Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2015, 21:37   #314
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Jean czekał na gości w jednym z upiornych pokoi udając osobę spokojną i opanowaną. Z kotem na leżącym mu na kolanach i udach. Głaskał go powoli zaciekawiony z czym przychodzą oba elfy.
Ringeril, wchodząc, nie mógł odmówić sobie komentarza.
-Na Echlonę, co to za upiorne miejsce?! Drowy naprawdę tak żyły?
-Nikt nie wie jak długo zaklęcie zatrzymania czasu konserwowało to miejsce, nie wiem, nie pytaj...- Gabriev wszedł do środka i uniósł brwi na widok Jeana.- Jest i nasz... gospodarz?
-To moja kwatera!- głos Serafine dało sie usłyszeć z sypialni nawet przez zamknięte drzwi.

Elficki skarbnik zaś podszedł, ukłonił się nieznacznie i rozejrzał dookoła.
- Bardzo... nastrojowa kwatera.
- Bardzo nam odpowiada... taaak.... budzi wspomnienia z... podróży do Atlas City... miłe miejsce jak już się przywyknie do wrzasków torturowanych heretyków... taaaak...-
rzekł gnom z kamiennym obliczem bezczelnie sobie dworując z elfich gości.- Ale pogaduszki zostawmy na boku, czas na interesy panowie.
-Taaak...-
Amaruean przystawił sobie krzesło, usiadł na nim i uśmiechnął lekko do gnoma.- Tak więc jak już pewnie dałeś radę się domyślić, panie Le Courbeau, sytuacja w Sivellius jest... chaosem. Czystym, wspaniałym, dającym zaskakująco wiele opcji chaosem.
Gabriev nie skomentował wywodu skarbika, stojąc pod ścianę i zakładając ręce na piersi. Skrzywił się, gdy jedna z wiszących pod sufitem lalek trąciła go w ramię, pozornie sama z siebie.
Jean już dawno wyczuł delikatne zaklęcie wprawiające cały... wystrój wnętrza w ruch, niezależnie od wiatru.
- To bardzo dyplomatyczne określenie na fakt, że król jest marionetką generała, który niczym pijana markietanka podwija kiecę przed obcym dowódcą i daje się... - gnom nie dokończył, nie musiał. - Mnie jednak bardziej interesuje sytuacja na dworze i wśród mieszczan. Czy wieści o moim porwaniu i okupie już odbiły się echem w pałacowych salach?
-Mieszczanie gadają jak ostatnie przekupki.-
odparł z uśmiechem Ringeril.- Tak samo z resztą straż i podobno nawet gwardia pałacowa. Informacja o uprowadzeniu zagranicznego dygnitarza przez leśne elfy sprawiła że większość poddanych zaczęła postrzegać króla jako kogoś mocno niekompetentnego...
-I daje nam pewne możliwości.-
dodał Gabriev.- Nam wszystkim.
- A jakie dokładnie? -
zapytał Jean nadal głaszcząc przysypiającego Savrasa wyraźnie zamyślony, ale i zaintrygowany. Wydawało się bowiem, że elfy mają jakiś własny plan w zanadrzu.
- Cóż... Górskie elfy to strażnicy pokoju. Ściągnięcie ich do miasta może być bardziej problematyczne niż się wydaje, ale sama królowa jest... oddana swemu ludowi.- Ringeril potarł nos, Gabriev zaś milczał z miną kogoś kto słucha czegoś czego nie lubi ale wie że jest prawdą.
Królewski skarbnik zaś westchnął.
- Potrzebna nam pomoc ze strony Taritrion, ale równie dobrze możemy sprowokować ich by sami tu przybyli. Zamieszkami.
-Zamieszkami które mogą zagrozić ludności królestwa.-
dodał Gabriev ze skwaszoną miną.- Poleje się krew...
- W przypadku zamieszek Taritrion będą raczej zobowiązani poprzeć oficjalne władze, nieprawdaż?-
Jeanowi ten plan również się nie podobał.- Nie... Tak tego rozegrać nie możemy. Lepiej by było ściągnąć naszych ludzkich prześladowców do stolicy, by wywołać panikę w mieście. To powinno ich ruszyć z ich kurnej chaty w górach?
-To prawda.-
Amaruean skinął głową.- Ale... Nawet mi trudno wyobrazić sobie sytuację w której generał Veneanar zdecydowałby się na tak desperacki krok i wysłał muszkieterów na ulicę. Plotki plotkami. Domysły domysłami... Ale on nie jest głupi.

Słowa zawisły w powietrzu potęgując ciszę.

- Ale jego ludzie to co innego. Można by sprowokować, można by zmusić. To do jasnego gromu wasza stolica i wasze królestwo. Nie znacie jego ścieżek? Nie wiecie jak wyciągnąć ich z lasu? Ponoć elfy znają się na magii... cóż to za problem namieszać iluzją lub urokami.- machnął dłonią Jean i pocierając podstawę nosa spytał.- A co w mojej sprawie? Czy plotki się rozniosły? Co szepcze dwór i ulica?
-Cóż, niektórzy opowiadają że wojna a A'loues wisi na włosku skoro król ni potrafił upilnować zagranicznego emisariusza gdy ten postanowił urządzić sobie przejażdżkę po lesie.-
odparł Amurean.- Swoim zniknięciem bardzo skutecznie podkopałeś autorytet króla jako sprawnego polityka...
-Jeśli zaś idzie o ścieżki, główny specjalista od nich siedzi tutaj.-
Gabriev wskazał na Ringerila który skrzywił się.- Ja jakby na to nie patrzeć jestem tylko królewskim gwardzistom z dziczy...
- A ja ostatnim sprawiedliwym w gnieździe żmij!-
skarbnik poirytował się widocznie, rozkładając ręce na boki.- Są sposoby. Bardzo, bardzo ryzykowne sposoby. Problem z nimi jest taki że mamy jedno podejście, jedną, przysłowiową kulę i jeśli spieprzymy...

-To następnej szansy nie będzie.

-Nie.-
białowłosy elf gniewnie założył ręce na piersi.- Potoczy się mój łeb. A jestem do niego ciutkę przywiązany.
- Nie gra się w politykę, jeśli się boi zaryzykować.-
stwierdził w odpowiedzi gnom.- Albo nie zajmuje interesami.
Splótł ramiona razem dodając.- Moja głowa też nie jest bezpieczna na karku, więc nie jesteś sam. A co do głów na karku, to... jak sobie radzi Ivette Arioso?
-Wysyła listy do A'loues. Na pokaz, bo wie aż za dobrze że nie dotrą, ale przynajmniej odstawia ładną pokazówkę przed szpiegami króla. W kłopoty może wpędzić się tylko uparcie wypytując o tego twojego osiłka, i o zniknięcie starego skryby oraz półorka.-
Ringeril potarł kark, krzywiąc się.- Nawet jeśli dałeś radę się z nią skontaktować, bardzo dobrze odgrywa rolę zdezorientowanej, starszej pani na obczyźnie. Ten pyzaty zaś, Dom, może być naszym atutem w rękawie.
- Niewątpliwie jest autentyczny w swym przerażeniu i sianiu zamętu.-
uśmiechnął się poniekąd sadystycznie Jean głaszcząc swego pupila. Był pewien że Dom dosłownie zesrał się ze strachu na wieść o zaginięciu ambasadora. Przecież on z pewnością jest następnym celem porywaczy, w swoim mniemaniu. To musiał być zabawny widok.- Chciałbym abyś ją miał na oku, przez swoich zaufanych podwładnych, a poza tym… Interesuje cię może randka? Lady Feanora Alcarin jest dosyć ciekawą osóbką, która wydaje się rozumieć sytuację i niekoniecznie darzyć obecne władze admiracją. Mogłaby być dobrą sojuszniczką, ale należało by ją wybadać… najlepiej przy romantycznej kolacji. A gdyby twoja kochana siostrzyczka chciała robić za przyzwoitkę, to…- gnom uśmiechnął się złowieszczo.-... mogłaby zostać porwana przez dzikie elfy. Taka tragedia niewątpliwie odwróciłaby arystokrację od króla. Bądź co bądź, jeśli arystokraci poczuliby zagrożenie własnych zadków, tym bardziej straciliby zaufanie do władcy i wymusili działania, a ten kto działa pod presją.. zwykł popełniać szkolne błędy.
-Feanora... Ślicznotka, bogata, z dobrego domu..
.- Ringeril uśmiechnął się lekko.- Cóż, moja siostra jest problemem już od dłuższego czasu i na pewno dam radę sprawić że straci mną zainteresowanie, jeśli zaś idzie o Alcarin... Tak. Wsparcie jej rodu, i co ważniejsze, wszystkich ludzi których opłaca by utrzymywali bezpieczeństwo dookoła jej ziem.
- Jubilerzy zawsze mają pieniądze.- mruknął Gabriev. Następnie zerknął na gnoma.- Poznałeś jeszcze kogokolwiek wartego wspomnienia w trakcie swojej bytności w stolicy. Nasz wywiad jest ograniczony...
- Przez moją siostrę o gumowych uszach.-
dodał z kwaśną miną skarbnik.
- Poleciłbym Eliochira Galada, Pierwszego.. kogoś tam… na tej waszej uczelni. - Jean nie pamiętał całego tytułu swego mentora. - Aż dziw, żeście go jeszcze nie zwerbowali… psioczy na obecne władze niemal otwarcie. Możesz… hmmm…. przekaż mu, że jego niski uczeń, który zaginął w lesie ostatnio przesyła pozdrowienia i jest bezpieczny. I że… ojciec ucznia nadal nie otrzymał listów, które tak licznie ponoć wysyłał.
-Pierwszy Prymus po twojej stronie?-
Ringeril uniósł brwi, po raz pierwszy szczerze wydawał się czymś zaskoczony.- No nie powiem, to jest zaprawdę interesujące. Co prawda uczelnia nie ma aż takich wpływów...
- Przyda się czy nie?
- Gabriev przewrócił oczami.

- I to bardzo. Jestem waszym szpiegiem na dworze i wiem o praktycznie wszystkich agentach w mieście. Tej lub tamtej strony. A o staruszku Galadzie słyszałem jedynie jako o Pierwszym Primusie.

- Jak to się więc dzieje, że nie wiecie kto stoi za ludźmi jeżdżącymi po całym tym leśnym królestwie? Skupmy się na tym... rozpuśćmy plotki, spekulacje, przypuszczenia. Niech oni wiedzą, że ich posunięć nie skrywa już mrok.-
westchnął Jean. - Nie plebejusze plotkują o rzezi w uczelni, ludzkich banitach na których obecność elfi król przymyka oko. Niech nie będą mogli ustalić źródła tych plotek. Zróbcie trochę fermentu i chaosu.
-To może doprowadzić do rewolty.-
Gabriev podrapał się po ramieniu.- Albo gorzej, do prewencyjnego uderzenia ze strony sił królewskich w kogokolwiek, i wtedy dopiero będzie niemiło...
-Jesteśmy w bardzo delikatnym położeniu.-
Ringeril westchnął.- Może dojść do tego że górskie elfy zareagują same, nawet bez szczególnego pociągania za sznurki z naszej strony, z tym że diabli wtedy wiedzą czy i nas nie uznają za zagrożenie…
- Więc zamieszki to najgorszy z możliwych rozwojów sytuacji.-
westchnął Jean i stuknął nos.- A ten ludzki wojak co go więzicie? Nic nie szkodzi, by ktoś kto... ma renomę uczciwego elfa, zawiózł go w podarunku do ich przywódcy. Najwyżej się nie ruszą z twierdzy. A jeśli się ruszą, to już nie z takim zaufaniem do króla.

-Potrzebne będzie sporo zachodu żeby przewieść drania na wschód ale... Tak. To mogłoby mieć szanse, duże szanse... O ile zmusimy go do mówienia.


-Sądzisz że drań będzie miał dość jaj żeby łgać przed Legatem kiedy ten spojrzy na niego tymi swoimi zimnymi, pozbawionymi uczuć oczami żądając prawdy?- Gabriev parsknął.- Pewnie sama królowa by nie dała rady...

-Ale to będzie oznaczało oddelegowanie w tym celu kolejnych z nielicznych żołnierzy którzy nam zostali. Negocjacje z dzikimi elfami nadal trwają.
- To jest tylko jeden żołdak, nie przesadzajmy z ilością żołnierzy. Zresztą nałożę na niego klątwę i zginie przy pierwszej próbie ucieczki czy kłamania.-
westchnął gnom głośno.- A na miejscu... w tej górskiej kryjówce, są jacyś magowie czy kapłani, co?
-Kapłani? Oszem.-
Gabriev pokiwał głową z miną eksperta.- Wiara Corelona Larethiana jest silna w Sivellius i okolicach. Nawet dzikie elfy wyznają go, na równi z Obad-Haiem i...
-Mają tam kapłanów.- przerwał mu Amaruean, przewracając oczami.- I magów, głównie magicznych rycerzy, magów miecza lub mistycznych łuczników. Elfy już dawno odkryły że magia może mieć na polu bitwy równie znaczącą rolę co nowoczesne machiny wojenne... Nawet jeśli jest bardziej kapryśna.
- Więc sobie na miejscu poradzą z przesłuchaniem... -
Jeana szczegóły nie obchodziły, tym bardziej odkrywanie oczywistego faktu, że kula ognia może być użyta na polu bitwy.- A co słychać na dworze. Jakie są decyzje i króla i generałów w sprawie... porwanego posła?

- Król przesiaduje głównie z małżonką, jeśli zaś idzie o generała Veneanara... tu jest problem. Moje informacje są nieliczne i oparte na tym co moich kilku wywiadowców usłyszało od oficerów, ale wszystko wskazuje na to że chaos który wywołałeś swoim zniknięciem pchnął naszych przeciwników w objęcia czystej desperacji. Podobno sięgnęli po coś, co doprowadziło króla do kłótni z bratem...

- A potem hyc hyc do żonki, płakać jej w cyck... No tak czy inaczej jestem coraz bardziej zawstydzony faktem iż uznawaliśmy tą miętką faję za faktyczne zagrożenie.-
Gabriev przeszedł się po pokoju, oglądając groteskowe ozdoby.- Ręka brata tkwiąca w jego tyłku aż po łokieć jest teraz aż nazbyt widoczna.
- Nie ma nawet oficjalnego komunikatu od króla w tej sprawie?-
zdziwił się Jean zaskoczony rozwojem sytuacji.- Nie ma żadnego obwieszczenia, mającego pokazać że władca ma wszystko pod kontrolą? Nic co by mogło przynajmniej pokazać arystokracji, że władca nadal siedzi na tronie? Panowie… to jest żenujący pokaz indolencji.
Podrapał się po karku rozmyślając nad sytuacją.- Może czas przywrócić królową na tron? Ilu iluzjonistów macie pod sobą. Ilu z nich jest dobrych w swym fachu?
-Pięciu. Plus kilku adeptów, ale im bym nie powierzył pustej butelki...- zaczął zachęcony słowami Jeana Gabriev, na co Ringeril uśmiechnął się pod nosem i uniósł dłoń.
-Ale nim zaczniemy atak, pozwól że zwrócę uwagę na pewną elficką mentalność. Król który musi o tym mówić, nie jest królem. Jeśli ktoś nigdy nie informował że wszystko ma pod kontrolą zacznie to robić, automatycznie wykaże że coś jest nie tak... Może masz rację. Ha! Bardzo możliwe że masz rację... Ale co jeśli nie?- Amaruean wzruszył ramionami.- Ja głowę zachowam tak czy siak. Królowa... Jest piękna i chętnie zobaczyłbym ją na tronie, ale przeżyję jej ewentualne wygnanie lub zgon. Ale ty... Powiedz mi, Jean, co tak naprawdę pcha cię do przodu?

Serafine, która kręciła się za pobliskimi drzwiami, zamarła w mało finezyjny sposób.
Jean zamarł w zamyśleniu i podrapał się po brodzie.- Hmm... Cóż... Lubię mój kraik i wolałbym go widzieć rozwijającego się w spokoju.
Westchnął dodając.- Poza tym... skąd te przypuszczenie, że już teraz chcę iść na wojnę? To samobójstwo... Najpierw sprawmy by milczenie króla przestało być atutem. No i wykorzystajmy królową. W pewnym sensie. Wszak wiadomo wszem i wobec że nigdy oficjalnie nie ustąpiła z tronu, nigdy też oficjalnie została chyba obalona lub zabita? Co więc powiecie na jej iluzyjne wizerunki wyskakujące jak królik z kapelusza w różnych miejscach miasta, w których to oświadcza że wraca do swego ukochanego ludu, by zająć należne jej miejsce?
-To mogłoby być jak włożenie kija w mrowisko.-
przyznał Ringeril.- Zwłaszcza jeśli będzie to iluzja dość realna żeby uwierzyli że to ona, a jednocześnie dość złudna żeby ewentualne poszukiwania nie pozostawiły po niej żadnego śladu. Jak bohater z cienia i półmroku...
-Zbędny poetyzm ale sam pomysł nie jest zły.
- Gabriev skinął głową.- Co do motywacji, te najprostsze są najłatwiejsze...

Serafine zas wróciła do kręcenia się po buduarze, jakby zauważyła że niechcący zrobiła większą ciszę niż chciała. Wielki to wstyd dla tak sprawnej złodziejki.
- Więc wystarczy paru iluzjonistów zdolnych do rzucenia takich czarów lub przygotowania zwojów i złodziei potrafiących sobie z nimi poradzić. No i przemówienia... hmm... najlepiej by sama władczyni je obmyśliła i przygotowała. Ma świadczyć, że nie tylko wraca, ale i wraca z mocą i potęgą... by sięgnąć po należny jej przecież tron, który obecni władcy tylko tymczasowo pilnowali pod jej nieobecność. Niech będzie jasne, że próba się jej przeciwstawienia będzie równa buntowi. - uśmiechnął się wesoło Jean. Uwielbiał takie oszustwa, a elfy okazywały się bardzo naiwnymi graczami.- A bunt przeciw prawowitej władczyni, powinien wyciągnąć z twierdzy siedzące tam oddziały, prawda?
-Oj tak...-
Gabriev uśmiechnął się lekko.- To wszystko zaczyna mieć ręce i nogi... Zwłaszcza jeśli Shadow uzna nas za wartych poparcia, a jego złodzieje i harcownicy dadzą nam okazje wykorzystania powstałego chaosu...

Ringeril zmarszczył brwi.
- Gildia Złodziei... Jedna, wielka niewiadoma...
- Rozmówię się z nim w tej i innych sprawach, gdy nadarzy się okazja... czyli z pewnością wkrótce.
- odparł Jean i podkręcając wąsa spytał.- A dzikie elfy... mają jakiegoś rozsądnego dowódcę między swymi? Kogoś kto potrafi myśleć nieszablonowo. Bo ten przywódca dzikich, który próbował nas zabić to... imbecyl.

-Szczęśliwie jego siostra zajęła miejsce wodza po tym jak dał się złapać. Dla dzikich elfów przywódca którego można pojmać to zły przywódca. Jego siostra, pomijając kilka niuansów kulturowych, jest bardzo chętna żeby pozbyć się intruzów ze swojego lasu... No. Naszego lasu?


-Niuansów?- Serafine weszła w końcu do pomieszczenia i stanęła za fotelem na którym siedział Jean.
Gabriev wzruszył ramionami.
-Zaraz po powitaniu zaznaczyła że byłaby zainteresowana naszym emisariuszem w roli ojca dla jej dzieci.- odparł bezradnie gwardzista.- Pechowo, powiedziała to w obecności dwóch przybocznych Ayandena, o którym mówimy, przez co biedaczyna jest póki co obiektem żartów pośród pozostałych gwardzistów. Niektórzy kpią że może powinniśmy go wysłać także do górskich elfów…
- Mamy coś więcej niż emisariusza, mamy doradcę wojskowego który z pewnością bucha entuzjazmem zarówno do walki jak i do płodzenia dzieci. I będzie lepszym przywódcą tych gorącogłowych wojowników. I bardziej skutecznym... Myślałem co by im Ogara podesłać.-
zamyślił się Jean pocierając podbródek dla uściślenia przypominając.- No... tego dużego szlachcica, co zarąbał wojaka przeciwnika przy wodospadzie. Pała żądzą zemsty za swe upokorzenia, zna taktyki wojskowe i w przeciwieństwie do Ayandena jest prawdziwą maszyną do zabijania.
-A co powie na krwiożerczą elfkę chcącą mu się dobrać do spodni?
- Ringeril uśmiechnął się kpiąco, na co Serafine przewróciła oczami.
-Biorąc pod uwagę jego nawyki i podejście do życia... Im bardziej krwiożercza tym lepiej.
Mina królewskiego skarbnika nieco zrzedła.
-J esteście bandą wariatów, mówił tam to już ktoś?
- Ja bym powiedział, że wysłannikami samej elfiej bogini miłości chcącymi połączyć pasujące do siebie duszyczki. -
uśmiechnął niewinnie gnom splatając dłonie razem i wpatrując się w sufit, niczym natchniony kaznodzieja.- Tak czy siak mając za przywódcę Ogara możemy być pewni, że dzikie elfy będą wrzodem na tyłku tych renegackich wojsk.

Taaak… sytuacja robiła się ciekawa, a Jean coraz lepiej się czuł w tej podjazdowej kampanii propagandowej. Wolał o wiele bardziej taką walkę, niż stawanie z przeciwnikiem twarzą w twarz i rapierem w rapier. Bądź co bądź gnom znał swoje możliwości i ograniczenia. Zresztą… rozlew krwi niewiele by tu pomógł. Teraz pozostało powiadomić Ogara o tym, że został rzucony na pożarcie elfce z dużym apetytem i wymaganiu i porozmawiać z królową, by dowiedzieć się jaki efekt już działania i ustalić kolejne kroki. I patrzeć z boku jak rozwija się sytuacja… i jak tańczą marionetki na sznurkach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline