Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2015, 15:53   #61
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Patrząc na swoje odbicie w lustrze Blue musiała z całą stanowczością potwierdzić, że przyjście do lokalu obsługiwanego przez zmanierowanego (i do tego czarnego) pedała było strzałem prosto w dychę. Raz po raz obracała głowę, przyglądając się sobie z różnych stron i pod wieloma kątami. Efekt ciągle pozostawał taki sam - Pepe w kilka godzin przerobił szarego cwaniaczka o wrednym ryju wyliniałego szopa, w ekskluzywną dziwkę z najwyższej półki. Wyszło mu to tak zgrabnie że aż miała ochotę sama się zatrudnić, gdyby nie to że ciągle tkwiła w śmierdzącej norze nazywanej Detroit, a w domu spodziewać się mogła wszystkiego, ale nie ciepłego powitania. Pewnie zarobiłaby kulkę w łeb niż zdążyła przekroczyć granice miasta, ale walić. Ogarnie się to w swoim czasie, nie dzisiaj. Miała robotę a z takim zapleczem zadanie stawało się łatwiejsze. Pozostało tylko dostać się na mecz i nie dać szans żadnemu frajerowi popsuć planu. Chodzący samopas 1000 gambli sam się przecież prosił żeby ktoś się nim zaopiekował. Troy miał rację, potrzebowała chociaż głupiej spluwy i noża, albo i czegoś jeszcze. Na przykład rozsądku i dobrego planu. Dlatego wybrała krótszą wersję kiecki, bo i tak naćpanym, naćpanym prostakom nie zrobi różnicy czy jest przed czy za kolano. Przekaz miał być widoczny, jasny i prosty jak aparycja przeciętnego chama z Hegemonii. Było jej dziwnie. Nie lubiła przyciągać zbytniej uwagi otoczenia, wolała robić za tło i element tłumu ale z takim podejściem nigdy nie zwróciłaby niczyjej uwagi. Żeby w przerwie miedzy rozgrywkami któryś z walczących na arenie Runnerów ją wyhaczył była inna opcja - musiałaby coś odpierdolić. Samemu nie dość że mało zabawnie, to jeszcze niezbyt rozsądnie. Poza tym po co brudzić sobie ręce jak cel da się osiągnąć bez pakowania się w kolejne tarapty?
- Rzeczywiście, niezwykłe imię… i takie dostojne - posłała czarnuchowi trenowany przed chwilą czarujący uśmiech. Nie żeby miał coś zadziałać, ale niech cieć widzi że się stara i go słucha - Często ten Xavier cię odwiedza?

- O, tak dostojne i takie romantyczne… - z twarzy Pepe nie schodził wzrok rozmaślonych oczek. Wyglądał jak sęp cierpliwie czekający kiedy ta jeszcze ruszająca się padlina znieruchomieje wreszcie ostatecznie by zacząć na niej ucztę. Na razie można było tylko popatrzeć i poczekać. Ale w końcu sępy to bardzo cierpliwe stworzenia.
- No niestety nie… Był dopiero kilka razy… - skrzywił się nieco gdy ten owoc okazał się dla niego nie tak dostępny jakby sobie życzył. - Ale to taki elegant i dżentelmen mam nadzieję, że zostanie naszym stałym klientem. - znów złożył dłonie razem i wyraz twarzy mu się wypogodził. Zrobił krok w kierunku krótkiego korytarzyka prowadzącego do drzwi bo znów rozległo się pukanie.

Blue robiła za potakiwacza, pozwalając żeby stylista się wygadał a że lubił słuchać brzmienia swojego głosu, nie musiała go do tego specjalnie zachęcać. Goguś w Bentosie odwiedził lokal kilka razy - znaczy od niedawna wozi się po mieście i jest świeży. Dobrze wiedzieć.
- Na pewno zostanie. Ludzi z klasą ciągnie do tak renomowanych lokali i osób z fachem opanowanym do perfekcji - wyrzuciła komplement zgarniając pończochy i rozglądając się za butami. Typek wysławiał się zabawnie, ale na dłuższą metę miał w sobie coś wkurwiającego ponad wszelkie pojęcie. Odwróciła się w jego stronę i dorzuciła wdzięcznie - Jeszcze raz dziękuję za to ze zechciałeś poświęcić mi swój czas, jestem prawdziwym cudotwórcą.

Artysta od kreowania wizerunków skinął pobłażliwie i ze zrozumieniem głową słysząc ten okaz szacunku dla niego i jego umiejętności.
- Oczywiście moja droga, polecam swoje usługi na przyszłość. Zawsze mawiam, że jeśli chce się powierzyć swoją twarz i nazwisko w czyjeś ręce to powinny to być najlepsze ręce jakie tylko możliwe. - rzekł robiąc jedna ręką zapraszający ku wyjściu gest a drugą wskazując na swoja pierś. Niezbyt rozbudowaną właściwie to wątłą tak samo jak i reszta jego sylwetki co kontrastowała wyraźnie w porównaniu do takich byczków jak Troy czy jemu podobni. - No a nie chwaląc się te ręce są najlepsze na świecie do takiej roboty. - popatrzył dumnie na swoje delikatne i raczej drobne dłonie. Doszli już do drzwi które Pepe otworzył a za nimi ukazał się jego asystent, tym razem posyłając pannie Faust tylko przelotne spojrzenie. Widocznie wcześniejsza reprymenda podziałała choć w tej chwili. Pożegnała się i pamiętając o zabraniu gazety wyszła z salonu. Na zewnątrz czekała już Rosjanka, równie odstawiona co ona. Wymieniły zadowolone uwagi i dzieląc się wrażeniami z pobytu w salonie ruszyły z piskiem opon do Grzesznika.


- Ja pierdolę… - Troy zareagował dokładnie w taki sposób jakiego blondynka się spodziewała. Czekał gotowy przed klubem, stojąc w cieniu kościelnych wrót i obserwując okolicę spod byka, z rękami w kieszeniach. Najpierw obciął ją dokładnie wzrokiem od góry do dołu, potem splunął gdzieś w kąt i na koniec pokręcił głową - I ja mam cię tam puścić samą?

- Sama się puszczę, nie potrzebuję twojego pozwolenia. - Blue wzruszyła ramionami.

-W to że się puścisz nie wątpię - warknął z tłumioną złością. Jeszcze nad sobą panował, ale drgający kącik ust nie zostawiał wątpliwości że już niedługo. Widząc co się święci Forlov prychnęła, rzucając mu kluczyki od auta.

- Załatwcie to kulturalnie.- Rosjanka westchnęła wchodząc do budynku - Żadnych rozrób na progu, to przynosi pecha i źle wpływa na interesy. Powodzenia i dobrej zabawy wieczorem. Uważajcie na siebie. Oboje i... Ray, co ty na litość boską wyprawiasz?! Co to ma być?! Nie ma mnie pó.. - trzasnęły drzwi i reszta wrzaskliwego monologu niezadowolonej widocznie ze swoich pracowników właścicielki lokalu zmienił się w nierozpoznawalne dla ludzkiego ucha, wściekłe bzyczenie.

Machado podrzucił kluczyki i przeniósł uwagę na zaparkowanego obok Forda Mustanga… oczywiście fioletowego.
- Powiesz wreszcie po co ta cała maskarada i co obiecałaś Annie w zamian za te wasze babskie pindrzenie się?

Blue przysiadła na masce bryki i założyła nogę na nogę, gapiąc się na faceta tak jak on lustrował teren przed ich powrotem od Cleo.
- Egor dał mi cynk, że Stary upatrzył sobie nową brykę. Przedwojenną czarną terenówkę BMW, zadbaną i jak z taśmy produkcyjnej. Problem w tym że aktualny właściciel nie chce się z nią rozstać. Hand rozpuścił wici po mieście, to kwestia czasu aż bryczka stanie u nas na dzielnicy. Nie ma czasu na podchody ani zabawy w śledzenie i obserwacje. Trzeba działać od razu, dlatego idę na ten mecz. Klient bierze w nim udział. Musi mnie wyczaić, on albo ktoś z jego ekipy. Dałam ci słowo że nie zrobię dymu a jakoś uwagę trzeba przyciągnąć, no nie? - uśmiechnęła się cynicznie, spoglądając na swoje ubranie - A to… ubiłam z Anną interes. Pomogła mi się przygotować, za to ja pomogę jej sprowadzić do Grzesznika tą wczorajszą mutantkę.

- Angel?- padło w miarę już spokojne pytanie.

- Taaa, Angel - przytaknęła bez zdziwienia że pamiętał to imię. Na wszystkich wczoraj ta laska zrobiła wrażenie.

- Dawno nie zajebałem żadnego czarnucha - wredny, szeroki uśmiech na twarzy Troya miał starczyć za całą odpowiedź. Blue zrobiło się raźniej.

- No nie? Trzeba nadrobić… ale z głową. Towar mamy wykraść żywy i najlepiej nieuszkodzony. Coś wymyślę. Teraz muszę wpić się Runnerom na afterparty.

- Chcesz zajebać auto tej nocy?

- Nie wiem… może. Zobaczymy - Julia pokręciła głową i parsknęła - A może uda się dogadać z tym całym Guido. To jeden z ważniaków w ich dziurze, dowódca dużej bandy. Dobrze byłoby go mieć po swojej stronie. Będę improwizować, ale mam pomysł - podała mu gazetę. Poczekała aż zacznie czytać i nawijała dalej - Będzie z nimi w drużynie. Jebana ma gadane, a skoro ją tam biorą do drużyny w tak ważnym meczu, znaczy ktoś dla nich ważny.

- Zawsze są alternatywy - Machado wyszczerzył się jeszcze szerzej o ile było to możliwe - Jesteś wredną suką, wiesz o tym, no nie?

- Dziwko proszę... - Julia zapakowała się już ze śmiechem do samochodu - Jestem bajeczna!
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline