Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2015, 12:42   #60
AdiVeB
 
AdiVeB's Avatar
 
Reputacja: 1 AdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumnyAdiVeB ma z czego być dumny
Gordon szedł spokojnie i czujnie przez gęstwinę lasu. Nie lubił takich terenów, zawsze zbyt łatwo w takim miejscu wpaść w zasadzkę. No ale niestety nie mieli wyboru gdzie ich ślady zaprowadzą. Dumał dalej nad tą całą wyprawą kiedy nagle… coś na pełnej kurwie wyskoczyło spod niego. Owinęło wielką macką i zaczęło dusić wprawionego w boju łowcę maszyn. Walker starał sie w pierwszym momencie wyrwać z klincza tego czegoś ale zdawało się być to nieskuteczne gdyż zacisk sprawiał że coraz ciemniej robiło mu się przed oczami, coraz ciężej było łapać oddech. Nie mniej jednak karabin nadal mocno trzymał w dłoni za pas nośny. Gordon po chwili starania się złapania oddechu i uspokojenia się podjął próbę wyswobodzenia się z ścisku potwora. Probówał przecisnąć głowę pod macką, którą oplątywała jego szyję. Zdawało się jednak że jest to na nic...

Gordon tonął w objęciach macki stwora. Starał się wyrwać cały czas, w pierwszej chwili wydawało mu się to niemożliwe ale po kilku próbach „rwania” udało mu się wyrwać uścisku stwora. Walker był wolny, jednak uwolnienie spowodowało tylko tyle że Zabójca został doszczętnie sprowadzony do defensywy. I to niestety niezbyt skutecznej. Systematycznie obrywał kolejnymi uderzeniami, starając się po kolei unikać ich lub przewidywać uderzenia. Stwór był szybki, celny i bezlitosny, a Gordon w zwarciu był bardzo słabym przeciwnikiem. Starał się co chwilę odskoczyć od stwora, i przycisnąć karabin do piersi by oddać strzał, jednak za każdy razem sięgały go macki i był spychany do obrony. W pewnym momencie stwór padł, jak gdyby nigdy nic... rozejrzał się i już wiedział że to sprawka Nico... stwór był martwy czyli jak na gust Gordona... najlepszy los jaki mógł go spotkać... Chciał się zebrać z ziemii i podejść do Dave’a ale mięśnie jakby zaniemogły. Gordon upadł na kolano, łapiąc się kurczowo za ramię. Rana była paskudna... bardzo zaogniona i piekła jak jasna cholera... pewnie zatruta... przed oczami zrobiło mu się trochę niewyraźnie, ciężej również było mu złapać oddech...
 

Ostatnio edytowane przez AdiVeB : 16-10-2015 o 12:45.
AdiVeB jest offline