Niektórzy mieli pecha, innym dopisywało szczęście. Albo też, dokładniej mówiąc, pecha nie mieli. Peter zawsze starał się znaleźć w tej drugiej, bardziej szczęśliwej grupie. Pechowcy... cóż, często kończyli pół metra pod ziemią. Albo też - jak się okazało - na pustyni.
Peter chwycił za pożyczoną z noclegowni łopatę. Co prawda nigdy nie miał okazji, by odkopywać samochód, zasypany przez burzę śnieżną, ale z zawałami miał nieraz do czynienia, łopatą machać potrafił.
Zresztą czyż to była jakaś filozofia? wystarczyło wiedzieć, za jaki koniec łopaty chwycić.
Gdy samochód został wreszcie odkopany, a łopata zwrócona, Peter spojrzał na kompanów.
- Jedziemy od razu dalej, czy też najpierw robimy przerwę na posiłek? Proponowałbym to pierwsze, bowiem czas nie działa na naszą korzyść. Powinniśmy jak najszybciej znaleźć się w Hadesie. |