Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2015, 18:20   #47
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po straszliwej nocy… której na szczęście nie pamiętała.
Po męczącym poranku kiedy sobie przypominała wczorajszy dzień i noc, po przyjemnej kąpieli… podczas której zapomniała w ogóle o całej sytuacji.
Po tym wszystkim przyszedł czas na dalszą eksplorację zamku. Ale wpierw, ubranie i śniadanie.
Z oboma był pewien kłopot, ale na szczęście pojawił się niezastąpiony Palemonius. Loczek miał już przygotowane dla niej szaty. Co prawda były to suknie Arissy i przez to dość ciasno opinające ciało, ale lepsze to niż kusić tutejszych wielmożów gołym tyłkiem, prawda?
W pakiecie zresztą było także układanie kunsztownej fryzury na głowie elfki, co wiązało się z dużą ilością loczków i zawijasów. Podczas układania tej misternej konstrukcji na głowie kuglarki, Loczek pouczał ją co do zachowania na zamku.
- Unikaj zamku górnego, tam jest obecnie większość wielmożów i… więcej straży. Mogą zadawać pytania, na które nie udzielisz właściwej odpowiedzi. Tu na dolnym zamku możesz czuć się swobodniej.- mówił z pietyzmem układając niesforne pukle Eshte w misterną konstrukcję. Jak on to w ogóle robił? Kuglarce nigdy nie udało się w pełni okiełznać swych włosów.- Nie próbuj wyjechać z zamku. Nie jesteś Arissą, by zdobyć taki posłuch. Nikt nie może się dostać tutaj, ani opuszczać zamku bez pozwolenia Ughtera IV von Gerstein. Chodź z podniesionym nosem, patrz na innych z góry i odpowiadaj na odzywki strażników z zimną pogardą i wyższością w głosie. Jakbyś robiła im łaskę zwracając na nich swą uwagę. Tak samo traktuj służbę. Wtedy może nie spytają kim jesteś. W razie czego twierdź że jesteś kapłanką Hagdara Tyrwaldsona i na wszystkich bogów, unikaj szlachty. Cóż… to wystarczy, by przetrwać w zamku.
Niziołek spojrzał na swe cudeńko utworzone z jej włosów i westchnął.- Jesteś wyzwaniem dla mych talentów, ale nie zamierzam się poddać.
Po czym znów zabrał się za włosy elfki dodając.- Możesz też zostać w pokojach przeznaczonych dla Tyrwaldsona i jego świty. Będzie problem z łóżkami co prawda, ale za to nie będziesz się nudzić, przebywając ze mną i Arissą
Brrr… to już wolała zwiedzanie zamku.


A było co zwiedzać, bo zamek był duży. Eshte nigdy nie była w takim miejscu, więc zaskakiwało ją pod każdym względem. Była to olbrzymia posiadłość, pełna ludzi… prawdziwe miasto w mieście.


Olbrzymie stajnie, łaźnie, pralnie...Dziesiątki korytarzy i pokoi, dziesiątki służby zawsze spieszącej się z powodów których kuglarka tylko się domyślała. W końcu ktoś tych nierobów z doczepionymi do tyłka herbami musiał nakarmić, ogolić, ubrać i zabawić. Ktoś musiał po nich posprzątać i uprać ich pościel i ubrania. Zupełnie jakby byli małymi dziećmi. Oczywiście oburzanie się na przywileje warstwy rządzącej nie przeszkadzało kuglarce samej korzystać z owych przywilejów. Wszak kto wie, kiedy znów nadarzy się okazja napchać kiszki darmowym jedzeniem, prawda?
Murowany zamek dawał poczucie bezpieczeństwa.


Te grube mury, ci rośli strażnicy sprawiali że zagrożenie ze strony Pierworodnego wydawało się coraz bardziej abstrakcyjne. Bo przecież nie jest możliwością by je pokonał i wszystkich na swej drodze zauroczył, prawda? Zresztą, może o niej zapomniał?
Gdzieś głęboko w sercu wiedziała, że sama siebie okłamuje. Ale po wielu godzinach zamartwiania, potrzebowała odpocząć.
Zresztą, przyjemnie było być wielką damą. Patrzeć jak służki ustępują z drogi, jak strażnicy kłaniają się w pas gdy przechodziła. Miło patrzeć było na innych z góry. Łechtało to próżność kuglarki i pozwalało zapomnieć o niezbyt przyjemnych okolicznościach przybycia do tego miejsca.
Co prawda parę razy musiała schodzić z drogi pompatycznym szlachcicom zadufanym w sobie i pogrążonym w rozmowach o jakimś “zgonie w rodzinie”, “morderstwie”, “spisku” i “sojuszach”. I tych wszystkich szczegółach, które Eshte znała pod pogardliwą nazwą “polityka.” Bo cóż ją, artystkę i wolnego ptaka (co prawda obecnie tymczasowo zamkniętego w zamkowych murach) obchodzą problemy szlachty. Nic! Ot co!



Jednego jednak szlachciury uniknąć nie zdołała. Najgorszego z najgorszych oczywiście. Tego, którego imienia nie wymawia się… w obecności Arissy.
Thaanekryyst.
Czarownik równie zdumiony jej widokiem, co ona jego… choć kuglarka powinna przewidzieć, że może się na niego natknąć.
- Eshte… lëa ? Co ty tu robi…- nie dokończył słów wpatrując się wpierw zdziwionym, a potem ironicznie uśmiechniętym obliczem w kuglarkę. - A więc to tak? Więc to tak przebywasz na ponurym cmentarzu w jakie zmieniło się miasto? Więc to tak… tobie z pewnością nie usługują sługi. Bo przecież ta misterna fryzura, którą masz na głowie ułożyła tak przypadkiem. A i suknia godna dwórki to… z pewnością w rynsztokach miasta można ich wiele znaleźć. Tak z pewnością wygląda cierpienie POZA murami zamku.
Potarł podbródek obchodząc kuglarkę dookoła i przyglądając się jej bacznie. - Trzeba ci jednak przyznać, poradziłaś sobie. Acz frapuje mnie jedno... twój podpis. Czyżby te wszystkie tytuły i nazwy jakie zwykłaś wymieniać, miały na celu ukryć twoje prawdziwe imię? Czy rodzice nazwali cię… Pupcia? Czy tak winienem się do ciebie zwracać? Wszak o tym świadczy twój podpis.
Po tym złośliwym wywodzie Tancrist uśmiechnął się wesoło.- Miło cię widzieć całą i zdrową.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-08-2016 o 12:09.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem