Jeremy
Siedząc na dachu, pogrążony w wspomnieniach spoglądał na miasto, wygląda tak ładnie nocą, bez dymów i spalin, wszędzie światła. Było bardzo zimno, piekło gotowe zamarznąć. A do tego jeszcze zerwał się wiatr przynosząc z sobą dziwny zapach… benzyna.
Jeremy obejrzał się do tyłu i dopiero teraz spostrzegł, że nie jest sam na dachu. Czworo rosłych mężczyzn pochłoniętych było przelewaniem benzyny z karnistrów do butelek, które następnie zatykali szmatami.
-Wkrótce coś zapłonie.- Pomyślał. Jeden z kolesi, najmniejszy i najmłodszy, ale chyba szef grupy, bo jako jedyny stał bez czynnie i obserwował wszystko, dyrygował innym, zauważył go. Ruszył w jego stronę.
- No cóż, nie spodziewałem się, że w taki ziąb ktoś przyjdzie podziwiać widoki. Oczywiście zdajesz sobie sprawę z tego, że nie możesz nikomu o tym, co tu widzisz opowiedzieć, bo inaczej spotkają cię bardzo nie przyjemne konsekwencje.
-…
-No, co tak milczysz? Odpowiedz jak sobie zdajesz sprawę.- Młody człowiek patrzył mu prosto w oczy, a spojrzenie to było dziwne, kręciło się od niego w głowie.
-Lordzie! To już ostatnia! Sączyliśmy!- Zawołał jeden z osiłków.
-Ok. Znieście to do samochodu.
-A, co z tym tutaj…?
-Nic, on nic nie powie ani nie zrobi.- Człowiek nazwany Lordem odwrócił się i odszedł za swymi towarzyszami. „Lord”, co za głupota. Ale wciąż tacy psychole są bardzo niebezpieczni. Lepiej odczekam aż pójdą i zajmę się swoimi sprawami. Jutro piątek, w ten dzień mam najwięcej klientów. Sara Peterson
Jazda przez zatłoczone ulice Nowego Jorku nie przyniosła jej opanowania, wręcz przeciwnie. W zasadzie była już od niego daleko, ale wciąż czuła się w jakiś sposób zagrożona. To ten smród, przyjadę do domu i wezmę prysznic. Mam nadzieję, że Edward jeszcze czeka, on pomoże mi się uspokoić zawsze to robił.
Minęło trochę czasu zanim przedarła się przez korki. Alę w końcu zatrzymała się przed domem.
Brak notki, jaką mu zostawiła dawał cień szansy, że był tu i może wciąż jest. Nagle została zakneblowana. Silna, męska ręka założyła jej taśmę klejącą na usta. Ktoś jest na tylnim siedzeniu, cały czas był. Złapał za jej ręce i wykręcił je do tyłu, za fotel kierowcy, z dużą siłą i bardzo brutalnie. Szybko i sprawnie używając pasów bezpieczeństwa skrępował jej ręce i złożył fotel do poziomu, sam przesunął się na przedni- pasażerski. Zobaczyła swego napastnika, zwykły zbir, ale wiedział, co robił i nie robił tego pierwszy raz. Ubrany w bluzę z podwiniętymi rękawami, ręce poniżej łokci całe w tatuażach, skórzane rękawiczki i kominiarka na głowie.
- Podejrzewam, dziwko, że wiesz, od kogo ten prezencik?- Jego głos był straszny, była w nim zawarta obietnica bólu. W rogu samochodu umieścił małą przenośną kamerę. Dioda migała na czerwono.
- A to jako dowód i pamiątka. Może przesłać ci kopie już po wszystkim?- Ten głos i to co mówił sprawiło, że znowu chciała uciec w głąb świadomości i zostawić wszystko za sobą. Nie!! Nie mogę, nie poddam się!! Sara zaczęła wierzgać nogami, dra razy trafiła w klakson. Jest nadzieja! Ktoś na pewno to usłyszał. Edwardzie, gdzie jesteś?! Tak bardzo cię teraz potrzebuję!
Nie widziała nadlatującej pięści. Poczuła mocny bul, i znów i znów. Pierwszy raz w życiu była bita, mocno, bez litości. Straciła przytomność na parę sekund, gdy ją otrzymała napastnik zabierał się już do rzeczy. Niemiała już sił walczyć, jej prawe oko nie otwierało się i czuła gorąco i ból na całej twarzy. W buzi miała smak krwi i chyba skruszony ząb.
Niedoszły gwałciciel musiał się czegoś wystraszyć. Nagle zapiął się, zabrał kamerę i wysiadł z samochodu.
__________________ Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje.
Ostatnio edytowane przez Kmil : 16-04-2007 o 01:34.
|