Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2015, 21:14   #17
Gerappa92
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu

Widok, przygotowanej dla niej potrawy nieco ją rozczulił. Zdjęła swój płaszcz i usiadła do stołu. Cały dzień nic nie jadła więc ciepły posiłek, jak by nie smakował, był dla niej zbawieniem. Na pytanie grabarza, zaczęła mówić z pełnymi ustami.

- Małymi kroczkami, po nitce, do kłębka. - Przełknęła i zanim powiedziała następne słowa to napchała usta kolejnym kęsem. - W tym mieście dzieję się coś tajemniczego. I nie chodzi mi tu o ludzi, którzy giną zmasakrowani jak świnia w rzeźni. Tacy mieli swoje za uszami. Niepokojące jest to, że znika biedota. Ludzie bez wartości znikają bez śladu. - Tu zrobiła krótką przerwę w mówieniu i nawet w jedzeniu. Po chwili namysłu dodała.- Stary Jarosch powiedział, że dziennie ginie bez śladu nawet kilkoro ludzi. W dodatku z różnych stron miasta. Jak dla mnie śmierdzi tu jakąś zorganizowaną grupą. Pewnie jacyś fanatycy porywają tych biednych ludzi by prowadzić na nich jakieś plugawe eksperymenty… - Popatrzyła w sufit i postukała się drewnianą łyżką po brodzie. - To zaczyna się robić interesujące…

- Chyba przerażające - rzekł Ludo, siadając naprzeciw Liapoli. - Jesteś pewna, że chcesz się w to wszystko mieszać? Z tego co rozumiem sprawa wydaje się niebezpieczna. Nie obawiasz się o własne życie? - Grabarz odchrząknął. Dokładnie wsłuchując się w jego słowa, niziołka wyłapała dziwne napięcie w głosie przyjaciela.

- Śmierć omija mnie szerokim łukiem -
uśmiechnęła się Liapola. - Ale tak, obawiam się. Tylko szaleńcy nie czują strachu… ale jaki mam wybór?

- Wybór… -
grabarz mruknął pod nosem. – Mogłabyś znaleźć sobie jakąś normalną pracę. Taką, w której nie będziesz narażać się nikomu…

- Mam kopać z Tobą groby? - Zapytała rozbawiona.

- Mogłabyś…

Już miał zamiar odpowiedzieć na pytanie, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Na ten dźwięk grabarz wyprężył się i zamarł na moment. Kropelka potu na jego czole, błysnęła w blasku świec. Mężczyzna rzucił nerwowe spojrzenie w stronę drzwi, po czym wstał i bez słowa ruszył w ich stronę.

Dziewczynie szybciej zabiło serce. Zgarnęła swoją miskę ze stołu i schowała się tak by widzieć, grabarza. Ten, nie zwracając na nią uwagi, podszedł do drzwi. Roztrzęsioną ręką chwyciła za klamkę. Nim je otworzył, ostatni raz odwrócił głowę w stronę niziołki. Ich spojrzenia spotkały się na moment, a w oczach grabarza, Liapola dostrzegła żal i poczucie winy. Miała ochotę krzyknąć, lecz było za późno. Pociągnął za klamkę.

- Ale – na poły powiedział, na poły krzyknął. Zaraz później Liapola usłyszała dziwny szczęk jakiegoś urządzenia, a Ludo runął na ziemię. Z jego prawego oka sterczał groteskowo bełt.

W drzwiach Liapola dostrzegła zakapturzoną postać. W wyprostowanej ręce trzymała pistoletową kuszę.

Gałka oczna prysnęła jak mydlana bańka. Liapola postanowiła zrobić to samo. Musiała szybko prysnąć z domu grabarza. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Pomyślała żeby wyskoczyć przez okno. Powoli ruszyła w jego stronę i po cichu je otworzyła by wyskoczyć na zewnątrz. Miskę zostawiła na parapecie.

Serce dudniło jej w piersi, wygrywając dramatyczny rytm. W pomieszczeniu obok, Liapola usłyszała głuchy dźwięk uderzenia czegoś o drewnianą podłogę. W tym samym czasie udało jej się dopaść do okna i uchylić je. Była już w połowie na zewnątrz, kiedy niepostrzeżenie do pomieszczenia wpadła zakapturzona postać. Lęk chwycił ją za gardło, kiedy spojrzała na niego z bliska. W mroku pomieszczenia nie mogła dostrzec jego twarzy, jednak spod kaptura, łypały na nią przerażające, nieludzkie oczy.


Postać z niezwykła zwinnością ruszyła na niziołke. Blada dłoń oprawcy, śmignęła o centymetry od Niziołki, która w ostatniej chwili wypadła na zewnątrz. Dziewczyna rozejrzała się nerwowo. Pobiegła za lewy róg domu i ruszyła między nagrobkami w stronę płotu.

Pędząc na złamanie karku w wysokim śniegu, usłyszała za swoimi plecami skrzypienie śniegu. Najwyraźniej napastnik nie zamierzał jej tak łatwo odpuścić. Odwracając się za siebie, niziołka dostrzegła majaczącą we mgle postać, która zbliżała się w jej stronę. Liapola z rozbiegu skoczyła na płot i zaczęła się po nim wspinać. Szczęście znów jej dopisało. Mimo mrożącego w dłonie okratowania, zdołała bez problemu przedrzeć się na drugą stronę, nim napastnik dopadł do niej.

Adrenalina dodała jej skrzydeł. Koci wzrok i ostatnie wydarzenia Aldorfu, o których słyszała sprawiły, że czuła śmierć na karku. Przebiegła przez ulicę w stronę kamienic. Wbiegła między wąskie uliczki. Jak królik uciekający przed drapieżnikiem, Liapola co chwilę skręca ła by zmylić trop. W każdej kolejnej uliczce łapała za klamkę jakichś drzwi by sprawdzić czy może któryś z mieszkańców nie zapomniał na noc zamknąć domu. Musiała się gdzieś schować…

Opanowana strachem Liapola pędziła na złamanie karku, po zaśnieżonych ulicach. Podążający w ślad za nią cień we mgle zdawał się nie opuszczać jej na krok. Zawieszone nad nią widmo nieuchronnej śmierci, przypomniało niziołce wizytę w świątyni Morra i jej własne słowa. „Twój Bóg kroczy za mną krok w krok”. Czy to miał być jej koniec? Myśli o śmierci dodały jej jednak sił.

Biegnąc wąskimi uliczkami z niewątpliwą ulgą stwierdziła, że ścigająca ją ciemna sylwetka zniknęła gdzieś za całunem mgły. Radość jednak zaraz zniknęła, zastąpiona przerażeniem i świadomością niewątpliwej zguby. Wbiegając w kolejną, ciasną uliczkę, niziołka natrafiła na ślepy zaułek. Płot zagradzający jej drogę, miał stać się jej zgubą. Oglądając się za siebie, nie mogła dostrzec nigdzie tajemniczego napastnika. Dlatego wbiegła z powrotem w mgłę dalej szukając jakiegoś schronienia.

Ze grozą w sercu, Liapola zawróciła, mając nadzieje, że nie pędzi właśnie w objęcia śmierci. Wycofała się na poprzednią ulicę i już miała kontynuować bieg, gdy przed nią wyłonił się mroczny cień. Ten zaalarmowany odgłosami za plecami, najwyraźniej równie zaskoczony jak ona, odwrócił się. Kocie ślepia łypnęły na nią wściekle. Nie zastanawiając się ani przez chwilę, niziołka zręcznie odwróciła się o dziewięćdziesiąt stopni i wbiegła w inną uliczkę. Trudność ze złapaniem powietrza, dał jej do zrozumienia, że pościg trwa już długo. Jednak fakt ten nie zniechęcał mrocznego napastnika, który biegł za nią krok w krok.

Upłynęło kolejne kilka długich i pełnych napięcia minut, gdy na drodze niziołki ponownie stanęła przeszkoda. Nagle skręciła i wpadła do kolejnej ciasnej uliczki. Nie zdołała przebyć jednak nawet kilku kroków, nim uświadomiła sobie, że ponownie wpadła w pułapkę. Ślepy zaułek. Jednak tym razem naprzeciw niej stanęło zabudowanie jakiegoś przeklętego sklepu, które całkowicie blokowało jej drogę ucieczki.

Słysząc za sobą śpieszne kroki zakapturzonego mężczyzny, Liapola panicznie zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu drogi ucieczki. I ją dostrzegała. Jednak wąski przesmyk między budynkami nie wyglądała zbyt obiecująco. Jednak czy pozostało jej jakieś inne wyjście? Zdając się na swoją niziołczą naturę, Liapola wskoczyła w szczelinę.

Przesuwając się powoli między dwoma budynkami, usłyszała za sobą głośne przekleństwa. Mimowolnie uśmiechnęła się, widząc jak jej przeciwnik niezdarnie próbuje dotrzymać jej kroku w ciasnym przejściu. Odetchnęła z ulgą, kiedy w końcu wypadła na szeroką ulicę. Zostawiając za sobą przeciwnika, ruszyła pędem dalej.

Jakiś czas później, łapczywie łapiąc powietrze, Liapola oparła się o ścianę budynku. Udało jej się. Zgubiła go. Sama jednak, była w również zagubiona. Nie mogła dokładnie stwierdzić, jak bardzo oddaliła się od cmentarza i znanych jej dzielnic. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak wielki chłód panuje na dworze, a jej ciepły płaszcz zostawiła w chacie Luda.

Zziębnięta Liapola przymknęła oczy, zastanawiając się co ma dalej począć. Wtem do jej uszu, doszły nie tak odległe dźwięki jakiegoś zamieszania. Krzyki? Stłumione wrzaski przerażenia? I coś jeszcze… Coś czego nie potrafiła zidentyfikować, jednak z jakiegoś powodu napawało ją jeszcze większym strachem, niż ten, który odczuwała chwilę wcześniej podczas desperackiej gonitwy. Mimo to ruszyła w tym kierunku. Nie wiadomo czy pchnęła ją tam ciekawość czy desperacja. Chciała wiedzieć co tam się dzieje więc szła powoli trzęsąc się jak galareta. Nie chciała się rzucać w oczy więc trzymała się cieni.

Czując narastające napięcie w sercu, Liapola podążyła za tajemniczymi odgłosami. Skradając się najciszej jak umiała, przebyła jeszcze jedną uliczkę. Każdy krok zdawał się przychodzić jej z jeszcze większym wysiłkiem. Nie z powodu zimna, ale strachu, który starał się ją opanować. Krzyki ucichły, lecz odgłosy kroków i niejakiego zamieszania wciąż unosiły się w powietrzu, a kiedy zbliżyła się już naprawdę blisko, usłyszała coś jeszcze. Plugawy szept doszedł do jej uszu. Słowa w obcym języku zaczęły dudnić jej w uszach. Zdawał się dochodzić z piętra jakiejś kamienicy, tuż przed nią.

Wtem, nagle zamarła. W ostatniej chwili, we mgle dostrzegła cień jakiejś postaci. Ten stał nieruchomo przed wejściem do kamienicy, najwyraźniej zupełnie nieświadom obecności niziołki. Liapola czekała w ukryciu na dalszy bieg wydarzeń. Cała dygocząc chciała podejść bliżej lecz czekała cierpliwie. Nie chciała aby, ktoś ją zobaczył.

Liapola wcisnęła się między dwie, zasypane śniegiem beczki, cierpliwie obserwując tonącą w cieniu postać. Ten przez kwadrans nie ruszył się nawet o cal, rzucając od czasu do czasu spojrzenia na lewo czy prawo. Zaś przerażające odgłosy dochodzące z kamienicy zaczęły się nasilać, a wraz z nim uczucie strachu. W powietrzu zaczął unosić się zapach krwi.

Dygocząc, niziołka w końcu zrezygnowała z obserwacji. Z trudem wyprostowała zmarznięte nogi i cicho wskoczyła w przyległą uliczkę, by zakraść się do kamienicy od tyłu. Tam czekało na nią niemalże to samo, co przy frontowych drzwiach. Przy końcu ciasnej uliczki, biegnącej wzdłuż domu, majaczył jej mroczny cień jakiejś postaci. Tuż za jego plecami, na bocznej ścianie kamienicy, Liapola dostrzegła rozbite okno, prowadzące do wnętrza posępnego budynku.

Dziewczyna ulepiła kulkę ze śniegu. Rozejrzała się i rzuciła w momencie kiedy strażnik patrzył sobie na buty. Oczywiście rzuciła śnieżką w przeciwległą uliczkę, tak aby zmylić wartującego mężczyznę. Czekała schowana aż strażnik opuści posterunek.

Śnieżka poszybowała wysoko nad głową strażnika i rozbiła się w przeciwległej uliczce. Jednak ku zdziwieniu Liapoli, postać wcale nie ruszyła za nim. Popełniła błąd. Mroczna postać błyskawicznie odwróciła się w jej kierunku, jedną ręką dobył sztyletu, a drugą zbliżył do ust, wydając niezbyt głośne gwizdnięcie. Na ten znak dziwne odgłosy na piętrze na moment straciły swój rytm, a Liapola usłyszała jakiś wzburzony ruch w budynku.

Liapola również dobyła swojego sztyletu. Schowana w framudze drzwi myślała o tym, żeby zatopić ostrze między żebrami mężczyzny. Zabójstwo z zimną krwią pasowało by idealnie do panującej atmosfery zimna. Jednak niziołka miała inny plan. Uniosła sztylet i pośpiesznie wyryła krzyż w drewnianej futrynie drzwi, a następnie po raz drugi tej nocy rzuciła się do ucieczki.

Z drżeniem serca Liapola ruszyła pędem w stronę wyjścia. Nagle jednak z jej gardła dobył się wrzask, a ona zachwiała się na nogach. Przez kilka długich sekund nie mogła zrozumieć co się stało i skąd wziął się ten nagły ból. Odwróciła głowę za siebie. Postać stała ciągle na miejscu poza jej zasięgiem, choć przyjął, jak jej się zdawało, dość dziwną pozę. Następnie coś innego przykuło jej uwagę. Rękojeść noża wystającą z jej lewego ramienia. Nim zdołała w jakikolwiek sposób zareagować, padła na ziemię.

Krew zabarwiła śnieg wokół niziołki. Chłód przestał jej doskwierać. Ból był nie do zniesienia, jednak nie miała sił już nawet krzyczeć. Czas zaczął ciągnąć się niemiłosiernie. Sekundy przerodziły się w minuty, a minuty w godziny. Słyszała wokół siebie jakiś ruch, ale nie była w stanie podnieść głowy. Nagle jakaś dłoń schwyciła ją za włosy, i brutalnie szarpnęła do góry, a przed nią ukazało się zaskakujące oblicze.


Blada kobieta przyglądała się jej z uwagą. Jej wargi poruszały się delikatnie, jednak Liapola nie była w stanie dosłyszeć, co mówiła. Nim sama zdążyła otworzyć usta, straciła przytomność.

Z późniejszych przebłysków świadomości, Liapola zdołała zapamiętać tylko dwie sceny.

Czuła jak ktoś wlókł ją po śniegu. Zza zamglonych oczu widziała czerwony ślad jaki za sobą zostawiała. Nie widziała kto ją ciągnął, ani jak długo. Wlokący ją ludzie, pozostawili ją w jakiejś ciemnej uliczce. Czuła nieubłagany koniec.

Nie wiedziała kiedy ponownie odzyskała przytomność. Nie czuła bólu. Nie czuła chłodu. Niczego nie czuła. Z wysiłkiem uchyliła powieki. A dziwna postać którą ujrzała, sprawiła, że świadomość ponownie z niej uciekła.



 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline