Cassey „Zaraz usłyszę głuchy łoskot” obejrzała się raz jeszcze i zrobiła kolejne dwa ptasie kroczki.
I nagle coś trzasnęło za nią. Podskoczyła i odwróciła się by zobaczyć drzwi otwarte na oścież, które chwile temu trzasnęły o ścianę poruszone przeciągiem. Lekko stęchły zapach, zmieszany z nutą kału i uryny wiał z głębi budynku.
Podleciała kawałek i przysiadła na stojaku z napisem “Uwaga mokra podłoga”. Podłoga nie wyglądała ani na mokrą, ani na mytą w ostatnim czasie. Starte, szare linoleum pokrywało korytarz i wnękę odgrodzoną ladą. Zapewne posterunek pielęgniarek o posturze enerdowskich pływaczek, jak na ten przybytek przystało. Teraz nie było tu nikogo. Mała lampka ledwo ćmiła, dając niewiele światła.
Z tego miejsca korytarz rozchodził się w dwie strony, obie tonęły w półmroku. Na ścianach po obu stronach korytarza majaczyły drzwi. Niestety żadne z nich nie były uchylone. A na dokładkę zamiast klamek miały gałki. Bez szans by kruk dał radę je otworzyć.
Z prawego rozległ się jakby szept, niezrozumiały, jakby ktoś na granicy słyszalności puścił taśmę na zwolnionych obrotach. |