuł wszechogarniającą euforię, gdyż wszystko wskazywało na to, że jedną z tych osób jest wuj Louis...
W takim razie drugą musiał być... - młodzieniec starał się stłumić wybuch radości. Mimo to jego tętno wyraźnie skoczyło, serce chciało wyrwać się z piersi. Kiedy miał zamiar ruszyć ku najdroższym mu osobom, głos wibrujący z nadajnika zainstalowanego w hełmie przywołał go po imieniu. Uparcie twierdził, że najwyższy czas wynurzać się na powierzchnię. Że czeka tam na niego niejaki La Croix, ze sławnej, szlacheckiej familii. Później pojawiły się słowa o kręgu Rahima i o Enzo. Jak ktoś w takiej chwili może zawracać głowę błahostkami. - pomyślał poławiacz. - Krąg Rahima - kolejna utopijna legenda, Enzo... przecież ten łamacz niewieścich serc wyleguje się pewnie na jednej z plaż z nową dziewczyną...
Zerknął ponownie w stronę restauracji, aby ze zgrozą stwierdzić, że sylwetki bliskich zaczynają blednąć...