Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2015, 18:41   #7
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Moutier + Janvier

Droga od mostu Austerlitz, przy którym znajdował się Instytut Medycyny Sądowej, do placu Vintimille była krótka. Zwłaszcza że Moutier i Janvier pojechali służbowym samochodem, z nimi zabrała się Deneuve. Deszcz przestał co prawda padać, ale wszędzie było mokro i na chodnikach pozostawały niewielkie kałuże. Miejsce w którym znaleziono ciało niczym się nie wyróżniało od reszty placu.
Słychać było budzący się powoli Paryż, pojedyncze, raz bliskie, raz dalekie odgłosy stopniowo łączyły się w dobrze znaną symfonię. Dozorcy zaczynali wyciągać pojemniki na śmieci na brzeg chodników. Na schodach rozległy się kroki małej pomocnicy mleczarza, która stawiała pod drzwiami butelki z mlekiem.

Moutier początkowo myślał analizując fakty. W końcu zaczął je mówić na głos, spoglądając od czasu do czasu na Janviera.
-Wiemy że dziewczyna nie była ani dziwką, choć być może była kimś w rodzaju damy do towarzystwa. Z pewnością była pijana. To na razie jednak nie istotne. Dopóki nie poznamy jej tożsamości, to kim była pozostanie w sferze spekulacji. Wiemy że, zginęła około drugiej, a ciało znaleziono tuż przed trzecią, i wiemy że śmierć nie nastąpiła w miejscu jej odnalezienia. Tak więc mamy godzinę, od momentu jej śmierci do momentu jej “złożenia”. Morderca w tym czasie ją umył jej twarz, bowiem skoro była bita to nie wierzę, że krew jej nie ubrudziła. Mam wrażenie że ją nawet przebrał, skoro suknia był czas. Zastanawia mnie czemu akurat w tym miejscu ją porzucił? - zapytał, choć miał koncepcję.

Janvier tylko kiwał głową przytakując koledze. Sam nie miał żadnego pomysłu. Wyciągnął w zadumie papierosa i zapalniczkę. Po chwili dym tytoniowy zasłonił jego twarz. Janvier dużo palił.

-Godzina czasu to nie dużo. Plac Pigalle wydawał by się bardziej odpowiedni do tego, przynajmniej jeśli chodzi o znaczenie. Może dziewczyna flirtowała z nim, piła dużo ale gdy przyszło co do czego odmówiła. To rozwścieczyło napastnika i ją zaczął bić. Tylko dlaczego ją umył, przebrał i zabrał jej but. Mordetstwo w afekcie, czy początek serii? - mówił pytając ciągle -Ruch o tej porze nie jest duży. Może na postoju taksówek, coś widzieli. - rzekł, i ruszył w kierunku w kierunku postoju przy placu Blanche. Do Janviera rzucił -Jak chcesz możesz przejść się na postój przy placu de Clichy, albo pójdziemy potem razem. - sam też wyjął papierosa i zapalił.

Janvierowi nie uśmiechało się chodzić samemu. Był zmęczony. Nie spał całą noc i myślał z trudem.
Przy placu Blanche ciągle czynna była kafejka, gdzie jedli zupę cebulową, choć za barem stał już kto inny. Janvier zaszedł tam po kawę. Na postoju taksówek stały tylko trzy samochody. Wszyscy kierowcy stali przy pierwszym aucie i o czymś rozmawiali.

Glina podszedł ku taksówkarzom i rzucił:
-Dobry panowie. Ktoś się poczęstuje - padła propozycja,, pokazując zebranym papierosy. Camele. Amerykański twór. Rzadko dostępne. Dobre w smaku. Pierwsza, by przełamać lody.

- Z podziękowaniem. - bez skrępowania sięgnął po papierosa jeden z mężczyzn, tęgi czterdziestolatek - potrzebujecie panowie taksóweczkę?

-Nie dziękuję. Inspektor Moutier. Policja paryska. Może mi pomożecie za to w czymś innym? Ktoś z was tu był między drugą a trzecią nad rano? - zapytał wprost, ukazując swoją legitymację.

- Tylko ja. Koledzy zmienili się po szóstej inspektorze. Rozumie pan. Jeździmy na zmiany. Mojemu zmiennikowi nie pasowało i jeżdżę od północy do ósmej, a potem szwagier przejmuje brykę.

-Rozumiem. Dużo było ruchu w tym czasie? Pora późna, to i pewnie ruch nie duży, co? - zapytał spokojnie, wręcz sennie

- Przy Moulin Rouge jest ruch całą noc. Gdzieś po czwartej się uspokaja. Wie pan klienci wychodzą wstawieni. Nie biorą własnych bryczek, to biorą takse. - stwierdził mężczyzna zaciągając się papierosem. Było zimno i mokro.

-A coś poza taksówkami rzuciło Ci się może w oczy? Jakieś auto, które skręcało plac Vintimille? - nie chciał się poddać od razu, choć wiedział że szanse ma małe. Doświadczenie. Szczęście, to ono było podstawą.

- Mały ruch w tamtą stronę. Coś tam jechało, ale … nie zwróciłem uwagi, a czemu Pan pyta? Chodzi o tą zamordowaną dziewczynę?

“Coś tam jechało”. Ten zwrot zwrócił uwagę.
-Tak, o nią. Proszę sobie spróbować przypomnieć cokolwiek. Małe czy duże auto. Każdy detal może nam pomóc.. - uśmiechnął się przyjacielsko.

Mężczyzna podrapał się po głowie:
- Bo ja wiem. Raczej osobowe. No i nie taksówki. My jeździmy po bulwarach.

-Coś może miało charakterystycznego. Jakiś napis, znaczek, kolor rzucający się w oczy - o tablice, czy wygląd kierowcy nawet nie pytał.

Taksówkarz tylko bezradnie rozłożył ręcę.
- Raczej nie.

-Rozumiem. Niech mi Pan powie jeszcze, to było bliżej drugiej czy trzeciej? W aucie poza kierowcą ktoś był jeszcze? - zapytał, i wyjął kolejnego papierosa, którym poczęstował taksówkarza. Nic mu nie szkodziło, a może taka przychylność się przyda. Gdy padła odpowiedź, zadał kolejne pytanie -Czy to auto potem widział Pan raz jeszcze?

Mężczyzna wydawał się lekko zdezorientowany.
- Jakie auto? - spytał niepewnie.

-To które Pan widział-
- No ale tu ciągle coś jeździ, kto by się tam przyglądał? - zadał retoryczne pytanie.

-No sam Pan powiedział że coś tam jechało. Że nie taksówka. Więc co Pan ukrywa? - rzucił

- Panie inspektorze … no … daj pan spokój … co ukrywa? Ja? - mężczyzna wydawał się być szczerze zdziwiony i zaniepokojony, jakby już się widział w komisariacie zatrzymany do wyjaśnienia na dwie doby.

-Panie...Jak pana godność? - padło pytanie krótkie i treściwe

Taksówkarz przełknął ślinę, a koledzy delikatnie, acz wyraźnie się od niego odsunęli.
- Gaston Rocher.

- Gaston, przejdźmy się sami przez chwilę. Dobrze? - zaproponował i dał znać taksiarzowi, że chce z nim pogadać sam na sam. Gość wyjścia nie miał więc jeśli nie chciał oficjalnego przesłuchania ruszył z gliną. Gdy Ci znaleźli się parę metrów od reszty Moutier rzekł wprost - Gaston posłuchaj mnie uważnie. Dziewczyna, którą znaleźliśmy była młodą kobietą. Pobitą na śmierć. Liczę że mi pomożesz, bo może wtedy ja kiedyś pomogę Tobie. Więc pomyśl jeszcze raz, czy dużo aut między drugą a trzecią wjeżdżało w kierunku Vintimille?

- Ale ja tu nie byłem cały czas. Miałem w ciągu nocy z kilka kursów, a w kierunku tego placu, to może na godzinę ze cztery samochody jechały, ale nie wiem kiedy, a że nie taksówki, bo my nie jeździmy po wąskich uliczkach, jak nie trzeba. Część nocy stałem na placu Clichy przed “Dzwonkiem”, to taki lokal. Wpadamy tam coś zjeść. - przerwał na chwilę, bo ku nim podszedł Janvier z kubkami kawy i gazetą pod pachą.
Czarna była dla Moutiera. Podał bez słowa gazetę koledze. To był “Le Figaro”. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie zamordowanej dziewczyny. Sama głowa z opuchniętą wargą nadającą dziewczynie nadąsany wygląd.
- O właśnie o tym rozmawialiśmy, kiedy panowie przyszli. - ożywił się Gaston.

-Dobrze. Dziękuję Ci Gaston. Powiedz mi jeszcze, czy Pigalle między drugą a trzecią, jaki tam jest ruch? - zapytał jeszcze na odchodne.

-Spory. Tu jest więcej przyjezdnych. Na Pigalaku to więcej miejscowych z Montmartru się bawi. Wie pan … artyści. - dodał jakby ten ostatni wyraz wszystko wyjaśniał.
Miejscowi nie korzystali za często z taksówek. Na placu Pigalle nie było nawet postoju.

-Widziałeś ją może wcześniej, albo któryś z Twoich kolegów? - zapytał, pokazując zdjęcie dziewczyny

- Nie. Szkoda, taka młoda. Tu pełno się kręci takich panienek. Pewnie jakiś klient ją załatwił, ale że się nie bał, tak blisko. Ja to bym takiego panie komisarzu zardzewiałą gilotyną potraktował.
Janvier tylko się uśmiechnął. Przemawiały i do niego takie ludowe sposoby walki z przestępczością.

-Wiesz może gdzie młode dziewczyny najczęściej chodzą w tym rejonie. Takie, które chcą poznać faceta. Złowić go? - zapytał lekko uśmiechając się. Taksówkarz podobał mu się z podejścia.

-Głównie tu. - wskazał ręką w stronę placu Pigalle - Po bulwarze. Kręcą się koło kabaretów, ale po prawdzie to w całej dzielnicy. Nawet koło bazyliki Sacre-Coeur.*

- Dziękuję za pomoc Panie Gaston, będę o tym pamiętać. Proszę trzymaj, i jakby Ci coś się przypomniało daj znać. - wręczył mu swoją wizytówkę, a potem ruszył z Janvierem do samochodu. Gdy już się oddalili zapytał:
- Dobra. Co ty o tym sądzisz? Chcę znać twoje zdanie - spojrzał na swojego towarzysza.

-Szczerze? Jedźmy spać. Jestem wykończony. - ziewnął rozdzierająco, lecz po chwili dodał. - Możemy sprawdzić jeszcze jeden postój. Jak chcesz, ale jak nie będzie nikogo, kto jeździł nocą, to dajmy sobie spokój i wróćmy wieczorem.

- Spać. W południe spotkamy się na posterunku. Zobaczymy co reszta ustaliła. Może ktoś się odezwie w sprawie zwłok. Zaoszczędzi nam to szukania - zadecydował Moutier. Był zmęczony. Potwornie. Nie mógł jednak tego pokazać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline