Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2007, 00:20   #177
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Fragment z postu w sesji, na prośbę Solfelina. :-)

Cytat:
Napisał Szusaku
Konczac pierogi uslyszal hymn z Wiezy Mariackiej, juz druga. W bibliotece mial nadzieje dowiedziec sie czegos na temat tego Bialo-czerwonego Orla. Moze cos przeoczyl, jaskis malutki szczegol, ktory pozwolilbym mu przygotowac sie, odkryc co lub kto kryje sie za symbolem. Cztery godiziny - powiedzial sobie - to zostawialo jeszcze godzine na pare telefonow.
- Skalski ... akurat dzisiaj go nie ma. - Szybkim krokiem ruszyl do Jagiellonki.

Kiedy opuszczal budynek biblioteki dochodzila 18, dwie godziny do spotkania.
15 kwietnia, 2007 17:45

Czatował na tych cholernych schodach od długiej godziny. Jest! Wreszcie, pojawił się! Sprawiający może wrażenie zakurzonego, zaaferowany, typ 'roztargnionego profesora', ale to bez wątpienia on.

- Pan Adam Czartoryski? Wiem, że ma pan spotkanie za dwie godziny z hakiem, ale zajmę panu jedynie chwilę. Otóż, widzi pan, na tym spotkaniu, pewna kobieta rozegra z panem partię szachów, używając teleportujących się orłów zamiast króla i królówki. Tak, dobrze pan słyszał, powiedziałem 'teleportujących się orłów'. Ona tak ma, proszę się tym nie przejmować. Cokolwiek się stanie, jedna rada. Niech pana Bóg strzeże i chroni przed wygraniem tej partii. Ona celowo to tak ustawiła, żeby wygrać, niech pan jej da wygrać, bo inaczej będzie po prostu nieznośna. No, to tyle, wybaczy pan ale muszę jeszcze skoczyć na komisariat i potem do szkieletora.

Wygłosiwszy ten monolog, dwudziestoparoletni mężczyzna uścisnął rękę osłupiałemu Adamowi i dorzuciwszy:

- Naprawdę wspaniały z pana głos zdrowego rozsądku, zwłaszcza w tym tunelu.

wsiadł do czekającej taksówki i ruszył.

15 kwietnia, 2007 18:15

Cytat:
Napisał Wernachien
oanna z trudem odnalazła odpowiednie miejsce parkingowe - w cieniu, ale nie pod drzewami, bo gwarancja na lakier nie obejmuje uszkodzeń od ptasich gówien - pomyślała krzywiąc się na wspomnienie długich i mało przyjemnych dyskusji z serwisantem.

Drzwi do komisariatu były duże i sprawiały wrażenie solidnych. Ponad nimi dumnie wisiał napis "Komisariat policji IV".

Weszła do środka, wzrokiem poszukując odpowiedniej osoby, która mogłaby udzielić jej jakichkolwiek informacji - W końcu nie bez powodu się tutaj fatygowała przez pół miasta. Podeszła do oficera dyżurnego.

- Dzień dobry. Nazywam się Joanna Brzeziecka. Godzinę temu otrzymałam telefon z prośbą bym się tu pojawiła.
No tak. Już dawno było po zajściach na komisariacie. Myśl, kurdę, myśl! Co potem robiła? Pojechała swoim wymyślnym autkiem na strzelnicę a potem z dobrym winem zamknęła się w domu i wypłakiwała oczy... DOM! TAK!

Chwilę później podziwiał śliczne autko, zaparkowane w cieniu (ciekawe dlaczego, czyżby problemy z serwisantem?). Zapukał. Zadzwonił. Głośna muzyka dochodząca ze środka musiała go nieźle zagłuszać, bo reakcji nie doczekał się żadnej. W końcu zaczął regularnie walić do drzwi. Wreszcie! Otworzyły się. Te za nim. Ciekawska sąsiadka wystawiła głowę, lustrując go wzrokiem.

- A pan czego tu się tak dobija do pani Brzezieckiej? Pierwszy raz pana widzę!
- Eee... jestem... jestem jej adoratorem, miło mi panią poznać. Nazywam się...

Cytat:
Even die when I see Your life
I can fall to save Your heaven

Can not sleep when I see Your dreams
But I can fade out eternal light
I can fall to save Your heaven
Głośna do tej pory muzyka dała się słyszeć jeszcze wyraźniej, jak to zazwyczaj bywa kiedy dotychczas zamknięte drzwi zostaną nagle otwarte. Czekający na progu mężczyzna natychmiast skorzystał z okazji, wchodząc do środka.

- Ajajaj... Jo, aleś się urządziła. Proszę. To raz. - wręczył kobiecie bukiet różnokolorowych kwiatów polnych, bardzo intensywnie pachnących, świeżych i - o dziwo - nie gryzących się ani kolorami ani zapachami.

- Dwa, to rada. Nie łam się Federalnym! Paskuda czyta Ci w myślach i to fatalnie wpływa na jego ego. Ale twardo będzie mówił, że się ego już wyzbył. Natomiast leci na Ciebie, bez dwóch zdań. Aha! W tunelu, jak się postawisz, to go sprowokujesz do jakiejś odpowiedzi. No, to trzymaj się mała, i... hmmm... po piątym kieliszku powinnaś... - szzsszszszz tabletki wrzuconej do wina - bezproblemowo i zdrowo zasnąć.

Unosząc do ust dłoń oszołomionej winem i tempem słów kobiety, młody człowiek ucałował ją z kurtuazją, cicho mówiąc:

- Tak przesympatyczna i kobieca jak na awatarze, albo nawet bardziej. A jak sprawnie kołkuje wampiry! Podziwiam, szczerze.

I szybko, starannie zamykając za sobą drzwi, wyszedł.


15 kwietnia, 2007 21:46

Cytat:
Napisał Tammo
Przebiegłszy niemal bez zwalniania dystans od pętli, do szkieletora, Janusz bynajmniej nie poprzestał. Bez śladu wahania runął po schodach do góry, skacząc po dwa, trzy schodki, naprzemiennie. Lewa noga, dwa schodki, prawa trzy. Sześć razy. Potem zmiana. Potem zmiana znowu, tak nóg, jak i ilości powtórzeń. Skupiając się na tym, co i jak zmienia, ignorował narastające zmęczenie. Kiedy dłużej już nie mógł, zatrzymał się na półpiętrze, by począć zeskoki w dół. Po trzy schodki, po cztery. Z półobrotem, bez. Żabką, z naskokiem, od ściany, na skróty, a nawet na przełaj. Chodziło o to, by wpierw wbiec jak najwyżej, a potem jak najciekawiej pozeskakiwać w dół. Bez zatrzymywania się. Dotarłszy na dół, odpoczął przy luźniejszych ćwiczeniach, rozciągając się. Powoli, spokojnie. Miał czas. Przy okazji normował oddech, uspokajał bijące serce. Potem powtórka. Tym razem piętro wyżej. W zeskokach robił wpierw zwykłe gwiazdy, potem te bez rąk, potem gwiazdy z obrotem. Te ostatnie robił blisko ziemi, nie chciał ryzykować, nie było potrzeby.

Przy trzeciej próbie czuł już wyraźnie zmęczenie. Ostatni raz. Poszedł na całość. Wyskoki, dwa salta, aeriale, skoki o ścianę na każdym prawie rogu, kiedy lądował na dole był zadowolony jak diabli, zdyszany, zgrzany i spocony jeszcze bardziej. Rozglądnął się.

Nikt nie widział. Szkoda. Ładną pokazówkę odwaliłem.

Powolnym truchtem ruszył do domu. Chciał się jeszcze wyspać.
Normalnie mega wypas żeś odstawił pokazówkę. Opisałem się przy niej jak dzika norka. Ale, miej tą frajdę, smarkaczu jeden. I śmigaj do wyra teraz, pomyślał z sympatią obserwujący poczynania chłopaka mężczyzna. Nie miał dlań żadnej rady ani żadnych słów podziwu. Dziwnie by wyszły...

* * *
Cytat:
Napisał Solfelin
Bo gdzie zaczął się początek wszystkiego? Teraz widzi się i wie po części:
Są ludzie...
i są ich koszmary.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline