Superman słabł i to w zatrważającym tempie. Widać osłabienie nie minęło a krtyptonit działał silniej niż powinien. Człowiek ze stali padł na kolano. Z pogardą spojrzał na typków którzy próbowali ich zabić. Ze złości zacisnął zęby. Upadł na drugie kolano. Nie stracił jednak jasności umysłu. Wiedział ze musi pomóc swoim towarzyszom a w szczególności temu najbardziej potrzebującemu. Spojrzał na poczynania Blustreaka i zamarł w przerażeniu. Wyciągnął ku niemu rękę i zawołał na tyle głośno na ile pozwalało mu jego osłabienie. - Nie! Nie czyń tego! - To było maksimum jakie mógł zrobić. Obiema rękoma podparł się żeby nie upaść. Tylko siłą woli powstrzymywał się przed utratą przytomności, ale nawet na tej linii jego ciało zaczęło ponosić klęskę. Pomyślał o Lois i innych przyjaciołach których stracił. Ta myśl sprawiła ze potwór tkwiący w jego wnętrzu podniósł butnie swój gadzi łep i zaryczał. Superman poczuł wściekłość dziką wsciekłość i szalona wręcz nienawiść do oprawców.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |