Eik zaklął tylko w duchu widząc, że smagły typ w czarnym turbanie wykazał się nie lada czujnością i wycofał się w samą porę, unikając w ten sposób ciosu, który niechybnie odrąbałby mu stopę. Zamiast tego wydarł tylko z poszycia dachu kilka gontowych płytek.
Drugie cięcie skierowane na nogi mężczyzny, który podskakiwał na dachu spowity rojem ognisto-pomarańczowych ogników również nie doszło celu przelatując mu pod nogami w trakcie jego szaleńczych, niekontrolowanych podskoków.
Kątem oczu dostrzegał Ingrid i dowódcę, przed którym zginał się z bólu trafiony dwukrotnie, pozbawiony oręża bandyta. Zastanawiał się czy dowódca dobije go, czy może ogłuszy zostawiając na przesłuchanie. - Płazem, w łeb go!– rzucił krótko w jego stronę nie będąc do końca pewnym, czy aby nie za późno.
Eik jednak nie zrażał się szczęściem tańczącego na daszku bandyty, tylko ciął szybko po raz kolejny korzystając z sytuacji. W walce z bandytami, strzelającymi podstępne z ukrycia nie było miejsca na honorowe zachowanie.
Wyskoczył z całej siły w górę podźwigając się dodatkowo na rękojeści miecza opartej na dachu i drugą ręką ciął go jeszcze raz powyżej kolana. Spadając usłyszał pod sobą głuche stuknięcie.
- Szczęście za szczęście – pomyślał, widząc wbitą w deski, tuż obok swojej stopy, strzałę. Błyskawicznie spojrzał w kierunku wyznaczonym przez sterczące w górę lotki.
- Pokaż się tchórzu – pomyślał zaciskając wściekle zęby.
Ostatnio edytowane przez Lorn : 16-04-2007 o 16:19.
|