-Cóż za rozczarowanie. Miałem nadzieję na o wiele bardziej spektakularny rozlew krwi. - Mallah powiedział, przeładowując karabin i odwieszając go na ramię- Ale, jak to powiedział Arystoteles "marzenie senne na jawie - to nadzieja". - To powiedziawszy odwrócił się w stronę Green Lantern oraz odratowanych przybyszów.
-Nie czas teraz na zbędą troskę. Użyj swojego pierścienia i zabierz ich stąd. - Zganił kosmitkę Brain. -Przysięgam, gdybym miał ciało wziąłbym ten pierścień i pokazał, jak go używać!
Mallah tymczasem skontaktował się z pozostałymi.
-Wygląda na to, że udało nam się odnieść chwalebne zwycięstwo. Spectre, czy możemy liczyć na twą asystę w zabraniu nas stąd? - Zapytał grzecznie, pomny na agresywną reakcję ducha na jego wcześniejsze słowa. Co by o nim nie mówić, Monsiuer Mallah nie był głupcem i wiedział, z kogo lepiej nie robić sobie wroga.
-Mallah, czy pamiętasz naszą pierwszą konfrontację z Justice League? - Zapytał brain. -Gdy moc mego genetycznego rozdzielacza wprawiła ich serca w strach?
-Ukradłeś ręce Hala Jordana, nogi Flasha, głos Black Canary i oczy Martian Manhuntera, Mistrzu. Byłeś wspaniały.
-Wierny, kochany Mallah, wiedziałem, że będziesz pamiętał. Ty jeden potrafisz docenić mój geniusz. |